Autor |
Wiadomość |
Piotr-246 |
Wysłany: Wto 9:11, 07 Sty 2020 Temat postu: |
|
Ś. WACŁAW I LUDOMIŁŁA W CZECHACH ZABICI.
Grzymisław czyli Neklan, książe Czeski, oddawszy rządy przy śmierci starszemu synowi swemu Hestywikowi, dla drugiego syna Dypolda wyznaczył dziedzictwem ziemię Gurmeńską. Po Hestywiku nastąpił Borzywój, który wraz z Ludomiłłą, małżonką swoją, córką Slawibora, od Ś. Metodyusza biskupa Morawskiego ochrzczony, zostawił dwóch synów, Spitygniewa i Wratysława. Pierwszy nastąpił po ojcu; ale zszedłszy bezpotomnie, bratu panowanie odkazał. Żona Wratyslawa Drahomira, niewiasta śmiała i do występku skora, dwoje razem bliźniąt, Wacława i Bolesława, na świat wydala. Pierwszego Ludomiłła, drugiego matka sama karmiła. Obadwaj wzięli w podziale przymioty swych karmicielek. Wacław był cnotliwy, ludzki, pobożny, dla ubogich szczodry; Bolesław przeciwnie, pełen dumy, wydzierca i gwałtownik, do zabójstwa i cudzołoztwa skłonny. Ludmiłła objąwszy państwo po ojcu, z rozkazu Drahomiry została uduszoną; poźniej między Święte policzona.
Przeciw Wacławowi, powszechnie wielbionemu z ludzkości i świątobliwych obyczajów, brat jego Bolesław, od matki poduszczony, uzbroił się skrytą nienawiścią. Wyprawia więc ucztę, na którą brata zaprasza, a po skończonej biesiadzie idącego do kościoła na modlitwę w samym progu zabija, roku od Narodzenia Chrystusa dziewięćsetnego trzydziestego ósmego, panowania Ottona I. roku pierwszego. I ten Wacław także, wsławiony wielkiemi cudami, policzony został w poczet Świętych. Matkę jego Drahomirę, za zbrodnię popełnioną, niedaleko zamku Pragskiego ziemia pochłonęła. Bolesław, po zgładzeniu brata, którego śmierci nie chciał wyczekiwać, nad całą kraina Czeską osiągnął panowanie: ale Otto pierwszy, mszcząc się śmierci niewinnej męża Bożego Wacława, wypowiedział wojnę Bolesławowi książęciu Czeskiemu, i trwały między nimi zatargi ciągłe przez lat czternaście.
JANA DŁUGOSZA DZIEJÓW POLSKICH
KSIĘGA DRUGA.
ROK PAŃSKI 965.
MIECZYSŁAW KSIĄŻĘ POLSKI POJMUJE DĄBRÓWKĘ CÓRKĘ KSIĄŻĘCIA CZESKIEGO ZA ŻONĘ, I PORZUCIWSZY BAŁWANY POGAŃSKIE, WIARĘ CHRZEŚCIAŃSKĄ WRAZ Z CAŁYM NARODEM PRZYJMUJE.
Za przestrogą więc chrześciańskich wyznawców i zakonników Mieczysław porzucił siedm nałożnic, połączonych z nim miłością cielesną, aby pieszczota powabów niewieścich nie utrzymywała go w ślepym nałogu bałwochwalstwa. Rozłączywszy się z niemi, wyprawił dziewosłębów do Bolesława książęcia Czeskiego, rodzonego brata i zabójcy Ś. Wacława, prosząc o córkę jego Dąbrówkę, którą jako jedyną i prawą małżonko zaślubić postanowił. Książę Czeski odpowiedział, że nie pogardzi tak dostojnym i znakomitym zięciem, byle tylko porzucił błędy pogańskie, a przyjął zakon świętej chrześciańskiej wiary; inaczej nie zezwoli na związek małżeński swojej córki z książęciem pogańskim, bałwochwalcą. Dąbrówka księżniczka dała podobną z swej strony odpowiedź posłom i swatom Mieczysława, którzy ją w małżeństwo zapraszali: że nie przystało chrześciance zaślubiać poganina; jeżeli jednak Mieczysław książę Polski odstąpi plugawej czci bałwanów, i przyjąwszy chrzest nowym się żywotem odrodzi, nie odmówi mu wtedy swojej ręki. Gdy posłowie do Polski z takiem wrócili oświadczeniem, książę Mieczysław zwoławszy starszyznę i wielmoże, w licznem ich zebraniu naradzał się, coby mu czynić wypadało. Różnili się w zdaniach panowie: postanowiono więc odłożyć rzecz do dnia następnego. Aliści tej zaraz nocy Bóg opatrzny, ulitowawszy się nad nędza i ślepotą, narodu Polskiego, natchnął we śnie Mieczysława książęcia i większą część jego radców surową przestrogą, i zaleceniem, aby podanej sposobności nie zaniedbywali, a wiedzieć chcieli, się przez przyjęcie nowej wiary państwo ich w czasy potomne wielką pomyślnością zakwitnie. Takiem objawieniem skłoniony książę Polski i starszyzna uchwalili jednomyślnie poddać się świętej wierze Chrystusa. A gdy liczne poselstwa słane do Czech obiecywały i upowniającem stwierdzały zaręczeniem, że dla osiągnięcia związków małżeńskich nie tylko sam książę, ale i wszystek naród Polski, poznawszy dokładnie zasady wiary chrześciańskiej, chrzest przyjmie, Bolesław książę Czeski zezwolił na żądane śluby, i przyrzekł oddać w małżeństwo rzeczonemu Mieczysławowi książęciu Polskiemu córkę swoję Dąbrówkę, zacną i pełną, najpiękniejszych przymiotów dziewicę, z posagiem i oprawą godną obudwu, wydającego i pojmującego małżonkę. Było zaś wielu między panami i starszyzną królestwa, którzy mocno się temu opierali, nie zezwalając na przyjęcie wiary chrześciańskiej. Jedni utrzymywali, że to nowe chrześcian wyznanie para się przesądem i zabobonem; drudzy, że trudnem byłoby wypełnienie jego zakonu; inni, iż to nie rzecz, wyrzekając się ojczystych podań, swobodne karki poddawać jarzmu nowej i nieznanej dotąd powagi. Te jednak, i wiele innych przeciwności, Bóg miłosierny, który królów obdarza radą zdrową, ulitowawszy się nad niedołęztwem i długą Polaków ślepotą, snadno uchylić raczył, natchnął ich duchem zgody i skłonił do przyjęcia wiary chrześciańskiej, aby przez jej odrzucenie u Czechów i innych narodów nie stali się celem pogardy. Posłowie książęcia Polskiego Mieczysława, w licznem towarzystwie panów i szlachty Czeskiej, sprowadzili do stolicy Gniezna z wielką czcią i okazałością dziewicę Dąbrówkę, a z nią bogate wiano i wyprawę rzadkiej ozdoby, przyzwoitą takiemu zamęściu, godną teścia i zięcia. Książę Mieczysław, panowie Polscy i wszystkie stany wyszły na jej spotkanie i witały ją z niezwykłą wspaniałością i wystawą. Znakomite niewiasty i panny Polskie dla jej uczczenia, z rozkazu książęcia, zgromadziły się w Gnieznie, przystrojone w klejnoty, złoto, srebro i inne ozdoby. Po kilku dniach, książę Mieczysław, wyuczywszy się główniejszych zasad i obrządków prawej wiary od mnichów i pustelników, których w tym celu umyślnie był sprowadził, wraz z panami, szlachtą i celniejszymi mieszkańcami miast Polskich, wyrzeka się ciemnoty dawnych błędów, a przyjmuje zakon zbawienny prawej wiary Chrystusa; pierwszy krok nawrócenia swego od przesądów pogaństwa do światła wiary uświęca znamieniem oczyszczającej łaski, i w Gnieznie chrzest przyjmuje. A tak obmyty z grzechów w świętym zdroju odrodzenia, wodą chrztu zgładziwszy zmazę występków i pogaństwa, od zabobonnej czci bałwanów zwrócił się do poznania prawdziwego Boga, czystej i pobożnej wiary. Za jej światłem, wyższem od światła przyrodzonego rozumu, którym go także hojnie Bóg obdarzył, za oświecającą łaską Ducha Ś. przeobleczony w szatę niewinności, żywot świeży i młodzieńczy, odrodził się z wody i ducha, a porzuciwszy dawne imię Mieszka nazwał się Mieczysławem. Wraz i siostra jego rodzona, dziewica, przeżegnana znamieniem wiary świętej, została chrześcianką i przybrała imię Adelaidy. Tegoż dnia, przyjąwszy Sakrament chrztu, książę Mieczysław wziął poświęcenie innego Sakramentu, zaślubiając dziewicę Dąbrówkę obrządkięm chrześciańskim: ku czemu zaprosiwszy książąt sąsiednich, obchodził gody weselne w Gnieznie z wielką wspaniałością przez dni kilka. Każdego z gości podejmowano przystojną i pełną wspaniałości posługą. Wyprawiono potem uroczyście i z nader świetnym przyborem rozmaite zabawy i igrzyska, ku czci i sławie książęcia. To gdy się ukończyły, książęta sąsiedni, szlachta i panowie Czescy, uczczeni od Mieczysława książęcia drogiemi upominkami, wrócili do swoich krajów, kędy głośno wysławiali hojność i bogactwa książęcia Polskiego Mieczysława. I w owym-to czasie wszystek naród Polski przyjął jarzmo zbawienne świętej wiary chrześciańskiej; z miłosierdzia Boskiego, a za gorliwem staraniem Mieczysława i żony jego Dąbrówki, Polacy uzyskali światło wiary, gdy na stolicy Piotrowej siedział Leon VIII, rodem Rzymianin, który tegoż roku pożegnał się ze światem, a po którym namiestnictwo Chrystusa zgodnym wyborem objął Szczepan VII, rodem Niemiec; według innych Jan XIII, pochodzący z Narny, niektórzy piszą go Janem XII.
Potem z najsurowszego nakazu książęcia, a uchwały jednomyślnej wszystkich panów i szlachty Polskiej, kruszono bałwany i posągi bogów fałszywych, palono ich świątynie, a czcicieli i wyznawców wskazywano na utratę majątków i karę miecza. Książę Polski Mieczysław nie tylko wszelkie zniósł uroczystości i obrządki odprawiane na cześć bożyszcz pogańskich, ale wywołał razem wszystkich guślarzy, wróżków, wieszczków i wyroczników, i zabronił igrzysk tak publicznych jak i domowych, które się odnosiły do czci bałwochwalczej. Bóg nasz albowiem nie jest podobny do tych bogów fałszywych, o których lud Polski mniemał, że ich ująć można było zgiełkiem ochoczym, igrzyskami, wszeteczną swawolą i różnego rodzaju bezbożnością. Szczęśliwy zaiste i Bogu upodobany książę, który pierwszy Polaków przywiódł do zbawiennej wiary, i sprzymierzył z kościołem świętym przez poznanie prawdy i porzucenie bałwanów. A że po wszystkich prawie miastach, miasteczkach i wsiach znaczniejszych w Polsce stały wizerunki bogów i bogiń, bałwany i poświęcone gaje, do których zniszczenia nie tak skwapliwie się zabierano, jak był przykazał Mieczysław, zaczem naznaczony przezeń został dzień siódmy Marca do skruszenia i zniweczenia ich w całym ziem Polskich obszarze. Ten gdy nadszedł, wszystkie miasta i wsie przymuszone były tłuc i obalać posągi bogów swoich, a pokruszone topić w bagnach, jeziorach i stawach, i przyrzucać kamieniami, do czego występował gromadnie lud płci obojej, nie bez rzewnego żalu i płaczu czcicieli onych bożyszcz, a zwłaszcza tych, którzy z odprawowanej na ich cześć służby obrzędowej mieli pewne korzyści, z obawy jednak urzędników książęcych nie śmieli opierać się nakazowi. Pamiątka tego kruszenia i topienia fałszywych bogów i bogiń utrzymuje się po dziś dzień w niektórych wsiach Polskich, gdzie w Niedzielę czwartą postu (Laetare) zatykają na długich żerdziach wizerunki Dziewanny i Marzanny, a potem rzucają i topią je w bagnach pobliskich. A tak spełnienie tego dzieła nie ustało jeszcze u Polaków w zwyczaju starodawnym.
ROK PAŃSKI 966.
MIECZYSŁAW ZAKŁADA ARCYBISKUPSTWA GNIEŹNIEŃSKIE I KRAKOWSKIE I SIEDM KOŚCIOŁÓW KATEDRALNYCH.
Zawiązki przyjętej przez chrzest i zaprowadzonej świeżo wiary pragnąc Mieczysław czyli Mieszko książę Polski umocnić i rozkrzewić, a tym czynom u Króla Przedwiecznego przysporzyć sobie zasług, oraz uświetnić panowanie swoje na trwałej ugruntowane potędze, tak iżby w niczem, cokolwiek służyło ku czci i zalecie chrześciaństwa, nie ustępował innym książętom, gdy i wierna a pełna pobożności małżonka jego Dąbrówka nie szczędziła zachęty mężowi swemu i książęciu, który sam w sobie dosyć żywił zapału i pobożnej gorliwości; wszystko staranie swoje, wszystkę myśl zwrócił ku uposażeniu świątyń, zaprowadzeniu przy nich i umieszczeniu sług Bożych. Najpierwej więc w główniejszych miejscach, w Gnieźnie i Krakowie, dwie zakłada arcykatedry: Gnieźnieńską, pod wezwaniem i ku czci Najwyższego Boga i Rodzicy jego Maryi Panny, z której wypłynęło źródło powszechnej łaski i zbawienia; Krakowską zaś, na usilne prośby małżonki swojej księżny Dąbrówki, pod wezwaniem Ś. Wacława, nowego w owym czasie Męczennika, którego taż księżna Dąbrówka rodzoną była siostrzenicą. A chociaż ten w narodzie Słowiańskim pierwszy zajaśniał świętością chwały i męczeństwem, chciał jednak Mieczysław, aby Gnieźnieńska stolica miała pierwszeństwo i utrzymała zaszczyt celniejszy, a Krakowska iżby po niej była drugą. A tak kościół Krakowski ujął w tem sławy Gnieźnieńskiemu, że go nie zostawił jedynym; Gnieźnieński zaś Krakowskiemu, że go ubiegł w pierwszeństwie. Dla powagi zaś tych stolic arcybiskupich założył siedm innych kościołów czyli biskupstw, jako to Poznańskie, Smogorzewskie, które teraz zowie się Wrocławskiem, Kruszwickie, teraz Włocławskiem zwane, Płockie, Chełmskie, Lubuskie i Kamieńskie; a te wszystkie poddał pod arcybiskupstwo Gnieźnieńskie i Krakowskie. Dwa zaś biskupstwa dopiero wymieniono, Smogorzewskie i Kruszwickie, z odmianą miejsca musiały też zmienić nazwiska. Smogorzewskie bowiem najpierwej do Byczyny, miasteczka ziemi Brzegskiej, a potem dla lepszego położenia do Wrocławia zostało przeniesione i przyjęło od niego swoję nazwę Kruszwickie zaś, dla malej ludności miasta i okolicy, w której początkowo byle założono, słusznie do Włocławka przeniesiono. Inne kościoły katedralne po dziś dzień zachowują, swoje pierwotne miejsca i nazwiska. Krom tych, pozakładał Mieczysław i inne kollegiaty, liczne kościoły parafialne, klasztory i przybytki święte, stosownie do potrzeby i pobożności ludów nawróconych. Kościół Smogorzowski czyli Wrocławski wystawił ku czci Ś. Jana Chrzciciela, który po Najświętszej Pannie między wszystkiemi Świętemi przodkuje; Poznański, dwom w liczbie Świętych najcelniejszym, Piotrowi i Pawłowi Apostołom; Kruszwicki czyli Włocławski Najświętszej Maryi Pannie; Płocki Zygmuntowi Ś. królowi i Męczennikowi; Chełmski chwale Krzyża Ś.; Kamieński Ś. Janowi Chrzcicielowi; Lubuski Ś. Janowi Ewangeliście; i na ich cześć wymienione kościoły poświęcić kazał. Z tą zasługą, pobożną i chwalebna, w założeniu i uposażeniu tylu kościołów katedralnych poszedł po wiekuistą w niebie nagrodę, i tak swoje jako i wszystkich następców swoich, książąt i królów Polskich, dzieje najwyższemu przekazał uwielbieniu, rzeczy doczesne i znikome zamienił w wiecznotrwałe, a postarał się o wieniec i skarb niepożytej nagrody, w niebie. Nie szukamy ku temu żadnych świadectw rękojmi, gdy zbawienność dzieła, które w oczach ludzkich ciągle jaśnieje i większą od słowa ma powagę, uroczyściej niż każde inne dzieło przed Bogiem i ludźmi, je rozsławia. Przeto też Pan Bóg, nagradzający wszystkie dobro sprawy, pobłogosławił obfitą pomyślnością królestwu Polskiemu, przymnożył mu urodzajów, opatrzył sprawiedliwość, wywyższył chwałę króla, oddał nagrodę cnocie, a potem użyczy wiecznej szczęśliwości. W Gnieźnieńskim kościele na pierwszego arcybiskupa wyświęcony był Wilibald (Vilibalinus), a w Krakowskim pierwszym był arcybiskupem Prohor; w Poznańskim pierwszy siedział na stolicy biskupiej Jordan, w Wrocławskim Gotfryd, w Kruszwickiem czyli Włocławskim Jasnoch (Lucidus), w Płockim Angelot, w Chełmskim Oktawian, w Kamieńskim Julian, w Lubuskim Jacynt (Jacinctus).
ROK PAŃSKI 984.
BOLESŁAW, SYN MIECZYSŁAWA, POJMUJE ZA ŻONĘ JUDYTĘ, CÓRKĘ GEJZY KSIĄŻĘCIA WĘGIERSKIEGO.
Bolesław, syn Mieczysława książęcia Polskiego, gdy obchodzone po śmierci matki minęły dni żałoby, którą, on aż do szóstego roku zachowywał, stosując się do woli ojca Mieczysława, żądajacego, aby wstąpił w śluby małżeńskie, celem odnowienia dawnych z Węgrami sojuszów, pojmuje Judytę, córkę Gejzy, książęcia Węgierskiego, z pierwszego łoża, dziewicę słynną, wdziękami i urodą, a wnoszącą nadto znakomity posag w złocie i srebrze. Gody weselne odprawił w Gnieznie, w obecności licznych prałatów i panów, którzy przybyli z Polski i Węgier na ten obchód uroczysty, wspaniałemi igrzyskami uświetniony.
OTTONOWI DRUGIEMU, KORONOWANEMU NA KRÓLA RZYMSKIEGO, RODZI SIĘ Z PRAWEJ MAŁŻONKI SYN OTTO. SMIERĆ OTTONA DRUGIEGO, PO KTÓRYM SYN JEGO OBEJMUJE RZĄDY PAŃSTWA.
Otto II, ośmdziesiąty wtóry po Auguście, ze śmiercią ojca objął rządy państwa; a lubo już poprzednio, w jego obecności, mianowany był i przez Leona VIII. papieża koronowany królem Rzymskim, po zejściu jednak ojca od równoczesnych na nowo obrany i na stolicy państwa osadzony został. Jeszcze za życia poślubił mu był ojciec córkę cesarza Grockiego, imieniem Teofanią, i gody weselne w Pawii wyprawił. Z niej Otto II miał syna tegoż imienia Ottona, który wielką zajaśniał sławą i stał się. niejako wyobrazicielem swego cesarskiego domu, tudzież córkę Magtydę. Dzielny władca Rzymskiego państwa, wyzuł Lotaryusza króla Gallii z posiadanych przezeń krajów. Przedsiębrał potem kilka szczęśliwych wypraw przeciw niewiernym, aż nakoniec w Kalabryi straciwszy całe niemal wojsko, sam ledwo za przyczyną Ś. Piotra, którego w modlitwie wzywał, ocalony, wrócił do Rzymu, gdzie dziewiątego roku panowania swego umarł; pochowany w kościele Ś. Piotra. Po nim nastąpił syn jego Otto III, któremu Grzegorz V, jego krewny, przywdział koronę.
Tegoż roku książę Ruski Światosław przedsięwziął wyprawę przeciw Kozarom, ludowi Ruskiego także plemienia, zwyciężył ich i zdobył gród Białowieżę, przeco stali się jego dannikami.
PAPIEŻ ZATWIERDZA KOŚCIOŁY KATEDRALNE W POLSCE I ROZGRANICZA ICH DYECEZYE.
Idzi biskup Tuskulański, kardynał, wysłany do Polski od papieża Jana XIII, potwierdził wszystkie biskupstwa Polskie, jako to: obie arcykatedry, Gnieźnieńską i Krakowską, tudzież katedry biskupie Poznańską, Wrocławską, Włocławską, Płocka, Chełmską, Lubuską i Kamiońską, i każdej dyecezyi granice nadal i oznaczył. A lubo wymienione kościoły miały swoje pisma i przywileje, to wszystkie atoli, z przyczyny małej pilności w ich przechowaniu, zaginęły, albo spłonęły w licznych pożarach, gdy pod ów czas w Polsce nie wielo jeszcze było gmachów murowanych.
ROK PAŃSKI 967.
MIECZYSŁAW WRAZ Z MAŁŻONKĄ UPOSAŻA ZAŁOŻONE PRZEZ SIEBIE BISKUPSTWA, WPROWADZA DZIESIĘCINY, I WIELE KOŚCIOŁÓW KOLLEGIACKICH I PARAFIALNYCH ZAKŁADA. BEZDZIETNEMU WPRZÓDY, RODZI SIĘ SYN BOLESŁAW.
Mieczysław książę Polski dziewięciu założonym przez siebie kościołom katedralnym dostateczne nadał uposażenia, i tak biskupów jako i prałatów, już to kanonicze i katedralne piastujących godności, już przełożeństwa po innych zakładach, duchownych, klasztorach i kościołach parafialnych, opatrzył dziesięcinami z wszelakich całej ziemi Polskiej urodzajów; przyczem zobowiązał wszystkich panów i obywateli przedniejszych, szlachtę i włościan, nie tylko do wytykania, ale i zwożenia im tej daniny ziemiańskiej. Nadto kościołom katedralnym, kollegiackim, zakonnym i parafialnym ponadawał szczodrą ręką posiadłości różne, grunta, dochody i folwarki; obdarzył je drogiemi klejnoty, naczyniami rozmaitego misterstwa złotemi i srebrnemi, ubiorami kościelnemi i wszelkiego rodzaju sprzętami. Na tem nie przestając, wszystkie kościoły przez siebie założone, wybudował z murów mocnych, acz niskich i ciasnych, według ówczesnego sposobu i zwyczaju. Powykładał je ciosowym kamieniem i przystroił rozmaitemi ozdoby, obwarował sklepieniami i żelazem na ołów puszczanem. Z ośmiu przecież wymienionych kościołów, które z pobożności swojej i własnym nakładem wystawił, jeden, dziś tylko Kruszwicki oglądamy, poświadczający starodawność budowy kamieniem, robotą i murem. Siedm bowiem innych, z wzrastającą pobożnością i szczodrotą królow, książąt i biskupów Polskich, zostały zniesione, a w ich miejsce pobudowano inne, na placach przestrzeńszych, przybytki świetne i ozdobne, wspaniałej i kunsztownej roboty. Opatrywała też z swojej strony dostojna i pobożna niewiasta, księżna Dąbrówka, kościoły od jej męża założono w naczynia i sprzęty do służby Bożej potrzebne, i wszystko mienie swoje poświęciła ku użytkowi i ozdobie przybytków świętych, tak iż gorliwością pobożną i hojnością wylaną na kościoły i sługi Boże zdawała się z małżonkiem swoim, ksiażęciem Mieczysławem, ubiegać o lepszą. A wszyscy panowie Polscy i szlachta, naśladując w zawody ich przykład chwalebny, kwapili się w stawianiu i zakładaniu po swoich wioskach i majętnościach kościołów, które z coraz większą szczodrotą wyposażali. Bóg też dobrotliwy poglądając z wysokości na dzieła, przez książęcia Mieczysława i żonę jego Dąbrówkę bądź już dokonane, bądź w dalszym czasie zamierzone, nagrodził ich rychłem potomstwem. Księżna bowiem Dąbrówka poczęła i wydala na świat syna na podziw urodnego, któremu za przyzwoleniem ojca, a usilną prośbą matki, dziada i wuja, nadano przy chrzcie świętym imię Bolesława, to jest wielce sławnego, wróżąc z tej nazwy, że miał być kiedyś wielkim i sławnym.
Tego także roku Bolesław książę Czeski, Ś. Wacława zabójca, a teść Mieczysława książęcia Polskiego, zszedł ze świata. Po nim nastąpił syn jego Bolesław, mąż wielkiej skromności i pobożności, rodzony brat księżny Dąbrówki, który naśladując raczej stryja niż ojca, zwrócił starania swoje ku pomnożeniu czci i chwały Bożej, i stawianiu licznych kościołów. Brat jego drugi, Stracikwas, wzgardziwszy doczesnością, w Ratysbonie mieście Bawarskiem w klasztorze Ś. Emerana przyjął szatę zakonną. A siostra druga, Młada, uczona w Piśmie ś. i wielką słynąca nauką, zbudowawszy na zamku Pragskim klasztor Ś. Jerzego, została w nim zakonnicą, i pociągnęła swym przykładem inne dziewice do ślubów panieństwa i pobożności.
ROK PAŃSKI 968.
ADELAIDA, SIOSTRA MIECZYSŁAWA, ZAŚLUBIA GEJZĘ KSIĄŻĘCIA WĘGIERSKIEGO, A ZA JEJ NAMOWĄ KSIĄŻĘ TEN Z CZĘŚCIĄ NARODU SWEGO CHRZEST PRZYJMUJE.
Gejza (Yesse), książę Pannonów i Hunnów, zasłyszawszy o przezacnej dziewicy Adelaidzie, księżniczce Polskiej, siostrze rodzonej Mieczysława, z wieści która między ludźmi krążyła o wielorakich jej przymiotach, urodzie i zacności duszy, wyprawia na dwór książęcia Mieczysława uroczyste poselstwo, prosząc o rzeczoną dziewicę Adelaidę w małżeństwo, był już bowiem wdowcem po pierwszej żonie. Usłyszawszy tę prośbę Mieczysław udał się po radę do swej starszyzny, prałatów i panów, i wyrozumiewał z nimi czas długi, coby czynić wypadało. A lubo sama dziewica Adelaida wzdrygała się ślubów z książęciem pogańskim, niektórzy także z panów radnych z przyczyny różności wiary ganili takie związki; przecież za zrządzeniem samego nieba, które i ze złego umie najlepsze wyprowadzić skutki, książę Mieczysław skłonił ku nim swe chęci, i namówił do nich siostrę Adelaidę, czyniąc jej nadzieję, że przez te śluby książęcia Gejzę i naród Hunnów do wiary chrześciańskiej pociągnie i w niej utwierdzi. Za zezwoleniem więc Mieczysława książęcia Polskiego, i zgodnem zdaniem radców, ułożony został między panami Węgierskimi i Polskimi ich związek, dziewicę Adelaidę odprowadzono do Węgier i książęciu Gejzie poślubiono. Ona, niewiasta świątobliwa, świecąc wzorami wielkiej pobożności, czystego i cnotliwego życia (acz między niewiernemi i bezbożnemi przebywała ludźmi) jęła usilną namową, a więcej jeszcze pobożnemi sprawy, nakłaniać męża swego książęcia Gejzę, tudzież panów Węgierskich i szlachtę, do poznania i przyjęcia światła wiary chrześciańskiej. Chowała też przy sobie księżna Adelaida, niewiasta łaski Bożej pełna, wielu kapłanów, mężów pobożnych i czystością życia zaleconych, których z obawy, iżby wiary raz przyjętej nie pokalała jaką zmazą, z Polski z sobą była sprowadziła. Często więc z przykazami zakonu Bożego i zbawiennemi zasadami Ewangelii zaznajomiała książęcia Gejzę i jego radców, aż wreszcie przekonany gorliwym wykładem nauki, i zniewolony ustawicznemi prośbami i łzami towarzyszki swojej, porzucił sprośne bałwany, które czcił do tej chwili, i wespół z przedniejszymi pany i starszyzną przyjąwszy wiarę świętą, za staraniem Adelaidy, najrozumniejszej małżonki, został ochrzczony, i większą część narodu swego pociągnął swoim przykładem do świętego obmycia. A tak z cudownej łaski i miłosierdzia Boga Najwyższego zajaśniała prawda święta Polakom przez Czeszkę Dąbrówkę, a Hunnom przez Polkę Adelaidę, w tym samym wieku, z małą tylko czasu różnicą. Niewiasty ściągnęły błogosławieństwo i poświęcenie nie tylko na swych małżonków, ale i dwa sławne narody. Jakaż-to dziwna sprawa i nieocenione miłosierdzie Boga, którem nawiedzić raczył dwa narody, to jest Polskę i Węgry, użyczając im zbawienia wiecznego za posługą dwóch niewiast! Jedna bowiem stała się zwiastuną i główną mistrzynią tajemnic wiary świętej, zbawiennego zasiewu słowa Bożego u Polaków; druga w Węgrzech spowodowała wytępienie błędów pogańskich, i powiodła naród do poznania zasad wiary chrześciańskiej, a z nią odrodzenia się w żywocie pobożnym i świątobliwym. Pierwsza z nich wydała na świat książęcia Polskiego Bolesława, dzielną kraju podporę; druga porodziła Stefana króla Węgierskiego, który w nagrodę cnoty stał się opiekuńczym całych Węgier patronem. Niechaj zatem obu królestw mieszkańcy dziękczynią nieograniczonej łasce Najwyższego, i w okazach radości wychwalają nieskończenie Imię jego z uweseleniem duszy i ciała, błogosławiąc mu i mówiąc: “Błogosławiony jesteś Panie Boże nasz, który zlitowawszy się nad nędzą i ślepotą naszą, raczyłeś zstąpić z wysokości, i nawiedzić a objaśnić ciemnotę naszych błędów, aby nam otworzyć drogę prawdy, i nieocenionym okupem wyswobodzić nas z niewoli”.
ROK PAŃSKI 969.
GEJZIE KSIĄŻĘCIU WĘGIERSKIEMU I ŻONIE JEGO ADELAIDZIE WIDZENIA CUDOWNE WE ŚNIE ZWIASTUJĄ NARODZENIE Ś. STEFANA.
Kiedy Gejza wraz z małżonką swoją, błogosławioną Adelaidą, zajmowali się gorliwie wykorzenieniem błędów pogańskich, a rozkrzewieniem wiary i powinności świętego zakonu po wszystkich ziemiach i zakątkach królestwa Węgierskiego, dziwna w swej łasce i niepojęta dobroć Boga pocieszyła Gejzę cudownem widzeniem. Stanął bowiem przed nim we śnie młodzieniec postaci pięknej i ujmującej, i przeraził wielce śpiącego jeszcze o świcie jutrzenki, mówiąc: “Pokój tobie Gejzo, chrześcianinie Bogu miły! Obwieszczam ci, że modły twoje doszły do oblicza Wszechmocnego, i przyjęte są łaskawie do jego uszu. A nie troszcz się o to, co dla wiary chrześciańskiej zamierzyłeś uczynić; albowiem z lędźwi twoich wynidzie syn, który starannością swoją opatrzy wszystko, cokolwiek do podwyższenia wiary jest potrzebnem. Nie wątp, że za wolą Bożą, gdy się spełni czas naznaczony, przyjdzie do niego mąż pełen żarliwości w wierze, pełen ducha pobożnego i świątobliwości, oświecić każdego z osobna nauką swoją. Ten sam Gejzo, syn twój, pierwszy z książąt Węgierskich przyozdobi skronie swoje koroną, a skończywszy panowanie ziemskie, tę wątłą i skazitelną koronę zamieni na wiekuistą”. Uradowany niezmiernie takiem objawieniem książę Gejza, dowiedział się nazajutrz, że małżonka jego, księżna Adelaida, została brzemienną; po czem poznał, że wszystko co mu obwieszczonym było, spełnić się miało niezawodnie. Podobne także, ale świetniejsze widzenie, miała zacna niewiasta księżna Adelaida. Gdy bowiem bliską była rozwiązania, ukazał się jej mąż poważny, w szaty kapłańskie przybrany, który do drżącej i przerażonej widzeniem rzekł: “Ufaj córko, złóż bojaźń, a bądź dobrej myśli; albowiem wkrótce porodzisz syna, który naprzód ziemską, a potem za cnoty swoje wieczną osiągnie koronę. Nowonarodzonemu nadasz imię moje”. A gdy go księżna zdumiona i trwogą zdjęta zapytała: “Któż jesteś Panie, albo jakiem się zowiesz imieniem?” odpowiedział: “Jestem Szczepan, głowa Męczenników, który pierwszy męczeństwem kapłaństwo moje uzacniłem. Nakazuję imię moje nadać synowi mającemu się narodzić z żywota twojego”. To rzekłszy zniknął. Niemniej uszczęśliwiona wspomnionem widzeniem księżna Adelaida, opowiedziała je nie bez rzewnego łez wylania małżonkowi swemu, książęciu Gejzie, potem innym mężom pobożnym i bogobojnym, a po dziewięciu miesiącach brzemienności syna wydanego na świat nazwała Stefanem: lubo niektóre kroniki Węgierskie fałszywie podają, jakoby Gejza książę Węgierski syna Stefana, o którym mówimy, otrzymał z małżonki Sarolth, córki Guli książęcia Siedmiogrodzkiego, już wtedy brzemiennej, kiedy Stefan VII, rodem Niemiec, nastąpiwszy bezpośrednio po Leonie, siedział na stolicy Piotra od lat trzech, a zszedłszy tegoż roku, następcą miał Marcina III, Rzymianina.
MIECZYSŁAW W POLSCE PRAWĄ WIARĘ CHRYSTUSA ROZKRZEWIA.
Mieczysław książę Polski zważywszy, że Dawca najwyższy cnót wszechmocną łaską swoją wlał weń zamiłowanie i światło wiary ku wywyższeniu Imienia swego, starał się wszelkiemi sposoby i jak najusilniej o jej rozkrzewienie i upowszechnienie w Polsce, pielęgnując skutecznie przy pomocy Boskiej w młodych latoroślach wdzięczny owoc wiary chrześciańskiej, dla pożytku całego narodu Polskiego, i wytrwałości na drodze zbawienia tych, którzy uwierzyli.
Jan papież, od starosty Rzymskiego poimany i więziony przez dni kilka, poszedł wreszcie do Kampanii na wygnanie. Ale Otto cesarz, ukarawszy główniejszych winowajców Rzymian śmiercią, a niektórych wygnaniem, pomścił się srodze krzywdy i gwałtu dopełnionego na najwyższym pasterzu. Siedział Jan na stolicy lat siedm i dni dziesięć.
ROK PAŃSKI 970.
ŚWIATOSŁAW KSIĄŻĘ RUSKI BULGARÓW CZYNI DANNIKAMI SWEMI. ŚMIERĆ WILIBALINA PIERWSZEGO ARCYBISKUPA GNIEŹNIEŃSKIEGO.
Książę Ruski Światosław, nie przestając na ojczystem księstwie; rozpoczął wojnę z przyległemi sobie Bulgarami; a zdobywszy ośmdziesiąt zamków leżących nad Dunajem, zmusił ich do dannictwa i służebności. Lecz gdy zajęty był wyprawą Bulgarską, podstępuje naród Pieczyngów (Pieczeniegi), oblega i szturmuje zamek Kijowski, gdzie matka Światosława, Olha czyli Helena, z trzema synami Światosława, wnukami swemi, to jest, Jaropełkiem, Olhem (Holha) i Włodzimierzem przebywała. Niechybnem zdawało się wtedy poddanie zamku Kijowskiego, bowiem głód Oldze i zamkniętym wraz z nią oblężeńcom dojmował, gdyby nie kilku Rusinów, którzy używszy podejścia na nieprzyjacioł Pieczyngów, zastraszyli ich udaną wieścią., jakoby książę Światosław z wojskiem zwycięzkiem od granic Bulgaryi nadciągał. Tą wiadomością przerażeni Pieczyngowie, zaniechawszy oblężenia, ustąpili z wielkim popłochem. Temi czasy Olha, matka Światosława, zeszła ze świata.
Jan papież, ufny w pomoc cesarza Ottona, wydobywszy się z niewoli, wchodzi zwycięzko do Rzymu, i karze surowo naczelników przeciwnego sobie stronnictwa. A wywdzięczając się za otrzymane dobrodziejstwo Ottonowi, syna cesarza Ottona mianuje Augustem.
Wilibald, pierwszy arcybiskup Gnieźnieński, przesiedziawszy lat cztery na stolicy, umiera; pochowano go w kościele Gnieźnieńskim. Mąż rodem i chwalebnemi sprawy znakomity. Nastąpił po nim tegoż roku Hatto, rodem Włoch.
ROK PAŃSKI 971.
ZJAWISKO NA NIEBIE. PAŃSTWO RUSKIE TRZEJ BRACIA DZIELĄ MIĘDZY SIEBIE NA CZĘŚCI. HATTO ARCYBISKUP GNIEŹNIEŃSKI UMIERA.
Owego czasu, znak ognisty płomiennego światła ukazujący się na niebie zdziwił i zatrwożył wiele umysłów, bowiem rzecz ta u Polaków nowa i niesłychana poczytaną była za złowieszczbę.Światosław książę Ruski, obawiając się, aby po jego śmierci nie powstał między synami spór o dziedzictwo, podzielił ich księstwem Ruskiem w ten sposób, iż Jaropełka najstarszego uczynił książęciem Kijowskim, Olha zaś drugiego syna nad Drewlanami przołożył, trzeciemu Włodzimierzowi odkazał księstwo Nowogrodzkie, obowięzując każdego i najuroczyściej zaklinając, aby przestał na swym udziale i wstrzymał się od zamachu na cudze.
Hatto arcybiskup Gnieźnieński, po dwóch niespełna latach zarządzania kościołem, chorobą znękany umiera; pochowano go w kościele Gnieźnieńskim. Tegoż niemal roku wstąpił po nim na stolicę Robert I, rodem Włoch.
ROK PAŃSKI 972.
PO MARCINIE TRZECIM PAPIEŻU NASTĄPIŁ AGAPIT DRUGI. WÓDZ PIECZYNGÓW, POKONAWSZY I ZABIWSZY RUSKIEGO KSIĄŻĘCIA ŚWIATOSŁAWA, Z CZASZKI JEGO KAZAŁ SOBIE ZROBIĆ PUHAR.
Po zejściu Marcina III papieża, który siedział na stolicy lat trzy, miesięcy sześć i dni dziesięć, nastąpił Agapit II, rodem Rzymianin. Za jego czasów Otto I, książę Saski, który w Niemczech tylko panował, (Berengar bowiem rządził Włochami) z przyczyny podniesionego przeciw sobie rokoszu książąt Niemieckich, a zwłaszcza falegrabi i książęcia Lotaryngii, tudzież rodzonego brata swego Tagmara, który się do tamtych przyłączył, wojnę z niemi prowadził po nieprzyjacielsku, a pokonawszy nareszcie wszystkich, srogo się nad zwyciężonemi pomścił. Brat jego Tagmar, po zdobyciu zamku Heresburga, gdzie się był zamknął w kościele szukając schronienia, zakłóty zginął.Światosławowi książęciu Ruskiemu, powracającemu z ziemi Greckiej, do której był wtargnął z orężem, i obciążonemu grecką zdobyczą, Pieczyngowie, nieprzyjaciele jego, ostrzeżeni zdradziecko przez niektórych Rusinów i Kijowian, zachodzą drogę, gdzie były zebrane wszystkie siły Światosława, i wojsko jego, już-to łupami obciążone, już w niedogodnem miejscu przymuszone do walki, z łatwością porażają. Sam Światosław, usiłujący bój odnowić i wstrzymać haniebną swoich ucieczkę, dostaje się żywcem w ręce nieprzyjacioł. Wódz Pieczyngów, Bura zwany, uciąwszy mu głowę, z czaszki książęcia w złoto oprawnej dał zrobić puhar, z którego zwykle pijając na znak zwycięztwa nad nieprzyjacielem, tryumf swój codziennie odnawiał.
ROK PAŃSKI 978.
OTTO PIERWSZY KRÓL RZYMSKI, NAWRÓCIWSZY SASÓW BAŁWOCHWALCÓW DO WIARY CHRZEŚCIAŃSKIEJ, UMIERA. PO NIM SYN JEGO OTTO DRUGI WSTĘPUJE NA STOLICĘ PAŃSTWA.
Otto I, król Rzymski i książę Saski, wielką liczbę Sasów przywykłych do bałwochwalstwa, już-to zbawienną namową, już potęgi swojej postrachem, już wreszcie kazaniami biskupów, skłonił do przyjęcia wiary chrześciańskiej. Żeby zaś wiara nowo zaprowadzona trwalszą miała podstawę, w mieście Partenopolu, które krajowcy Magdeburgiem zowią, założył kościół katedralny, arcybiskupi, i poddał mu inne biskupstwa. Tegoż roku zszedłszy ze świata, następcą miał syna drugiego Ottona, który także naśladując ojca w pobożności, zachował wierność i uległość kościołowi Rzymskiemu. Pochowano go w tymże, założonym przez niego i wspaniale uposażonym, Magdeburskim kościele Ś. Maurycego, który jest, kościołem prymacyalnym Niemieckim.
ROK PAŃSKI 974.
BOLESŁAW KSIĄŻĘ CZESKI, NA PROŚBĘ SIOSTRY SWOJEJ DĄBRÓWKI, ZAKŁADA I UPOSAŻA KOŚCIÓŁ KATEDRALNY W PRADZE.
Dąbrówka, małżonka książęcia Polskiego Mieczysława, zacna i błogosławiona niewiasta, nie przestając na licznych dziełach swojej pobożności, które przy zaprowadzeniu nowej wiary z najgorliwszem staraniem spełniła lub wypełnić zamierzała, zwróciła jeszcze uwagę na ojczyznę swoję Czechy. Wiedziała bowiem, że chociaż od lat wielu szczyciły się przyjęciem wiary chrześciańskiej, zbywało im jednak na stolicy biskupiej. I trapiła się w duszy, że gdy Polska, aczkolwiek później nawrócona, już od samego początku dziewięcią słynęła katedrami; Czechy, pomimo pierwszeństwa w przyjęciu światła wiary, żadnej dotąd nie miały stolicy duchownej, lecz zostawały pod rządem obcych biskupów, to jest Mogunckiego i Ratysbońskiego, do których dyecezyi były przydzielone. Słała zatem ustawiczne posły i listy do brata Bolesława, książęcia Czeskiego, który po ojcu Bolesławie, zabójcy Ś. Wacława, zmarłym roku Pańskiego 967, jako syn pierworodny, objął był nad Czechami panowanie, a był mężem wielkiej cnoty i pobożności, prosząc go i błagając, niemniej jak siostrę swoję rodzoną Mładę, poświęconą służbie Bożej i żyjącą w ślubach czystości dziewiczej, aby nie znosił tak długiej, i swojej zarówno jak narodu Czeskiego zniewagi, ale jak najrychlej postarał się ją lepszem urządzeniem zetrzeć i zagładzić. Skłoniony więc ustawiczną namową i prośbami siostry swojej Dąbrówki, zakłada na zamku Praskim stolicę biskupią w kościele Ś. Wita, zmurowanym przez stryja swego, Ś. Wacława, i opatruje dochodami dóbr doczesnych. Na nię, staraniem tejże księżny Polskiej, wyniesiony został pierwszy biskup Dytmar (Dethmarus), mąż pobożny i zakonne prowadzący życie, rodem Sas, świadomy nieco języka Słowiańskiego. Siedział pod te czasy na stolicy Piotra Agapit II, papież. Użyczył zaś Bóg swojej łaski, za przyczyną i zasługami Ś. Wacława, synom i córkom Bolesława książęcia, rodzonego brata i srogiego zabójcy tegoż Ś. Wacława: albowiem starszy z synów książęcia, Bolesław, dla cnót swoich i spraw chwalebnych uzyskał imię Pobożnego; drugi Stracikwas, na którego urodziny zaproszony Wacław Ś. od brata Bolesława był zabity, wstąpiwszy do klasztoru Ś. Emerana w mieście Ratysbonie, zakonne prowadził życie. Córka też jego starsza, księżna Polska Dąbrówka, żona Mieszka, przyczyniła się wielce do pomnożenia wiary chrześciańskiej, i jaśniała wszelakich cnót ozdobą, spełniając wiele pobożnych uczynków. Niemniej druga siostra Młada, przyjąwszy zakon Ś. Benedykta w klasztorze Ś. Jerzego na zamku Praskim, gdzie potem została ksienią zgromadzenia, ślubowała życie modlitwie i dobroczynności.
Z porównania zaś dokładnego wyrozumiesz, iż Gnieźnieński, Krakowski, Wrocławski i inne Polskie kościoły założeniem swojem wyprzedziły Praski o lat ośm, a niezachwiane nigdy żadną przygodą, ani skażone odstępstwem, wytrwały za łaską Bożą w wierności i zakwitły znakomitą posługą w pielęgnowaniu wiary chrześciańskiej.
Zima tego roku ciężka, nadzwyczaj obfitym śniegiem brzemienna, pościnawszy morza wszystkie, stawy, jeziora i błota, trwała od pierwszego Listopada aż do wiosiennego porównania dnia z nocą, na podziw i cudowisko wielkie wszystkim, jako w owym wieku bezprzykładna.
ROK PAŃSKI 975.
PO AGAPICIE DRUGIM WSTĘPUJE NA STOLICĘ PAPIESKĄ JAN XII, KTÓREGO Z PRZYCZYNY ROZWIĄZŁYCH OBYCZAJÓW STRĄCA Z NIEJ OTTO CESARZ.
Papież Agapit II, który władał na stolicy lat trzy, miesięcy sześć i dni dziewięć, zakończywszy życie, pochowany został w kościele Ś. Piotra. Stolica papieska osierocona była przez dni dwanaście. Nastąpił po nim Oktawian, przezwany Janem XII, urodzony w Rzymie z ojca Alberyka, który-to Alberyk, inaczej Albert, syn władającego Włochami Berengara, możny swoją przewagą w stolicy, zwoławszy znakomitszych Rzymian, zobowiązał ich i zniewolił przysięgą, aby po zmarłym Agapicie wynieśli syna jego Oktawiana. Co też przyszło do skutku, i Oktawian, przezwany Janem XII, wstąpił na stolicę Rybaka. Ale Otto tymczasem wkracza z silnem wojskiem do Włoch, karci wdzierstwo bezczelne Jana XII, nierządnika, utopionego w chuci cielesnych sprośnocie; pojmuje Berengara w niewolą i uprowadzonego do Niemiec w więzieniu osadza, a syna jego Alberta zmusza do spiesznej na Korsykę ucieczki.
ROK PAŃSKI 976.
JAROPEŁK KSIĄŻĘ KIJOWSKI BRATA SWEGO RODZONEGO OLHA, A POTEM WŁODZIMIERZ BRATA JAROPEŁKA, UWIEDZIONY ŻĄDZĄ PANOWANIA, ZABIJA, I ŻONĘ ZABITEGO POJMUJE W MAŁŻEŃSTWO.
Nie mogła między synami Światosława księcia Ruskiego utrzymać się długo zgoda i podział krajów przez ojca ułożony. Wkrótce po jego zgładzeniu wszczęli spór o pierwszeństwo i zwierzchnią władzę książęcą, jakby otrzymane w spadku dzielnice i obszerne kraje Ruskie były dla nich za ciasne. Zamierzył je sobie przywłaszczyć Jaropełk, najstarszy z synów Światosława. Tym celem udaje się do zamku Warąża (Warosz), w którym brat jego rodzony Oleh przebywał, zabija go, i księstwo Drewlanow, mytem krwi bratniej okupione, pod swoję władzę zagarnia. Włodzimierz, młodszy, w obawie, aby srogość gwałtownika Jaropełka jego podobnież nie spotkała, mszcząc się na pozór śmierci brata, podbiega zamek Kijowski i w nim Jaropełka obsacza, a przybywającego doń po przyjacielsku, z namowy doradcy swego, wojewody (palatini) nazwiskiem Bluda zabija, a tak wszystkie trzy księstwa w posiadanie zajmuje. Nie poprzestał wszakże na dziedzictwach krwią braci sromotnie zmazanych: wziął bowiem w małżenstwo żonę Jaropełka, rodem Greczynkę, po pierwszym mężu brzemienną, która mu powiła syna imieniem Światopełka, mającego w ten sposób dwóch ojców, Jaropełka i Włodzimierza.
Dnia dwudziestego ósmego Października widziano w krajach Polskich ogniste zastępy na niebie, przez całą noc trwające. Zjawisko to, jako niezwykłe, zdało się Polakom tak straszliwem, że z obawy, ażeby narodowi i ziemi Polskiej nie wywróżyło jakiej klęski, postanowiono błagać Boga wielkiemi ofiarami.
ROK PAŃSKI 977.
DĄBRÓWKA KSIĘŻNA POLSKA UMIERA.
Tegoż czasu Dąbrówka, księżna Polska, małżonka Mieczysława książęcia Polskiego, niewiasta pobożna i bojaźni Bożej pełna, rozstała się ze światem. W wieku podeszłym nie zwykła była kwefić głowy, ale na wzór dziewic przystrajała się w czółko i wieniec. Zwłoki jej przeniesiono do kościoła Gnieźnieńskiego i w nim pochowano, a książę Mieczysław, panowie i przedniejsi z Polaków oddali cześć zmarłej wspaniałym obrzędem i nakładem. Płakali jej zaś nie tylko Mieczysław małżonek, książę Polski, i Bolesław syn Mieczysława, ale i wszyscy duchowni, łzami rzewnemi i z żalem wielkim, jakby najlepszą matkę utracili.
ROK PAŃSKI 978.
RUSINI BAŁWOCHWALCY STAWIĄ POSĄG KU CZCI BOŻYSZCZA PIORUNA.
Ustaliwszy się na stolicy swego księstwa Włodzimierz książę Ruski, zwrócił myśl ku dziełom pobożnym. Stawiał na górach najbliższych zamku Kijowskiego świątynię, posągi i bożyszcza, zakładał bożnice i bałwochwalnie. Między wszystkiemi zaś swojej pogańskiej wiary bożyszczami w szczególniejszej miał czci bóstwo Pioruna, jemu też najliczniejsze pobudował świątynie i najwspanialszym uczcił je posągiem. A nie tylko sam książę, ale i wszystek naród Rusinów, podzielając tej sprosnej wiary obrządki, składał bóstwu Piorunowi przedniejsze ofiary i całopalenia. Kazał więc książę Włodzimierz urobić najcelniejszemu z swoich bogów tułów i całkowitą postać z drzewa, głowę z srebra, a uszy ze złota; innym bożyszczom poświęcał gaje i bałwany. A prowadząc do nich synów swoich i córki, czynił tym bożkom ofiary, i nie tylko siebie ale i Ruś całą obrzydłem kalał bałwochwalstwem. Pojął zaś był Włodzimierz żon kilka, z których jedna porodziła mu czterech synów: Izasława, Mścisława, Jarosława, Wszewołoda, i dwie córki. Z Greczynki miał syna Światopełka, z Czeszki Wyszesława. Z czwartej Światosława i Mścisława, z Bulgarki Borysa i Hleba. Utrzymywał nadto kilka nałożnic, a sromocił inne dziewice i cudze małżonki mniej skromne i wstydliwe. Temi czasy Otto otrzymał w Rzymie od Benedykta VII koronę cesarską.
ROK PAŃSKI 979.
ZWYCZAJ DOBYWANIA SZABEL Z POCHEW PRZY ŚPIEWANIU W CZASIE MSZY Ś. EWANGELII.
Mieczysław książę Polski, wyszukując potem z większą troskliwością tych, którzy jeszcze chrztem świętym nie byli oczyszczeni, przedsiębiorze osobistą pielgrzymkę do wielu wsi, miast i osad, i równie dorosłych jak i niemowlęta, płeć męzką jak i niewieścią, poświęca wodą odrodzenia, a ochrzczonych i odrodzonych ustala w wierze, i pociesza już to pieniężnemi podarki, już przyodziewkiem, przywięzując lud do nowej wiary, a zarazem do siebie. Ta prac jego pobożnych zasługa w rozkrzewianiu prawego zakonu, i wtedy i po inne czasy podjęta z wielką gorliwością i świątobliwością, zjednała mu nie tylko wiekuistą nagrodę, jak pobożnie wierzyli można, ale nadto sprawiła, że panowaniu jego zasłynęło głośno u spółczesnych i zyskało sprawiedliwą chwałę w potomności. Nie zaniedbywał Mieczysław i innych dzieł pobożnych w czynnej i ustawicznej krzątając się posłudze około spraw wiary i ołtarza, aby we wszystkiem stał się godnym naśladowcą królów i książąt chrześciańskich, i wyrównał ich cnotom, a w pobożności nie był pośledniejszym od tych, którym sprostał wziętością u ludzi i rozległością swoich księstw i swego władztwa. Za jego-to poradą i namowy nastał w tym roku miedzy panami, rycerstwem i szlachtą, chwalebny i święty obyczaj, do naszych prawie czasów zachowywany, że panowie rzeczeni i rycerstwo, w dni niedzielne schodzący się do kościołów na nabożeństwo, po wojskowemu szablami przypasali, kiedy kapłan śpiewał słowa Boże przypadającej Ewangelii Ś. Mateusza, Jana, Łukasza, albo Marka, Ewangelistów, wszyscy jakby do boju szable z pochew aż do połowy dobywali; a gdy żacy do mszy służący odpowiedzieli Chwała tobie Panie! znowu je do pochew wkładali. Tym obrządkiem, tak często, bo co niedziela powtarzanym, okazywali, że w obronie Ś. Ewangelii, której prawdę poznali i przyjęli, gotowi byli walczyć ochotnie i śmiało, a w potrzebie nawet smierć ponieść. Pożal się Boże! iż ten zwyczaj chwalebny, który tuk wielkiej a rzadkiej gorliwości i przywiązaniu do wiary był oznaką, nie wiem dla jakiej nieszczęsnej odmiany, u Polaków poszedł w zaniedbanie.
ROK PAŃSKI 980.
MIECZYSŁAW ZNOSI DO SZCZĘTU BAŁWOCHWALSTWO W POLSCE.
Dostrzegłszy Mieczysław książę Polski, że wielu z poddanych jego, tak szlachty jak i wieśniaków, zachowując jeszcze bezbożne zwyczaje i obrządki pogaństwa, czcili dawnych bożków, składali im po domach ofiary i palili po staremu kadzidła, a tak zaślepieni obłędem błahych i niedorzecznych przesądów, odwykali laski i darów zbawiennych chrztu świętego; śle do wszystkich ziem i miast, które za, główne uważano, starostów i woźnych z wyraźnym rozkazem, ażeby wszyscy, bez żadnego wyjątku i wymówki, zbierali się do najbliższych kościołów katedralnych, przez niego pozakładanych, i z chrztem ś. przyjmowali chrześciańskie imię i poświęcenie: a to pod zagrożeniem kar wielkich i utraty majątków, gdyby zaniedbali wykonania tego rozkazu, i przed upływem wyznaczonego dnia i czasu w kościołach katedralnych chrztem świętym nie zostali obmyci. Dla uniknienia więc nałożonej bądź grożącej nadal kary, Polacy pokwapili się w zawody do przyjęcia oczyszczającej łaski, a z właściwych sobie kościołów katedralnych wynieśli znamiona chrześciańskich wyznawców. Biskupi zaś i inni kapłani, wyuczywszy ich pierwszych zasad, obrzędów i obowiązków wiary świętej, nakazali im święcić i obchodzić dni Niedzielne, święta Zbawiciela, Rodzicy jego Maryi i Apostołów, a w Środy, Piątki i Soboty wstrzymywać się od mięsnych pokarmów. W taki przeto sposób, za gorliwą usilnością Mieczysława książęcia, upadło do reszty bałwochwalstwo, wyobrażenia bożyszcz pogańskich, i wszystkie, jakie gdziekolwiek w Polsce znajdowały się posągi, albo raczej dziwotwory, dla wiecznego zagładzenia ich w pamięci popalono i potopiono w jeziorach; wytępiano równie obrzędy bałwochwalcze, wszelakiego rodzaju wyrocznice, wróżby, wieszczby, pogańskiej ślepoty gusła i zabobony.
ROK PAŃSKI 981.
NĘDZNA ŚMIERĆ DYTMARA BISKUPA PRASKIEGO, PO KTÓRYM WSTĘPUJE NA STOLICĘ Ś. WOJCIECH.
Po śmierci Dytmara, pierwszego biskupa Praskiego, wyniesiony został na stolicę jednomyślną duchowieństwa i ludu uchwałą Wojciech (Adalbertus) rodem i językiem Czech, pochodzący z rodziców szlacheckiego stanu (ojca Sławnika, matki Strzężysławy). Wybór jogo nawet czarci w ciałach opętanych uznali za godny i święty. Na chrzcie ś. otrzymał imię Czeskie Wojciech, które znaczyło wojsk pocieszyciel; ale biskup Magdeburski Adalbert, przy którym on młodzieńcze lata pędził, przeto iż trudne mu zdało się do wymówienia to imię pierwotne, przezwał go Adalbortem. Wspomniany zaś Dytniar biskup Praski, bliskim będąc śmierci, opowiedział szerokiemi słowy wszystkim obecnym, między którymi znajdował się jeden biskup Adalbert, przyczynę i wywód cały swego wiecznego potępienia. “Biada mi, mówił, że nic korzystając z czasu, żyłem rozwiązłej, niźlibym pragnął teraz, kiedy umieram. Zdradziłaś mnie zwodnicza doczesności, obiecując mi wiek długi, gdy oto niespodzianie ginę, zabity na duszy i na ciele. A chociaż grzech, za który biorę potępienie, mógłby za zasługą Męki Chrystusowej stać się godnym przebaczenia, zbrodnie przecież Czeskiego ludu, samowolnie gubiącego się w roskoszach i cielesnym nierządzie, i nie umiejącego nie czynić więcej, jedno co palec szatana sprosnem czernidłem na sercu jego wypisał, popychają mnie sprawiedliwym sądem Boskim do zatraty, iże lękałem się szczekali jak pies na te zgrozy. Idę więc prostą, drogą do piekła, gdzie będę gorzał ogniem wiekuistym. ” Tak mówiąc, w przeczuciu męki piekielnej za swoję opieszałość, ducha nędznie wyzionął. Adalbort przerażony jego trwogą, rzuca Światowych uciech pieszczotę, wytworne pokarmy i stroje, okrywa w nocy ciało włosiennicą, a głowę posypuje popiołem; i z służalca roskoszy przemieniony w innego człowieka, rozdaje wszystko co miał między ubogich, sieroty i wdowy, na jałmużny.
ROK PAŃSKI 982.
PO ZŁOŻENIU JANA DWUNASTEGO PAPIEŻA Z PRZYCZYNY JEGO NADUŻYĆ, WSTĘPUJE NA STOLICĘ LEON ÓSMY. SMIERĆ ANGELOTA BISKUPA PŁOCKIEGO.
Po zejściu Agapita II, papieża, który władał na stolicy lat trzy, miesięcy sześć i dni dziesięć, Jan, rodem Rzymianin, syn Alboryka, męża znakomitego i pod ów czas przeważnego w Rzymie, narzucony rozkazem ojca, jak się wyżej powiedziało, obrany został papieżem. Powiadają o nim, że to był miłośnik łowów i rozpustnik, tak wielkiej w obec Boga hardości, że się nie sromał chować w domu swoim nałożnic. Dwóch kardynałów, którzy o przestępstwach jego piśmiennie donieśli Ottonowi, królowi Rzymskiemu, błagając go o pomoc dla uciśnionego Kościoła, ukarał surowo i okropnie, kazawszy jednemu z nich Janowi uciąć nos, a drugiemu rękę: co tak dalece obruszyło króla Ottona, że wkroczywszy do Włoch z silnem wojskiem Niemieckiem, zmusił Jana do ustąpienia z stolicy, na której władał lat ośm, miesięcy dziesięć i dni dziesięć. W jego miejsce obrany Leon VIII, człowiek świeckiego stanu, na powszechne ludu żądanie, dla cnót męża niepospolitych. On też koronował Ottona.
Tego także czasu Otto cesarz, zwyciężywszy Berengara, który z synem Albertom Włochy swą przemocą uciskał, uwalnia Adalmundę wdowę po cesarzu Lotaryuszu, którą Berengar trzymał w niewoli, bierze ją za małżonkę, i w Pawii, w dzień Narodzenia Pańskiego obchodzi gody weselne. Nadto, ułaskawiwszy Berengara, oddaje mu w zarząd całe Włochy, krom Marchii Trewizańskiej, Werony i Akwilei.
Angelot biskup Płocki, rodem Rzymianin, po piętnastoletnim zarzadzie swego biskupstwa, koleją ludzkich przeznaczeń życie zakończa. Zwłoki jego pochowano w kościełe Płockim. W rok po nim następuje Marcyalis, wyświęcony od Jana XI, rodem także Rzymianin.
ROK PAŃSKI 983.
OTTO PIERWSZY CESARZ, BENEDYKTA PIĄTEGO, WBREW LEONOWI ÓSMEMU OD RZYMIAN OBRANEGO PAPIEŻEM, WRAZ Z NIEKTÓRYMI RZYMIANY WSKAZUJE NA WYGNANIE, A LEONA NA STOLICĘ PRZYWRACA: POCZEM UMIERA. ŚMIERĆ GOTFRYDA PIERWSZEGO BISKUPA WROCŁAWSKIEGO.
Obrażeni Rzymianie, a zwłaszcza ci, których z Janem XII pokrewne łączyły związki, złożeniem z stolicy najwyższej swego plemieńca Jana, a wyniesieniem w jego miejsce Leona VIII, nie śmiejąc już pierwszemu przywracać rajdów dla jawnych jego zbrodni i gorszących życia, obyczajów, w obec żyjącego Leona obierają papieżom Benedykta V. Gdy ten zaledwo przosiedział na stolicy dwa miesiące i dni pięć, przybywa Otto cesarz z Niemiec, oblega Rzym, i nie wprzódy z wojskiem odstępuje, aż gdy mu Benedykt został do rąk wydany, poczem z rozkazu cesarza odesłano go do Saxonii na wygnanie, kędy życie zakończył, pochowany w Altenburgu (Adiburg). Otto zaś cesarz wszedłszy zbrojno do Rzymu, znowu Leona na stolicy osadził, co było popsowano naprawił, wielu z Rzymian podżegaczów rozruchu z kraju wypędził, nakoniec syna swego Ottona II, który z nim na ów czas pospołu Rzym nawiedził, przez papieża Leona na króla Rzymskiego namaścić kazał. A uspokoiwszy w ten sposób kościół, i powróciwszy do Saxonii, mąż pamiętny dokonaniem dzieł wielu godnych cesarza Rzymskiego, zakończył życie w mieście Magdeburgu dnia dwudziestego trzeciego Kwietnia, roku panowania swego trzydziestego siódmego, od wyniesienia na godność cesarską dziesiątego. Ciało jego w Magdeburgu w kościele ogromnej wielkości, który był sam za życia na cześć Ś. Maurycego z wielką wspaniałością wystawił, uroczyście jak nań przystało i z cesarskim przepychem pochowano. Umarł zaś w późnej starości, zostawiwszy syna jedynaka, tegoż imienia.
Gotfryd, pierwszy biskup Wrocławski, a jak dawniej zwano Smogorzowski, rodem Rzymianin, przeżywszy w Polsce lat trzydzieści sześć, a na biskupstwie lat siedmnaście, umarł i w kościele Smogorzowskim pochowany został. W jogo miejsce, na prośbę Bolesława Chrobrego (Chabri), książęcia i monarchy Polskiego, naznaczony przez Jana. XII papieża Urban I, rodu szlachetnego, Rzymianin.
ROK PAŃSKI 984.
BOLESŁAW, SYN MIECZYSŁAWA, POJMUJE ZA ŻONĘ JUDYTĘ, CÓRKĘ GEJZY KSIĄŻĘCIA WĘGIERSKIEGO.
Bolesław, syn Mieczysława książęcia Polskiego, gdy obchodzone po śmierci matki minęły dni żałoby, którą, on aż do szóstego roku zachowywał, stosując się do woli ojca Mieczysława, żądajacego, aby wstąpił w śluby małżeńskie, celem odnowienia dawnych z Węgrami sojuszów, pojmuje Judytę, córkę Gejzy, książęcia Węgierskiego, z pierwszego łoża, dziewicę słynną, wdziękami i urodą, a wnoszącą nadto znakomity posag w złocie i srebrze. Gody weselne odprawił w Gnieznie, w obecności licznych prałatów i panów, którzy przybyli z Polski i Węgier na ten obchód uroczysty, wspaniałemi igrzyskami uświetniony.
OTTONOWI DRUGIEMU, KORONOWANEMU NA KRÓLA RZYMSKIEGO, RODZI SIĘ Z PRAWEJ MAŁŻONKI SYN OTTO. SMIERĆ OTTONA DRUGIEGO, PO KTÓRYM SYN JEGO OBEJMUJE RZĄDY PAŃSTWA.
Otto II, ośmdziesiąty wtóry po Auguście, ze śmiercią ojca objął rządy państwa; a lubo już poprzednio, w jego obecności, mianowany był i przez Leona VIII. papieża koronowany królem Rzymskim, po zejściu jednak ojca od równoczesnych na nowo obrany i na stolicy państwa osadzony został. Jeszcze za życia poślubił mu był ojciec córkę cesarza Grockiego, imieniem Teofanią, i gody weselne w Pawii wyprawił. Z niej Otto II miał syna tegoż imienia Ottona, który wielką zajaśniał sławą i stał się. niejako wyobrazicielem swego cesarskiego domu, tudzież córkę Magtydę. Dzielny władca Rzymskiego państwa, wyzuł Lotaryusza króla Gallii z posiadanych przezeń krajów. Przedsiębrał potem kilka szczęśliwych wypraw przeciw niewiernym, aż nakoniec w Kalabryi straciwszy całe niemal wojsko, sam ledwo za przyczyną Ś. Piotra, którego w modlitwie wzywał, ocalony, wrócił do Rzymu, gdzie dziewiątego roku panowania swego umarł; pochowany w kościele Ś. Piotra. Po nim nastąpił syn jego Otto III, któremu Grzegorz V, jego krewny, przywdział koronę.
ROK PAŃSKI 985.
WŁODZIMIERZ KSIĄŻE, RUSKI WYDAJE WOJNĘ POLAKOM I NIEKTÓRE ZDOBYWA ZAMKI. USTAWA LEONA ÓSMEGO PAPIEŻA I JEGO ŚMIERĆ.
Pogańskich zabobonów błahe porzuciwszy sprawy, Włodzimierz książę Ruski zwrócił się do dzieł wojennych, i naprzód z książęciem Polskim Mieczysławem rozpoczął boje, które toczył z szczęściem odmiennem; raz Polacy, drugi raz Ruś zwyciężała. Pobrał książe. Włodzimierz zamki Polskie, jako to Przemyśl, Czerwień (Czyrwyen) i inne, zdobyte sobie przywłaszczył, a poosadzawszy je silnemi załogami, oddał w straż i posiadanie Rusinom. Wyprawił się potem przeciw Badymiczanom (Radimycze), którzy Polskiem są takżr plemieniem, pokonał ich, i nałożył na nich daninę.
Leon VIII, za wsparciom cesarza Ottona I. objąwszy na nowo rządy kościoła, ustanowił prawo, aby nikogo bez pozwolenia cesarza nie obierano papieżom. Umarł zaś w rok jeden i miesięcy cztery od wstąpienia na stolicę papieską. Po nim nastąpił Jan XIII rodem z Narni. |
|
|
Piotr-246 |
Wysłany: Wto 9:09, 07 Sty 2020 Temat postu: |
|
ZJAZD POWTÓRNIE ZWOŁANY W CELU OBRANIA NOWEGO KRÓLA. JAK DO DOMA PIASTA, MIESZCZANINA KRUSZWICKIEGO, MĘŻA NIESKAŻONEJ CNOTY, ZAWITAŁO CUDOWNIE DWÓCH PIELGRZYMÓW.
Panowie przedniejsi widząc Polskę od tak srogich niezgód więcej niż od oręża nieprzyjacielskiego cierpiącą i nękaną, zwołują po raz drugi zjazd do Kruszwicy, dla obrania sobie władcy i zwierzchnika. A gdy nań wszystka starszyzna wraz z ludom tym celem się zebrała, porzuciwszy już dawno zawiści i niesnaski, z konieczności samej (ostateczna bowiem królestwu zdawała się zagrażać zguba), poczęto zgodnie i spokojnie naradzali się o wyborze nowego pana.
Był w mieście Kruszwicy mąż pewien, imieniem Piast, tak nazwany z przyczyny wzrostu nizkiego, a budowy krępej i silnej; Polacy bowiem tę część koła grubo a tępo zakończoną, która się na osi obraca, zowią w swoim języku piastą. Człowiek obyczajów prostych i wrodzonej poczciwości, odznaczający się, prócz tego wielu zacnemi przymiotami, lecz ubożuchny, żyjący bowiem z kawałka roli, lichym lemieszem swoim uprawianej, w ubóstwie, jak zazwyczaj, znajdował pobudkę do cnoty. Miał on równie zacną i cnotliwą małżonkę, która się zwała Rzepicą (Rzepicza), i zrodzonogo z niej syna jedynaka, żadnem jeszcze nie nazwanego imieniem. Obadwaj zajęci uprawą, roli, żywili się wyłącznie jej plonem. Jakkolwiek poganie i bałwochwalcy, z osobliwszą jednak i powszechnie wychwalaną ludzkością użyczali wsparcia przychodniom, podróżnym, żebrakom, i wszystkim wzywającym pomocy, tak, że do ich zagrody więcej garnęło się biednych, niż do ucztującej gościny królewskiej. Zdarzyło się, że za życia jeszcze niezbożnego Popiela, od myszy zjedzonego, dwóch pątników nikomu nieznanych, i nigdy wprzód niewidzianych, postaci poważnej i nader poczesnej, przyszło do Kruszwicy, i naprzód u podwojów królewskich prosiło o schronienie i posiłęk. Gdy ich do zamku nie wpuszczono i wrota przed nimi zamknięto, udali się do domu Piasta, gościny dla wszystkich otwartej, gdzie równie od gospodarza jak i żony jego Rzepicy mile zostali przyjęci i z wielkiem serca wylaniem ugoszczeni. Miał bowiem Piast w zapasie sądek miodni utuczonego prosiaka, które był przysposobił na uraczenie sąsiadów w czasie postrzyżyn syna jedynaka, gdy obyczajem pogańskim przy obcięciu włosów miano chłopcu nadawać imię. Uradowany z przybycia gości, postanowił uczęstować ich tem co był na ucztę przeznaczył. Zabiwszy więc owego wieprzaka, przyrządza wedle zamożności swojej biesiadę, zastawia stół i na skromne gody zaprasza. Sam z małżonką swoją Rzepicą znosi warzywo i miód hojną ręką nalewa, krzątając się ochoczo i nalegając uprzejmomi prośby, aby nie gardzili jego chudobą i przyjąć raczyli szczere a gotowe na ich żądania chęci, chociaż jadło i napitek były dość liche. A gdy goszczący podróżni wychwalali podany sobie posiłek, błogosławiąc Piastowi z wdzięcznością i upewniając, że Bóstwo, które cnoty nagradza, odpłaci mu jego ludzkość, spojrzą, aliści napoju w dzbanie przybywa, tak iż sam przez się wzbierał i aż po krańcach się rozlewał. Z porady zatem i upomnienia gości przypożyczono od sąsiadów naczynia, w znacznej liczbie i sporej miary. Nalewają je miodom coraz obficiej spływającym, dopokąd wszystkich nie napełniono. A wtem i mięsiwo z wieprzka zabitego tak się pomnożyło, że je ledwie na dziesięciu nieckach zmieszczono. Ukazał się tedy jakby powtórnym dziwem cud uczyniony niegdyś przez Eliasza w Sarepcie mieście Sydońskiem, a potem przez Elizeusza, z tą tylko różnicą, że w miejsce owych proroków wystąpili dwaj Aniołowie czy Męczennicy. Zbogacony łaską i szczodrotą tak nadzwyczajnych gości, czynił Piast wszystko co rozkazali. Z ich przeto zlecenia, na nadchodzące gody postrzyżyn pozapraszał nietylko sąsiadów i spółmieszkańców, ale samego nawet króla Popiela, którego z wszystkimi razem wspaniała ucztą ugościł, gdyż Bóg cudownie wszystkiego przysparzał. Poczem dwaj goście Piasta postrzygli jego syna i nadali mu imię Ziemowit, a dopełniwszy obrządku, tegoż samego dnia znikli bez śladu. Niektórzy poczytywali ich za Aniołów, inni za Męczenników Jana i Pawła, których święto obchodził kościół dnia dwudziestego szóstego Czerwca. Gdy bowiem Piast nawiasem ich zapytał, jak im dzieją, i coby za jedni byli, temi nazwali się imionami. Niechaj ztąd każdy pozna, jak Bogu Najwyższemu podoba się ludzkość i gościnność, gdy tej cnoty poganom nawet nie omieszkał hojną łaską, nagrodzić. Jakoż Aniołów mieli u siebie w gościnie, a potomstwo ich tak się sławnie wyniosło i zakwitło, że z krwi Piasta wyszli królowie i książęta, wyznający jednego prawego Boga, i nieprzerwanym szeregiem dłużej jak lat siedmset po sobie następowali, od początku aż po dziś dzień wzrastając licznem rozradzaniem się, wielkością i potęgą. Sam Piast między najszczęśliwszemi liczyć się może: chociaż bowiem był poganinem, przecież za cnotę ludzkości i gościnności otrzymał tę łaskę, że go nawiedzili Aniołowie, jak niegdy patryarchę Abrahama, i patrzał na cudowne miodu pomnożenie, ile nań starczyło naczyń przypożyczonych, jak owa kobieta nagrodzona pomnożeniom oleju za sprawą Elizeusza proroka. Potomstwo Piasta z Bożej laski dotąd kwitnie w książętach Polskich, którzy dzierżą Szląsk i Mazowsze, jakkolwiek blask i majestat królewski, którym ich nadto ozdobił Bóg Najwyższy, utracili później, gdy i sami i ich poddani obrazili go niesprawiedliwością i bezbożnością. Dziejopisowie podają, iż to się stało roku Zbawienia dziewięćsetnego sześćdziesiątego czwartego; a jak niektórzy lepiej utrzymują, dziewięćsetnego pięćdziesiątego czwartego, kiedy rządził Kościołem katolickim papież Agapit drugi, który siedział na stolicy lat ośm i dni sześć.
WYBÓR, ZŁOŻENIE Z STOLICY I NĘDZNA ŚMIERĆ JANA XII. PAPIEŻA.
Gdy Agapit drugi spoczął w Bogu; Jan XII, rodem Rzymianin, nie wyborem prawym, ale przez ojca, przeważnego możnowładcę, Rzymianom narzucony, miłośnik myślistwa, wszystek oddawał się swawoli i rozpuście, i nałożnice jawnie utrzymywał: przeco przez Ottona, cesarza, złożony z stolicy, za nic to złożenie poczytując, mienił się ciągle papieżem. Nakoniec, gdy z żoną pewnego Rzymianina popełnił cudzołóstwo, w sam czas napadniony od czarta nagle i bez spowiedzi umarł, przesiedziawszy na stolicy lat siedm i miesięcy dwa.
PIASTOWI OZNAJMUJĄ OWI DWAJ PIELGRZYMI O PRZYSZŁYM JEGO WYBORZE. WKRÓTCE PIAST Z POWSZECHNĄ, RADOŚCIĄ, KSIĄŻĘCIEM OBRANY, I MIMO DŁUGIEGO WZBRANIANIA SIĘ, ZMUSZONY JEST PRZYJĄĆ RZĄDY.
Gdy tedy panowie Polscy i szlachta, zebrani w Kruszwicy, o wyborze nowego książęcia napróżno przez wiele dni radzili i nie przychodzili do zgody (utrudniali bowiem ten wybór niektórzy z możniejszych ubiegający się o władzę, gniewni, iż rokowanie nie szło im podług myśli), zdarzyło się, że onej rzeszy licznie zgromadzonych wyborców zabrakło żywności. Kiedy więc głód wszystkim dokuczał, i zanosiło się na rozejście przed dokonaniem wyboru, dwaj goście, którzy byli wprzódy postrzygli syna Piastowego i miód z mięsiwem rozmnożyli, wchodzą do domu Piasta, od obojga małżonków powitani radośnie, i oświadczają., że mu zwiastować przyszli królestwo Polskie, że w Polsce panować będzie mnogie lata w potomstwie synów i wnuków swoich. Zdumionego wieścią tak niespodzianą uspokajają i cieszą, oznajmując, iż panowaniu otrzyma z woli Boga, której się oprzeć nie można, i że je rozszerzy błogiem a szczęśliwem powodzeniem. że zaś panowie i szlachta nie tylko głód cierpieli, lecz i pragnienie więcej im jeszcze dojmujące, Piast nauczony i zachęcony od swoich gości, wystawia naczynie z miodem, którym się dotąd sam tylko z domownikami krzepił i strudzonych przychodniów zasilał. A chociaż wszystek ów tłum spragniony zbiegał się do jego domu, przecież miód z małego i nader szczupłego sączony naczynia cudowną Boga i przybyłych gości sprawą nie tylko potrzebie wystarczał ale wreszcie i ochotę sprawił, tak iż wszyscy sobie podpili. Gdy się cud tak osobliwy między ludźmi rozgłosił, a poźniej dowodnie się o nim przekonano, wszystkich serca jakiś duch wyższy napełnił, i zgodną natchnął wolą, aby męża tak świątobliwego obrać królem. A że Piast sam tylko tą cudowną wieszczbą był wskazany, jego więc przed innymi uznano godnym panowania: i trudno wierzyć, z jakim zapałem wszyscy panowie i szlachta pokwapili się w przyznaniu mu tak wysokiej godności. Jakoż nazajutrz stawają licznie zgromadzeni na placu zwyczajnym, i Piasta jednomyślnie królem ogłaszają; a według przepowiedni, dniem wprzódy mu objawionej, przybywszy w wielkim tłumie do chaty wieśniaczej, człowieka średniego i męzkiego już wieku obyczajom ojczystym wzywają do rządów i królem mianują. Lecz im skwapliwiej nalegali wyborcy, tem uporczywiej sam obrany wzbraniał się i opierał. Nareszcie, gdy wszyscy natarli nań prośbami, zwyciężony, więcej wszakże z przymusu niż z dobrej woli, przyjął zwierzchnictwo. Chlubniejszy to zaszczyt tak dla niego jak i wszystkiego potomstwa, że go nie zabiegami próżności i staraniem u ludzi, ale odznaczającą się pozyskał skromnością obyczajów i zrządzeniom samego Boga. Witają go więc, mianują i postanawiają królem swoim, całego narodu i wszystkiej ziemi Polskiej, nie zważając na to, że się urodził pod wiejską strzechą i żadnego krwi szlacheckiej nie podzielał zaszczytu, a do tego bardzo był ubogi, gdyż zajmował się jedynie uprawą roli i bartnictwem. Gdy więc z lichej zagrody, w której mieszkał, panowie Polscy i starszyzna prowadzili go na pałac królewski, wziął z sobą swoje chodaki z kory dębowej urobione, kazał je zachować w pałacu, i wszystkim potomkom swoim pokazywać, iżby wstępując na królestwo kajali się a wyrzekali pychy i próżności, z tem przytomnem w myśli wspomnieniem, że pierwotny ich rodzic z nizkiego stanu wzniósł się do godności królewskiej, i ztąd za szczęśliwego poczytany być winien, że z niego tyle świetnych wyszło latorośli, tylu mężów chwalebnych, królów i książąt Polskich, którzy licznie rozrodzeni aż po te czasy kwitną.
PIAST UTRZYMUJĄC POKÓJ WEWNĄTRZ I ZEWNĄTRZ KRAJU, STOLICĘ PAŃSTWA Z KRUSZWICY PRZENOSI DO GNIEZNA. SYNOWCOWIE POPIELA ODMAWIAJĄ MU PŁACENIA PODATKÓW, I MNOGIE NA POLSKĘ WYMIERZAJĄ NAJAZDY.
Byłby Piast bez wątpienia oparł się wszelkim naleganiom wyborców, w mniemaniu, że chyba szał jaki spowodował ich do powierzenia mu rządów, gdyby o tem zdarzeniu w cudowny sposób nic był wprzódy ustrzeżony od swoich gości. Chociaż więc nie mógł wyjść z podziwieniu, i długo wahał się w swojej myśli, musiał jednak zezwolić na ten wybór, za cud jeden uznając, że go takie szczęście spotkało, którego nigdy się nie spodziewał, a nawet nie śmiał sobie wyobrazić. Ale ród jego stał się przez to samo świetniejszy, iż wiedziano, w jakiem przodek najpierwszy wychował się ubóstwie. W rządzie zaś i sprawowaniu królestwa, pobożność jego i cnota, z jaką więcej jeszcze niż wprzódy wylewał się na dobre uczynki, chociaż był poganinem, takiemi nagrodzona była pomyślnościami. że wszyscy wysławiali rządne i szczęśliwe jego panowanie. Starsi dostojeństwem mężowie i szlachta Polska, widząc w nim osobliwszą mądrość, która zdawała się raczej darem nieba niż wrodzonym przymiotem, byli mu we wszystkiem powolnymi, i z gotową zawsze uległością wykonywali, cokolwiek on nakazał lub postanowił. Pod jego też sterem i zwierzchnictwem ustały mściwe na Polskę nieprzyjacioł najazdy, uciszyły się łotrów i wydzierców bezprawiu, gdy i wrogów zawiści z dziwną sprawiedliwością i pomiarkowaniem uśmierzał, i występnych gwałtowników słuszną karą powściągał. A tak rzeczpospolita, pod niecnym i okrutnym królem Popielem, a później po zatraceniu jego wraz z potomstwem, wśród zamieszek domowych między panami i szlachtą skołtana i uciśniona, urosła znowu w siłę i potęgę. Zrażony zbrodnią. którą Popiel na stryjach i starszyznie swojej był popełnił, przeniósł Piast stolicę kraju z Kruszwicy do Gniezna. na jej dawne i pierwotne miejsce. Uważał bowiem za rzecz niewłaściwą, aby to miasto było stołecznem i przeznaczonem do wymierzania ludom sprawiedliwości, gdzie tak srogą popełniono zbrodnię, której pamięć sam widok miejsca ciągle odświerzał. Lecz jakkolwiek Polska pod panowaniem Piasta zakwitała wszechstronną pomyślnością, nie mały jednakże miała, przez długi czas kłopot z pomienionomi wyżej synami i potomkami książąt, którzy w nadbrzeżnych krainach Pomorza, Kaszubów i innych dzielnicach panowali, a których ojcowie zdradą Popiela byli zginęli. Śmierć rodziców, pogarda doznana, a potem wyniesienie na stolicę królewską człowieka rodu nizkiego, zbudziły w nich zawiść i taką umysły ich obostrzyły niechęcią, że wyłamawszy się z pod praw zwierzchniczych i obowiązków lenności, jakim dotąd podlegali, niecierpliwi ciążącego im jarzma, a bardziej jeszcze zrażeni wyborem monarchy iak pospolitego rodu, i podobniejsi do nieprzyjacioł niż sprzymierzeńców i hołdowników, zbrojne na kraj i naród Polski wymierzyli napaści. Czuli w sercach żal ciężki, że ich ojcowie tak zdradziecko pomordowani byli trucizną, acz kara cudowna zmniejszała nieco ich boleść. Ale to ich najsrożej bodło, że człowieka nizkiego i wieśniaczego stanu, bez względu na ich krew królewską, wyniesiono do rządów, i z nie małą ich zniewagą królem obrano. Panowie zaś wszyscy, starszyzna i wielmoże, bynajmniej nie mieli sobie tego za ujmę że podlegali zwierzchnictwu Piasta i słuchali jego rozkazów; poznali bowiem, że mąż ten acz niepoczesnego stanu, dla swej pobożności i cnoty godzien był panowania. I sprawiło to ludziom dziw nie lada, że ów rolnik, którego wprzódy widywali z sochą w ręku, zaprzęgającego woły i krającego lemieszem mały splacheć ziemi, który z ułów pszczelnych dla zarobku wybierał niedawno plastry, i w lichej tulił się chacie, ten sam potem w pałacu królewskim wymierzał sprawiedliwość, władał życiem i śmiercią, i rozporządzał wojskami, odnosząc nad nieprzyjaciołmi sławne i łupami świetne zwycięztwa.
CUDOWNE SPRAWY ŚŚ. REMIGIUSZA I GERMANA.
A iżby to komu nie zdawało się wątpliwem i do prawdy niepodobnem, a ztąd nie dawało powodu do uwłaczania niniejszemu pismu, przytoczę tu dwa przykłady, z których jeden czytamy w żywocie Ś. Remigiusza. Gdy ten był arcybiskupem w Reims, i gorliwie się o to troskał, aby trzodkę chwalebną, jego sumieniu powierzoną, doprowadzić mógł do zbawienia i chwały niebieskiej, dzielnicę swego pasterstwa corocznie odwiedzał, i własną namową prostował zdrożności i występki, a wypleniał kąkol zarazy. Goszcząc pewnego czasu w domu u swojej krewnej, spostrzegł ją zakłopotaną i zawstydzoną, że jej brakło wina. Opuściwszy więc inne sprawy, stanął na beczkę próżną, zmówił modlitwę i położył znak krzyża — a wraz wino z niej wytrysnęło. Jest i drugi przykład w życiu Ś. Germana który gdy kazywał w Brytanii w towarzystwie uczniów swoich mężów pobożności pełnych, z powodu ostrej zimy wszedł raz do pałacu królewskiego, prosząc o gościnę i przytułek.
Król odmówił mu schronienia. Zdarzyło się, że wtem pastuch królewski wychodził z pałacu, niosąc wydzieloną sobie cząstkę pokarmu. Ten ujrzawszy Germana i mnichów jego ziębnących na śniegu, zdjęty litością, zaprasza ich do swojej chaty, zabija i przyprawia dla posiłku cielę — a wnet Ś. German, zgarnąwszy ze skórą kości tego cielęcia, wskrzesza je modlitwami swemi; nazajutrz zaś wchodzi do pałacu, zwołuje lud, wyrzuca królowi nieludzkość, a okazawszy, że był złym i niegodnym rządcą, strąca go z stolicy. Nie mógł się król opierać woli Boskiej, której mocą ów Święty działał; rad nie rad ustąpić musiał z pałacu wraz z żoną i rodziną swoja, a Ś. German rzeczonego pastucha, za gościnność jego i miłosierdzie, uczynił królem Brytanii. Tak więc królowie Brytańscy pastuchowi prostemu zawdzięczali wyniesienie swoje do berła.
PIAST UMIERA, A PO NIM SYN JEGO, MĄŻ CHWALEBNYCH OBYCZAJÓW, OBEJMUJE RZĄDY.
Piast, po długich latach mądrego i szczęśliwego panowania, i wytępieniu wielu zdrożności, które od Popiela wzięły były początek, strawiony sędziwą starością, umarł w roku solnym dwudziestym, nie bez powszechnego smutku i żalu; wszystkich bowiem według wartości i zasług wynagradzał, i bardziej za ojca niż za króla był uważany. Po jego śmierci, za zgodą powszechną, syn jego Ziemowit królem obrany, objął rząd i stolicę ojcowską; jeszcze bowiem za życia ojca, sprawując z jego zlecenia dowództwo w prowadzeniu wojen, i załatwiając rozmaite sprawy królestwa, wsiami się wielu chwalebnemi przymioty i dzieły. Wytrwały na zimno, głód i skwary, używał pokarmu i napoju dla samej potrzeby a nie dogody. Nie przywięzując się do żadnej pory, czy-to był czas czuwania czy spoczynku, często na czatach i stójkach obozowych stróżował, i sam uglądal, azali nieprzyjaciel nie czyhał gdzie w zasadzce. Dla wszystkich szczodrobliwy i ludzki, w wymierzaniu kary i nagany umiarkowany, ubiorem nie świecąc okazale, wyrównywał zaledwo panom i szlachcie. Temi przymiotami tak sobie ujął rycerstwo, panów Polskich i naród wszystek, że go powszechnie poważano i po śmierci ojca godnym uznano panowania w Polsce. Wstąpił na królestwo roku Zbawienia dziewięćsetnego dwudziestego pierwszego.
ZIEMOWIT MNOGIE WOJNY SZCZĘŚLIWIE PROWADZI, NARESZCIE W GNIEŹNIE UMIERA.
Siadłszy Ziemowit na stolicy ojcowskiej, starał się nabytą poprzednio sławę z każdym dniem bardziej uświetnić. Całą przeto wytężył usilność na rządne sprawowanie rzeczypospolitej, odzyskanie dawnych posiadłości i rozszerzenie granic królestwa. Naznaczył naprzód wodza rycerstwu, potem setników, pięćdziesiątników, dziesiętników, rotmistrzów, pułkowników (millenarios), dowódzców i naczelników tak jazdy jak i piechoty, i tym, przed wyruszeniem do boju, zalecił ćwiczenie wojska w obrotach wojennych, harcowaniu z kopiją, i rozmaitych sprawach rycerskich, ażeby tem śmielej wystąpić mogło do walki z nieprzyjacielem. Wydał potem wojnę sąsiednim Węgrom, Niemcom i Prusakom, o zagarnienie pogranicznych ziem królestwa za niedołężnych rządów Popiela; a stoczywszy kilka krwawych bitew, i pogromiwszy nieprzyjacioł, zyskał sławę wielkiego wojownika, i nabył wziętości u wszystkich narodów postronnych. Po przywróceniu dzielnym orężem dawnych granic Polski, przedsięwziął zaraz inną wyprawę przeciw książętom Pomorskim, Kaszubskim i nadmorcom (cismarini), których ojcowie srogiego Popiela zdradą byli zginęli. Rozpoczął zaś z nimi wojnę z tej przyczyny, że jemu i ojcu jego wypowiedzieli posłuszeństwo, i toczył ją przez lat kilka. Chociaż bowiem książęta ci ani dzielnie walczyli, ani ćwiczone mieli wojska do boju, położenie jednak miejsc i różne przeszkody przygodne ułatwiały im obronę. Nim atoli krnąbrne ich karki ukorzył, zszedł ze świata śmiercią przedwczesną, w stolicy swojej Gnieznie, po trzydziestu i dwóch latach panowania.
TRZEJ KSIĄŻĘTA SŁOWIAŃSCY WYSYŁAJĄ DO ARNULFA CESARZA POSŁÓW Z PROŚBĄ, ABY IM PRZYSŁAŁ MĘŻÓW W PIŚMIE ŚWIĘTEM UCZONYCH.
Za rządów cesarza Arnulfa, który Rzymianom panować począł roku od Narodzenia Chrystusa ośmsetnego dziewięćdziesiątego, trzej książęta Słowiańscy, Rościsław, Świętopełk i Kocieł wyprawili posłów do cesarza Greckiego Michała, z prośbą, aby im przysłał mężów uczonych, którzyby światłem wiary chrześciańskiej ich samych i ludy im poddano oświecili. Cesarz przysłał im Metodyusza i Cyrylla, którzy wtedy najpierwej owych książąt i naród Słowiański do wiary świętej nawrócili. Pismo Boże z Greckiego języka przełożyli na Słowiański, nabożeństwo także w języku Słowiańskim odprawiać nakazali, i stolicę biskupią osadzili w Morawskim Wielogrodzie (Wyelyagrod). Wezwani potem do Rzymu i skarceni od papieża, że służbę Bożą odprawowali w języku Słowiańskim, odpowiedzieli z Pisma św.: “Wszelki język żyjący niechaj chwali Pana Boga. ” Gdy nakoniec sprawa wytoczyła się do świętego soboru, acz wielu było przeciwnego zdania, uzyskali przecież wolność odprawiania obrządków w języku Słowiańskim, zarówno jak łacińskim, greckim i hebrajskim.
LESZEK SYN ZIEMOWITA WYBRANY DO RZĄDÓW.
Śmierć Ziemowita wszystkich Polaków w ciężkim pogrążyła żalu: czuli bowiem, że stracili książęcia, pod którego dzielnym rządem tak wielkich dokazali rzeczy, a spodziewali się większych jeszcze dokonać; którego hojność wspaniała i ręka zwycięzka ubogacała naród i każdego z osobna w dostatki, sprzęt rycerski i konie. Tuszyli, że przy jego dzielnej sprawie i obrotności zbiorą obfitsze jeszcze zwycięztw plony, doczekają świetniejszych nagród i przywrócenia, całości uszczuplonej ojczyzny. Wszystkę zatem miłość i życzliwość, którą okazywali Ziemowitowi, przenieśli na Leszka, syna jedynego, który po nim pozostał. Chociaż ten nie doszedł był jeszcze wieku dojrzałego, jednak za zgodną radą panów i szlachty, po odbytym ojca pogrzebie, złożono mu hołd należny zwyczajem ówczesnym pogańskim. Leszek uznany został za króla, przydano mu tylko opiekę niektórych panów do czasu pełnoletności. Wojny rozpoczęte z książętami Pomorskimi, Kaszubami, Słowiany i nadmorskiemi ludy, pod ich zarządem przerwane, poszły w odwłokę. Ale gdy Leszek domierzył męzkiej pory, począł zaraz wstępować w ślady ojcowskie; rzeczpospolitą sprawował mądrze i starannie, słynąć sprawiedliwością, ludzkością i życzliwą ku wszystkim poddanym chęcią. Spraw jednak rycerskich nie takim jak ojciec jego był miłośnikiem, i do posiadłości przez ojca nabytych lub odzyskanych nic nic przyczynił, wojen z książęty Słowiańskimi, Kaszubami, Pomorzany i Nadmorcami zaczętych nie popierał. Od czasu objęcia rządów w roku Zbawienia dziewięćsetnym pięćdziesiątym wtórym, panowanie Leszka utrzymywało się raczej miłością panów i poddanych, niżeli własną jego sprawą.
LESZKOWI RODZI SIĘ SYN RZADKICH PRZYMIOTÓW ZIEMOMYŚL, KTÓRY PO NIM RZĄDY DZIEDZICZY.
Po długich latach panowania Leszka urodził mu się wreszcie syn, którego przyjściem na świat ucieszony, nadał mu przy postrzyżynach imię Ziemomyśl, co znaczy myśl o ziemi, chcąc samem znaczeniem imienia wmówić w niego pilną baczność i staranie o ziemi Polskiej, do której zarządu przyszłego był przeznaczony.
Po śmierci Leszka nastąpił pomieniony syn jego Ziemomyśl, doszedłszy lat sposobnych jeszcze za życia ojca. Z urodzenia silny i czerstwy, pięknemi nadto przymiotami duszy obdarzony, starał się ile mógł, i to szczególniej miał na celu, aby we wszystkich sprawach dziada i ojca swego wyobrażał, i równie jak oni cnotami swemi zalecił się swoim i obcym. A lubo w prowadzeniu wojen nie wyrównał dzielności i szczęściu swego dziada, w innych przecież przymiotach bynajmniej mu nie ustępował; i słusznie uważano, że ile tamten zdziałał orężem, tyle ten rządem wewnętrznym i roztropnością, którą, się we wszystkiem jak najprzezorniej miarkował.
Po niezbożnej śmierci Jana XII. papieża, Rzymianie wbrew Leonowi obrali Benedykta piątego, ale cesarz Otto złożył go z stolicy i posłał na wygnanie do Saxonii, gdzie ten w podeszłym wieku umarł.
ZIEMOMYSŁOWI RODZI SIĘ SYN ŚLEPY, IMIENIEM MIESZKO, KTÓRY PRZEZ LAT SIEDM TRWA W TAKOWEM KALECTWIE.
Troskał się zaś książę Ziemomyśl i ubolewał bardzo, że małżonka jego była przez długie lata niepłodna.; mniemał bowiem, że ród jego bezpotomnie wygaśnie. Ale Bóg opatrzny nad wszystkiemi, i błogosławiący cnotliwym, u którego żaden czyn dobry nie zostaje bez nagrody, odmienił wadę jej niepłodności, iż poczęła. Gdy wszelako nadszedł dzień rozwiązania, radość, jaką czuł Ziemomyśl z uzyskania pierwszego potomka, zamieniła się w żal niespodziany. Królowa bowiem porodziła syna ślepego, zkąd dla obojga rodziców ciężka boleści i strapienie, gdy sromota niepłodności zdawała się raczej zwiększoną niż zatartą. Dolegliwiej jeszcze dawała się uczuć ta rana, kiedy królowa powiwszy syna jedynaka, kalekę, przestała rodzić, i zostawała niepłodną jak dawniej. Dziecię też urodzone i wzrastające w swojem kalectwie przez lat kilka nie czyniło żadnej nadziei, iżby mogło przejrzeć kiedy na oczy, i zdawało się pozbawionem wzroku na zawsze. Ojciec wszelako wytrwał statecznie w swoich cnotach, krzewiąc je coraz więcej wypełnianiem uczynków Bogu miłych, a zwłaszcza gościnności, którą jakby dziedzictwem wziął po naddziadach w podziale.
Wszyscy zaś, jakich tylko czytałem, kronikarze i dziejopisowie Polscy zgadzają się w swych podaniach o ślepocie Mieszka, utrzymując, że tą niedolą nawiedzony byt jeszcze w żywocie matki, i z urodzenia ciemny, przez całe siedm lat od przyjścia na świat nie widział. Alić Bóg litościwy, chcąc narodowi Polskiemu po tylu wiekach okazać swoję łaskę, i podobnie jak inne narody oświecić go światłem wiary, dopuścił z niezbadanych wyroków swoich, iżby książę ten urodził się ślepym i nędzę tak przykrego kalectwa lat siedm cierpiał, a dotknięty ślepotą oczu, więcej za to widział umysłom, i za łaską Zbawiciela uwolniony wreszcie od ślepoty cielesnej, tem chętniej siebie i naród Polski uwolnił od ciemnoty i błędów bałwochwalstwa, w których tak długo był ponurzony.
GDY PO LATACH SIEDMIU ODBYWAŁY SIĘ POSTRZYŻYNY MIESZKA, A OJCIEC WYPRAWIAŁ UCZTĘ W SMUTNYCH O NIM POGRĄŻONY MYŚLACH, STAŁO SIĘ, ŻE NAGLE OTWARŁY SIĘ OCZY ŚLEPEMU, TAK IŻ POCZĄŁ WIDZIEĆ WSZYSTKO; ZKĄD RADOŚĆ POWSZECHNA, WIESZCZKOWIE BOWIEM PRZEPOWIADALI, ŻE BĘDZIE KIEDYŚ WIELKIM MĘŻEM. A KIEDY MIESZEK DOSZEDŁ DO LAT MŁODZIEŃCZYCH, ZIEMOMYŚL UMARŁ, ZOSTAWIWSZY PO SOBIE ŻAL POWSZECHNY.
Gdy nadchodził rok siódmy, i według pogańskiego dawnych Polaków zwyczaju miał być postrzyżony, a razem otrzymać imię, Ziemomyśl zwołał panów, wielmoże i szlachtę Polską do Gniezna na ten uroczysty obrządek, mający się acz na ślepym synu dopełnić. Kiedy więc w dniu naznaczonym radził się, jakieby imię najstosowniej nadać dziecku, za zdaniem wspólnem ojca i starszyzny uchwalono, aby go nazwać Mieszkiem, co w języku polskim znaczy zamieszanie, a to dlatego, że swoją ślepotą i rodziców i cały naród Polski przy samem urodzeniu nabawił zamieszania, a po Śmierci Ziemomyśla większej jeszcze lękać się kazał zamieszki. Panowie bowiem i szlachta Polska często o tem z sobą mawiali, że po zejściu ojca jego Ziemomyśla popadnie Polska w straszniejsze, albo przynajmniej podobne zamieszanie, jak niegdy z śmiercią Popiela. Po dopełnieniu postrzyżyn syna, książę Ziemomyśl i zaproszeni na ten obrząd panowie, zasiedli do biesiady. Ale chociaż wszyscy ochotnie ucztowali, sam Ziemomyśl rozważając w duszy ślepotę postrzyżonego syna, wzdychał głęboko i trapił się skrytym żalem nad taką dziecka niedolą. Wśród tego bolesnego zadumania, dziwną rzeczy odmianą, oznajmują mu, że Mieszko w tej samej chwili przejrzał i doskonale widział. A gdy książę Ziemomyśl i wszyscy biesiadujący wątpili i wierzyć temu nie chcieli, królowa matka zerwała się od stołu, aby naocznie się przekonać, czy prawdą było, o czem im doniesiono. Wbiegłszy do komnaty, kędy ów chłopczyna przebywal, widzi, że łuszczka na źrenicach zupełnie rozsunięta, i że w samej rzeczy wzrok odzyskał. W uniesieniu radosnem padła na ziemię — a gdy ją słudzy podnieśli i przyszła znowu do siebie, porwawszy dziecko na ręce, niesie pokazać je mężowi i spółbiesiadującym, bo inaczej nigdyby byli nie uwierzyli, gdyby o tak cudownem zdarzeniu własnemi nie przekonali się oczyma. Ojciec ucieszony, ucieszone i grono biesiadników; ale pierwszy z niezwykłego wzruszonia zalewa lica łzami, które mu wyciskała radość, świadcząca o jego niewypowiedzianem szczęściu. Mieszek także, dziecko, pełen zdziwienia, poglądając to na twarze rodziców, to na gości, których nigdy pierwej nie widział, podskakuje i rękami klaszcze, a wszyscy wyrywają go sobie, ściskają i całują. Przedłużono dni uroczystości, i wspanialsze jeszcze zastawiono biesiady. Cała stolica brzmiała wesołą wrzawą, powtarzały się zewsząd radosne okrzyki. Nie dosyć i na tem było Ziemomyślowi, że wszystkim panom goszczącym i szlachcie hojne porozdawał upominki: od tego dnia stał się on szczodrobliwszym jak zwykle, gdy z łaski Boga przestał się trapić swem domowem nieszczęściem i bezdzietnością. Utrzymują, niektórzy, że królewic nazwany był Miecsławem, jakoby mający mieć u ludzi sławę, i że samo imię zdrobniałe Mieszka (Myeszko), które nosił w dzieciństwie, ztąd powstać miało. Zdanie to i my z wielu względów podzielamy, zważywszy zwłaszcza, że Polacy imiona królów i książąt nie na ko, ale na sław kończyć zwykli, urabiając je po swojemu, jako to: Włodzisław, Bolesław, Mieczysław, Przemysław, Stanisław, Świętosław. Młody Mieczysław za staraniem rodziców troskliwiej odtąd był wychowywany; jakoż podwojono nakłady i liczbę nauczycieli, aby do przyzwoitego ukształcenia młodzieńca na niczem nie zbywało, gdy urodzenie się jego w ślepocie, która trwała aż do roku siódmego, i cudowne odzyskanie wzroku, Boskiej przyznane sprawie, tak w mniemaniu ojca, jak równie narodów sąsiedzkich, panów polskich i szlachty, zdawały się rokować, że będzie kiedyś wielkim. Książę też Ziemomyśl, z uczucia miłości rodzicielskiej, troskliwiej niż inni badał wieszczków, wróżbitów, kapłanów i ofiarnych wyroczników, przez częste i ścisłe wypytywania, coby znaczyć miała ślepota jego syna w ciemnocie zrodzonego, a po siedmiu latach cudowne wzroku odzyskanie. I wszyscy jednakową dawali mu odpowiedź: że naród Polski, z przyczyny gnuśności i nieprawości dawnych książąt, pogrążony w ciemności i ślepocie, cnotą i osobliwszą mądrością jego syna będzie oświecony i wywyższony. A lubo sam ojciec i jego wyrocznicy mniemali, iż to się stać miało sposobem cielesnym, wiadomo przecież, że się spełniło w znaczeniu prawdziwszem, duchowem. Mieczysław bowiem porzuciwszy cześć bałwanów, wziętą przekazem dziedzicznym, i w długiem utrzymującą się przodków jego następstwie, co wyobrażała liczba siedm we wszystkiem szczęśliwa, zwrócił się za światłem prawej wiary, jak to poniżej opowiemy.
Po ośmiu latach panowania, Ziemomyśl książę Polski, monarcha dzielny i mądry, miły rodakom swoim i obcym, umiera, zostawiwszy syna Mieczysława już doletniego, w tym samym wieku prawie, co Piast, jego pradziad. Obyczajem pogańskim, nie bez powszechnego Polaków żalu, pochowano go w zamku Gnieźnieńskim przy grobach ojców, w roku od Narodzenia Chrystusa dziewięćsetnym sześćdziesiątym czwartym.
Leo VIII, rodem Rzymianin, po złożeniu Jana z stolicy, zgodnemi głosy został wybrany. Ten postanowił, aby żaden papież nie był obierany bez przyzwolenia cesarza, a to z przyczyny przewrotności Rzymian, którzy swoich synów i krewnych przemocą wysadzali na Papiestwo. Siedział na stolicy rok jeden i miesięcy cztery. Nastąpił po nim Jan XIII.
MIECZYSŁAW PO OJCU ZIEMOMYŚLE OBEJMUJE RZĄDY. LUBO Z PRZYRODZENIA PODLEGŁY CHUCIOM CIELESNYM, ZA NAMOWĄ JEDNAK PRAWOWIERNYCH WYZNAWCÓW SKŁANIA SIĘ DO PRZYJĘCIA WIARY CHRZEŚCIAŃSKIEJ, I NAWRÓCENIE SWOJE PRZYRZEKA.
Gdy zwłoki Ziemomyśla należytym uczczono obrzędem, panowie i wszystka szlachta Polska stwierdzają następstwo Mieczysława, syna jego jedynego, na stolicę dawno już od ojca mu przeznaczoną, i w Gnieźnie panem i królem Polskim go ogłaszają, pełni nadziei, że według przepowiedni wieszczków wkrótce kraj pod jego rządem zakwitnie. Aliści, chociaż Mieczysław panował sprawiedliwie, i z sąsiedniemi narodami kilka kroć pomyślne prowadził wojny, przez długi lat przeciąg nie sprawdzały się owe przepowiednie, i już mniemali niektórzy, że naród omylił się w nadziei. Jakoż Mieczysław, żyjąc obyczajem pogańskim, zanadto lgnął do lubieżności; a ile w młodzieńczych latach okazywał statku i pomiarkowania, tyle poźniej grzeszył nierządem i chuciom sprośnym folgował. Miał bowiem koło siebie siedm nałożnic, które żonami swemi nazywał; z żadnej jednak nie doczekał się potomstwa, ani pociechy z wychowania przyszłego Polski dziedzica. Gdy zaś często w rozmowach poufałych utyskiwał na swoję bezdzietność, pojawili się gościem mężowie chrześciańscy, duchowni i świeccy, którzy z sąsiednich krajów przybywszy, zaglądali niekiedy do jego dworu, i już w Polsce wiarę, i zakon Chrystusa Zbawiciela rozsławiać byli poczęli. Ci doradzili Mieczysławowi, aby wraz z narodem swoim pogańskim, porzuciwszy bezbożną część bałwanów, skłonił się do poznania prawdziwego Boga i przyjął wiarę chrześciańską, obiecując, iż wtedy uzyska, potomstwo i wszelakiego dostąpi błogosławieństwa, że i sobie i synom swoim między książęty chrześciańskiemi Słowiańskiego rodu i języka świetniejsze zgotuje panowanie, i w ten sposób stanie się wielkim i sławnym. Słuchał tych rad z powolnością Mieczysław, a kapłani i pustelnicy rozwodzili się coraz śmielej z swoją namową, przedstawiając mu całą sprosność bałwanów, którym cześć dotąd oddawał, i rozliczne a wiekuiste męki zgotowane ich czcicielom; z drugiej strony łaskę z nieba użyczoną w odkupieniu ludzkiego rodu. Za przeżegnaniem więc Baranka Bożego, który skarcić raczył nauczająca, przestrogą naród Polski skalany bałwochwalstwem i u innych prawej wiary wyznawców ohydzony, a przywieśdź go do poznania siebie, posłuchawszy zbawiennych rad zakonników i pustelników, skłonił się do przyjęcia wiary chrześciańskiej, przyobiecał z całą powolnością trzymać się ich nauk, i wszystek naród Polski, oderwany od ołtarzy bóstw pogańskich, zwrócić na łono prawdziwego Boga i jego zakonu. |
|
|
Piotr-246 |
Wysłany: Wto 9:08, 07 Sty 2020 Temat postu: |
|
W CZECHACH PO PRZEMYSŁAWIE NIMISŁAW, PO NIMISŁAWIC MNATA OBJĄŁ RZĄDY. PO MNACIE ZAŚ UNISŁAW I WRATYSŁAW, A PO UNISŁAWIE GRZYMISŁAW, KTÓRY STRYJA WRATYSŁAWA, DĄŻĄCEGO DO OPANOWANIA KRÓLESTWA, ŻYCIA POZBAWIŁ.
Gdy w Czechach panowanie Przemysława z śmiercią się jego skończyło, a dwaj synowie królewscy wcześnie pomarli, nastąpił po starym Przemysławie trzeci syn, imieniem Nimisław, gnuśny i do wszelakich spraw ciężki, a po nim Mnata, również niewieściech i roskosznik. Po jego zejściu, dwaj synowie Unisław i Wratysław podzielili berło: pierwszy, z rozporządzenia ojcowskiego, nad Prażanami, drugi nad Zatoczanami władzę otrzymał. Z Unisława urodził się Grzymisław, inaczej Noklan (Noklam), człek małego serca i gnuśności oddany. Tę niedolężnosć władcy poznawszy stryj jogo Wratysław, umyślił Czechy całe pod swoję władzę zagarnąć, i przeciw synowcowi swemu (ojciec jego bowiem już nie żył) wziął się po nieprzyjacielsku do oręża. Po kilkokrołnych dość szczęśliwie przedsiębranych wyprawach, postanowił tegoż Neklana i naród jemu poddany ostateczną pognębić klęską, nie przepuszczając nawet niemowlętom. Stoczył więc na polu zwanem Tursko (Tusco) walną bitwę, z której atoli Niekłam wyszedł zwycięzcą, postawiwszy w miejsce swoje wodza Zdoryka, z postaci bardzo podobnego do siebie, ale większego nierównie odwagą i siłą, i wszystkie wojska nieprzyjacielskie pogromił. Obadwaj wodzowie Wratysław i Zderyk w bitwie tej polegli. Neklan ogarnął władzę. Wyśledzono i syna Wratysława, młodziuchno dziecię, i wydano do rąk Noklanowi: ale ton ulitowawszy się nad wiekiem chłopięcym i krwią stryjecznego brata, oddał go na wychowanie Duryngowi, który niegdyś z ojcom jego ścisłą połączony był przyjaźnią. Pochlebca, w głupiem rozumieniu, że swą przysługą pozyska laskę Grzymisława, ściął głowę onomu pacholęciu zabawiającomu się wędką u wody i przyniósł ją Neklanowi, z przechwałką, że tem zabójstwem panowanie mu upewnił. Ale Noklan, oburzony czynem tak niegodziwym okrutnika, nalajawszy mu słusznie, że go ani pamięć przyjaciela, ani litość nad niewinną sierotą nie zdołały od zbrodni powstrzymać, kazał go na szubienicy powiesić.
PO ZEJŚCIU BEZPOTOMNEM WANDY, POLACY WRACAJĄ DO WOLNOŚCI, I OBIERAJĄ, DWUNASTU WOJEWODÓW, KTÓRZY PRZEZ DŁUGI CZAS POTEM RZĄDY SPRAWUJĄ
Z śmiercią Wandy Polacy od samowładczego uwolnieni jarzma, zapragnęli znowu do dawnych powrócić swobód. Taka jest bowiem z przyrodzeniu ułomność ludzka, taka chęć i pragnienie, że to, co się nie dało osiągnąć, albo co sami radzi porzucili, zawzdy wydaje się ludziom lepsze, niźli to co posiadają. Zniósłszy zatem rządy książęce, jodynowladne, ustanawiają starszyzno, dwunastu mężów, według liczby ziem, z których się na ówczas składała Polska, i nadają im nazwisko wojewodów, to jest wodzów wojennych. Im zarząd ziemstw i wojenne sprawy poruczają, aby czuwali nad całością ojczyzny i zabezpieczeniem jej od napaści nieprzyjacioł, a ilekroć wymagałaby potrzeba, przez nabory wojskowo powoływali naród do broni, hufcom zbrojnym na wyprawach przewodniczyli, a skracali hardość krnąbrnych i opornych, w pokoju zaś poddanym sprawiedliwość wymierzali. Obyczaj ton, w owym czasie powstały, po dziś dzień zachowuje się u Polaków, przedstawiając postać i wizerunek starodawnych, sędziwych wieków. Każde bowiem księstwo i województwo ma swego wojewodę (palatinum), płatnego z dochodów państwa, który załatwia ważniejsze województwa swego sprawy, z pomocą pewnej liczby urzędników, zasiadających z nim według prawa krajowego w oznaczonym, czasie na radzie. Chorągwie wojewódzkie przed wyprawą przegląda, zarządza niemi i ciągnie na ich czoło. Wywołanym z kraju, było gotowi byli do poddania się prawu, wydaje listy ochronne (salvum conductum). Jemu wreszcie, nie komu innemu, dana jest władza mianowania urzędników publicznych, zwoływania wieców i oddzielnych wojowództwa swego zjazdów (convontiones), stanowienia uchwał co do wagi i miary, tudzież innych rzeczy odnoszących się do układu i rządu wewnętrznych spraw wojowództwa. Przetoż na urząd ten wybierają sędziwszych i zdolniejszych mężów, od nich bowiem zawisła dola powszechna, szczęście i nieszczęście rzeczypospolitej. Używają oni pod królmi i książęty tej samej prawie powagi, jakiej w czasach kwitnącej wolności i po zniesieniu władzy królewskiej używali. I rządzoną była Polska w długich lat przeciągu od takich dwunastu wojewodów, którzy pilnowali gorliwie wymiaru sprawiedliwości, obrony swobód i ojczyzny, aby Polacy nie zrazili się ich rządami i nie zatęsknili do jedynowładztwa, zgubą wolności, pod której wpływem szczęśliwość domowa i publiczna tak pomyślnie kwitnęła.
KIEDY WĘGRZY I MORAWCY SZERZYLI W POLSCE NAJAZDY, A WOJEWODOWIE NIE MOGLI SIĘ IM OPRZEĆ, PEWIEN RYCERZ PRZEMYSŁAW STANĄWSZY NA CZELE POKONAŁ ICH ZRĘCZNYM WYBIEGIEM, ZA CO POTEM ZGODNĄ, UCHWAŁĄ OBRANY ZOSTAŁ KSIĄŻĘCIEM.
Gdy w ten sposób rzeczpospolita pod rządem dwunastu wojewodów przez długi czas błogim cieszyła się bytem, Polacy, z zwykłą ludziom niestatecznością, sprzykrzywszy sobie ich panowanie, zapragnęli znowu książęcia, w nadziei, że pod jego władzą szczęśliwiej żyć będą. Przyspieszyły tę zmianę same okoliczności czasowe, które ich zamysł przywiodły rychło do dojrzałości. Podwójny bowiem nieprzyjaciel, a z obydwóch stron liczny i straszny, jeden z Węgier, drugi z Moraw, sprzymierzywszy swój oręż z innemi narodami, prowadził na Polskę ogromne wojska, aby ją podbić przemocą i pozbawić wolności. Na ich spotkanie wyszły chorągwie Polskie pod naczelnictwem wojewodów, a stoczywszy bitwę, mim okazane dowody męztwa i siły nieszczęśliwą, i poniosłszy kilkakrotnie od nieprzyjaciół klęski, poczęli się lękać, aby wszystko razem nie było stracone, gdyż nieprzyjaciel rozsypując się codziennie po włościach, szerzył wszędy łupiestwo i pląsał z nieukróconą swawolą. Powiększyła się jeszcze ta bojaźń po zniesieniu zupełnem wojsk rzeczypospolitej; i mniemano, że Polska już zginęła, gdy cudownie mąż jeden podźwignął ją i ocalił. Był naówczas między Polakami rycerz dzielny, imieniem Przemyśl, wyćwiczony w żołnierce i nad stan swój świadomy sztuki wojennej, a wyższy dowcipem i przemysłem niż znakomitym rodem, który prócz tego dał się był poznać z poczciwości i wielu zacnych przymiotów, a ztąd wielką miał u ludzi wziętość. Osobliwsze więc w rodakach obudzał zaufanie, że z wrodzoną zdatnością łączył wprawę nabytą w licznych przygodach i bitwach. Ten postrzegłszy, że nieprzyjaciel poczynał sobie niedbale i nieostrożnie, wziął przed się zamysł więcej dowcipny niż śmiały. Rozważywszy w milczeniu, jakimby podstępem pokonać można przeciwnika, któremu siły nadwątlone wcaleby nie sprostały, wymyślił środek niezwykły, zasadzony na pozornym postrachu i pozornej gotowości do bitwy. Z pierwszym brzaskiem wschodzącego słońca kazał im wzgórzach przeciwległych obozom nieprzyjacielskim porozwieszać w wielkiej ilości błyszczydła do szyszaków podobne: na które gdy uderzyły promienie słoneczne, nieprzyjaciele tak się widokiem tym przerazili, że czemprędzej za broń porwawszy, bez należnego szyku i porządku, bieżeli ślepo i zapalczywie w tę stronę, gdzie mniemane świeciły hełmy, chciwi nowego nad Polakami zwycięztwa. Lecz gdy się zbliżyli do miejsca pokornem łudzącego mamidłem, i żadnego tam wojska ani szyszaków nie znaleźli (spiesznie bowiem Przemysław rozkazał je był pozbierać, jak tylko dostrzegł, że Węgierskie i Morawskie hufce brały się do oręża, a to iżby ukrył przed nimi że pozorem byli zwiedzeni), mniemając, że Polacy pokazawszy sie tylko uciekli, wracać poczęli do obozu w wielkiem zaniedbaniu i nieładzie. Właśnie tej sposobności czekał Przemysław do stoczenia pomyślnej walki, więcej licząc na podstęp i sztuczne udanie, niźli siłę wojenną. Sprawia więc i zagrzewa do bitwy wojsko, zebrane na prędce, pewne obiecując, mu zwycięztwo, jeśli podobnie jak nieprzyjaciel dla zwycięztwa krew swą poświęci. A tak natchnąwszy je najdzielniejszą rycerstwa pobudką, żądzą ośmielenia się na to, co nieprzyjaciołom zdawało się niepodobnem, z pierwszym zmrokiem napada na ich obóz, z tyłu i z boku nacierając z odwagą, i rażąc w pierwospy wczasujących się spokojnie; na czele hufców, ośmielonych przezeń na wszystkie przygody, nieustraszonych pociskami nieprzyjaciół, gromi, siecze, i położywszy na placu nie mało trupa, resztę upadającej potęgi małą garstką swoich płoszy w pogoni i zwycięża; nareszcie obóz opuszczony, z niezmierną zdobyczą taborów i oręża, wojsku w plonie oddaje. Łatwo było rozbite pierzchających tłumy w ucieczce porazić albo pobrać w niewolą: ale Przemyśl dosyć mając na tem, że kraj od napaści oswobodził i nieprzyjaciela pokonał, wstrzymał rycerstwo od dalszej za nimi pogoni. Tą obroną i ocaleniem ojczyzny taką u wszystkich pozyskał sobie miłość, że go i wojsko i naród wszystek uznał godnym panowania; jakoż niebawem i zgodnemi głosy książęciem i monarchą Polski został obrany. Od tego też czasu zarzucono dawne jego imię, a nazwano go Leszkiem (Lestek), co znaczy sprawnego i przebiegłego; a to z tej przyczyny, że podstępem i chytrością, albo lepiej mówiąc przemysłem, więcej niźli orężem i siłą, nieprzyjaciół tylekroć zwycięzkich pokonał; lub (co mi się zdaje podobniejszy do prawdy) iżby mu nie brakowało niczego do powagi i godności książęcej, nadano mu imię dawne i wspólne książętom Polskim: od pierwszego bowiem Lecha wszyscy po nim idący książęta, jak to zwyczaj niesie i u innych narodów, zwali się imieniem zdrobniałem Leszkami a nie Lechami, które-to imię w rodzinach książąt Polskich jeszcze się dotąd utrzymuje.
PO ŚMIERCI PRZEMYSŁAWA, GDY WIELU KUSIŁO SIĘ O WŁADZĘ, POLACY UCHWALILI GONITWY KONNE DO SŁUPA: KTOBY PIERWSZY STANĄŁ U METY, TEN MIAŁ BYĆ KRÓLEM OBRANY. LESZEK POTAJEMNIE DROGĘ, KTÓRĄ, BIEŻEĆ MIANO, PONATYKAŁ KOLCAMI, SAM ZAŚ KONIA SWOJEGO ŻELAZNEM PODKUCIEM OPATRZYŁ: GDY WIĘC INNYCH KONIE POKALECZAŁY W DRODZE I POCHRAMAŁY, ON PIERWSZY DOBIEGŁ DO METY I KRÓLEM ZOSTAŁ OKRZYKNIONY. ALĆ INNY MŁODZIENIEC PIESZO, MIJAJĄC GŁÓWNĄ ŚCIESZKĘ, TUŻ ZA NIM U SŁUPA STANĄŁ; A SKORO SIĘ TAMTEGO WYJAWIŁ PODSTĘP, ZDRAJCA ZABITY, TEN ZAŚ KRÓLEM POD IMIENIEM LESZKA OBWOŁANY ZOSTAŁ.
Leszek czyli Przemysław panował szczęśliwie lat kilka i skończył rządy z pomyślnością; nikt bowiem temi czasy nie odważył się na ziemie Polskie jawnej wymierzać napaści, odkąd Węgrom i Morawcom tak ciężką zadał klęskę. Ale z śmiercią, jego, przy wyborze następcy, nowa między Polakami powstała niezgoda, nowe i rozliczne zabiegi o godność książęcą. Przemysław albowiem czyli Leszek żadnego ani męzkiej ani żeńskiej płci nie zostawił potomka. To spowodowało wielu, różnemi nęconych widokami, do ubiegania się o władzę. Jeden brał z rodu otuchę, drugi z zamożności, ten przeciwnie w swoję ufa obrotność, inny w pomoc licznego krewieństwa, inny w szereg długi przodków sławnych. Zaczem gdy czas naznaczony do wyboru książęcia nadszedł, wyjawiły się rozmaite zabiegi, żądze i usposobienia współzawodników, z których każdy według możności garnął do siebie rządy. Kilka dni upłynęło bez skutku, a chciwość panowania raczej wzrastała niż ostygała w sercach; i w takim głosów nieładzie nie można było spodziewać się ostatecznej zgody, gdy każdy z wyborców, podzielonych na różne stronnictwa, usiłował wynieść jednego; ztąd wrzały poswarki podżegane zazdrością i prowadzące do jawnych nieprzyjaźni, zmów i sprzysiężeń, które kończyły się nieraz na krwi rozlewie. Aby więc pożar tak wielkiego niebezpieczeństwa nie ogarnął całej rzeczypospolitej, po długich sporach zgodzono się dla skrócenia rozruchów na taki środek; aby obrano słup za metę, do którejby wszyscy ubiegający się o panowanie, w pewnym oznaczonym czasie, na koniach różnej maści i różne mających odmiany ścigali się rączym pędem w zawody, a ktoby w tym wyścigu pierwszy stanął u słupca, temu, bez względu na stan, lecz w skutek szybszego biegu, przyznać miano godność książęcą. Do wybrania przeto w ten sposób, który zdawało się że nie dopuszczał żadnego wybiegu ani podstępu, i do pozyskania przyszłego władcy, męża dziarskiego i sposobnego, wybierają blisko miasta Krakowa nad rzeczką Prądnikiem równinę ścielącą się rozłogiem wszędy jednostajnym, miękką i pozielenioną darniem. Wsławiają potem słup i oznaczają przestrzeń zawodu pewnemi z obu stron krańcami, uprzątnąwszy z drogi wszelkie przeszkody i zawady. Nakoniec wybierają starców i sędziwszych z grona panów, którzyby ścigających się ochotników pilnie uważali, a potem rozsądzili między nimi: tym poruczono zaszczytny udział przyznania rządów królestwa spółzawodnikowi – zwyciężcy. Lecz jako przezorność ludzka nie ma nigdy dość środków do obwarowania się z każdej strony, łatwy znalazł się sposób, za pomocą którego zdrada zdołałą podejść obmyśloną tak mądrze radę i wydanie słusznego sądu. Pewien albowiem młodzieniec, imieniem Leszek, dowcipny i przebiegły, a między ubiegającymi się o panowanie najzapaleńszy i najchciwszy władzy, kryjomo, całą drogę, którą do mety bieżeć miano, w noc późną i bez świadka, aby go kto nie wydał i zdrady nie rozgłosił, żelaznemi ponatykał kolcami, które dla niepoznaki piaskiem z wierzchu przysypał, zostawiwszy dla siebie z boku jednę tylko ścieszkę wolną, oznaczoną pewnemi a jemu tylko wiadomemi wskazówkami. To uczyniwszy, czekał z radością w sercu dnia przeznaczonego na zjazd wyborczy, nie wątpiąc bynajmniej, że książęcą uzyska godność. Ale zdradę jago dowcipną wykrył traf niespodziany: dwaj bowiem młodzieńcy, prostego i ubogiego stanu, przyszedłszy dla rozrywki na miejsce gonitwy, ułożyli się żartem pójść pieszo na wyścigi a to pod takim zakładem, iżby zwyciężony zwycięzcę zawsze królem nazywał i witał. Postanowionego atoli zakładu wykonać nie mogli, zaraz bowiem na początku drogi kolce żelazne poczęły im kaleczyć nogi. Stanęli zatem, i dostrzegają, że cała przestrzeń podobnemi kolcami była zasłana. Sądząc jednak, że nie należało rozpowiadać tego, o czem się przypadkiem dowiedzieli, rzecz całą zachowali w milczeniu. Gdy nadszedł dzień wyborczy, a wielu mężów i młodzieńców na koniach odmiennej maści przybyło, ci, którym ten urząd powierzono, poprowadzili ochotników chcących doświadczać szczęścia na miejsce gonitwy; a że wszystka szlachta i lud polski, zgromadziwszy się licznie na tak niezwykłe i wielkiej wagi widowisko, chcieli być świadkami ostatecznego wypadku, dzień przeto wyścigów, naznaczy na piętnasty Października, ciekawy ze wszech miar przedstawiał widok: pole piaskiem wysypane, urządzone dla panów na podniesieniu ławice, lud zewsząd zgromadzony, jego twarze, uwaga i oczy na ubiegających się zwrócone, a jak to zwykłe bywa, wieloraka obawa, życzliwość, współczucie lub względność, według rozmaitego widzów usposobienia. A gdy wraz wszyscy współzawodnicy szybkim puścili się wyścigiem, konie ich kaleczone tkwiącemi po drodze ostrokolcami, których żaden uniknąć nie mógł, poczęły najprzód utykać i postawać, a potem padać z jeźdźcami; inne, gwałtowniej naglone, zrzucały ich z siebie, opóźniały, lub waliły z sobą o ziemię. Sam tylko Leszek, chytry sprawca podstępu, który nadto kopyta swemu koniowi żelaznemi, opatrzył podkowami, aby go ochronić od wszelakiego obrażenia, gdyby przypadkiem na jaki kolec natrafił, pędząc ścieszką, wiadomą, nie bez podziwu współzawodników i widzów, pierwszy stanął u mety, i jak zwycięzca za słup uchwycił, Aleć tuż za nim jeden z młodzieńców, o których się wyżej mówiło, że dla zabawy biegali na wyścigi, ten który był mniej od ostrokolców ucierpiał i już się po to czasy wygoił, nie chciał zaniechać gonitwy; w czasie więc naznaczonym wyścigom konnym goniąc, pieszo ścieszką boczną przy śmiechach powszechnych i wołaniach, do kresu przybywa. Aczkolwiek Leszek na swym jabłkowitym koniu według umówionego warunku najpierwej stanął u słupca, i od wszystkich władca, i książęciem okrzykniony został, zaraz przecież wyjawiła się zdrada; o która, od współzawodników oskarżony, musiał sprawić się przed sędziami ustanowionemi do orzeczenia pierwszeństwa w tej gonitwie. Na dowód użytego podstępu ukazano nieuszkodzone kopyta u jego konia, i żelazem starannie podkute; a ztąd jawnie przekonano się, że on nie kto inny ponarzucał owych kolców i zdradził sprawę publiczną. Zdaniem więc powszechnem, jako winny podstępu przeniewierca i zdrajca, zasłużył na karę. Zaczem, po wydanym nań wyroku, od współzawodników swoich, których tak chytrze podszedł, oburzonych jego zdradą, na sztuki rozszarpany, kaźń zasłużoną i śmierć poniósł sromotną. Ów zaś młodzieniec, który dla żartu pieszo był zdążył do mety, za zgodną wszystkich wolą i okrzykiem, godnym uznany książęcej dostojności i na stolicę państwa wyniesionym został. A ponieważ, jak wyżej namieniliśmy, rodu był pospolitego, jednomyślnem także postanowieniem nadano mu godność książęcą; wszyscy bowiem najchętniej uznali i orzekli, że według prawa wydanego na panowanie zasłużył. Aby wreszcie dawne imię nie wadziło mężowi wziętemu z poziomego stanu, zarzucono jego nazwisko, i mianowano go Leszkiem: imię to bowiem u Polaków było w owym czasie powszechne i nadawano je książętom wysadzonym do rządów jakby miano godności. A tak, ów święty majestat królewski, odmówiony chytremu i chciwemu panowania podstępcy, który swą zdradę śmiercią przypłacił, przyznano skromnemu i prostemu młodzieńcowi z największą, jego chwałą — i sprawdził się wyrok Pisma Ś., które mówi: “Wielu usiadło na stolicy, a ten, o którym nie myślano, weźmie koronę”.
JAK LESZEK PO OTRZYMANYCH NAD NIEPRZYJACIÓŁMI MNOGICH ZWYCIĘZTWACH, WIELU CNOTAMI JAŚNIEJĄC, DŁUGO I SPOKOJNIE RZĄDY SPRAWOWAŁ.
Ten poziomy stan swój i chudobę Leszek, cudowną Opatrznością Boską wyniesiony do rządów, uświetnił tak wielkiemi dzieły, i tylu cnót zaszczytami ozdobił, że zdawał się nie pod strzechą wieśniaczą, ale w pałacach królowskich i z krwi dostojnej zrodzony. Byt to mąż przedziwnej łaskawości, czynny i do spraw wielkich pochopny, śmiałego i rycerskiego ducha, tak, iż nie tylko poskromił zapędy nieprzyjaznych sąsiadów, którzy dzierżawy jego nachodzili, ale Pannonom, Morawcom, Czechom, Teutonom, i innym ościennym narodom sam wojny wypowiadał, a dzielnie i szczęśliwie kierując wyprawami, jednych zwycięzkim orężem pogromił, innych zaborem dziedzin i posiadłości pokarał. Aby zaś wojsko w długim spoczynku nie odwykało trudów i nie gnuśniało, jeżeli kiedy zewnętrznego zabrakło nieprzyjaciela, nakazywał ćwiczenia z kopiją, obroty wojenne, i inne rycerskie zatrudnienia; zwycięzcom i dzielniejszym zapalnikom wyznaczał nagrody, i sam z zniewalającą uprzejmością zasłużonym rozdawał. Te ustawicznie ponawiane ćwiczenia i harce między dzielniejszymi z rycerzy jednały mu miłość, a przez wprawę w użyciu broni czyniły lud wytrwałym i do boju ochotnym. Tak wspaniałą zaś odznaczał się hojnością, iż wolał częstokroć znosić niedostatek po szczodrem rozdarowaniu swego mienia, niźli przy skąpstwie w bogactwa obfitować. Żadnej zasługi nagrodzić nie omieszkał; proszącemu łaski, biednemu opieki i wsparcia nie odmówił. Zgoła, nie królem, ale wszystkich nędznych zdawał się być ojcem i opiekunem. Sam przestając na szczupłym nader posiłku, okazywał się największym nieprzyjacielem pijaństwa i wszelkiego zbytku. Stół jego zdobiła uczciwa skromność, na podziw rządne pomiarkowanie, tak iż przystojna biesiadka wystarczała dla wszystkich, nie dając bynajmniej sposobności do obżarstwa. Drobną to i mało ważną zdawałoby się zaletą w osobie książęcej, gdyby i pod tym względem nie stawił budującego przykładu, i nie okazał się nad innych wyższym: owę bowiem wstrzemięźliwość i skromność, którą wyniósł z domowego życia, czy-to nabytą przez cnotę, czy wziętą w darze od przyrodzenia, zachował przy dostojności królewskiej, i rządził się nią w całem życiu. Często na zebraniach publicznych, gdy konieczność wymagała przybrania się w szaty książęce, dawną grubo tkaną kiereję i przyodziewek lichy, w którym był wzięty na stolicę, państwa, w miejscu najwidoczniejszem rozwieszać kazał, aby oczom jego obecne przypominały mu pierwotnego stanu prostotę, i nie dopuszczały, iżby władcą możnym i panem będąc życia i śmierci podnosił się w pychę i hardość. Daleki wszelkiego zbytku, wystawności, dumy i nadużycia, aż do zgonu okazywał się dla wszystkich ludzkim i łaskawym. Niskiego rodu swego nigdy się nie zapierał, owszem poczytywał to sobie za największą zaletę i chlubę, że z poziomego stanu zdołał wynieść się tak wysoko i osięgnąć godność książęcą.
LESZEK ZOSTAWIA SYNA, GODNEGO SIEBIE NASTĘPCĘ, LESZKA TRZECIEGO; A TEN WRESZCIE JEDYNEGO I PRAWEGO DZIEDZICA PAŃSTWA POPIELA, POBOCZNYCH ZAŚ SYNÓW DWUDZIESTU, KTÓRYCH POD JEGO ZWIERZCHNOŚĆ PODDAJE, ODKAZAWSZY IM ZA ŻYCIA PEWNE ZIEMIE I POWIATY.
Rządca sprawiedliwy i skromny, panował Polakom Leszek drugi przez lat wiele zwycięzko i szczęśliwie, i w sędziwej dopiero starości, strawiony wiekiem, życia dokonał. Twierdza niektórzy, że ten Leszek w wojnie prowadzonej z cesarzem Karolem Wielkim, zwyciężony zginął. Jak bowiem wyczytuję, prawi o nim Marcin Gallus (Gallicus), “że w roku 805 cesarz Karol wyprawił syna swego Karola do Polski, który spustoszywszy kraj cały, zabił Lecha, książęcia tej ziemi, a za powrotem zastał ojca w lesie Woszego, zabawiającego się łowami”. Zkąd pokazuje się, że Polacy pod ów czas, i wprzódy jeszcze, wojowali z cesarzami i królmi postronnemi; lecz w których leciech, jaką koleją i szczęściem, lub za jakich to było książąt, wiedzieć nie można, a to dla braku pisma, którego Polacy w owych czasach pogańskich jeszcze nie znali. Czyli więc Leszek zszedł śmiercią, przyrodzoną, czy przygodną, to pewna, że zostawił Polakom dziedzica, syna jedynaka tegoż imienia, Leszka trzeciego. Ten dla znakomitych czynów i zasług ojca godnym był uznany następstwa na stolicę ojcowską. A że przodkowi swemu, wyuczony jego przykładami, bynajmniej w dzielności nie ustępował, tak głośno zatem cnotą i chwalebnemi czyny u swoich i obcych zasłynął, że raczej zdawał się go przewyższać, niźli mu wyrównywać. W wojnach po wiele kroć z sąsiedztwem pogranicznem toczonych uświetnił przeważnemi dzieły i podniósł imię narodu Polskiego; a w niektórych częściach kraju lud chwiejący się w wierności i wszczynający zamieszki przezornem staraniem i tęgością rządu ujął w kluby i rozruchy uśmierzył. Nowe nadto krainy orężem swoim zdobył i do swego państwa przyłączył. Od Pannonów, których pod ów czas Italowie i Grecy napastowali wojną, często do objęcia dowództwa wielkiemi prośbami i podarkami zapraszany, porażał zwycięzko ich wrogów, i obronił Pannonią (która także krajem jest Słowiańskim) od płacenia Grekom i Italom daniny, swoją i wojska swego walecznością, równie jak sztuką wojenną, z której słynął. Z żony prawej jednego tylko miał syna, któremu było na imię Popiel (Pompilius). W spodziewaniu, że ten będzie jego następcą, wychowywał go starannie, używszy ku pomocy mistrzów i dozorców, dla ćwiczenia młodzieńca w dobrych obyczajach i nauce. Z kilku zaś nałożnic dwudziestu spłodził potomków, samych synów, jako to: Bolesława, Kazimierza, Władysława, Wratysława, Oddona, Barwina, Przybysława, Przemysława, Jaxę, Semiana, Ziemowita, Ziemomysława, Bogdala, Spicygniewa, Spicymira, Zbigniewa, Sobiesława, Wizymira, Czestmira (Czesimirum) i Wisława. Obawiając się zaś Leszek, aby po jego śmierci o władzę i ojcowiznę, nie było między synami zatargów i krwi rozlewu, Popiela, syna prawego, ustanowił głową królestwa i panem; innych zaś pobocznych poddał jego zwierzchnictwu i władzy, i zobowiązał ich przysięgą, aby mu we wszystkiem byli posłusznymi, a rząd jego i przełożeństwo uznawali. Podzielił zaś między owych dwudziestu synów wszystkie kraje nadmorskie, ziemie Slawów, Rugian, Polabów, Obotrytów, Warazów i Kaszubów, rościągające się ku Misnii, Westfalii, i wodom Oceanu, tudzież wszystkie dzierżawy Polskie czyli Słowiańskie, leżące między rzekami Łabą (Albis) i Hawelą (Habela) i każdemu osobna wyznaczył dzielnicę. Ci z władzą panujących rządząc niemi przez czas długi, pozakładali liczne stolice i grody, miasta i zamki, którym własne ponadawali nazwiska: a chociaż je w czasach późniejszych Teutonowie opanowali i do dziś dnia dzierżą;, zachowały się przecież nazwy pierwotne miast grodów, i inne miejscowe, acz na Niemieckie przerobione, jako to: Bukow (Bukkow), Dobin, Brema, Mikelburg, Lunemburg, Aldemburg, Raceburg (Raczesburg), Sigeburg, Plunen, Slezwik, Iłow, Zwerin, Malechow, Rostek, Kuczyn, Werlem, i. t. p. Przeszły zaś rzeczone ziemie i powiaty Słowiańskie wraz z grodami i miastami w posiadanie Sasów, Westfalczyków, Holendrów, Fryzów i innych narodów Niemieckim językiem mówiących, a książęta owych krajów, dostojnicy, panowie i szlachta ustąpili za czasem Niemcom, albo od nich wytępieni zostali. Naostatek Niklot książę Słowiański, z dwoma synami, Przybysławem i Warcisławem, uległ przemocy Henryka Lwa, książęcia Saskiego. Jednakże po wsiach i osadach włościańskich mieszkają do dziś dnia Słowianie rolnicy, nie innym jak tylko Polskim mówiący językiem, lubo zepsutym i wielce zmienionym przez mieszaninę i społeczeństwo tak z sąsiedniemi jako też innemi językami, i mieniącą się różność narzeczy.
O ZAMKACH POBUDOWANYCH PRZEZ DWUDZIESTU SYNÓW LESZKA: ZKĄD JASNO WIDZIEĆ, JAK DALEKO NIEGDYŚ ROŚCIĄGAŁY SIĘ KRAINY POLSKIE, KTÓRE TERAZ NIEMCY POSIADAJĄ.
Wspomniawszy synów Leszka z pobocznego łoża, nie mogę zamilczeć o ich księstwach, posiadłościach i miastach, które oni założyli i osadzili, aby potomni Polacy wiedzieli, ile naród Niemiecki uszczuplił krajów Polskich, gdy wszystkie owe ziemie i powiaty Niemcy pod swoje zagarnęli panowanie, lubo po włościach i osadach wiejskich jeszcze dotąd utrzymuję się ród i język Słowiański. Bolesławowi więc, najstarszemu z synów pobocznych Leszka, Barwinowi i Bogdalowi wyznaczone było Pomorze dolne; Kazimierzowi i Władysławowi Kaszuby, Jaxie i Semianowi Serbia, Wratysławowi Rascya (Rania); Przybysławowi, Czestmirowi i Oddonowi Dytywonia (Ditivonia), teraz Holzacyą zwana; Przemysławowi, Ziemowitowi i Ziemowysłowi Zgorzelica, która z niemiecka zowie się teraz Brandeburgią; innym zaś niektóre w tych krajach dzielnice, z dodatkiem puszcz leśnych i borowisk. Założył zaś Wisław gród Międzyborze, zwany teraz Magdeburgiem; Sobiesław gród Dalen, który dziś Dalembergiem zowią; Wizymir zamek i miasto na brzegu morza północnego, nazwane od jego imienia Wizmar (Viszimiria), które i dotąd tem imieniem mianują. Inni jak wiadomo, następujące wystawili grody: Brzemię (Bremen), gród na pograniczu Westfalczyków i Fryzów położony, a ztąd tak nazwany, że brzemię nieprzyjacioł wstrzymywał, brzemię bowiem w Słowiańskim języku znaczy ciężar. Lunę, gród zwany teraz Lunborgiem, leżący na skale bardzo wysokiej, którą zewsząd szerokie płaszczyzny otaczają, zkąd też nazwę swoję otrzymał; Słowianie bowiem zowią łuną blask księżyca przyświecającego w nocnej porze. Zamek i miasto Bukowiec, od Niemców przezwane Lubik, acz Słowianie w pobliżu mieszkający po dawnemu je zowią. Bacibor (Raczibor) tudzież Zweryn i Lubow, który że miał być założony, od jakiegoś Miklona. Niemcy nazwali go Mikelburgiem, a książąt w nim panujących Mikelburgskiemi; od pól zaś przyległych i nader obszernych zwany jest Magnopolem, wyrazem złożonym z dwóch różnojęzykowych, Łacieskiego i Słowiańskiego. Iłów (Gilow) od iłowatości ziemi; Rostoki, od wylewu i roztoku wód; Werlę, od srogości; zamek Zwanowo od wołania czyli zwania, zwać bowiem znaczy po Słowiańsku wołać; Ostrów, od wyspy i ostrowu, na którym stoi. Niemniej Cieszyn (Theschin), Marłowo, Bolel, Trzebieszowo, i wiele innych miast i miasteczek, zamków i grodów, które od owych dwudziestu synów Leszka, tudzież ich synów i wnuków, ponad oceanem Sarmackim i morzem północnem, między jeziorami, wyspami i puszczami, pobrzeże to otaczającemi, założone zostały, a które dla obfitości kraju i zysków nadmorskich zaludnia wielka liczba mieszkańców, zkąd też ze wzrostem ludności nowe i nader liczne w tych stronach pobudowały się miasta. Że bowiem mniej tu ku północy dopiekają skwary słoneczne, a zima raczej śnieżna i mroźna panuje, tem więcej przeto okolice te sprzyjają zdrowiu ludzkiemu i rozadzaniu się tak ludzi jako i roślin.
POPIEL, SYN LESZKA, PO ŚMIERCI OJCA ODZIEDZICZA KORONĘ KRÓLESTWA, BRACIOM ZAŚ SWOJEJ WŁADZY ULEGŁYM ZATWIERDZA WYDZIELONE POSIADŁOŚCI. STOLICĘ KRÓLEWSKĄ Z GNIEZNA PRZENOSI DO ZBUDOWANEJ PRZEZ SIEBIE KRUSZWICY, GDZIE BŁOGIEGO UŻYWA POKOJU, A NARESZCIE, NIC NIE ZDZIAŁAWSZY WAŻNEGO, I ZOSTAWIWSZY SYNA JEDYNAKA, UMIERA.
Rozporządzeniom Leszka trzeciego, jakie był za życia względem synów swoich wydał, we wszystkiem stało się zadosyć. Prawy bowiem syn jego Popiel, za zgodnem braci i wszystkich panów zezwoleniem, po śmierci ojca królem i jednowładcą Polski uznany i ogłoszony, od swych dwudziestu braci zrodzonych z nałożnic, według przysięgi swojej i ojcowskiego nakazu, hołd należnej uległości i posłuszeństwa odebrał. Zapewniwszy sobie więc Popiel władzę, pozwolił wszystkim dwudziestu braciom objąć dzielnice od ojca Leszka im wyznaczone, któremi oni według przymiotów swych i zdolności odtąd zarządzać poczęli. Wstąpiwszy na królestwo, sprzykrzył sobie niezadługo okolicę górzystą, w której miasto Kraków leży, a zatęsknił do równin płaskich i otwartych. Stolicę przeto państwa z zamku i miasta Krakowa przeniósł do Gniezna, kolebki dawnych książąt Polskich, gdzie poprzednicy jego mieszkali. Ale i to siedlisko nie więcej mu przypadło do smaku. Chcąc zatem potomności zostawić pamiątkę panowania swojego, na płaszczyznie rościągłej i podającej widok daleki, ponad bagnami i jeziorami nowy założył zamek i miasto, które nazwał Kruszwicą, i w któremi stałe obrał sobie siadło, przeznaczając je na główną państwa swego stolicę. Zaczem wkrótce to miasto, zaludniwszy się znaczną liczbą kupców i mieszkańców, nabrało wzrostu i zakwitło, tak że między miastami ówczesnemi w Polsce poczesne zajęło miejsce. Ilekroć zaś Popiel podnosił oręż dla odparcia napaści i najazdów nieprzyjacielskich, albo prowadzenia wojny z postronnymi, zawzdy bracia nieśli mu osobiście swą pomoc, łączyli z nim wszystkie siły swoje, i nie wprzódy powracali z wyprawy, aż po zupełnej porażce nieprzyjaciela, albo zakończeniu wojny chwalebnym i uczciwym. sojuszem. Żadne jednak dzieło znakomite, żaden czyn bohaterski nie uświetnił, jak wiadomo, panowania Popiela; nie umiał on bynajmniej odświeżyć sławy ojca i dziada, ani roztropnością w zarządzie państwa, ani dzielnością w rozszerzeniu jego granic. Przestawszy na utrzymaniu dziedzicznych posiadłości, i wychowawszy jedynego syna z prawej małżonki, któremu dał własne imię Popiela, nie zapędzony jeszcze w lata, ale zużyty i na siłach upadły, w chorobie życie zakończył. Znano go człekiem bojaźliwym i podejrzliwym. Inne wreszcie wady można mu było przebaczyć, ale w tem był zdrożny i dziwaczny, że czy-to z wrodzonej ułomności, czy z przeczucia swej późniejszej przygody, w każdem uniesieniu, klnąc się i zarzekając, bluźnił przysłowiem: żeby mnie myszy zjadły! co się. następnie za Boskiem dopuszczeniem ziściło. W łacińskim języku zwany był Cinereus, w niemieckim Osserich. Panować miał w Polsce przez lat wiele, sprawując rządy jedynowładne, około roku Wcielenia Pańskiego ośmsetnego.
JAK BRACIA PRZYBYWSZY DO POPIELA, I ZASTAWSZY GO JUŻ BEZ ŻYCIA, SYNA JEGO POPIELA OBRALI ZA PANA, I STARALI SIĘ, ABY RZECZ PUBLICZNA JAK NAJLEPIEJ BYŁA SPRAWOWANA.
Zasłyszawszy o słabości Popiela owi dwudziestu bracia, na pobrzeżu morza północnego, Kaszubach i Pomorzu dolnem, posiadający swoje dzielnice, wybrali się spiesznie z swoich właści książęcych, i zjechali do Kruszwicy dla odwiedzenia chorego brata, ale zastali go już dniem wprzódy zmarłego. Śmiercią jego zasmuceni głęboko, opłakali go rzewnemi łzami, zwłoki według zwyczaju pogrzebali w miejscu przystojnym i oddali im cześć należną. Taka zaś w nich wszystkich okazała się miłość, taka wierność i życzliwość ku jedynemu synowi, którego Popiel zostawił, że chociaż snadno im było, za zgodą przedniejszych panów, pod pozorem opieki nad nielotnim jeszcze bratankiem, rządy państwa ogarnąć, dalecy przecież zazdrości i chciwej panowania żądzy, woleli przy nim, acz małem i nieudolnem pacholęciu, zostawić władze, niżeli cześć jej choćby najmniejszą sobie przywłaszczyć. Zaczem nie czekając lat sposobniejszych i źralszej pory młodzieńca, zaraz go na stolicy królewskiej posadzili, i jak ojcu jego zobowiązali się byli przysięgą, złożyli mu hołd wierności i posłuszeństwa. Nadto kilku z nich, którym inni bracia zlecili tę powinność, wzięli na się załatwianie w pewnych czasach spraw ważniejszych, i słuchanie sporów przed Popiela wytaczanych; przesiadując w stolicy, wydawali w jego imieniu wyroki i postanowienia, pokąd nie doszedł pełnoletności, czyniąc to chętnie i z powolnością, w nadziei, że im kiedyś bratanek Popiel domierzywszy lat męzkich, za łożone dlań w dzieciństwie prace i życzliwe usługi, wdzięcznym i miłościwszym się okaże.
O NIECNYCH OBYCZAJACH POPIELA, I JAK ŻONA JEGO ŁUDZĄCEMI PIESZCZOTY UCZYNIWSZY GO SŁABYM I ZNIEWIEŚCIAŁYM, SAMĄ ZAGARNĘŁA RZĄDY PAŃSTWA, I DWÓCH SYNÓW NA ŚWIAT WYDAŁA.
Lecz gdy Popiel młodszy pod bacznym i troskliwym stryjów dozorem przyszedł do wieku dojrzalszego, i usamowolniony władzę z ich rąk odebrał, zaraz począł zbaczać z drogi prawej, porzucając obyczaje przodków, a takiemi tylko zajmując się sprawami, które z cnotą bynajmniej nie zgadzały. Wydany na wszelakie zdrożności i bezprawia, stał się nikczemnym i występnym. Żadnego w sobie nie okazywał przymiotu szlachetnego, ani dowodu cnoty, zamiłowania uczciwości; żadnym nie zalecił się czynom godnym walecznego męża i książęcia; trawił raczej dni na gnuśnej bezczynności, obżarstwie i pijaństwie Nie zasiadając do rady z swą starszyzną, lecz goniąc ustawnie za nieprzystojną zabawą i rozpusta., zajmował się urządzaniem biesiad, przeciągłych pijatyk, hulanek i tańców. Obojętny na wszystko, co było uczciwe i chwalebne, rad pilnował wianeczków a nie broni, w towarzystwie kobiet, których zabawiał się rozmową, a od spółeczeństwa mężów, a zwłaszcza ludzi rozsądnych i wytrawionych, stronił jak od nieszczęścia i zarazy. Ztąd zawziętość nieprzyjaznych sąsiadów, ujęta niegdyś w kluby dzielnością i przezorną, radą dawnych książąt, ożyła wkrótce, poczuwszy słabość i nikczemność nowego króla Popiela. Uderzywszy więc zewsząd napaścią, zsyłaną nań z dopuszczenia Bożego, w odpieraniu wojen poczynał sobie trwożliwie i zniewieściało, zajęty zwykłą i nałogową rozpustą: za czem poszło, że nieprzyjaciele ufni w swoje siły, chociaż niekiedy mniej przeważne, porażali go w bitwach i zwyciężali. Sam bowiem Popiel, nie skory do stawieniu kroku, gdzie orężem trzeba się było rozprawić, a pierwszy zawżdy do odwodu, niemęztwem swojem pociągał innych za sobą i narażał na niebezpieczeństwo śmierci i niewoli, albo sromotnej ucieczki. A jeśli za jego panowania powiodły się niektóre wojny szczęśliwie, nie było to jego dziełem, lecz zasługą ówczesnych naczelników i wodzów. Ilekroć bowiem na zebraniu starszyzny naradzano się o odparciu wojny albo stoczeniu bitwy z nieprzyjacielem, nigdy nie używano go do rady, uchodził on albowiem za niezdarę, do którego przywiązane było zawdy nieszczęście. Nie tylko więc stał się celem pogardy, ale i pośmiewiska, równie u swoich jak u obcych. A że szpetne, do tego wytarte i rzadkie miał na brodzie włosy, ztąd brzydki, acz nierównie brzydszy przez swoje obyczaje sprośne i pochopność do wszelakich występków, pogardliwie od swoich przezwany był Chwostkiem (Chosthsko), to jest nikczemną, szpetną i wytartą miotłą. W wojnie gnuśny i bojaźliwy, a w każdey sprawie ciężki, podał się równie w ohydę swą przedajnością, nie będąc i z tej miary zupełnie czystym. Wyswatano go i ożeniono z księżniczką Niemieckiego rodu, powabioną z sąsiedztwa, niewiastą znakomitą rodem, rzadką udatnością wiele kobiet ówczesnych przewyższającą, ale, jak zwykle ta płeć bywa, przystępną wielu przywarom, a zwłaszcza dumie i chciwości. Stryjowie i panowie Polscy połączyli z nią Popiela w tym zamiarze, aby sprośne obyczaje męża zmieniła i poprawiła. Aliści ona ponętami pieszczot niewieścich potrafiła go tak podbić i usidlić, że dorwawszy się rządów i spraw królestwa, więcej sama niż on rozkazywała. Cokolwiek postanowionem być miało, nie wprzód przechodziło w uchwałę, aż gdy jej zdaniem i powagą zostało stwierdzone. Obdarzyła wreszcie małżonka dwoma wydanemi na świat potomkami płci męzkiej; która-to płodność zjednała. jej u króla i starszyzny panów większe jeszcze poszanowanie, wnoszono bowiem, że tak z powodu nierządnej miłości męża, jako toż przyjścia z niej na świat synów, powaga jej ciągle trwać miała. Odtąd więc, coraz śmielej podnosząc głowę, niepomna płci swojej, obojętna na uszczerbek i zniewagę. prawa, ogarnęła sama przez się władzę najwyższą, i dowolnie rządziła państwem. Umysł zatem króla, z przyrodzenia gnuśny i nikczemny, pochopniojszym uczyniła do wszystkiego złego. Napróżno panowie przedniejsi zdrowsze przynosili rady. Onym zaś synom książęcym nadano imiona poprzedników: jednemu Lech, drugiemu Popiel.
JAK ŻONA POPIELA, OBURZONA NA STRYJÓW USTAWICZNIE GO KARCĄCYCH, NAMAWIA I PODŻEGA MĘŻA, ABY ICH TRUCIZNĄ ZE ŚWIATA ZGŁADZIŁ.
Stryjowie zatem Popiela drugiego, widząc i z codziennego przekonywając się doświadczenia, że bratanek ich bezkarnie puścił się na wszelkie swawole i zdrożności, a ztąd równie u swoich jak u obcych stał się przedmiotem pogardy i urągowiska, często na osobności, często jawnie przed światem, przestrzegali go, błagali, zaklinali na dziadu, i ojca popioły, aby taką obyczajów sprosnością i dziwactwem narowów im i domowi swemu nie czynił sromoty, przedstawiając mu, dowodząc mnogiemi przykładami, grożąc nareszcie, że nie tylko bóstwo, ale sami poddani nie omieszkają w jakikolwiek sposób położyć fauny jego ślepym i zdrożnym postępkom; zapowiadali mu często utratę królestwa, nie bez ostrych wymówek, że jego sprawy tak dalece odstępowały od rad zbawiennych, których mu udzielali. Ale z wrodzoną Popielowi wtóremu przewrotnością połączyła się inna jeszcze niecnota, przewrotność żony, którą był pojął z rodu książąt Niemieckich, a która umysł jego tak słaby i do złego pochopny na wszelkie ośmielała występki. Widziała ona, że jej mąż popadł w nienawiść równie u wyższych jak u niższych bogatszych jak i uboższych: obawiając się zatem, aby panowie możniejsi, sprzykrzywszy sobie jego rozwiązłość i zniewieściałość, nie targnęli się na odjęcie mu władzy, wypędzenie go lub zgładzenie ze świata, a w jego miejsce nie powołali którego z stryjów, to jest książąt na północnem pobrzeżu panujących, i żeby nie przyszło jej potomstwu, dwom synom z Popiela urodzonym, tułać się, potem na wygnaniu; pracowała nad mężem we dnie i w nocy, ponętami pieszczot niewieścich umysł jego ujmując, skłaniając i zniewalając, aby zgładził ze świata i pozbył się swoich stryjów. “Ani ty (mówiła) ani synowie twoi, mający po tobie dziedziczyć, nie są bozpieczni, pókąd stryjowie żyją. Nie panujesz spokojnie, bo panowanie twoje chwilowo jest i zagrożone: ilu bowiem stryjów, tylu zdradliwych masz nieprzyjacioł, czyhających na wydarcie tobie i twemu potomstwu władzy. Przemawiają do ciebie sordecznie i po przyjacielsku, albo obciążają, cię upomnieniami, nie szczędzą skarg i wyrzutów, obiecując pomoc jak najżyczliwszą. Wszystko to czynią chytrze i podstępnie, i nastawiają zdradzieckie sidła, aby cię podać w większą u ludu pogardę i nienawiść. Chwalą, się, że nad tobą nie stryjowską ale ojcowską raczej mają opiekę; śmiałem domaganiem się wzajemności nazbyt wielo od ciebie żądają; często nie królem, nie władcą panującym, ale swojej woli mieniu cię utworom. Usiłują, sami tobą kierować, nie żeby cię uczynić lepszym i rozumniejszym, ale na większą raczej wystawić ohydę; dlatego w ustawicznych wymówkach przypominają ci cnoty, czyny i zasługi przodków. Wciągają cię do wojen już-to zaczepnych, już odpornych, żeby cię jak najprędzej zgubić: wszystek też swój rozum i dowcip na to wysilają, nad tem pracują i myślą, aby ciebie i potomstwo twoje wygubiwszy, sami po tobie zagarnęli rządy. Od ciebie więc, zawisło, panem-li czy cudzym niewolnikiem, sławnym czy u wszystkich ohydzonym, szczęśliwym czy nędznikiem być wolisz. Jeżeli rozum i jakakolwiek przezorność tobą rządzi, jeśli własny i dzieci twoich byt zabezpieczyć pragniesz, ockniej się i otrząśniej z tego otrętwionia, w jakiem dotąd usypiasz; a nim stryjów twoich podstępy przeciw tobie się wzmogą i w zdradzieckiej usidlą cię matni, staraj się pozbawić ich życia — nie śmiesz-li albo nie zda ci się żelazem, to miasto żelaza trucizną, w czem liczyć możesz na wierną moję pomoc i usługę. Domowe i ojczyste bogi, cienie ojca i dziada na tron cię powołują; wszystek lud i panowie i stany Całego królestwa mianują cię i zowią swoim królem; stryjowie tylko stają ci na przeszkodzie, i nie dopuszczają panować szczęśliwie i sławnie. Wierz mi, gdy ich uprzątniesz, wszystko pójdzie ci po myśli. ” Temi i tym podobnemi namowy, do których przyłączyły się niewieście pieszczoty i przymilenia, wiodła go, jątrzyła i podżegała do zbrodni.
POPIEL, UDAWSZY SIĘ ZŁOŻONYM CIĘŻKĄ CHOROBĄ, PRZYWOŁUJE DO SIEBIE STRYJÓW, WYPRAWIA W OBEC NICH SWÓJ POGRZEB, I SYNÓW IM SWOICH POLECA.
Zniewoliły umysł małżonka rady chytrej kobiety: nagli go zatem do zgładzenia niewinnych stryjów, i z wielką niecierpliwością upatruje pory sposobnej do wypełnienia morderczego zamysłu. Powolny jej niecnym podszeptom Popiel, udaje jakoby w ciężką zapadł chorobę, kładzie się w łoże, niby słaby i umierający, i śle do stryjów gęste listy i posły, zaklinając ich, żeby jak najrychlej do niego pospieszyli i wysłuchali jogo wolą ostatnią, nim życie zakończy. Gdy ci z zwykłą dlań gotowością i przychylna, chęcią przybyli, Popiel w obecności królowej i. zebranych panów tek mówił: “Przeczuwając z natchnienia bogów, że zgon mój się przybliża, i z tej niemocy, którą złożonym mnie widzicie, nie zdołam już więcej powstać, osadziłem za rzecz potrzebną wezwać was, najmilsi stryjowie moi, aby za mądra, porada, wasza, której słuchać nawykiem, postanowić przed śmiercią, o przyszłem panowania następstwie; a jako z laski waszej piastowałem królewską władzę, abym dziedziczył ją równie w potomstwie mojem, z pomocą waszej wiernej i niezmiennej życzliwości. Będę się raczej za obecnego niżeli znikłego z pośród was poczuwał, jeżeli z wami społem odprawię mój obrzęd pogrzebowy, i pokąd ta reszta tchnienia jeszcze się we mnie kołace, ujrzę, jaka jest wasza ku mnie miłość, i jak z uczucia ludzkości i pokrewieństwa okażecie mi to przywiązanie po mojej śmierci, kiedy już z wyroku losów schodzę ze świata, i nie wolno mi dłużej z wami pozostać. Wyświadczcież mi to za życia, co zamierzacie uczynić po moim zgonie; byłoby bowiem największą niezbornością, odmówić tego żyjącemu jeszcze przyjacielowi, czego nawet nieprzyjaciel nie zwykł odmawiać po śmierci. ” Miesza z tą, mową łzy, jęki i wzdychania, chytrze udane, i tające raczej zgrozę obrzydłego podstępu, niż prawdziwem powodowano cierpieniem. A jakoby silnie wzruszony, i dla ciężkiej niemocy mówić nie mogący, płaczom i łkaniem przerywano roni słowa bez ładu. Po tak uprzejmej i miodową słodyczą zaprawionej mowie, wszystkich serca przeniknął żal głęboki, i w całym domu królewskim rozległy się rzewne szlochania. Słychać z jednej strony narzekania prawdziwe, z drugiej zmyślone; ci wydają smutno westchnienia, owi żałobliwie jęczą, biją się w piersi i uderzają w dłonie; dziewice rwą włosy, niewiasty poważne kaleczą sobie twarze i rozdzierają szaty. Powiększał zaś żale powszechne obłudny i od zdrad punickich chytrzejszy jęk królowej, która z udaną rozpaczą raz męża, drugi raz stryjów, to znów panów przytomnych z płaczem obchodząc, tuliła się w ich objęcia i bolesnemi skargi wszystkim łzy wyciskała. Tak wielki w ów czas cały dom smutek ogarnął, że jak wieść niesie i stwierdzają podania, acz podobno niema w nich prawdy, jakieś nawet posągi spiżowe zdobiące zamek królewski na tak rzewliwe płacze i narzekania łzawym potem spłynęły, a to obficiej niż na martwych dopuszczać można wizerunkach. Na rozkaz króla Popiela, poczyna się wspaniały i hojnym urządzony nakładem obchód żałobny, i co słusznie nazwanoby dziwactwem, pogrzeb żyjącego człowieka. Każdy z stryjów i panów obecnych o tyle kwapił się z okazaniem swojej czci i miłości, o ile pragnął zaskarbić sobie względy króla, który przypatrując się wszystkiemu, temi okazami mierzył każdego z nich przychylność. Po zakończeniu żałobnego obrzędu, zabobonnym, jak ówczesne niosło pogaństwo, obyczajem, zastawiono hojną biesiadę i raczono każdego z wielką uczciwością.
A gdy się uczta skończyła, i nieco nawet żalu sercom ulżyła król Popiel każe stryjów prowadzili do siebie, dając nibu poznać, że w miłem ich towarzystwie i słodkiej rozmowie zgon nie tak mu Będzie straszny. Zobaczywszy zaś królowa zdradliwe łzy roniąca, temi ją pociesza słowy: ” Pocóż, droga małżonko, smętnemi zalewasz się łzami? przecz narzekasz i w gorzkim upadasz żalu? Czy się lękasz stanu wdowiego? Wierzaj mi, póki żyją ci, których zostawiam opiekunami twego sieroctwa, nie ucisną cię żadne dolegliwości; przy nich wyobrażaj sobie że ja żyw jestem i przytomny, uważaj każdego za ojca, każdego bowiem, tak ze stryjów bliskiem pokrewieństwem ze mną, złączonych, jak i z panów przedniejszych, z którymi obecnie się rozstaję, błagam i zaklinam, aby pamięć moja żyła dla nich w tobie i wspólnem potomstwie naszem, i aby sami nie przepominali, że im ciebie i dzieci moje, cząstkę ciała niego i połowicę duszy mojej, w spadku zostawiam”. Powstają, stryjowie, powstaje i starszyzny poważne grono, i każdy wedle możności pomoc swoję małżonce i synom Popiela jak najchętniej przyrzeka, zaklinając się i przysięgając, że rychlej śmierć poniosą, niźli w czemkolwiek dopuszczą krzywdy królowej albo jej synom. Każdy bowiem w prostocie i szczerości serca wyrażał to co myślał, chcąc okazać gotowość swoję do poświęconia się dla króla i królowej. nie mogli zaiste wiedzieć ani domyślać się, że obojga płacze i jęki były tylko udane, a żadnem wcale nie spowodowane cierpieniem. Stryjowie, wodzowie i panowie Polscy, usiłując z swej strony koić żal i hamować łzy rzewne króla i królowej, które zdawały się tak szczere i niewinne, upewniają, że o królewicach, to jest Leszku i Popielu, którzy jeszcze nie wyszli z lat chłopięcych, po śmierci królu Popiela baczne i troskliwe jak o własnych dzieciach mieć będą staranie, iżby książęta nie pragnęli lepszych rodziców opieki; i że tę cześć i uległość, to wierne przywiązanie, jakie zwykli okazywać ojcu, przeniosą, na pozostałych synów. Popiel udaje wzruszenie i wstępującą, do serca wielką pociechę, a roniąc łzy kłamliwe, które mu wielkość raczej zbrodni wyciskała, dziękuje wszystkim pospołu, a potem wzywa każdego z osobna po imieniu, i wśród uścisków i ucałowali zdradliwych zaklina, iżby danego słowa dotrzymali, a wytrwali w poprzysiężonej wierze. A gdy już zbliżała się niby chwila skonania z płaczem poleca im swojo małżonkę królową i dwóch synów zrodzonych do następstwa.
POPIEL ZGŁADZA SWOICH STRYJÓW TRUCIZNĄ.
W ciągu tych rozmów słońce poczęło blask swój usuwać z niebokręgu, a Popiel skończył już grę całą kuglarstwa, która przebiegła żona jego dla podejścia stryjów i panów wymyśliła. Stryjowie też i panowie dopełniwszy tego wszystkiego, co przy umierającym lub zmarłym księciu czynić się zwykle, czekali, według upewnienia o objawionym bogów wyroku, ostatecznej zgonu chwili. Wtedy Popiel, na pożegnanie niby z stryjami i starszyzna, każe przez sługi podać sobie miodu, aby przy ostatnim uścisku zatwierdzić spełnieniem czary umówione z nimi przymierze. Miał zaś puhar złocisty, przemyślną i pracowitą robotą ryty misternie, a podstawiony zręcznie przez królowa., w którym napój, ucz w nie wielkiej ilości podany, pienił się i burzył, tak iż z połowy naczynia występując z szumom do góry, po zdmuchnieniu piany opadał i wracał stopniami do równowagi, jak to widzimy na wrzącym ukropie, gdy się; z pod niego ogień usunie. Napój śmiertelny, wsączony do tego puharu, podano, najpierwej królowi Popielowi, aby go pokosztował, a drudzy uważali za czysty i zdrowy. Król udaje, jakoby pil do obecnych panów, a zdmuchnąwszy pieniste bełty, podnoszące się ze środka naczynia, wypróżnia je na pozór; rzeczywiście ani dotknął się usty, a tem mniej pokosztowal napoju; pozostałą zaś połowę, która mocną zaprawiona była trucizną, każdy z stryjów dając pocałowanie królowi, spełniał po kolei. Gdy już w ten sposób połknęli wszyscy jad morderczy, udając znowu król, że rozmową ich miłą i nieco przydłuższą rozmarzony zasypia, a w rzeczy samej obawiając się, aby który z nich w jego obecności nie skonał, każe im oddalić się z komnaty. A wtem trucizna poczęła działać, żreć i trawie wnętrzności mężów niewinnie na śmierć potępionych, którzy nagle wpadli w gorączkę i obłąkanie. Wielu wzięło ich za pijanych, innym zdawało się, że poszaleli. Gdy wreszcie jad zabójczy, doszedł do głębi i samego źródła żywotności, strawił i wśród srogich męczarni jeszcze przed nocą dokonał wszystkich, którzy owego miodu byli pokosztowali. Szpetne rozsadzanie ciał, chociaż już martwych, okazywało jawnie, że poumierali z otrucia. Jakoż padło zaraz podejrzenie i wydało się, że Popiel zdradziecko zatrutym miodem stryjów popoił, i rozżalonym niewcześnie jego bliską śmiercią morderca sam śmierć przyspieszył, zgubną dla niego, zgubną dla ojczyzny i całego rodu, i wolał usłuchać namowy swojej żony, i dumy, własnej podszeptów, niżeli głosu przyrodzenia, praw Boskich i ludzkich. Zdjęty bowiem chciwością ogarnienia krajów, które stryjowie posiadali, poduszczony chytremi namowami małżonki, drugiej Jezabeli, sam podobien Achabowi, postanowił swoich krewnych tak bliskich wyzuć z ich dzierżaw i ojczystych siedzib, bez względu na wspólność, rodu, na własną ohydo i sromotę, na Boga krzywd mściciela, w którego nie wierzył sprawiedliwość, ujmujący się rozlania krwi niewinnej, a mająca go ścigać za pomordowanie stryjów. A tak zmyśloną cnotę zmieniwszy nagle w najsroższą nieludzkość, na, rodzonych stryjów swoich wymierzył, zamach morderczy, i póty nie odstąpił swego zbrodniczego zamiaru, póki go za poduszczeniem złego ducha nie uskutecznił.
JAK POPIEL NIE POZWOLIŁ GRZEBAĆ CIAŁ POMARŁYCH STRYJÓW, Z KTÓRYCH WYLĘGŁE MYSZY POŻARŁY GO W KRUSZWICY WRAZ Z ŻONĄ I DZIEĆMI.
Gdy owi mężowie zacni, chluba ojczyzny, tak niewinną i litości godną padli śmierci ofiarą, żal wszystkich serca ogarnął: ale ciche tylko z ich łona podnosiły się westchnienia, jawną bowiem nie śmiano narzekać skargo” gdy każdy lękał się okrutniku, iżby podobnej nie użył srogości za okazany żal nad ich zgonem, sam morderca tylko z swą towarzyszką cieszył się i unosił radością, czerniąc niewinnych stryjów, zgładzonych przez siebie trucizną, i spotwarzając: że zginęli cudowną niebios karą za zbrodnię, jaką przeciw królowi i bratankowi swemu knowali; sami (mówił) ponieśli smierć wymierzoną na króla i bratanka, której sobie wczora przy obchodzie żałobnym winszowali; i przez nię wydala się ich bezbożność, z jaką łzy roniąc obłudne i kłamiąc życzliwość i przywiązanie, zgon przyszły króla i bratanka opłakiwali. nie dość mu wreszcie było na tej dwojakiej zbrodni, zabójstwie i potwarzy, ale z przestępstwa zapędzony w przestępstwo, nową kala się niecnotą: zakazuje jak najsurowiej. aby nikt ciał umarłych nie sprzątał ani chował, wzbraniając pogrzebu przyjaciołom i stryjom, których życia pozbawił; a ktoby się temu rozkazowi był sprzeciwił, śmiercią miał być karany. Pierwszy to przykład okrucieństwa i niesłychanej bezbożności, którą pamiętnie w swoim się wieku odznaczył.
Leżały tedy na powal trupy niepogrzebane, u, psując się i ropą ociekając wzbudzały w patrzących litość i zgrozę. Popiel tymczasem, okrutnik śroższy od jędzy, dopuszczał się większych jeszcze występków, i na łonie bezwstydnych roskosznie, rozpasany na najsprośniejszą swawolę, z taką bezczelnością spełniał swoje niecnoty, jakby je miał za uczciwe sprawy, tusząc że po zgładzeniu stryjów i przedniejszych panów, wolny od nagany, prowadzić mógł życie swobodne, wśród wesołości, pląsów, godowania z wieńcy, roskoszowanta się łaźnią, pachnidłami, pijaństwem i biesiadą. Lecz ani przezorność, ani żadna potęga ludzka nie potrafi wstrzymać ręki Boga karzącego zbrodnie wszechwładnym swoim wyrokiem. Jakoż Bóg sam, pogromca i mściciel wszelakiej nieprawości, spuścił srogą kaźń na przestępcę, który napróżno chciał się przed nią wybiegać. Gdy bowiem ów Popiel nikczemny płodzi coraz więcej występków, zastawia biesiady, zalewa się winem i wonnościami, upaja roskoszą, i jak drugi Sardanapal nurza cały w miękkości i rozpunście, zaskoczyła go i przygniotła na raz ciężka kara Boska. Z trupów bowiem stryjowskich, które okrutnik niepogrzebane porzucić kazał, mnóstwo niesłychane wylęgło się myszy, i te biesiad u jącego przy stole, oddanego zbytkom i roskoszom Popiela, wraz z małżonką i dwoma synami, poczęły w obec zdziwionych domowników hurmem oblegać, gryźć zjadliwie i trapić. A chociaż żołnierze przytomni i służba odpędzali je z największą usilnością, przecież po utrudzedzeniu jednych, drugie występowały zgraje. Wzięła nareszcie górę nie ustająca w swej natarczywości chmara myszy, dniom i nocą. nie dając królowi i jego domownikom spoczynku. A gdy wszelka pomoc stawała się bezsilna” albo odstępowała od obrony Popiela, na samych już bowiem obrońców zwracały się zajadle myszy, nowe przedsięwzięto środki do odporu. Zakładają dokoła wielkie i żarem gwałtownym pałające ognie, wśród których stawa Popiel z żona. i synami swemi, tusząc, że niemi myszy powstrzyma. Lecz jakkolwiek mocne dopiekały zewsząd żary, myszom jednak nie stawiły zapory, i nic Popielowi nie pomogły. Obrawszy zatem inny żywioł ku obronie, każe się wieźć z żona, i dziećmi na statku po jeziorze szeroko rozlanem, aby się schronić w wieży drewnianej, zewsząd wodami otoczonej. Ah i wody nie były skuteczniejsze od ognia. Przez wszystkie bowiem tonie i głębiny, po których się Popiel przeprawiał, myszy wpław Ścigały za nim z różnych stron, a dopadłszy statku, napierały nań i spodem podgryzały. Żołnierze i majtkowie w obawie, aby z komięgą od myszy podziurawioną nie zatonęli, zawijają do brzegu z rozkazu samego Popiela. Ten gdy ze statku wysiada, spotyka myszy spieszących przeciw sobie nowo hurmy, które złączywszy się z pierwszemi, z wodnej wracającemi pogoni, razem na króla mordercę uderzają. Kiedy więc te i inne środki, do których się z rozpaczą, uciekano, nie pomagały, wszyscy w tuj przygodzie uznali palec Boży, i odbiegli Popiela; ten widząc się opuszczonym, wstępuje wraz z małżonku i dziećmi na wysoką wieżę Kruszwickiego zamku, gdzie niezmierne zgraje myszy, po długiem i natarczywym oblężeniu, naprzód dwóch synów królewskich, w oczach ojca i nieszczęsnej matki, nic mogących żadnej udzielić im pomocy, potów małżonkę króla, okrutnicę. a naostatek i samego zdrajcę Popiela tak pogryzły i poszarpały, że z wszystkiego ciała i członków kostki nawet, ni żyłki, ani szczątka żadnego nie zostawiły. Tak mężobójca Popiel, wraz z swą doradczynią;, druga.. Jezabel, i dwoma synami, zginął z dopuszczenia Bożego nowym i niesłychanym rodzajem śmierci, poniósłszy w sprawiedliwej kaźni ofiarę cieniom zgładzonych stryjów i panów. Gdy się dowiedziano o zgonie Popiela, ludność Kruszwicka zebrała z litością szczątki pomordowanych przez niego stryjów i panów, które, jeszcze się były nie popsuły, i złożone razem pochowała w jednej trumnie i mogile.
Rzadki ten. i zdumiewający przykład pomsty Bożej, która się spełniła na srogim książęciu Polskim Popiel u, zamieszczony jest w księgach wielu dziejopisów, jak osobliwsze i cudowne zdarzenie. Podobnąż plagą na chorobę wszową zginąć miał, jak piszą. Arnulf, król Franków, i cesarz August Rzymski, syn poboczny Karola Wielkiego, nie od myszy wprawdzie, jak nasz Popiel, zjedzony, ale od plugawego robactwa które oblazłszy. go rojami, nie przestawało trapić we dnie i w nocy, a tocząc sromotnie ciało, aż do żył suchych i kości, w same nawet trzewia się wżerały. Tak i Popiół, król Polski, z małżonka, swoją i dziećmi, zginął z dopuszczeniu Bożego, cięższy poniósłszy upadek niźli Faeton strącony z słonecznego wozu, gdy zgładzeniem niewinnych stryjów chciał siebie i synów swoich wywyższyć. Patrzcie, proszę, wszyscy śmiertelni, uważcie pilnie i z rozmysłem przygodę cesarza Arnulfa i króla Popiela, z których jednego żadna rada lekarska od bezecnego owadu uwolnić, drugiego żadna straż i siła od zajadłości myszy obronić nie zdołaią, tak iż obadwaj śmiercią okropna, i politowania godną w srogiem zginęli męczeństwie i ohydzie. Owad tak nikczemny, i stworzenia tak na pozór bezsilne, nie dały się oderwać od ciała, i ani władza można, ani skarby, korony i szkarłaty, nie starczyły na odwrócenie tej plagi. Gdyby nie było żadnych innych pomsty i karania Bożego dowodowy, mierz człowiecze uczynki twoje a koniec twój temi dwoma tuk jawnemi przykładami, a lękaj się klęski Arnulfa i Popiela. Wyrzekłszy się pychy, czcij Boga Wszechmocnego z całej duszy i ze wszystkich sił twoich; znoś wyższych z powolnością, równych miłuj wzajemnie i szanuj według zasługi, dla niższych bądź litościwym i wyrozumiałym, a dzień i noc rozważaj zakon Najwyższego.
ZJAZD ZWOŁANY DO KRUSZWICY W CELU OBRANIA NOWEGO KRÓLA, NA KTÓRYM JEDNAK NIC NIE POSTANOWIONO, A ZTĄD WSZCZĘŁY SIĘ WOJNY DOMOWE.
Gdy mężobójca Popiel wraz z synami swemi zjedzony od myszy z woli Boga słusznej uległ zatracie, panowie i szlachta Polska w celu obrania nowego króla zwalali zjazd powszechny do Kruszwicy, która na ów czas głównem i najznaczniejszem była miastem. Dziś została jej tylko z przeszłości sława, gdy ledwo zachowuje nazwisko miasteczka i licho ślady wielkiej niegdyś zamożności. Nikt podobno z dzisiejszych, patrząc na tak drobne i znikczemniałe szczątki, nie uwierzyłby, że to dawna stolica państwa i grobowiec królewski; tak wszystko już z wiekiem upadło, już pożogami zniszczało, z mądrych wyroków Boga Najwyższego, i dla wstrętu od zbrodni popełnionej przez Popiela. Samo bowiem miejsce, chociaż rolę mu urodzajny, podobniejsze jest do pustyni, niż do ziemi od ludzi zamieszkałej. W rozpoczętych zatem i przydłuższych nieco naradach o wyborze nowego króla i władcy, powstały rozmaite, między wyborcami stronnictwa, niezgody i zatargi. Jedni bowiem, osobistemi zajęci widokami, i popierani przez swoich krewnych, usiłowali wedrzeć się do władzy; inni, przeciwni ich zamysłom, stawiali im z swej strony opór, uważając za rzecz niewłaściwą, iżby rodak miał między swemi piastować rządy. Synów zaś pozostałych po stryjach i starszych głowach, zgładzonych przez Popiela, z wielu względów nie chcieli panowie i szlachta Polska obierać, już-to z tej przyczyny, że ród ich niesławny wyprowadzano od nałożnic, już dlatego, że krew Popiela stała się wszystkim obmierzła, i nienawiści godną, już wreszcie z obawy, iż to który z nich na królestwo wyniesiony, zwaliwszy winę na panów i znaczniejszych mężów Polskich, nie zapragnął pomścić się śmierci ojca swego i stryjów. Ody więc w radzie wyborców, podzielonych na różne stronnictwa, nie przyszło do zgody, rozeszli się z Kruszwicy w poróżnieniu wzajemnem, nie ustanowiwszy żadnego rządu do kierowania sprawami rzeczy publicznej. Tymczasem i okoliczne narody napadały na Polskę bezbronną i nie stawiającą żadnego oporu, i pustoszyły ją orężem, szerząc wewnątrz kraju łupieże i zagarniając nawet niektóre ziemie pod swoje panowanie. Sroższe jeszcze klęski dotykały panów Polskich i szlachtę, wzajemną między sobą zwaśnionych nienawiścią, i niszczących się domowemi wydzierstwy. Zaczem Polska, wewnątrz i zewnątrz kołatana wojną, stała przez czas niejaki otworem nawałe ciężkich przeciwności, a narody postronne cieszyły się i po nieprzyjacielsku karmiły tą otuchą, że królestwo Polskie, trawiące się ustawicznemi zamieszki i ogniem domowych bojów, własną sprawą upadnie. |
|
|
Piotr-246 |
Wysłany: Wto 9:06, 07 Sty 2020 Temat postu: |
|
POLACY NIEGDYŚ PRZESTAJĄCY NA MAŁEM, NIEŚWIADOMI PRAW, BOGACTW I BOJAŹNI OD NIEPRZYJACIÓŁ, SŁUCHALI ZWIERZCHNIEGO PANA I SKŁADALI DANINY.
Przez długie czasy i wieki Polska bezpiecznie używała pokoju i swobody, nic tylko pod wodzą i przełożeństwem Lecha, pierwszego Polaków książęcia, który godnym był stać się ich rodu naczelnikiem i głową, ale i za panowania synów i wnuków jego, z których każdy obejmując władzę po przodkach i ojcu mianował się Lechem. Otoczona Alpami i morzom, rzadko odporne, rzadziej jeszcze zaczepno prowadziła boje, a o wojnach, które wiodły między sobą inne narody graniczące ze strony lądu, dowiadywała się raczej z wieści niż z własnego udziału. Miał naród Polski na obszernej ziem swoich przestrzeni wsie i sąsiedztwa, lecz ani morzem ani lądem nie uczęszczał zwyczajem cudzoziemskim na targi, nie biegał za handlem i małżeństwy do zamorców i zagranicznych. Przestając na pokarmie prostym, jaki rodzinna wydawała ziemia, a odzieży grubej i ladajakiej, krajowym wyrabianej przemysłem, daleki wszelkiej miękości i wytwności, zaspokajał pragnienie wodą, a głód zbożem, mięsiwem, rybą, mlekiem, miodem i jarzyną. Nie miał zatem żadnych dostatków, któremiby sąsiednie i pograniczne narody pociągał i wabił bądź do osiadania na swojej ziemi, bądź do jej odwiedzania. Praw zaś ludzkich obcy i nieświadomy, wolę i nakazy książąt uważał za prawo. Cokolwiek więc książę uchwalił, zalecił i postanowił, powolnie i z ścisłem wykonywane było posłuszeństwem. A iż krnąbrnych i opornych surowa kara spotykała, bez zostawienia, im nawet czasu do upamiętania się i poprawy, przeto rozkaz książęcia służył za prawo i modłę; zkąd nie godziło się nic porywczo, nic zuchwale poczynać, wola bowiem władnącego orzekała o złem i dobrem, i wyroki jej żadnego nie miały ograniczenia. Wszyscy zaś w oznaczonym porządku i czasie pełnili należne książęciu powinności i usługi, i znosili w daninie do jego stołu i dworu zboże, mięso z swojskiego bydła i zwierzynę, ryby, miód i inną żywność potrzebną, wedle uznania książęcia; składali niemniej w podatku pewną ilość futer zwierzęcych, jako to kun, bobrów, gronostajów i lisów, w które Polska ziemia na ów czas obfitowała. I w takich-to datkach, robociznach i powinnościach roczne oddawali poczty. Złota, srebra, miedzi (tej najgorszej zarazy) i innych kruszców nie używali, prócz żelaza zdatnego na dzidy, pługi i inne narzędzia. Chaty poszywając słomą, i legając na gołej ziemi, zamożni w bydło i zboże, niezwyczajni sporów, niezgód i sądów, wszelkie sprzęty zbytkowe mieli w pogardzie: dlaczego żaden do nich wędrowny nie przybywał cudzoziemiec, żaden sukna, korzeni, wina i innych tego rodzaju rzeczy zbytkowi i miękości służących, które ludzi najsurowszych nawet słabymi i zniewieściałymi czynią, nie przywoził, wiedząc, że naród przywykły do skromnego życia i prostoty, nie cenił ich, ale raczej ze wstrętem je odrzucał. Jakoż nie znali wtedy Polacy zbytku i nadużycia. Kupno w koniecznej potrzebie odbywało się u nich jedynie przez zamianę; nie było bowiem ani własnych ani zagranicznych pieniędzy; a jeżeli się jakie pokazały, wcale ich nie przyjmowano, lecz brano i dawano na zamian rzeczy do życia potrzebne, i w ten sposób raczej niż za pieniądze przedawano i kupowano. Nie było wtedy nieprzyjaciela żadnego ani nienawiści, nie było wojen z postronnemi narodami, zrywania sojuszów, pokrzywdzeń i gwałtów między obywatelami: wszyscy żyli w pokoju i swobodzie, szczęśliwi i bezpieczni, tak, że ów wiek panowania Lecha, synów i wnuków jego złotym raczej niż Lechowym nazwać można. Karano wtedy lekkie, nawet i drobno wykroczenia, aby łagodność nie ośmielała do większych, i tłumiono występki w samym zarodzie, aby się inni złym nie gorszyli przykładem. Królowie i książęta Polscy byli sami większym niżeli prawa postrachem.
DWIE RZECZY OSOBLIWE W POLSCE.
Dwie zaś rzeczy ma Polska cudowne i podziwienia godne, o których nie pojmuję dlaczego milczy Solinus, opisujący bardzo starannie inne ciekawości świata, ile że są prawdziwe i zasługują na wzmiankę, jako dzieła twórczej potęgi przyrodzenia, nie pośledniejsze bynajmniej od tych, które rzeczony Solin wymienia. Naprzód, iż na polach wsi Nochowa, blisko miasteczka Szremu, w dyecezyi Poznańskiej, tudzież we wsi Kozielsku, w obwodzie Pałuk, niedaleko miasteczka Łękna, rosną garnki wszelakiego rodzaju, samo przez się, sztuką wyłączną przyrody, i bez wszelkiej pomocy ludzkiej, kształtów rozmaitych, podobno do tych, jakie ludziom służą do domowego użycia; słabe wprawdzie i miękkie, dopóki spoczywają w ziemi i w swoich jamach rodzinnych, ale gdy z nich wydobyte na wietrze albo słońcu stwardnieją, dosyć mocne. Są one rozmaitej postaci i objętości, niemal jakby sztuką garncarską wyrabiane; a co mi jeszcze dziwniejszem się wydaje, że płodność ich przyrodzona, jak uważano, nigdy się nie zmniejsza, chociaż ziemia nie bywa otwieraną. Powtóre, że w lasach, polach i borach miasteczka Potylica, tudzież wsi Hrabieni i Prosni, w okolicy Bełzkiej, dyecezyi Chełmskiej, drzewa sosnowe taką własność mają i przyrodę, że jeżeli się z nich część jaka, np. gałąź lub prątek utnie albo odłamie, bądź całe drzewo spuści, po kilku latach, to co było drzewem z życiem roślinnem, przybiera postać i własności krzemienia, i jak krzemień rodzimy za uderzeniem ogień wydaje, zachowując objętość i kształt, w jakim było ucięte, przyrodę zaś głazu i krzemieńca.
ROZMAITE POLAKÓW NAZWISKA OD MIEJSCA ICH ZAMIESZKANIA.
Przy tej jak się powiedziało skromności, oszczędności i swobodzie, Polacy tak się wzmogli i w potęgę urośli, że nie tylko ziemie, które postanowili osiedlić, uczynili płodnemi i do zamieszkania sposobnymi, ale posięgli nawet, niektórych wysp morskich, rozpostarłszy osady swoje aż do krainy Niemieckiej teraz Miśnią (Myszna) zwanej: przeto wielu z tych, którzy się na pustych i osobnych rozłożyli ziemiach, poprzybierali rozmaite nazwiska, jako to: Drewlanie od mnogości lasów, w których najprzód obrali siedliska pierwsi założyciele miast znakomitszych, jakiemi są: Bukowice, teraźniejsza Lubeka (Lubyk ), Ham teraz Hamburg, Brema, Slezwik (Slesznyk), Cieśnina (Czesznina). Potem Kaszabianie, od układania w fałdy odzieży, jaką z początku nosili: huba bowiem w Polskim czyli Słowiańskim języku znaczy fałd, a kasz znaczy w sposobie rozkazującym fałduj. Trawnianie, od obfitości trawy tak nazwani: ziemia bowiem, którą osiedli, bujne płodziła trawy. Potem Pomorzanie, że na pobrzeżach morza północnego siedzieli; od nich ziemia Pomorska wzięła nazwisko. Serbianie, od swego starosty Serba tak nazwani. Ci wszyscy, chociaż od położenia miejsc, albo imion starostów, rozmaite poprzybierali nazwy, jednym przecież Lechickim czyli Polskim mówili językiem, aczkolwiek zmieszawszy się z Teutonami i Sasami, którzy ich ziemie opanowali, teraz, z przyczyny pomieszania, języków, wymawiają źle i niewłaściwie. Drudzy zaś, którzy sobie siedliska w innych obrali stronach, bez zmiany powszedniego nazwiska Polakami się zowią, lubo są między nimi pewne dzielnice, według ziem które zamieszkują, a którym od miast stołecznych, późniejszemi czasy powstałych, osobne ponadawano imiona. Wszyscy przecież, tak bliscy jak i odleglejsi, podatki naznaczone odnosili Lechowi książęciu, synom jego i wnukom następnym, bez żadnego zżymania się i oporu, składając im nawet hojne daniny w szczegółowych podarkach i upominkach z płodów krajowych.
NAJSTARSZY Z SYNÓW LECHA, PO ZGONIE OJCA, WSTĘPOWAŁ NA WŁADZTWO POLSKI BEZ ŻADNEJ SPRZECZKI, DOPÓKI NIE ZESZŁO CAŁKOWITE LECHA POKOLENIE, I WRAZ Z CZYNAMI SWEMI, DLA BRAKU DZIEJOPISÓW, NIE ZAGINĘŁO W NIEPAMIĘCI. JAK POTRZEBNE JEST SPISYWANIE DZIEJÓW ROCZNYCH.
Pomiędzy synami zaś i wnukami zmarłego Lecha, pierwszego Polski założyciela i książęcia, dlatego żadne nie powstały różnice i niezgody, że jeszcze za życia jego syn najstarszy za powszechną zgodą pierwszym na stolicę następcą i spadkobiercą godności książęcej był uznany. Takie więc rozporządzenie weszło w zwyczaj, i święcie było zachowywane, póki po długiej kolei następstw, długich wiekach i przygodach, potomstwo Lecha w prostym porządku idące do szczętu nie wygasło. Jakie zaś w tych czasach ważniejsze zaszły wydarzenia, jakie wojny Lech i wnukowie jego bądź wstępnym bądź odpornym prowadzili bojem, zkąd rozwijały się dzieje świetne, pamiętne i wielkie, wypadki pomyślne i klęski; w których latach i jak długo u Lechitów czyli Polaków następcy Lecha dzierżyli rządy, i jakiemi zdobili się cnotami i przymiotami, albo jakim ulegali występkom; czem się wreszcie zasłużyli tak swoim rodakom jak i sąsiadom, w długim czasu przeciągu; dla braku pomników dziejowych (nie było bowiem w ów czas u Polaków żadnych pisarzy ani znajomości pisma) pochłonęła niepamięć, a sława ich zaszła pomroką i uwiędła. Jakoż książęta owego wieku nie poczuwali się bynajmniej do obowiązku ani znali potrzeby przokazywania potomnym wiadomości o swym początku, swoich wojnach i dziełach. To nieszczęsne dziejów zaniedbanie trwa dotąd jeszcze u Polaków, gdy żaden z Polskich książąt, królów i bohaterów nie zlecił nikomu opisania spraw i dziejów swego czasu, o co u Żydów, Rzymian, Greków, Hiszpanów, Persów, Medów, Gallów, Germanów i innych narodów, starali się jak wiemy bardzo troskliwie królowie, książęta i cesarze, nagradzając pisarzy i opowiadaczów swoich czynów wielkiemi zaszczyty. Pisanie zaś dziejów nie jest rzeczą przygodną i błahą, ale owszem najużyteczniejszą i rodzajowi ludzkiemu niezbędnie potrzebną, aby chwalebnych książąt i bohaterów obyczaje, czyny i cnoty służyły wiekowi następnemu i ludziom potomnym za wzór i modłę, do którejby się stosowali, a wiedząc, że źli u Boga prawego i ludzi są w obrzydzeniu, unikali hańby i przekleństwa, mającego ich ścigać nawet po śmierci. Żadna też cnota, bądźto wojenna, bądź domowa, nie była nigdy tak wielką i głośną, aby długo trwać mogła, w pamięci ludzkiej, bez zaręczenia jej i przesłania potomności w pomnikach piśmiennych. A wszelkie nawet dzieło bohaterstwa lub cnoty zdawałoby się słabem i ułomnem, gdyby go nie uświetniły pióra dziejopisów, którzy mu sami naznaczają właściwe miejsce, przydając blasku czynom domowym i wojennym.
JAK POLACY POD RZĄDEM DWUNASTU MĘŻÓW BEZ KRÓLA, KRÓTKO TRWAJĄCYM, PRZY POZORNEJ WOLNOŚCI WIELKIEGO DOZNAWALI NIEPOWODZENIA.
Gdy plemię Lecha, pierwszego Polaków ojca i książęcia, do szczętu wygasło, a przedniejsi panowie Polscy i szlachta pod Gnieznom naradzali się o wyborze nowego pana, ta wszystkim zdała się najlepsza rada, aby uwolnieni z pod jarzma samowładzy książęcej stanęli całą siłą przy wolności, a mając w pamięci dawno uciemiężenia, na poddanie karków nowemu jarzmu żadną miarą nie zezwalali. Znieśli zatem rząd monarchiczny, w którym widzieli jak królowie i samowładzcy hardo sobie poczynali, gdy z dostatków rodząca się pycha, zazdrość i inne narowy do takiego doprowadziły ich zuchwalstwa, że ziomkami swemi dumnie pomiatali, cnotliwym nieprzyjaźni, a dla złych i przewrotnych miłościwi, wszelkich dopuszczali się występków, łamali prawo ojczyste, wdzierać się w państwa granice przy swej gnusności dozwalali, niewiasty sromocili, ludzi bez wyroku pozbawiali majątków i życia, a nie przestając na miłości godziwej i, przyzwoitej, kazili się wszeteczną rozpustą:
we wszystkich sprawach zgoła szli raczej za wolą swoją niż rozumem. Gdy więc za zgodą powszechną uchwalono, aby rzeczpospolita w tak obszernych rozpostarta dziedzinach nie została bez rządów, najpierwej ustanawiają prawa ojczyste, jakie w owym wieku prostym i nieokrzesanym zdawały się dostatecznemi. Potem z grona starszyzny wybierają dwunastu mężów, celujących prawością życia, umysłu dzielnością, zacniejszym rodem i bogactwem. Tym powierzają zarząd rzeczy publicznej, moc sądzenia i rozstrzygania sporów, uśmierzania rozterek, karania za krzywdy i zelżywości. Władza ich działała obszerniej przez przybranych zastępców, o ile to zdawało się potrzebnym albo korzystnem. Ale jakkolwiek mężowie ci sprawowali rządy z wszelką godziwością i czynili co mogli, naród jednakże przywykły do równości i nadużywaniu swoich swobód, wkrótce zmierził sobie i znienawidził ich władzę. Zginęła między Polakami dawna karność i groza; zaczem upojeni wolnością poczęli wierzgać zuchwale, i nakazów starszyzny, jakie niekiedy dla dobra ogółu i z koniecznej potrzeby wydawano, słuchać nie chcieli, odmiatając z niechęcią ich postanowienia i wyroki. A iż krnąbrni swawoleńce wiedzieli, że ich kaźń żadna dosiądź nie mogła, samych nawet wojewodów częstemi skargami obwiniali, jakoby mniej bacząc na rzecz pospolitą, i gwałcąc ustanowione prawa, osobistym tylko widokom i własnemu służyli dobru. Ztąd między przełożeństwem a rzeszą rządzoną powstające spory i niechęci, rzecz pospolitą tak dobrze urządzoną poczęły wątlić i psować. Jakoż lud z przyrodzenia swego zdaje się być podobnym morzu, które gdy wzdęte wiatrami fale rozkołysze, nie łatwo dawną odzyskuje spokojność. Po wygaśnieniu z zrządzenia Bożego rodu książąt i królów, Polacy postanowili uroczyście rzecz publiczną oprzeć na wolności i prawach w przekonaniu, iż tak najlepiej sobie poradzą, i że lepiej służyć prawu niż panującym. I byłaby ich rzeczpospolita stała szczęśliwie i kwitnęła, gdyby im tak łacno było wolność swoję utrzymać, jak ją pozyskać umieli. Alić małą liczbę wyjąwszy, ludzie niesforni, zuchwali i zaczepni, czy-to z wrodzonego narodowi usposobienia, czy z przyczyny wielkiej rozległości kraju, poczęli wichrzyć bezkarnie, i za własnych żądz popędem na wszelkie wylewać się bezprawia. Nie przestając już broić u siebie w domowem i publicznem życiu, posunęli napaści swoje do ościennych krajów i narodów: za czem poszło, że pokrzywdzeni sąsiedzi ponieśli im w odwet mnogie i zawzięte wojny; a gdy w kraju Polskim nikt oręża nieprzyjacielskiego nie odpierał, pastwili się nad nimi do woli grabieżą i spustoszeniem. A tak słodkie godło wolności, przeznaczonej dla szczęścia narodu, gdy jej Polacy nadużyli, przyniosło rzeczypospolitej ciężką niedolę i upadek. Słabsi od możniejszych gnębieni, późną i niewczesną od dwunastu onych rządców otrzymywali pomoc. Gdy bowiem każdy z wojewodów za swemi gonił żądzami i widokami, pokazało się dowodnie, że w sprawowaniu rzeczypospolitej rządy wielu razem władców nie mogą być pomyślne i trwałe, i że przeciw tym, którzy dla dobra publicznego ślachetne niosą poświęcenie, najsroższe zazwyczaj powstają nienawiści; zaczem gdy każdy pierwszeństwo sobie przywłaszczał, i tak w rokowaniu spólnem, jak i innych tego rodzaju publicznych sprawach przewodzić żądał, przyszło do srogich zwaśnień, zatargów i krwi rozlewu. Przymuszeni więc byli wrócić do jednowładztwa.
W JAKI SPOSÓB WZMOGŁO SIĘ PAŃSTWO RUSKIE, I KTÓRZY BYLI GŁÓWNIEJSZYCH MIAST I ZAMKÓW ZAŁOŻYCIELE.
Pod ten czas właśnie, kiedy Polacy domową szarpali się wojną, państwo Ruskie powstawało i stopniami w potęgę rosło. Kraj ten przyległy okolicy, która się dotąd zowie Podolem, tak urodzajną ma mieć ziemię, że gdy zboże raz się zasieje, z spadającego potem ziarna zasiew sam się odnawia i plon następny bez siejby wydaje. Byli u Rusi trzej mężowie, z jednego ojca i łona zrodzeni, Kij (Kig), Szczek (Sczyck), Korew, a czwarta siostra Libed, równie zdolnościami umysłu jak i siłami ciała celujący, dla których z łatwością osiągnąwszy pierwszeństwo w narodzie, zagarnęli innych pod swoję władzę, i dali początek osobnym dzielnicom, wyszłym z ich pokoleń i rodów. Ci wystawili trzy grody na Rusi, którym swoje ponadawali nazwiska. Kij, zbudowany przez siebie gród nad rzeką Dnieprem nazwał Kijowem, Szczyk Szczykawicą, a Korew Korewicą. A że i oni żyli w błędach i ciemnocie pogańskiej, przeto za bóstwa czcili bagna, jeziora, źródła i strumienie. Byli i inni książęta Polscy, jako to Radzim i Wiatko (Wyatko), z których jeden, to jest Radzim nad rzeką Szaszunem, drugi Wiatko nad rzeką Okką osiadł. Tych nazwiska dostały się osobnym krajom, dzielnicom i ludom: od Radzima bowiem Radzymiczanie, od Wiatka nazwani są Wiatyczanie, którzy nad Bugiem zamieszkali; Dulebianie zaś od książęcia swego Duleba, potem Wolhanami (Wolhanyo) rzeczeni, którzy teraz Łuczanami się zowią. U Rusinów plemienia Polskiego była w pojmowaniu żon ta rozsądna miara i uczciwość, że się wstrzymywali od związków małżeńskich z siostrami rodzonemi i bliskiemi krewnemi, za co w podziale otrzymywali długie życie. Dulebianie zaś, i ci, którzy pochodzili od Radzima i Wiatka, obyczajom dzikich zwierząt mieszkali po lasach, a wyuzdani na wszelką swawolę, kalali się wszetecznemi związki, porywając gwałtownie cudze i pokrewne sobie niewiasty. Po zgonie Kija, Szczyka i Korewa, synowie ich i wnukowie w prostem idący następstwie, władali Rusią przez mnogie lata, aż z kolei dziedzictwo to spadło na dwóch braci rodzonych, Okalda i Dyra.
Ci kiedy dzierżą Kijów, niektóre plemiona Rusi, z przyczyny zbytniego rozrodzenia się przesiedlone w inne dzielnice, sprzykrzywszy sobie ich rządy, od Warazów trzech przyjęły kniaziów, dla równości bowiem nie zdało im się nikogo ze swoich obierać. Jeden zwany Ruryk (Rurek) w Nowogrodzie, drugi Szyniew w Biełozorze, to jest w Białem jeziorze, trzeci Trubor w Zborsku stolice swoje założyli. Z tych każdemu Rusini i ludy im podległe w daninie od głowy po jednej popielicy (aspergellus albus) składali. A gdy dwaj z tych książąt Szyniew i Trubor bezpotomnie pomarli, Ruryk odziedziczywszy ich władztwa, przekazał je po sobie synowi nazwiskiem Ihorowi (Iior), który za dojściem do lat młodzieńczych, Oskalda i Dyra, Kijowskich kniaziów, nie spodziewających się od niego żadnej napaści, zdradziecko zamordował, i kraje ich wraz z władzą książęcą opanował. Lecz niedługo i książęciu Ihorowi zabójstwo Kijowskich kniaziów Oskalda i Dyra uchodziło bezkarnie. Gdy bowiem ufny w potęgę swoję, ludy Drewlanami zwane, plemiona Rusi, mające udzielnego książęcia Nyszkina, do daniny przymuszał, i nie przestając na pierwszej opłacie, na którą zezwolili, tegoż samego roku drugiej od nich wyciągał, od rzeczonych Drewlan, krzywdy znosili niezdolnych, podstępnie zgładzony został. Ci wyprawiwszy posłów do pozostałej po nim wdowy Olhy, usilnie ją namawiali, ażeby książęcia ich Nyszkina poślubiła za męża i oba w jedno połączyła władztwa. Niewiasta chytra użyła zdrady: pierwszych i drugich posłów Drewlańskich łaskawie przyjąwszy i w domu zatrzymawszy, kazała Drewianom z książęciom ich Nyszkinem przyjść do siebie, niby dla zawarcia małżeńskich ślubów i połączenia państw obu; tymczasem gdy ci spełniają złocenie swoje, onych posłów u siebie zatrzymanych srogiem i mękami tajemnie pomordowawszy, wychodzi przeciw Drewlanom, i na zasadzkach, w położeniu dla nich niekorzystnem, gdzie silne była rozstawiła wojsko, znosi całą niemal ich potęgę wynoszącą do pięciu tysięcy mężów, wypełniając tym czynom zabitemu mężowi swemu Ihorowi pozgonną ofiarę. Miał zaś książę Ihor z Olhy żony swojej syna jedynaka imieniem Światosława, który doszedłszy do lat męzkich począł okazywać się mężom wojowniczym i dzielnym. Ten mszcząc się śmierci ojca swojego Ihora, pierwszą uczynił wyprawę przeciw Drewlanom, a zadawszy im morderczą klęskę, schylił ich pod swojo jarzmo i do daniny przymusił. Matka zaś jego Olha wybrała się morzem do Konstantynopola, gdzie pomiędzy Grekami, za rządów Zymiska (Czemisky), od tamecznego patryarchy nauczyła się wiary chrześciańskiej, a opuściwszy błędy pogaństwa, przyjęła chrzest, i barbarzyńskie imię Olhy zmieniła na Helenę. Błogosławił jej patryarcha Carogrodzki mówiąc: “Błogosławionaś ty między niewiastami Ruskiemi, a imię twoje u wszystkich pokoleń niech będzie pochwalone i błogosławione.”. Wróciwszy na Ruś z Konstantynopola, namawiała syna swego Światosława, do przyjęcia wiary chrześcijańskiej, a porzucenia zabobonów pogańskich: ale on pogardziwszy szydersko matki upomnieniem, wolał raczej wytrwali w swych błędach i plugawem pogaństwie.
POLACY WIDZĄC, ŻE PRZY WOLNOŚCI RZECZ PUBLICZNA NACHYLAŁA SIĘ DO UPADKU, OBRALI SOBIE KRÓLEM KRAKA, KTÓREGO WYPISUJĄ SIĘ TU POCHWAŁY, ZWYCIĘZTWO NAD GALLAMI, I PODDANIE SIĘ CZECHÓW JEGO WŁADZY.
Gdy taka koleją toczyły się sprawy Polskie, i rzecz publiczna domowemi niezgody, rozterkami i zewnętrznych nieprzyjacioł napaścią, zwątlona upadała, znowu panowie znaczniejsi, jako i lud wszystek, zatęsknili do rządów jednego monarchy i władcy. Jakkolwiek kowiem posmakowali już słodyczy wolności, tak powabnej, tak miłej, i nad wszelkie dobro pożądańszej, dla ocalenia jednak rzeczypospolitej, która pod rządem wielowładców wszystka z karbów wypadła, i dla uniknienia grożącego jarzma nieprzyjaciół, zrzekają, się wolności i uchwalają, do rządzenia, tak mnogiemi ludy i państwem tak obszernem obrać jednego pana i władcę, i poddać mu się z uległością aby zarówno mężniejszych jak i słabszych trzymał na wodzy. Ale powstało do razu pytanie, ktoby mógł sprostać tak ciężkiemu brzemieniu, i sposobnym był do rządzenia narodem, który znarowiony już użyciem wolności, snadno podnosić mógł rokosze i opierać się zuchwale; a ztąd żwawa wynikła spórka. Po należytem jednak rozważeniu rzeczy, zgodzili się wszyscy na męża pewnego imioniem Kraka czyli Graka, mieszkającego u krynic Wisły, pod górami Pannońskiemi, dzielnego, sprawnego, przemyślnego, o którym słyszeli, że zdolnościami nad innych celował, i słynął głośno z cnoty w wielu razach doświadczonej. Tego więc za powszednią zgodą i uchwalą książęciem obierają, powiorzając mu całego królestwa ster i zwierzchnictwo. On długiem wzbranianiem się i opieraniem odpychał znamiona władzy i purpurę, którą nań wkładali, zdumiony i rozmyślający w milczeniu, azali sami nie byli w błędzie, że go jakby szaleńca oznakami kusili majestatu. Nareszcie gdy prośby i nalegania przemogły jego wątpliwość, niezdolny już dłużej się opierać, przyjął nad Polakami rząd i władzę. I od tego czasu sprawując rzecz publiczną panował z taką skromnością i roztropnością, że go Polacy jak ojca czcili. Nie ciężył bowiem narodowi, obyczajom dawnych książąt Polskich, przemocą, i wyniosłą pychą; ale zmierzając we wszystkiem ku pożytkowi i spokojności poddanych, możniejszym zarówno jak i ludowi miły, naród surowy i dziki shołdował raczej łaskawością niż przemożną władzą. Mniemają niektórzy, iż ten Grak był Rzymianinem, wiodącym ród swój od Grachów, pamiętnych z onej dawnej zamieszki, kiedy dwaj Grachowie, Tiberius i Kajus, obstający za prawem podziału gruntowego roku od założenia Rzymu sześćsetnego dwudziestego drugiego i siódmego, za nadużycie władzy trybuńskej od stronnictwa możnych zabici zostali; on wtedy Rzym opuściwszy wiał się udać do Polski, kędy szukał schronienia; i tą koleją odziedziczył u Polaków najwyższy władzę. Zważywszy zaś Grat tlejące zewsząd zarzewia wojen, jakby sprzysięgłych przeciw Polsce, i bacząc, że nie było podostatkiem sił do oparcia się wszystkim, uniknął jednych zgodą, inne sojuszami potłumił, na resztę zaś przeciwników uderzywszy orężem, tak szczęśliwie i przezornie działał, że z każdej walki wracał zwycięzcą przez co w rycerstwie wskrzesił odwagę po dawnych klęskach upadłą imię swoje wsławiając coraz przeważnej u nieprzyjacioł.
Kiedy Gallowie przemierzywszy orężem inne kraje, dotarli aż do Węgier i nękali je wojennemi klęski, zamierzającym ztamtąd wtargnąć do Polski zaszedł drogę Grak, i stoczywszy żwawa, bitwę, odniósł pamiętne nad nimi zwycięztwo, już-to dzielnością swoich wyslużońców i ćwiczonego w obrotach żołnierza, już przemysłem wojennym i sztuką. A lubo miał już w narodzie dosyć miłości, po tej jednak Gallów porażce więcej jeszcze pozyskał czci i przywiązania; z tem większą toż gotowością i poszanowaniem Polacy pełnili jego rozkazy. Wkrótce sława i znaczenie Graka tak się po świecie rozniosły, że Czechy poddały się same jego władzy, i przez cale życie Krakus sprawował w Czechach rządy. Niektórzy atoli utrzymują, że tenże Grak już na lat czterysta blisko przed Nar. Chrystusa panował w Polsce, słynąć szeroko z roztropności i potęgi.
KRAK BUDUJE ZAMEK I MIASTO KRAKÓW, I ZABIJA SMOKA STRASZLIWEGO, KTÓRY UKRYWAŁ SIĘ POD ZAMKIEM Z WIELKIM DLA MIESZKAŃCÓW POSTRACHEM I SZKODĄ.
Uspokoiwszy więc dokoła nieprzyjacioł, już-to orężem, już związkami wzajemnych przymierzy i sojuszów, i przy dość pomyślnem powodzeniu ubezpieczywszy pokój zewnętrzny, zajął się Krak jak najpilniej wewnętrznem kraju urządzeniem. Naprzód na wyniosłem wzgórzu, u krajowców zwanem Wawel, podle którego Wisła nurty swoje sączy, a od szczytu szeroka i nadobna rosciąga się płaszczyzna, zbudował zamek królewski. Potem dla większej jogo warowności, wielkości i ozdoby, założył w pobliżu i nad tąż samą rzeką miasto, któremu własne nadał nazwisko Kraków (Grachow). W tem przeto mieście usadowił stolicę swojego władztwa i rządów sprawowanych nad Polakami i Czechami, przeznaczając je na główne i stołeczne miasto całego Królestwa, i tusząc, że dla dogodnego i nader szczęśliwego położenia do znacznej kiedyś wielkości wzrośnie. Jakoż nadzieja go nie omyliła: szybko bowiem podnosząc się i wieloraką zakwitając pomyślnością, do takiej Kraków przychodzić zaczął potęgi i znaczenia, że sąsiednie osady i miasta szczęścia i dostatków mu zazdrościły. Większą nurt inne poczuwało ku niemu zawiść miasto Gniezno że przezeń odjęty mu był zaszczyt pierwszeństwa i majestat stolicy a z nim starodawny blask przyćmiony. Wśród tak pomyślnych i przyjaznej wróżby zaczątków trapiło go przecież wielkie nieszczęście. W jaskini bowiem góry Wawelu, na której Krak zamek swój był zbudował, potwór niesłychanej wielkości, mający postać smoka albo węża zadławcy (olophagus) obrał sobie legowisko, a na zaspokojenie żarłoczności swojej porywał bydlęta i trzody, jakiekolwiek mu się nawinęły, nie przepuszczając nawet ludziom; gdy zaś długim zmorzony głodom nie znajdował przygodnej albo podrzuconej sobie pastwy, wtedy z dziką wściekłością, w dzień biały i na. jawie, wypadając z łożysku, i zionąc z paszczy przeraźliwe ryki, rzucał się na najroślejsze bydlęta, konie, woły, zaprzężono do wozu lub do płużycy, dusił je i dławił, niemniej srogi pożera ludzi, którzy łakomstwu jogo ujść nie pospieli. Straszliwa ta zajadłość i żarłoczność tak dalece potrwożyła i utrapiła mieszkańców Krakowa, że dla tej niszczącej potwory bardziej już o opuszczeniu miasta niż o rozsiedleniu się w niem myśleli. Zaczem z rozkazu Kraka, bolejącego nad tą niedolą miasta, które sam był złożył, a któremu wydalenie się mieszkańców wzrastaćby nie dozwalało, rzucano owemu smokowi codziennie trzy ścierwa, domowych bydląt, a nasyceniom potwory w ten sposób, okupowano bezpieczeństwo nie tylko ludzi ale i innych żyjących stworzeń. Gdy przecież taki stan rzeczy zdał się uciążliwym panującemu książeciu więcej jeszcze niźli ludowi, gdy zwłaszcza obawiał się Krak, aby po śmierci jego całkiem nie opuszczono miasta, rozkazał ścierwa przeznaczono smokowi na pożarcie wypełnić wewnątrz siarką i próchnom, woskiem i żywicą, a w zwierzchniej warstwie zapuściwszy nieco tliwa, rzucić mu jak zwykło na pastwę. Gdy więc smok według zwyczaju i z przyrodzoną pochłonął je chciwością, wnet zajetym w trzewiach ogniem i skwarzącym je coraz głębiej płomieniem dręczony, legł i żywota postradał.
KRAK NADAJE POLAKOM PRAWA I UMIERA. POLACY SYPIĄ, MU GROBOWIEC, OGROMNĄ MOGIŁĘ Z PIASKU.
Po zgładzeniu więc tej strasznej potwory, nazwanej u niektórych pisarzy smokiem (olophagus), miasto Kraków nad spodziewanie wybawiono z wielkiego niebezpieczeństwa, poczęło coraz więcej rozszerzać swoje zakresy i urastać stopniami na, zwierzchnią stolicę i miast polskich głowę. Lecz i sam Grak zgładzeniem sztucznem i dowcipnem potwory zalecony, zjednał sobie imię ojca i wybawiciela ojczyzny, nabywszy znaczenia i sławy u swoich i postronnych ludów. Wtedy dopiero prawa ogłusza, stanowi sędziów, wydaje- postanowienia i nakazy, jakie uznał za stosowne do urządzenia kraju, w miarę prostoty owego wieku. Tych Polacy trzymali się następnie, kraj zaś kwitnął pokojem i swobodą obywatele dostatkiem i pomyślnością. Cokolwiek on postanowił i uchwalił, to w długiej kolei wieków naród Polski zachowywał jak prawo najsprawiedliwsze i Boskim niejako uświęcono zakonem. Krom słuszności bowiem i sprawiedliwości, jaką tchnęły prawa przezeń nadane, nie mniej użyczała im powagi uroku, poszanowania i grozy, miłości i cześć dla prawodawcy. Używali więc Polacy za dni jego długoletniej ciszy, gdy mądry i dzielny władca jednych z pomiędzy sąsiadów sojuszami ugłaskał, drugich orężem poskromił. A tak pod panowaniem jego stare miasteczka i sadzi by świczemi budowy podrastały, i w rozległych puszczach nowe tworzyły się osady. Długie lala Grak, książę Polski. mądrze i szczęśliwie sprawował rzeczpospolitą; w późnej nakoniec starości, syty wieku, życie zakończył. Na uczczeniu jego pogrzebu naprzód panowie Polscy, a za nimi lud wszystek pospieszył, i obyczajom ówczesnym zwłoki jego na górze Lasocie (mons Lyasszotinus), naprzeciw miasta Krakowa, z szczerym żalem i uczciwością pochował. Mogiłę zaś jego, aby trwalsza, była, i aby czas wszystko niszczący nie zdołał jej. dla potomnych zagubić i zagładzić, na górze, kędy go pogrzebano, dwaj synowie Kraka, w sposób sztuczny i dowcipny, jak ojciec wskazał im był jeszcze za życiu, nadsypując piaskiem, do takiej wznieśli wysokości, iż sporym kurhanem nad wszystkiemi dokoła wyżynami panuje. I dotychczas grobowiec, starannie ludzką, rękę, urobiony poświadcza cześć od narodu wymierzona, wielkiemu mężowi, a razem chęć chwalebna. przekazania potomnym jego imienia i zapownienia mu nieśmiertelności. To usypanie mogiły tak wyniosłej dowodzi równie, że Grak był Rzymianinem gdy wedle możności naśladował tem dzieleni założyciela Rzymu Romula, mającego grób nakształt kurhanu z głazów ułożony.
PO ŚMIERCI KRAKA, CÓRKA JEGO LIBUSZA, POJĄWSZY W MAŁŻEŃSTWO PRZEMYSŁAWA ZIEMIANINA, SPRAWOWAŁA W CZECHACH RZĄDY.
Naród Czeski, nad którym Krak z podobnąż dzielnością, i roztropnością, miał panować, jednę z trzech córek po nim pozostałych, Libuszę, przyjął za władczynią i księżnę. Ta ułagodzić chcąc lud niechętny i przeciwny rządom niewieścim, ziemianina pewnego, nazwiskiem Przemyśla, zajmującego się wiejskiem gospodarstwem i uprawą, roli, odwołwszy od wołów i pługa, wezwała do udziału władzy książęcej i połączyła się z nim małżeńskiemi śluby. Jego dziedzice i następcy, rozrodzeni w mnogich synach i wnukach, panowali Czechom aż do czasów Jana ślepego Luxemburgskiego, u wygaśli dopiero na królu Wacławie (Wyenczslaus) który zginął pod Olomuńcem; lubo w siódmym roku panowania Przemysława, po zejściu Libuszy, kobiety z obyczaju i usposobieniu, podobno Amazonkom pod naczelnictwem dziewicy Wlasty (Valasta) sprawiły były zamieszanie, poraziwszy po kilka razy mężów i rozproszywszy ich wojska, Od Przemy sława jednak zdradą i podstępom raczej niżeli siła. pobite i upokorzone zostały.
LECH, SYN KRAKA, PO ZABICIU BRATA SWEGO KRAKA WSTĘPUJE NA WŁADZTWO; LECZ GDY SIĘ ZBRODNIA JEGO WYKRYŁA, RZĄDÓW POZBAWIONY NĘDZNIE GINIE.
Gdy już minęły dni żałoby, w których wszyscy z Polaków przedniejsi zajęci byli obchodom pogrzebowym, poczęto myśleć o wyborze nowego książęcia, mającego zasiąśdź na stolicy Graka. Zostawił zaś był Grak dwóch synów, Graka i Lecha, i trzecią córkę Wandę, zrodzonych do przyszłego następstwu. Tych, umierając, panom Polskim polecił, z prośba, usilną, aby pamiętni na wyświadczono sobie dobrodziejstwa nie odsądzali potomstwa jogo od władzy książęcej, i jednego z synów na stolicę książęcą wybrali. Młodszy zatem Lech obawiając się, aby z ujmą jego starszemu bratu Graków i nie przyznano rządów, już-to z przyczyny pierworodztwa i dojrzalszego wieku, już dla łaskawości i innych przymiotów, któremi brata przewyższał, postanowił wcześnie temu zapobiedz: zgładził więc zdradziecko Graka, a ciało brata porąbane na części zagrzobał i przysypał piaskiem. Żeby zaś dla zbrodni bratobójstwa nie odepchniono go od władzy, zmyślił, jakoby brat starszy na polowaniu, zbyt porywczo pogoniwszy za zwiorzom, zginął. A iżby tej powieści tem łatwiej uwierzono; łzami udanemi płakał, i takim sposobom podszedłszy i oszukawszy panów Polskich, królem od nich wybrany, stolicę państwa posiadł. Panowanie jego trwało przez lat wiele, i wszyscy Polacy jak ojca go szanowali, poddając się z wiernością, czcią i posłuszeństwem jego władzy. Lecz gdy o popełnionem bratobójstwio poczęły się głucho naprzód rozchodzić wieści, a potem jawne dowody wyświeciły zbrodnię, zraziły się wszystkich serca ku niemu, i panowie Polscy oburzeni tym bezbożnym czynem i niewinną śmiercią, brata, tak go znienawidzili, iż straconego ze stolicy państwa skazali na wieczne wygnanie, dla postrachu i odstręczenia innych od podobnej zbrodni, jakiej on się dopuścił. Co zaiste godne w nich pochwały, że winę bratobójczej panowania żądzy tak sprawiedliwie ukarali, nie dopuściwszy dłużej piastować władzy nad sobą sprawcy tak ohydnej zbrodni. Inni mniemają, że Lech za popełniono bratobójstwo ani wygnania ani żadnej wcale nie odniósł kury, ale że sam Bóg zsyłający pomstę za wszelkie krzywdy ludzkie pozbawił go potomstwa, miłości i życzliwości poddanych. Przeto czując się bratobójca do winy, ścigany równie wyrzutami sumienia, jak i słuszna. Polaków nienawiścią., w smutku i zgryzocie wiódł odtąd żywot niesławny, i nie. zdziaławszy żadnego pamiętnego czynu, umarł z sromota,. Cóżkolwiek bądź, to pewna, że nie zostawił po sobie żadnego potomstwa.
PO LECHA NASTĄPIŁA SIOSTRA JEGO WANDA, KTÓRA ODRZUCIWSZY ZWIĄZKI MAŁŻEŃSKIE Z RYTOGAREM NIEMCEM, PO ODNIESIONEM NAD NIM ZWYCIĘZTWIE, POŚLUBIŁA SIĘ BOGOM NA OFIARĘ I WSKOCZYŁA W WISŁĘ; POCHOWANO JĄ W MOGILE. OD JEJ IMIENIA POLACY ZOWIĄ SIĘ WANDALAMI.
Gdy Obadwaj synowie Graka zeszli bezpotomnie, za powszechna. Polaków zgodą córce jogo jedynaczce, zwanej Wandą, co w polskim języku znaczy wędę (hamus), rządy państwa przyznano. Tak wielkie bowiem w sercach Polaku w tkwiło przywiązanie do Graka, tak świeża i przytomna pamięć cnót jego i dzielności w rozszorzeniu granic i obronie ojczyzny. Nie mało przyczyniła się do tego i urodna postać dziewicy, wdzięczne i krasą ujmujące lica powaby, tak iż samym widokiem zniewalała umysły i przynęcała chęci, pięknych darów przyrody hojnie uposażona wianem. Dla tego właśnie ponętnego kształtu otrzymała imię Wandy, gdy urokiem swych wdzięków jakoby wędą wszystkich przyciągała ku sobie, obudzając miłość i podziwienie. Łagodna z wejrzenia, skromna z postawy, wymowna i chwytająca za serca uprzojmemi słowy, wszelakich zalet jaśniała zbiorom. Wszyscy też panowie Polscy tuszyli niewątpliwie, że książęcia jakiego, znakomitego rozumem i bogactwy, któryby Polsce przyczynił wzrostu przez skojarzonie się jej przyjaźnią, z postronnymi sąsiady i pany, zaślubią Wandzie dziewicy, aż do tej chwili wszystkie odrzucającej związki. I zdawało się, że większa teraz liczba posiągnie do jej ręki dla samej wielkości państwa, niż wprzódy dla zachwycającej urody. Ale Wanda odziedziczywszy królestwo ojcowskie, wzniosła w uczuciach i wielkich przymiotów niewiasta, z dumą poczuwając swoję wolność i swobodę, wszystkim zgłaszającym się o nię współzawodnikom odmawiała małżeństwa. Tak zaś szczęśliwiej roztropnie i sprawiedliwie władała krajami rzeczypospolitej, że wszystkich zdumiewała swoją czynną radą i obrotnością, i głos był powszechny między ludźmi, że prawdziwie męzka w tem ciele niewieściem zamieszkała dusza, gdy najpoważniejsi światłem i sędziwi mężowie postanowienia, jej wielkiemi wynosili pochwałami, a nieprzyjazne nawet umysły w jej obliczu składały zawiść i niechęci. Gdy więc pod rządem i zwierzchnictwem Wandy kraj Polski zakwitał w dostatki i potęgę, Bytogar pod ów czas książę Niemiecki, znakomity rodem i bogactwy, a siedzący z Polską o granicę, posłyszawszy o przymiotach Wandy dziewicy, której sława rozeszła się była wszędy po świecie, w nadziei, że z jej urodą pozyska razem królestwo, wyprawił do niej dzienosłębów, mających, prosili o jej rękę, a w razie odmowy pogrozili wojną. Ale gdy Wanda, która w dziewiczej czystości pozostali ślubowała, wysłuchawszy kilkokrotne obiotnice i prośby, odprawiła posłów bez skutku; Rytogar widząc, że ani prośbami ani podarkami skłonili jej do małżeńskich związków nie zdoła, w bolesnem uczuciu wzgardy i upokarzającej dla siebie odmowy, zebrał wojsko ogromne i wkroczył z niem do Polski, aby wycisnąć przemocą to, czego nie mógł prośbami. Wanda królowa, nieulękniona wojennemi groźby, kazawszy ściągnąć jak najspieszniej hufce Polskie, zastępuje drogo Niemcom i wydaje pole do bitwy. Ochłonął nieco Rytogar z swego szału, a udawszy się powtórnie w prośby, wolał doświadczyć jeszcze namowy niż broni. Śle zatem kilka z starszyzny swojej do Wandy, czekającej w gotowości na spotkanie; bogactwa swojo wylicza, ukazuje potęgo, dokłada i pogróżki, nic tracąc jeszcze otuchy, że umysł kobiecy jakiemikolwiek środkami, czy-to prośbą czy groźbą, potrafi złamali albo ubłagać. “Przyszliśmy, rzekli, do ciebie Wando królowo, prosząc w imieniu książęcia naszego Rytogara, abyś zezwoliła na połączonie się z nim malżeńskiomi śluby. Pozyskasz męża kwitnącego młodością, zamożnego w skarby i potęgę, który w ofierze złoży ci najświetniejsze upominki, jeśli mu swojej nie odmówisz ręki: w przeciwnym razie, zmusi cię do lego orgiom. ” Ona, niewiasta na schwał mężna, i w stałości swój nieporuszona, odpowiedziała posłom: “Czy wasz książę uważa mnie za kobietę tak dalece nikczemną i związku małżeńskiego niegodną, że śmie żądać, abym wzgardziwszy królestwa mego sławą i potęgą, niepomna krzywd, które narodowi memu wyrządził i obecnie wyrządza, zezwoliła na poddanie się jemu wraz z królostwem, i ubliżyła godności mojego władztwa ? Odpowiedzcie książęciu, że brzydzę się jego ofiarą, jak każdym innym związkiem. Przystoi mnie bardziej zwać się panią, niż panującego małżonką. Wojnę mi zapowiedział — niech więc gotuje się do wojny, a przytem zważy, jaka sromota dla książęcia i męża, w obec sprawionych do boju szyków, odbieżawszy walki, rozprawiać o miłości, i zaniechawszy oręża układać małżeńskie śluby. ” Dawszy taką odpowiedź, kazała trąbić do boju i uderzyć na nieprzyjaciela, aby dumne poselstwo, opowiedziano jej przez posłanników Rytogara, zwycięzkim upokorzyć orężem. Lecz gdy celniejsi z rycerzy Niemieckich ciekawością zdjęci, azali prawdą było, co wieść głosiła o nadzwyczajnej piękności Wandy, przypatrzyli się bliska jej urodzie, nagłą uczuć przemianą, jakby czarodziejsko zrządzoną i ci którzy ją widzieli, i drudzy którym tylko o niej powiadano, tak zmiękli i na sercach upadli, że wszyscy jednomyślnie i jawnie oświadczyli się przeciw prowadzeniu zaczętej wojny, w sprawie niesłusznej, i z wojskiem liczniejszem, przekładając, że ich nie bojaźń odwodziła od bitwy, ale wstręt od prawdziwej niezbożności, i że nie chcieli w złej sprawie narażać się na jawne niabezpieczeństwo, Zaczem, opuściwszy pole walki, wrócili do swych namiotów, i nie dali się skłonić żadnym rozkazem ani namową do podniesienia oręża przeciw Wandzie. Rytogar więc, książę Niemiecki, w bolesnem uczuciu wzgardy i zawiedzionej nadziei, gdy nad spodziewanie jego wszystko gorzej się powiodło, nie chcąc wracać do domu z niesławą i wystawiać się na szyderstwo sąsiadów, którzy mówiliby, że wejrzeniem samum niewiasty zachwiany i pokonany uległ — postanowił śmierć sobie zadać. Zwoławszy zatem wojsko, tak do niego przemówił: “Zdradziliście mnie i opuścili — krzywda ta stała się dla mnie nad wszelką, śmierć straszniejszą. Ja, który sam wojnę wydałem, bez wojny pokonany ulegam! Wanda morzu, Wanda powietrzu, Wanda ziemi rozkazująca, z woli bogów nieśmiertelnych uczyniła was trwożliwemi niewieściuchami, gdy serca wasze sam widok jej zczarował i przemienił, na wieczna, dla nas wszystkich sromotę. Ja za was, o! dostojni mężowie i współtowarzysze moi, poświęcam siebie na uroczysta ofiarę bóstwom podziemnym, ale w prośbie do bogów ślę razem to przsekleństwo, aby potomstwo wasze, jak i potomstwo waszych synów i wnuków, za zbrodnią, przeciw, mnie popełnioną, pod rządem niewieścim wiecznie gnuśniało. ” To rzekłszy, obnażona, piersią, rzucił się na miecz, który ostrzem ku sobie zwróconem trzymał, i odebrał sobie życie. Wanda zaś, zawarłszy panami Niemieckiemi przymierze, po zakończeniu osobliwszem wojny tak wielkiej i niebozpiecznej dobrowolna, śmiercią jednego, prowadziła z powrotem wojsko nietknięte w uroczystym pochodzie do Krakowa, gdzie ją z wielką czcią i radością przyjmowano. Za tak Świetne i znakomite zwycięztwo, pasmo oraz szczęśliwego powodzenia, które jej w całem życiu więcej niż komukolwiek z śmiertelnych sprzyjało, naprzód bogom ojczystym po wszystkich świątyniach przez dni trzydzieści składać kazała dzięki: czego pobożnie dokonawszy, postanowiła dobrowolnym ślubem siebie samą poświęcić bogom na ofiarę, uwiedziona przesądwm swego wieku, w którym uważano to za sprawę bogom milą, czyn wzniosły i bohaterski; a podobno i dlatego, żeby świetny i nieprzerwany bieg jej powodzeń jakim smutnym wypadkiem nie został przyćmiony. Zwoławszy więc panów Polskich, pobiwszy na ołtarz bogów obietne bydlęta, i odprawiwszy zwyczajem ówczesnym uroczystą ofiarę, przy której dziękczyniono bogom na wyświadczono jej łaski, a dokładano modły o szczęśliwy pobyt w państwie podziemnemi — wskoczyła z mostu do rzeki Wisły i pogrążyła się w jej falach. Czyn zaprawili; więcej godny podziwionia, niż podobny do wiary! Zwłoki królowej pochowano mul rzeką Dłubnią, o milę od Krakowa, w otwartem polu, a mogiłę jej uczczono podobnym pomnikiem jak ojcowską. Z ziemi bowiem usypano kurhan potężny, który po dziś dzień wskazuje mogiłę; Wandy, i od niego toż miejsce to nazwano jest Mogiła.. Że taka czci oznaka słusznie Grakowi i Wandzie przynależała, nikt z Polaków nie wątpi; w ten sposób bowiem postanowili pamięć ich potomnym przekazać wiekom. A nadto Wisła od Wandy królowej przezwaną została Wandalem, i pokolenia Polskie u większej części dziejopisów Wandalami się zowią, acz staro zwisko Wisły dla nowej nazwy nie poszło bynajmniej w niepamięć, jak owej Albuli płynącej wedle Rzymu, która, od zatonienia w niej Tyberyusza nazywają teraz Tybrem. |
|
|
Piotr-246 |
Wysłany: Wto 9:05, 07 Sty 2020 Temat postu: |
|
OPISANIE GÓR W POLSCE.
Lubo zaś królestwo Polskie równo i płasko położone, i ztąd głównie pierwiastkowo nazwane, mniej ma gór niż inne kraje, ma ich jednakie, niemało, tak skalistych jako i ziemnych, z których celniejsze opiszemy. Łysej górze (Kalwaryi) dla jej głośnej sławy pierwszeństwo damy, jako przodkującej innym górom. Po niej pójdzie Wawel, przy nim bowiem i rządów skład najwyższy i królów stolica.Łysa góra, w ziemi Sandomierskiej, blisko miasteczka Opatowa, wysoka, prawie zawsze zimnem skrzepła, często zamglona, lub sypiąca śniegami albo deszczami; w wielu miejscach wypuszcza z siebie krynice. Jeżeli wierzyć można staremu podaniu gminnemu, sławna była niegdyś olbrzymami, którzy na niej zbudowali zamek, jak świadczą ogromne kupy gruzów i głazów. Teraz znakomita mieszkaniom mnichów zakonu Świętego Benedykta. Niewiadomo który z olbrzymów i kiedy zbudował ów zamek z tak długiemi ścianami, z tak ogromnych i niepożytych głazów, i tak wielkim trudem. Potwornych zwalisk tej olbrzymiej budowy, ogromnych kup gruzów i kamieni, ani ciernie, ani kolczyste rośliny, ani gęsto drzewa i mchy zakryć nie mogły. W klasztorze założonym na miejscu dawnego zamku, a niegdy przez Bolesława Wielkiego, pierwszego króla Polaków, zbudowanym z kamienia, znajduje się znaczna cząstka Krzyża Pańskiego, wielkiemi ludzi dobrodziejstwami obdarzająca, którą tu złożył za upomnieniem anielskiem błogosławiony Emeryk, syn Ś. Stefana króla Węgierskiego. Ztąd miejsce to jest wielce sławne, i szanowane, ustawicznie uczęszczane od ludzi szukających pomocy w utrapieniach, za łaską Krzyża świętego. Wielką w tem opatrzność Boską i darów jej cudowność uznawać trzeba, że Ten, który dla zbawienia rodu ludzkiego cierpieć raczył na górze Kalwaryi, umieścić pozwolił na górze tegoż nazwiska drzewo swojej Męki, dla zbawienia i pociechy Polaków. Nie małego i to godne jest podziwienia, że kiedy Litwini wówczas bałwochwalcy napadli niespodzianie na królestwo Polskie, złupili klasztor pomieniony i zabrali z niego drzewo Krzyża świętego dla uwięzienia go w swoje strony, nim wyszli z ziemi Sandomierskiej, wóz, na którym wieziono przenajświętsze drzewo, stanął w miejscu, tak, że barbarzyńcy zdumieni, ani końmi, ani wołmi ruszyć go nie mogli; oprócz tego zaraza. straszliwa padła na ludzi i bydło. Przostraszeni tem Litwini, za poradą. Polaków w niewola, wziętych, drzewo Pańskie na dawno miejsce odwieźli z wielkiemi darami, a wnet i zaraza ustała, nie inaczej jak niegdyś po wzięciu i oddaniu arki u Filistynów.
Wawel (Wąwel), góra skalista, którą, rzeka Wisła w bystrym biegu obmywa. Tu jest znakomity kościół najsławniejszego Męczennika Ś. Stanisława, i najpierwszy, najprzedniejszy zamek w Polsce, gród Krakowski i stolica królewska. W samej górze widno po dziś dzień wiele pieczar ciemnych, w których podług, piśmiennego i ustnego podania mieszkał niegdyś smok, potwór dziwnego ogromu, ludziom wielkie szkody czyniący.
Częstochowa, słusznie nazwana Jasną górą, tak dla klasztoru na. niej wystawionego, jako i dla kościoła Najświętszej Maryi Panny, do którego co rok odprawiają, liczne pielgrzymki, z przyczyny znajdującego się w nim obrazu Najśw. Maryi, o którym sądzą ze jest ręki Ś. Łukasza, albo na wzór obrazów przez niego malowanych.
Koniusza góra, po łacinie Equirea, blisko miasteczka Proszowic, z kościołem parafialnym; tak nazwana dla rzadkiego i cudownogo zdarzenia. Rycerz niejaki, Polak, szlachcic z rodu i domu Szreniawitów, imieniem Przybysław, wystawiwszy sobie dworzec, mieszkał tu z żoną i dziećmi; aż jednej nocy przybieżał koń ogromny, którego tenże rycerz przed trzema laty sprzedał był do stada jednemu panu Węgierskiemu, i przyprowadził z sobą z Węgier wielkie stado klaczy, wiodąc je, jak się dowiedziano, nocami, aby nie dostrzeżono ucieczki. Przybywszy bił kopytami do wrót domu i rżał, dopóki mu nie otworzono. Przybysław biciem we wrota i znanem sobie rżeniem przebudzony, zatrwożył się z razu, azali to nie był jaki nieprzyjacielski napad: ale przekonawszy się, że żadnego nie było niebezpieczeństwa, otworzył gościowi wrota i przyjął go wraz z stadem klaczy i źrebiąt; z czego wkrótce zbogacony, zawdzięczając dar przysłany Bogu, kościół z cegły wystawił i uposażył.
Tyniec, góra wisząca nad rzeką Wisłą, na niej zamek i klasztor zakonników Ś. Benedykta, między wszystkiemi klasztorami królestwa Polskiego najpierwszy i najznakomitszy.
Golesz, góra nad rzeką Wisłą; na niej zamek klasztoru Tynieckiego, o którym dopiero się namieniło.
Liwocz, góra w pobliżu miasteczka Kołaczyc.
Mruków, góra kamienista i wysoka, naprzeciw miasteczka Żmigrodu; na niej są ślady starego zamku.
Chęciny, góra z zamkiem, od miasteczka przyległego tak zwana. W niej i około niej obfite kopalnie marmurów (lazuru) i miedzi.
Rabsztyn, góra skalista, zamkiem znakomita, podle miasteczka Olkusza (Ilkusz). Dokoła bogate żyły ołowiu.
Pełczyska, góra o mile od miasteczka Wiślicy; na niej kościół z kamienia, a obok wieś biskupa Krakowskiego, tegoż nazwiska.
Baba, góra bardzo wysoka nad rzeką Sołą, bogata w rozmaite zioła, blisko miasteczka Żywca.
Dziewka (Dzewka), góra nad tąż rzeką Sołą.
Jawornik, góra w ziemi Oświęcimskiej, wychowuje wiele łani i jeleni.
Skrzeczno, góra w ziemi Oświęcimskiej, nad potokiem Koziorową; na niej różne ptastwo stadami usiada.
Szadnisz (Schadnisch) wysoka góra w Oświecimskiem; z niej wypływa strumień Koziorowa.
Sucha góra nad rzeką. Sołą, niedaleko miasteczka Żywca.Żarnówka, góra w ziemi Oświęcimskiej; od niej nazwany strumień podle płynący, Żarnowka.
Osobita, góra w ziemi Oświecimskiej; z niej wypływa strumień tegoż nazwiska Osobity.
Góra Wielka Puszcza, w tejże ziemi, blisko miasteczka Kęt.
Wołek, pod nią dwa strumienie, a na wierzchu zamek mocny i obronny.
GÓRY ZIEMI RUSKIEJ.
Kobryń, góra wysoka w ziemi Ruskiej, oblewają wkoło rzeka Muchaniec, blisko miasteczka Kobrynia.
Chełm, góra wysoka z zamkiem. Od niej ziemia okoliczna Chełmską się zowie.
Krzemieniec, góra wysoka w ziemi Podolskiej, na jej wierzchołku zamek mocny; cała skalista i krzemieni pełna, ztąd tak nazwana; Polacy bowiem i Rusini skałkę (silex) krzemieniom zowią.
Halicz, góra wysoka, gliniasta, w ziemi Halickiej. U jej stóp płynie Dniestr, na wierzchu zamek. Ziemi okolicznej i zamkowi dała nazwisko.Łysa góra, wysoka, w ziemi Ruskiej, nad miastem Lwowem. Na niej potężny zamek i dworzec królewski, wysokim zwany.
Potylic, góra wysoka w ziemi Bełzkiej nad rzeką Potylicą i miasteczkiem tegoż nazwiska. Był tu dawniej zamek znaczny, jak to jeszcze głębokie przekopy okazują.
GÓRA ZIEMI SIERADZKIEJ.
Chełm, góra w ziemi Sieradzkiej, inna od poprzedzającej, cała skalista, nad wsią tegoż nazwiska, niedaleko miasteczka Przedborza, tak wysoka, że z niej w dniu jasnym widać Sandomierz, Olsztyn, Miechów, Częstochowę, Piotrków, Łysą górę i wiele miasteczek. Na niej kościół zmurowany przez Piotra panu na Skrzynnie, i siedmią rowami głębokiemi obwiedziony.
GÓRY WIELKIEJ POLSKI.
Rzerzuchowa, góra Wielkopolska, niedaleko rzeki i miasteczka Warty; wysoki ma szczyt, zkąd widok na pobliskie miasta.
Turza, góra Wielkopolska, niedaleko miasteczka Gromadna, zarosła lasami; pamiętna obozem wojska Wiolkopolan przez kilka tygodni czatujących tu na korony, które Zygmunt król Rzymski i Węgierski z ujmą królestwa Polskiego posyłał Witołdowi wielkiemu książęciu Litewskiemu i jego żonie Juliannie.Żyrków, wysoka góra w Wielkiej Polsce, niedaleko miasteczka Pyzder, nad rzeką Lutynią (Lutnia). Z niej w dniu jasnym widać Poznań i inne miasta Wielkopolskie.
Giec (Gethcza), góra wysoka i obszerna między Gnieznem i Poznaniem, gdzie dawniej był zamek książęcy; dziś jest kościół.
Bieskid (Byeszkod), góra w pobliżu zamku Sobnia, rozgraniczająca ziemie Polskie od Węgier: na jej bowiem wierzchołku widzieć kamień Ruskiemi głoskami zapisany, oznaczający granice królestw Polskiego i Węgierskiego, a położony tam przez Lwa niegdyś książęcia Rusi. W tej góry i u jej szczytu wytryskają znaczne i walne rzeki, jako to: Dniestr, San, Stryj i Cissa, i spadają do krajów niżej leżących, Polski, Rusi i Węgier, z samego wierzchu góry.
Nicko, góra ziemi Mazowieckiej, Misko miasteczek Sarnowa i Radzanowa, nad rzeką Wkrą, podczas wojen umocniona od Krzyżaków, ale przez rycerstwo ziemi Mazowieckiej zdobyta, przyczem całą załogę krzyżacką częścią wycięto częścią w niewolą zabrano.
LECH ZAKŁADA STOLICĘ GNIEZNO, A W NIEJ SIEDZIBĘ SWOJĘ KSIĄŻĘCĄ. JAKICH BOGÓW CZCILI POLACY, JESZCZE POD ÓW CZAS BAŁWOCHWALCY.
Po niejakim tedy czasie, Lech, ojciec Lechitów, mąż celujący mądrością, obrotnym dowcipem i prawością życia, wszystkie bowiem najzacniejsze przymioty wziął od przyrodzenia posagiem, książe, narodu i głowa, krążąc myślą i rozpatrując się w tym nowym kraju, a w częstych ze swemi towarzyszami naradach i rokowaniach badając, któreby miejsce na siedzibę stałą dla niego i założenie stolicy mogło być najsposobniejsze, natrafił i wybrał ku temu równiny otwarte, zalegające się żyznością roli i łagodnością powietrza, oblane licznemi, rodzimemi i z bliska przytykającemi jeziorami, z których jak z powszechnego źródła nieustanne sączyły się strugi, niosąc z sobą dostatek ryb zdrowych i pożywnych. Tu przeto zatrzymał się w pochodzie; a za własną jego wolą, jako też zgodną uchwałą starszyzny, będącej pod jego zwierzchnictwem, to miejsce wybrane zostało i oznaczone na główne królestwa miasto i stolicę, a od usadowionia się w niem czyli rozgnieżdżenia nadano mu Lechickie nazwisko Gniezno, co w narodowym języku znaczy gniazdo. Jakoż w tem miejscu Lech, książe i ojciec Polaków, stałe wytknąwszy sobie siedlisko, przestał koczującej włóczęgi i sam z drużyną starszych postanowił osiedlili się i książęcą założyć stolicę, kędy też znalazł na wyniosłych i olbrzymiego rozrostu drzewach gniazdo orle. Tu więc starym obyczajem z pobitej hojnie zwierzyny bogom ojczystym złożył obietę, aby jemu i potomstwu jego trwale zamieszkać dozwolili, a przychylną pomocą tak jego jak i naród cały wspierali we wszystkich sprawach, wojnach i dobrych zamysłach. Nasiano wnet zboża w ziemi nowej, dziewiczej, pierwszy raz wtedy sochą dotkniętej, gdy wprzódy nie znała jeszcze radła ani lemiesza. Po założeniu wreszcie miasta i osadzeniu go wyborem znakomitszych rodzin, wystawieniu tudzież dla książęcia osobnego zamku, któryby samą wspaniałością przybytku panując między innemi wrażał tem większe dla władzy poszanowanie, wszystek lud z rozkazu Lecha podzielony na osady rozłożono po różnych miejscach, mających grunt żyzniejszy i dogodniejsze do życia położenie: dla rozległości bowiem mniej żyznych przestrzeni, nowi osadnicy musieli szeroko się rozpostrzeć.
W którymby zaś roku po owem pomieszaniu języków Lech, wyżej wspomniany książę, ze Sławonii i Kroacyi wyszedł, i kiedy najpierwej Polskie zamieszkał ziemie, o tem w żadnym pisarzu dostatecznego nie ma podania. Czytamy przecież, że Sarmatowie toczyli wojny z sąsiedniemi, niekiedy i odleglejszemi narodami, a cesarze Rzymscy, jako to Walentynian, Tyberyusz i inni, podnosili na nich drugdy swój oręż. A gdy Sarmaci poczęli się rozpierać po krajach Pannońskich, Rzymianom pod ów czas podległych, i swemi narodami je pustoszyć, Walentynian cesarz, sposobiący się przeciw nim do wojny, umarł na krwotok w Ostrzyhomiu (Strigonium), a Marcin Gallus (Gallicuss) podaje, że Karol Wielki wojował z Polakami i wodza, ich Lecha zwyciężył, jak o tem niżej opowiemy.
Wiadomo zaś, że Polacy w pierwszych swego narodu zawiązkach byli bałwochwalcami, i czcili wielką liczbę bogów i bogiń, jako to Jowisza, Marsa, Wenerę, Plutona, Dyanę, Cererę, zaraziwszy się błędami innych ludów pogańskich.
Nazywali zaś Jowisza w swoim języku Jesse (Yesza), wierząc i mniemając, że od niego jako najwyższego boga wszystkie dobra doczesne i wypadki tak pomyślne jako i przeciwne pochodziły. Jemu też przed innemi bogami większą cześć oddawali i częstsze składali obiety.
Marsa, którego poetów marzenia zrobiły bogiem wojny, nazywali Ladą. Modlili się, do niego o odwagę i zwycięztwa nad nieprzyjaciołmi, czcząc go nader dzikiemi obrządki.
Wenerę zwali Dziedzilią ( Dzydzilelya), którą uważając za boginią, małżeństwa błagali o użyczenie licznego w synach i córkach potomstwa.
Pluto u nich nazywał się Nija (Nya). Tego mieli za stróża piekieł i zachowawcę dusz po ich wyjściu z ciała; błagali go zatem, aby po śmierci zaprowadził ich do lepszych siedlisk podziemnego świata.
Wybudowali im też najpierwszą w Gnieźnie świątynię, do której się ze wszystkich stron zgromadzali.
Dyanę przesądom pogańskim wyobrażali sobie jak niewiastę i dziewicę, do jej przeto posągu mężatki i panny znosiły wieńce w ofierze.
Ceres czczona była od ziemian i rolników, którzy w zawody składali na jej cześć obiety z zboża i ziarna.
Mieli też za bóstwo pogodną porę, którą w mowie swojej nazywali Pogodą, jakoby dawczynie pogodnego czasu. Niemniej bożka życia, którego nazywali Żywie.
A że władztwo Lechitów założone było w kraju rozległym, przerosłym lasami i gajami, o których starożytni mniemali, jakoby były mieszkaniem i krainą panowania Dyany; Cererę zaś wyobrażali sobie jakoby matkę i boginią urodzajów polnych, których kraj potrzebował; przeto Dyana w ich języku Dziewanną, a Ceres Marzanną zwana, w osobliwszej u nich były czci i poszanowaniu.
Tym przeto bogom i boginiom Polacy budowali świątynie i posągi, ustanawiali kapłanów i rozmaite obrzędy, poświęcali gaje w miejscach celniejszych i ładniejszych do oddawania im czci i pokłonów. Tam zgromadzający się mężczyźni i kobiety wraz z dziećmi czynili ofiary i całopalenia z trzód, bydła i zwierzyny, a niekiedy z ludzi poimanych w bitwie. Mieli też przesądne nabożeństwo wylewania ofiar na ubłaganie mnogich bożyszcz krajowych, i w pewnych dniach i porach roku ustanowione igrzyska, na które zwoływano do miast lud obojej płci z siół i osad. To igrzyska obchodzili rozpustnie śpiewaniem i rozwiązłemi ruchy, niekiedy klaskaniem, wykręcaniem się lubieżnem i inną swawolą w pieśniach, igraszkach i sprośnych uczynkach; przyczem wzywali pomienione bóstwa przyjętym zwyczajem. Obrządki takowe i niektóre ich zabytki, lubo od pięciu set lat, jak wiadomo, Polacy wiarę chrześciańską przyjęli, aż do dzisiejszych czasów powtarzają, się corocznie w dni Zielonych Świątek, przypominając bałwochwalstwo pogańskie igrzyskiem zwanem w ich języku Stado, ponieważ na nie gromady zbierają się ludzi, którzy podzieleni na stada czyli rzesze szaleńców i roskoszników, radzi obchodzą one świątki godowaniem i swobodnemi wczasy.
O USPOSOBIENIU I OBYCZAJACH POLAKÓW.
Szlachta Polska, sławy chciwa, do łupieży skłonna, niebezpieczeństwy i śmiercią, gardząca, w obietnicach niesłowna, poddanym i niższym ciężka w mowie nierozważna, nad możność rozrzutna, panującemu wierna, rolnictwu i hodowaniu bydła z zamiłowaniem oddana, dla obcych i gości ludzka i uprzejma, celuje nad innemi narodami gościnnością. Gmin wiejski skłonny do pijaństwa, kłótni, zelżywości i zabójstwu, tak iż trudno znaleźć naród inny równie skalany zabojami i domowemi klęski. Nie wzdryga się żadnych trudów i pracy, głód i zimno cierpliwie znosi, kocha się w zabobonach i gusłach, nowości chciwy, w budowlach niedbały, przestaje na sprzętach podłych; lekkomyślny i śmiały, umysłu gorącego, nieukrócony, w postawie i ruchu przystojny, siły wielkiej, wzrostu dorodnego i wyniosłego, budowy ciała silnej, członków zręcznych, barwy mieszanej, ciemnej i białej.
Powietrze Polacy mają ostre, niebo zimne, wiatry mocne, śniegi i mrozy długo trwające. Przybyszów obcych i ludzi cudzych rzadko przypuszczają do rządu i urzędów, chociażby nawet celowali dowcipem lub obyczajami; a jeżeli to się trafi, to chyba po długim czasu przeciągu i nigdy bez zawiści. Oby Polacy naśladowali w tem Hiszpanów, którzy nie gardzą żadnym rodzajem ludzi, gdy cnotę spostrzegą, i chętnie nawróconych Żydów i Samców do biskupich dostojeństw i wyższych przypuszczają urzędów, przez co ich rzeczpospolita wzmaga się i kwitnie. Niepodobni w tej mierze do Czechów, którzy za sromotę sobie poczytują, urzędy swego królestwa przenosić z jednej rodziny na drugą, chociażby je niezdatni i niepoczciwi posiadać mieli, mając je owszem za skalane gdyby przeszły w inną. Przezorni pospolicie w czem innem, w tem jednak zdają się wielce błądzić, że jakoby chcieli gwałt czynić Opatrzności, i rozdawnictwo jej łask i darów przywłaszczać sobie, nie miłują ani cnoty ani nauki, ale zlecają godności i urzędy tym, którzy większe bogactwa mają, lub umysł zuchwałej śmiercią gardzący i do zagłady drugich skory.
MIASTA I MIASTECZKA ZNACZNIEJSZE W POLSCE.
Miasta w Polsce i należących do niej krajach te są znaczniejsze i godniejsze wzmianki:
Kraków, założony na brzegu rzeki Wisły przez Gracha książęcia Polaków, i z grockiego za zmianą głoski G na K Krakowem nazwany. Tu królów i książąt Polskich narodziny, tu dziecięce zabawki, tu odrodzenia się, w Chrystusie pierwiastki. Tu całego ich rodu popioły, wielkim nakładem w okazałych złożone grobowcach. Tu dla dogody i sposobności miejsca najznakomitszy zamek Polaków i stolica, tak królów jak kapłanów uzacniona siedzibą. Na trzy zaś dzieli się miasta. Krakowem nazywa się miasto środkowe; w niem zamek na wzniosłem i skalistem wzgórzu, od starożytnych Wawel (Wąwel) nazwanem, nad Wisłą, na opoce w wielu miejscach zciosanej, i w kształcie korony murami, pałacami, wieżami i innemi twierdzami zabudowany. W tym zamku królów mieszkanie i grób Ś. Stanisława Męczennika, biskupa Krakowskiego, oraz kościół katedralny z ciosowego kamienia, szanowny kośćmi, ciałami i relikwiami wielu Świętych, a zwłaszcza gwoździem z Krzyża Chrystusowego, szczęką Ś. Jana Chrzciciela i ciałem Ś. Floryana Męczennika. Drugie miasto od strony południowej Kazimierz, założone przez Kazimierza drugiego, króla Polskiego, który mu dał imię swoje; uzacnione męczeństwem Ś. Stanisława Męczennika, zamożniejsze w mieszkania zakonników niż obywateli. Kościoły w niem wyższe miejsca zajmują. Trzecie miasto Florencyą zwane od kościoła Ś. Floryana w tem miejscu zbudowanego, nim Kazimierz drugi król Polski miasto założył. Miasto Kraków, różnemi dogodnościami celujące, tem jest znakomite, że leży w bliskości wszystkich sąsiednich krajów, jako to Węgier, Czech, Morawy, Rusi, Podola, Litwy, zkąd biorąc towary różne, dalej je podaje ku użytkowi powszechnemu. Oprócz togo znakomite jest koronacyami, grobami, kolebkami i pogrzebami królów, oraz czterema kollegiatami. Ma w pobliżu dostatek kamienia, drzewa i innych materyałów budowlanych. Środkiem miasta, pomiędzy Kazimierzowskiemi i Krakowskiemi murami płynie Wisła, rzeka spławna, dogodna do spławiania wszelkich rzeczy potrzebnych. Przytem bliskie są granice znaczniejszych narodów, których handel wzajemny do tego szczególniej przywykł miejsca.
Gniezno, druga stolica Polska, znakomita, raczej imieniem i dawną świetnością niżeli blaskiem teraźniejszym, bo gdyby nie kościół metropolitalny, od wielu byłaby nieznaną. Matka wszystkich miast Polskich, od gniazda nazwana Gnieznem, a założona, od Lecha, pierwszego książęcia Polaków, który się tu z swoją drużyną zatrzymał i założył główne siedlisko i miasto, gniazdem nazwane od pierwotnego zagnieżdżenia się czyli osiedlenia. Mniej w tem szczęśliwe, że gdy inne miasta Polskie z niego początek wzięły, samo znikczemniało i upadło. Ma jeziora i znaczne ziemi przestrzenie, i szczyci się ciałem Ś. Wojciecha z Prus do kościoła katedralnego sprowadzonym.
Lwów, trzecia stolica Polska, która, za Władysława trzeciego króla Polskiego z Halicza do tego miasta przeniesiono. Znakomite jest dwoma zamkami, zamożne w towary, które morzem Czarnem spławiane tu ludem przywożą. Nie dostaje mu tylko rzeki spławnej, tak wielkiej dla miast dogodności.
Poznań, dawny królów Polskich zamek, siedziba, stolica i pogrzebów miejsce; biskupiaą godnością, zaszczycony; leży nad rzeką Wartą; zamożny w kościoły i klasztory.
Wrocław, założony przez Mieczysława pierwszego, książęcia Polskiego, który pierwszy z bałwochwalstwa nawrócił Polaków do wiary chrześciańskiej; zaszczycony katedrą biskupią, ciałami świętych Męczenników i kościołami pięknej budowy. Leży nad rzeką Odrą.
Włocławek (Vladislavia) nad Wisłą, założony przez Władysława króla Polskiego, syna Kazimierza pierwszego, i jego imieniem nazwany. Ten król także dla zapomożenia miasta przeniósł tu jak twierdzą stolicę biskupią z Kruszwicy, jedyną jego ozdobę, bez której byłby prawie nieznany; albowiem miasto zewsząd otwarte, żadną nie umocnione twierdzą ani murem, na łup każdemu nieprzyjacielowi jest wystawione.
Płock, znakomity stolicą biskupią i zamkiem do miasta przytykającym, oraz Wisłą rzeką, która tu szeroko się, rozlewa.
Chełm, dla różnicy od nowego Chełmu nad Wisłą Chełmżą zwany. Stolicą tylko biskupią znakomity.
Kamień, tak zwany od kamieni, których gdy miasto budowano wielkie tu były kupy: głaz bowiem po polsku zowią kamieniem. Szczyci się katedrą biskupią.
Lubusz, znakomite bardziej starodawnym nazwiskiem niż świetnością dzisiejszą. Miało dawniej stolicę biskupią, ale tę dla małej ludności i zamożności przeniesiono do Fürstenwaldu, miasteczka lepiej zbudowanego i utwierdzonego: dawne jednak zatrzymując nazwisko, dyecezya zowie się Lubuską nie Fürstenwaldzką.
Przemyśl, założony od Przemysława, znakomitszy biskupią stolicą, zamkiem i kościołem w zamku z ciosowego kamienia, oraz rzeką Sanem podle niego płynącą, niż czemkolwiek innem.
Kamieniec, opasany i utwierdzony dokoła nakształt korony skałą wysoką, stromą i ostrą. Oblewa go rzeka Smotrycz zatrzymującemi się tu nieco wodami. Tak ma rzadkie i osobliwe z przyrodzenia położenie, że każdego w podziw wprawia. Zamknięty jest bowiem zewsząd skalami przepaścistemi, bez okopów, bez rowów jak inne miasta, ale wisi na głębokich urwiskach, która patrzącego trwogą prawie przerażają, i tak jest ukryty w przyrodzonem ogrodzeniu swojem, że nikt miasta nie widzi, póki woń nie wstąpi. Jeden tylko jest do niego przystęp od strony wschodniej, ale przykry i wysoki. Miasto zaszczycone biskupią stolicą i zamkiem przyległym; zamożne w miody, woski i bydło.
Kijów, zbudowany przez jednego z Polskich i pogańskich książąt, nazwiskiem Kija, i od niego nazwany. Miasto niegdyś wielkie i sławne, znakomite trzema set kościołami, acz z tych niektóre czas zepsował. Szczyci się stolicą biskupią i walną rzeką Dnieprem, zamkiem wysokim na górze z dębów zbudowanym, oraz bliskością morza. Ryb tak wielką ma obfitość, że nie wynoszące pół łokcia ryby Dnieprowe rzucają zwierzętom dzikim na pastwę.
Wilno, znakomite stolicą biskupią, zamkiem wyniosłym i dwiema rzekami Wilną i Wilią, które z obu stron je oblewają.
Miedniki, znakomite stolicą biskupią i wyniosłym zamkiem; odznacza się jedynie rzeką tegoż nazwiska podle płynącą.Łuck (Łucko), słynne osobliwszą ziemi żyznością oraz piękną rzeką Styrem. Ma stolicę biskupią i zamek znaczny. Zbudowano przez Włodzimierza książęcia.
Chełm, znany tylko z biskupiej stolicy i zamku. Miasto tak nędzne i liche, że owa stolica mogłaby słusznie mu być odjętą i przeniesioną do Hrubieszowa, miasteczka nierównie ludniejszego i porządniejszego.
Soczawa, znakomita katedrą biskupią i kupiectwem. Leży nad rzeką tegoż nazwiska Soczawą.
I te są miasta Polskie, zaszczycone stolicami biskupiemi. Teraz wspomnimy inne, mniej znaczne, ale szczycące się kollegiatami.
Sandomierz, stolica obszernej ziemi Sandomierskiej, nad Wisłą, sławny odpustami, na które dnia drugiego Czerwca tłumami ludzie spieszą.
Wiślica, założona w czasach pogańskich przez Wisława, możnego pana, dawnego wojownika Polskiego, który nazwał ją swojem imieniem. Oblana rzeką Nidą, zewsząd otoczona bagnami. Wieść niesie, że pewien bogobojny kapłan tego miejsca nakazał milczenie żabom przeszkadzającym służbie Bożej, i od owego czasu żaby tu nie skrzeczą.
Kielce, zbudowane przez Gedeona biskupa Krakowskiego.
Opatów, słynny jarmarkami i przywozem towarów. Sławniejszym byłby, gdyby posiadał większą rzekę niż Łukowa, nad którą leży.
Sącz (Sandecz), zbudowany w miejscu wzniosłem, gdzie się schodzą dwie rzeki, Dunajec, i Kamienna. Założycielem jego był Wacław, król Polski i Czeski, bo w ów czas obiema królestwami rządził.
Skarbimierz, nad rzeką Nidzicą, w żyznej okolicy.
Tarnów, założony przez Spicymira kasztelana Krakowskiego.Łęczyca, nad wielkiem bagniskiem, trudnem do przeprawy, otaczającem północną jej stronę.
Kalisz, z miast najdawniejszy. Między Polskiemi miastami, które Ptolemeus w swojej Kosmografii opisał, Kalisza tylko nazwy dostrzedz można. Leży nad rzeką Prosną, która tu bagno tworzy.
Wieluń, od którego cała ziemia niegdyś Rudzka zwać się poczęła Wieluńską, gdy tu przeniesiono kollegiatę i mieszczan Rudzkich. Założony przez Kazimierza drugiego króla Polskiego, stoi ponad strugami nadobnie z tamecznych wytryskającemi źródeł.
Kurzelów, w okolicy kamienistej i niepłodnej; mało ma mieszkańców.Łowicz, założony przez Jarosława arcybiskupa Gnieźnieńskiego, nad rzeką Bzurą. Miasto ludne.
Głuszyn (Gluchino), nie ma nic znakomitego prócz kollegiaty kanoniczej.
Nissa (Nyssa) nad rzeką tegoż nazwiska, założona przez zwycięzkiego książęcia i monarchę Polaków Bolesława Krzywoustogo.
Opole, znakomite dwoma pięknemi zamkami.
Brzeg, nad brzegiem rzeki Odry leżący, i ztąd tak po polsku nazwany.
Głogów wielki, ozdobny dwoma zamkami i rzeką Odrą, która już w tem miejscu znacznie urasta.
Głogów mały, tylko zamkiem i rzeką Ossobłogą znaczny.
Lignica (Legnicza) znakomita zamkiem, kościołami i murami.
Raciborz nad Odrą, zamkiem ozdobny.
Odmuchów, ma podle stojący zamek, ale brakuje mu rzeki.
Kruszwica, starożytna stolica, oblana jeziorem Gopłem, w ziemi żyznej.
Pułtusk (Połthowsko), znakomity kościołem kollegiackim i duchowieństwem przy nim zamieszkałem. Zdobi go piękny zamek, zbogaca dowóz ryb, zboża i innych towarów; oblewa rzeka Narew.
Wino rzadko tu używane, a uprawa winnic nie znana. Ma jednak kraj Polski napój warzony z pszenicy, chmielu i wody, po polsku piwem zwany; a gdy nic nadeń lepszego do pokrzepienia ciała, jest nie tylko roskoszy mieszkańców, lecz i cudzoziemców wybornym smakiem więcej niż w innych krajach zachwyca.
Warszawa.
Sochaczow.
Ma oprócz tego kraj Polski niektóre znakomite miasta, choć się nie szczycą ani stolicami biskupiemi, ani kollegiatami. A najprzód:
Gdańsk, nie tylko u Polaków ale i u innych narodów sąsiednich sławny, a nie tak wielkością znakomity jako raczej składem rozmaitych rzeczy, których Wisła jednem z trzech ujść tu wpadająca morzu Sarmackiemu i znaczniejszym narodom dostarcza. Tu z różnych krajów na wzajemny użytek lądem, rzekami i morzem zwożą towary.
Toruń, ozdobnemi budowlami i pokryciem z ceglanych dachówek tak cudnie jaśnieje, że nie wiele miast może mu wyrównać pięknością i wspaniałością. Leży nad Wisłą, na której ma most zbudowany z wielką sztuką i nakładem.
Elbląg (Elbing), dla bliskości morza wiele mający dogodności. Murami i wieżami mniej znaczny, ale słynny wiernością ku Kazimierzowi trzeciemu królowi Polskiemu w czasie wojny.
Są wzmianki oprócz tego, nazwiska i opisanie w Kosmografii Ptolemeusza położenia innych miast Polskich, jako to: Kalissia (Calissia), Setidava, Lugidunum, Budorigum, Leucaristus, Scurgum, Limosalcum, Ascaucalis, Rugium, Virunum, Viritium i Arsonium, których, oprócz jednego Kalisza, ani z miejsc ani z nazwisk nie mogliśmy odgadnąć. |
|
|
Piotr-246 |
Wysłany: Wto 9:04, 07 Sty 2020 Temat postu: |
|
OPISANIE GRANIC POLSKI Z CZTERECH STRON ŚWIATA, I ZKĄD RUŚ, OBFITUJĄCA W WYBORNE FUTRA, NAZWISKO SWOJE BIERZE.
Ten wszystek przeto kraj, skrupiony siedmiu rzekami wyżej pomnienionemi, z znaczną liczbą innych, które się z niemi łączą, od źródeł ich aż do oceanu zająwszy Lech, ojciec i wódz Lechitów czyli Polaków, na dziedzinę go sobie przywłaszczył, i w nim przez siebie i wnuków swoich licznemi plemionami dziedziczy, i da Bóg dzieegodziczyć będzie w przyszłości. Od wschodu nie było żadnego sąsiedztwa innego prócz Greków i morza Czarnego (Lwiego, mare Leoninum), do których trzeba było iść przez lasy i puszcze, przestrzeń więcej niż dwieście mil wynosząca, i przez liczne rzeki, samemu nawet przewódzcy nieznane w ów czas z nazwiska. Który-to kraj wschodni od jednego z wnuków Lecha, zwanego Rus, po kilku wiekach objęty i zaludniony, przybrawszy nazwisko Rusi, wzrósł za czasem w obszerne i wielce potężne władztwa, dziedziny i miasta, jakie obecnie widzimy, gdzie z soboli, kun i innych zwierząt ślachetnych futra, których okoliczne puszcze dostarczają, wielkie płynie bogactwo. Tę wyborną odzież mieszkańcy tameczni mając za celniejszą ozdobę, bogato się stroją, chociaż pokarmu szczupłego i nędznego używają. Od południa Karpaty (Alpy), które swym łańcuchem nieprzerwanym oddzielając Pannonią aż do morza Czarnego (Lwiego) przypierają, i obszernemi rozwiedzione pasmy, wzdłuż i w szerz ogromną przestrzeń zalegają, w długiej wieków kolei Polskim podlegały książętom i w ich były dzierżeniu. Ku czemu przywieśdź można dowodne świadectwa niektórych dawnych pisarzy. Tak Puteolanus, historyk i starych dziejów sumienny badacz, powiada: że w trzecim roku panowania cesarza Maryana, które przypada około roku Wcielenia Pańskiego czterechsetnego pięćdziesiątego ósmego, władał w Polsce książę pilnujący nad Bułgarami i Mezyanami, który zapragnął razem w Węgrzech panować. Tego Węgrzy znęciwszy różnemi podarkami, gdy się przekonali o osłabieniu jego potęgi, napadli niespodzianie i z całem wojskiem znieśli. Od zachodu Germania, którą Łaba czyli Elba rzeka od ziem Polskich przedziela. Od północy ocean, a za jego wodami ukazuje się Dania, Szwecya, Norwegia, i ostatnie kończyny świata, które ówczesnym mieszkańcom były jeszcze niedostępnemi.
JAKIEMI MIASTAMI SZCZYCI SIĘ WISŁA, SŁAWNIEJSZA NAD INNE RZEKI, TUDZIEŻ ODIA, WARTA I DNIEPR, MIEDZY RZEKAMI CELNIEJSZE.
Rzeka zaś Wisła, która trzema ujściami wlewa się do oceanu (mare oceanum) i w swym biegu zwrócona nieco ku wschodowi przeszło czterdzieści rzek w siebie zabiera, liczniejsze i znakomitsze oblewa miasta niż inne rzeki. Chociaż bowiem Odra, która płynie na zachód, sławne po drodze odwiedza miasta, Racibórz, Brzeg, Wrocław i Frankfurt; Warta zaś, płynąca między obiema w pośrodku, ma słynne podle siebie miasta Sieradz, Pyzdry, Poznań; a rzeka Dniepr stolicę Kijów; Wisła atoli, rzek polskich czoło i ozdoba, większe nierównie i okazalsze oplókuje grody, jako to: Kraków, Sandomierz, Warszawę, Płock, Włocławek, Toruń, Chełmno, Grudziądz, Świecie, Gniew i Gdańsk. Spławem swoim rozmaitego rodzaju drzewa dębowego, cisowego, na opał i budowę statków, smoły, popiołu, jesionów, płótna, terpentyny, żywicy, wosku, miodu, ołowiu, żelaza, zboża, i wielu innych rzeczy, któremi porty Anglii i Flandryi słyną, z krain Polskich morzu dostarcza. Godnem jest i to uwagi, że Wisła szczyci się trzema katedrami biskupiemi, gdy inne rzeki ledwo po jednej maja, Cośmy zaś o Wiśle, inaczej Wandalem, tudzież o Odrze, po łacinie Guttalus zwanej, powiedzieli, wsparłem jest na świadectwie Solina, który opisując początek Germanii, tak mówi na wstępie: “Góra Sewo, ogromna i nie niniejsza od Ryfejskich garbów, progiem jest najpierwszym Germanii. Tę Ingowonowie osiedli, od których najpierwej po Scytach poczyna się ród i imię Germanów. Kraj ich w ludność zamożny, liczne i straszliwe wychowuje narody. Rościąga się zaś między górami Sarmackiemi a lasem Hercyńskim. Gdzie się poczyna, oblewa ja, Dunaj, a gdzie się kończy, Ren. Z jego wnętrza Łaba, Odra i Wisła (Alba, Guttalus, Vistula), potężne rzeki, toczą, się do oceanu.”
ZKĄD BIORĄ NAZWISKO LECHICI, POLACY, WANDALOWIE, SCYTOWIE, GERMANOWIE. MNIEMANIE O RUSSIE, OD KTÓREGO POCZĄTEK RUSI.
Lubo zaś od pierwszego książęcia i założyciela, Lecha, kraj jego Lechią a ludy w nim mieszkające Lechitami nazwano, gdy jednakże pola w tym kraju po większej części równe, sposobne do zasiewu, pilnością i przemyślem nowych osadników w krótkim czasie przez wytrzebienie lasów powiększyły się, i na szersze płaszczyzny zamienione wzięły postać jakby pół z przyrodzenia otwartych; przeto Lechitowie, ci zwłaszcza, którzy na równinach siedzieli, od innych pokrewnych sobie drużyn koczujących po lasach, i od narodów sąsiadujacych do koła, Polanami, tu jest pół mieszkańcami zostali nazwani; a ta nazwa tak się potem między ludźmi utarła, że dawno nazwisko poszło w zapomnienie, a naród i kraj wszystek powszechnym już i u pisarzy niektórych używanym wyrazem poezyi się mianować Polską. Sąsiednie przecież narody, a mianowicie Rusini, którzy w kronikach swoich chełpią się pochodzeniem od Lecha, nazywają Polaków i ich kraj Lechitami. Po dziś dzień u Słowian, Bułgarów, Kroatów i Hunnów toż samo utrzymuje się nazwisko, chociaż w wielu miejscach pisarze niektórzy mienią ich i piszą. Wandalitami, od rzeki Wandalu, który jedno znaczy co Wisła, a to samo dowodzi pierwszeństwa jej między innemi rzekami. U starych zaś pisarzów i dziejomowców Polska nazywa się Sarmacyą Europejskią i tak Rusini jak i Polacy rzeczeni są Sarmatami. Ja mniemam, że to nazwisko, które im starożytność nadała, słusznem jest i właściwem. Zkąd i Alpy, uważane, powszechnie za granicę Polski, i stanowiące ścianę środkową miedzy Rusią i Pannonią, od wszystkich pisarzów Sarmackiemi są zwane. Wielu nazywają Polaków niewłaściwie Scytami, niekiedy nawet Germanami, a to z tej przyczyny, że cały ów kraj leżący między Dunajem, Łabą i Wisłą u dziejopisów objęty jest Scytyi nazwiskiem; gdy go więc później zamieszkali Polacy i Rusini, ich też niektórzy nazwali Scytami; że zaś Wisła dotykająca granic Scytyi i Germani i przez środek Polski płynie, a od jej źródła aż do zachodniego krańca żaden inny naród prócz Polaków w tym kraju nie mieszka, przeto dają im nazwę Germanów. Chcą też utrzymywać niektórzy, że Rus nie był wnukiem Lecha ale bratem rodzonym, i że z nim pospołu i z trzecim bratom Czechem z Kreacyi wyszedłszy, obszerne dziedziny Rusi, których Kijów głową jest i stolicą, a które Dniestr, Dniepr, Niemen, Prut, Słucz, Styr, Zbrucz, Smotrycz, Seret, walne rzeki skrapiają, zaludnił, i granice swojego władztwa poza Nowogrod, miasto Ruskie, złotem, srebrem, futrami bogato i sławne, a położone między bagnami i jeziorami, aż do kończyn niemal tej ziemi rozszerzył. Niezgodność jednak pisarzy w podaniach o początku Rusi więcej je zaciemnia niż wyświeca.
KSIĄŻĘCIA RUSI, PRZEZ LAT CZTERNAŚCIE WŁADAJĄCEGO RZYMEM I CAŁĄ ITALIĄ, TEODORYK KRÓL GOTÓW MIECZEM ZGŁADZIŁ I WŁOCHY ZAGARNĄŁ.
Od tego Russa, pierwszego Rusi ojca i założyciela, wiodący ród i pokolenie swoje Odoacer Rusin, roku od Narodzenia Chrystusa pięćsetnego dziewiątego, za Leona I papieża i Leona I cesarza, z zbrojną siłą Rusinów do Włoch wkroczywszy, po wzięciu miasta Pawi i (Ticinum) mieczem i ogniem je spustoszył, i Oresta w niewolę poimanego śmiercią ukarał; Augustula zaś, który usiłował rządy utrzymać, wypędziwszy, wszedł zwycięzko na czele swoich do Rzymu, i gdy mu nikt nie odważył się czoła stawić, Włochy opanował. Które gdy przez lat czternaście w pokoju i z największą swobodą rządził, Teodoryk król Gotów ruszył ku Italii przez Bulgaryą i Pannonią mimo trudy wielkie; a kiedy w bliskości Akwilei na żyznych pastwiskach z wojskiem obozował, napadł go z potęgą całych Włoch Odoacer; lecz pobity od Teodoryka i Gotów, i z nie wielka liczbą, swoich ratujący się ucieczką, gdy mu lud wstępu do Rzymu nie dopuścił, do Rawenny się schronił. Tu trzechletnim znękanego oblężeniem Teodoryk do poddania się zmusiwszy, poimał i zgładził, a królestwo Italii, Rusinom wydarte, sobie i Gotom przywłaszczył.
ZNACZNIEJSZE JEZIORA W POLSCE.
Opisawszy rzeki Polskie, ile trudność pracy dozwalała, tak gdzie się poczynają, jako też dokąd płyną i wpadają, biorę się teraz do opisania znaczniejszych jezior, które w Polsce bądź krajach do niej należących znajdują się, i albo same rzekom początek dają, albo z rzek się tworzą, albo wreszcie, co w wielu trafia się miejscach, od rzek biorą wzrost i zasiłek: acz widzimy, że wiele takich jest jezior, które bez żadnego wód powiększenia ogromne pochłaniają rzeki, albo je niby w gościnę przyjmują i wypuszczają. Nazywają się zaś jeziorami wielkie wód zbiory, skrytemi w łonie ziemi ponikami w jednę ściekające kotlinę, na korzyść i wygodę ludzką. A lubo niektórzy twierdzą, że jezioro (lacus) od stawiska albo bagna (stagnum) wielce się różni, i nie należy bynajmniej bagna jeziorem, a jeziora mienić bagnem, mimo powagi wielu pisarzy, którzy niewłaściwie wyrazów tych w jednakowem używają znaczeniu, gdy jeziora mają wodę żywą, bieżącą, bagna zaś błotnistą, zepsutą, cuchnącą i obrzydłe wydającą wywiewy: my przecież obyczajem wspólnym Polaków i Rusinów, którzy w swej mowie tej różnicy nie znają, i jedne za drugie biorą, jezior od stawisk rozróżniać nie będziemy. Nie myślę też opisywać pojedynczo wszystkich jezior Polski i podległych jej krajów, byłaby to trudna i zbyt wielka praca; bo kraj Polski i należące do niego ziemie leżąc nisko i po większej części równo z oceanem. Sarmackim, mają wielką i prawie, niezliczoną ilość jezior. Dość przeto będzie wymienić znaczniejsze i większej wagi jeziora. A że powszechnym Polaków głosem jezioro Gopło tak jest wielkie i sławne, że Polacy chcąc jaką rzecz wielką oznaczyć dają jej Gopła nazwisko, zatem i my dla nazwy samej i znakomitości jego dajemy mu między jeziorami Polskiemi przodek i pierwszeństwo. Gopło, w ziemi Wielkopolskiej, u Polaków sławne, ma taką obfitość ryb, że je ztamtąd na okół w sąsiodnie strony wozami rozwożą, nie tylko w dostatniej ale nawet zbytecznej ilości. Powstaje u miasteczka Noteci z sączących się źródeł, i dorazu tam gdzie się tworzy, głębokie i wielkie, tak długo i szeroko się rozlewa, że patrzącemu prawie morzem się wydaje. Twierdzą, że ma pól mili szerokości, a długości mil pięć. Nakoniec koło zamku Szarleja wypuszcza z wnętrza swego znaczną rzekę Noteć zwaną. Ryby jego w rodzaju i smaku lepsze są od ryb innych jezior.
Czartery a, jezioro blisko zamku i Nowego miasta Korczyna, znamienite tak mnogością ryb, jako też twórcą swoim Kazimierzem królem Polskim, który przemysłem swym odwróciwszy w inną stronę koryta dwóch rzek, Wisły i Nidy, zrobił jezioro wieczyste i znacznie rozległe, zasilano z obu rzek wodą i rybami.
Sieciechowskie (Swieciechowskie) jezioro, blisko wsi biskupstwa Krakowskiego Sieciechowa, od tejże wsi ma nazwę, i źródła bijące w łonie tego jeziora czynią je trwałem; czasem takie zasila je płynąca w pobliżu Wisła.Śleszyńskie jezioro (Slezino) bliskie miasteczka tegoż nazwiska, poczyna się u góry Przewłoki, wzdłuż ma cztery mile polskie, wszerz ćwierć mili; podłe wsi Kapy wylewa z siebie rzekę Goplenicę, i łączy się z rzeką Wartą koło wsi Morzysławy.
Powidz, wielkie jezioro, oblewa miasteczko tegoż nazwiska; ma trzy mile wzdłuż a jednę wszerz.
Ban, jezioro powyżej miasteczka Dolska, tworzy dokoła wiele jezior.
Lednica, ogromne jezioro w Wielkiej Polsce, którego początek powyżej wsi Drzonka, tworzy wiele jezior mniejszych (ob. niż.).
Blandno, znaczne jezioro w Wielkiej Polsce, podobno nawet większe od Gopła, blisko miasteczka Zbąszyna, w ryby zamożne. Rzeka Obra, poczynająca się u miasteczka Koźmina, przechodzi je od początku do końca. Żywi w sobie wiele węgorzy.
Niezamyśl, znaczne jezioro Wielkiej Polski, niedaleko rzeki Warty, ciągnie się od miasteczka tegoż nazwiska aż do miasteczka Głuszyny. Pamiętne i zgrozy polne dla Krzyżaków, którzy nad niem u wsi Polwicy od marszałka Polskiego pobici byli na głowę.
Wonieska, obszerne jezioro Wielkiej Polski, rościągające się od miasteczka Osieczny aż do wsi Kurzej Góry, gdzie łączy się z Obrą.
Dominice, ogronme jezioro Wielkiej Polski, poczynające się pod miasteczkiem Brennem, a ciągnące aż do Przemęckiego klasztoru.
Lednica, znaczne bardzo jezioro Wielkiej Polski pod miasteczkiem Pobiebiedziszkami, oblewające wyspę dość obszerną, na której, wedle ustnego raczej niż piśmiennego podania, miał być pierwotnie założony kościoł katedralny Gnieźnieński (co pozostało szczątki i gruzy poświadczają.), późniejszym dopiero czasem, dla trudnego przystępu, przeniesiony do Gniezna. Jezioro to ma przeszło dwie mile długości.
Pczowo, znaczne jezioro Wielkiej Polski, dało nazwę miasteczku leżącemu nad jego brzegiem.
Lubstowo, znaczno jezioro Wielkiej Polski, około wsi tegoż nazwiska, na dwie mile długie lecz wązkie; zasila je rzeka Goplenica.
Trląg (Trlang), jezioro w Wielkiej Polsce, daje przyległej wsi nazwisko; długie na milę, kończy się u wsi Pakości. Zasila je rzeka wypływająca z miasteczka Gembie.
Jeleń, jezioro pod miastom Gnieznem, znakomitsze bliskością. Gniezna niż rozległością swoją.
Drawsko, znaczne jezioro Wielkiej Polski, ma obwodu siedm mil Niemieckich, w ryby zamożne; tak nazwano od rzeki Drawy która je zasila, i która znacznemu nad sobą zamkowi Drahimowi dała nazwisko.
Nobliny, jezioro Wielkiej Polski blisko wspomnianego dopiero zamku Drahima; ma trzy mile wzdłuż, dwie wszerz. Krampsko jezioro Wielkiej Polski, blisko. Walcza, czterema przerwami rozdzielone; ma trzy mile długości, ćwierć mili szerokości.
JEZIORA ZIEMI LUBELSKIEJ.
Jedlno, jezioro ziemi Lubelskiej, w lasach, dało przyległej wsi nazwisko. Ma pół mili wzdłuż, a ćwierć wszerz.
Czarne jezioro, w ziemi Lubelskiej, różne od jeziora tegoż nazwiska w ziemi Chełmskiej, dwie mile od miasteczka Parczowa; wszystkie ściany ma równo, każda rosciąga się na pól mili.
Raczno, jezioro ziemi Lubelskiej, w bliskości wsi Bolechowie, zewsząd na ćwierć mili rozlegle.
Głębokie, jezioro ziemi Lubelskiej, pod wsią tegoż nazwiska, ma ćwierć mili wzdłuż i wszerz.
Uścimów (Ustimow), jezioro ziemi Lubelskiej, przy którem wieś biorąca od niego nazwisko. Okrągło, a rościągające się na ćwierć mili.
Rozkopaczów, jezioro ziemi Lubelskiej, przy wsi Rozkopaczowskiej Woli, milę długie, pól mili szerokie; wypływa z niego rzeka tegoż nazwiska, wpadająca do Tyśmienicy.
Dratow (Drzatow), jezioro ziemi Lubelskiej, w pobliżu wsi Łęczny, ma pól mili długości, a ćwierć szerokości.
Trzcianno (Trzaczano), jezioro ziemi Lubelskiej, niedaleko wsi Łęczny (Lanczna) w lasach; okrągłe, nie obszerniejsze nad ćwierć mili.
Nadrybie, jezioro ziemi Lubelskiej, niedaleko tejże wsi Liczny, pól mili ma wzdłuż, ćwierć wszerz.
Ostwysz, jezioro ziemi Lubelskiej, w bliskości tejże wsi boczny, pól mili wzdluż, ćwierć wszerz.
Biesce (Bieszcze), jezioro ziemi Lubolskiej, o dwie mile od Łęczny; ćwierć mili ma długości, a pół ćwierci mili szerokości.
JEZIORA ZIEMI KUJAWSKIEJ.
Bielsko, jezioro Kujawskiej ziemi, koło wsi Bielska, która od niego bierze nazwisko. Ma ryby osobliwe i rzadkie w innych jeziorach Polskich, siołwicami (szyolwicze) zwano. Rościąga się wzdłuż na pół mili.
Brdów, jezioro Kujawskiej ziemi, między miasteczkami Kłodawa, i Izdbica, (Gystbicza), mające pól mili wzdłuż.
Orle, jezioro ziemi Kujawskiej, biskupa Włoclawskiego, znaczne rozległością., w ryby zamożne, Rzeka Zgłowiączka (Zgowiąthka) z niego wypływa. Ma milę długości.
Tur, wielkie jezioro ziemi Kujawskiej, różne od poprzedzającego (? ob. niż.) niedaleko miasta Bydgoszczy, obfitujące w ryby kleszczami zwane; ma pół mili długości.
Krzewiata, wielkie jezioro ziemi Kujawskiej, niedaleko miasteczka królewskiego Kowala, rościąga się na pól mili wzdłuż.
Łęczno (Lanczno), jezioro ziemi Kujawskiej, należące do biskupa Włocławskiego, podle miasteczka Pakości; tworzy je rzeka Noteć wypływająca z jeziora Gopła. Długie na milę, ale wązkie.
Ptur, jezioro ziemi Kujawskiej, przy wsi tegoż nazwiska; wzdłuż rościągająco się na milę, ćwierć mili wszerz. Zasila je rzeka Noteć.
Borzymowskie, drugie jezioro tejże ziemi, na milę rozległe.
JEZIORA ZIEMI POMORSKIEJ.
Lebsko, wielkie jezioro ziemi Pomorskiej, we wsi Charbrowie, dziedzictwie biskupa Włocławskiego, tak zwane od rzeki Leby, która weń wpada. Rozdziela ziemię Pomorską od Słupskiej (Stolpensis).
Osieczno, wielkie jezioro ziemi Pomorskiej, blisko zamku Osieka, który od niego bierze nazwisko, milę ma długości, a pól mili szerokości.
Stworzonagać, ogromne jezioro ziemi Pomorskiej, rościągające się wzdłuż na mil siedm, wszerz na pięć, w pobliżu miasteczka Chojnic, Tucholi, Człuchowa i Bytomia. Brda rzeka z niego wypływa.
Borzychowo, jezioro ziemi Pomorskiej, blisko miasteczka Starogrodu (Stargard), pól mili ma wzdłuż, ćwierć wszerz.
Wzdzice (Wzdzycze), jezioro ziemi Pomorskiej, mające pięć. mil wzdłuż, a trzy mile wszerz, w pobliżu miasteczka Kościerzyna. Poczyna się blisko zamku Kiszkowa, a kończy u zamku Tucholi.
Biała, jezioro ziemi Pomorskiej, blisko miasteczka Tucholi, wzdłuż ma milę, wszerz pól mili. Wypływa z niego rzeka tegoż nazwiska i wpada do rzeki Wierzyszy.
Krąg, jezioro ziemi Pomorskiej, w powiecie Świeckim, niedaleko miasteczka Tucholi; pól mili wzdłuz, ćwierć wszerz.
Suchum, jezioro ziemi Pomorskiej, w powiecie Świeckim, ćwierć mili wzdłuż i wszerz.
Ostrowite, jezioro ziemi Pomorskiej, długie milę, ćwierć mili szerokie.
Deszczno, jezioro ziemi Pomorskiej, w powiecie Świeckim, rozległe na ćwierć mili.
Piaseczno, jezioro w tejże ziemi, w powiecie Świeckim, rozległe na ćwierć mili.
Steklno, jezioro ziemi Pomorskiej, blisko wsi Gródka, wzdłuż na półtorej mili, wszerz na pól.
Muksza, jezioro ziemi Pomorskiej, blisko miasteczka Tucholi, wzdłuż i wszerz jednako na ćwierć mili się rościąga.
Kramsko (Krampsko), jezioro ziemi Pomorskiej, między Człuchowem a Hamorsztynem (Emerstin); długości ma trzy mile, a ćwierć szerokości.
Lutumie, jezioro ziemi Pomorskiej, blisko Chojnic, ma pięć mil wzdłuż, mile wszerz.
Charzykowo, wielkie jezioro Pomorskie, wzdłuż na sześć mil, wszerz na dwie mile rozlegle.
Rzeka Brda, wydobywszy się z łona jeziora Kramska, wpada do jeziora Lutomia, a ztamtąd wypłynąwszy wchodzi do jeziora Charzykowy; zkąd po trzeci raz zwycięzko wyszedłszy, własnem korytem przerzyna przostrzeń znaczną i uchodzi do Wisły.
JEZIORA ZIEMI CHEŁMSKIEJ.
Switeź (Swythaz), wielkie jezioro ziemi Chełmskiej, u wsi tegoż nazwiska, ma pięć mil obwodu, dwie wzdłuż, a jednę wszerz. Ryby w niem przednie, zwane kleszczami.
Szacko (Szaczsko), wielkie jezioro ziemi Chełmskiej, dwojakiej nazwy, bo mieszkańcy tameczni zowią je Lucomirem, ale od bliskiej wsi Szacka bierze nazwisko. Wypływa z niego rzeka Lucemir. Wzdłuż ma pół mili, wszerz ćwierci.
Tur, wielkie jezioro ziemi Chełmskiej, równo ma ściany; rosciąga się wzdluż na dwie i pól mili, wszerz na milę. Zasila je rzeka Lucomir z Szacka płynąca, która ztąd się wydobywszy, i zwycięzko niektóre małe jeziora przerżnąwszy, łączy się z rzeką Prypecią.
Biała, znaczne jezioro ziemi Chełmiskiej, w pustyni między wsią Radzistowem i Wietlami, wzdłuż na pół, wszerz na ćwierć mili. Ma ryby kleszcze, tak tłuste, że wieśniacy nie mało naczyń tranem ich napełniają. Woda jeziora tego w miesiącach Maju i Kwietniu czerni i brudzi ciało ludzkie, tak, że ten brud dopiero inną wodą zmyć można.
Orzechowo, wiełkie jezioro ziemi Chełmskiej, w borze obszernym, blisko wsi Zamorowie i Szczodrohoszcza, rościągająco się na pól mili wzdłuż a ćwierć mili wszerz. Zasila je rzeka Lucemir (Lucomir), która wypłynąwszy z jeziora Tur wpada do niego, a ztąd wlewa się znowu w jezioro pobliskie zwane Orzechowiec.
Orzechowiec, jezioro ziemi Chełmskiej, w borze, blisko jeziora Orzechowa, wynoszące wzdłuż i wszerz ćwierć mili. Okrągło, rościąga się na wszystkie strony jednakowo. Zasila je podobnież rzeka Lucomir, która wydobywszy się z niego, wpada do Ostrowia.
Ostrowie, jezioro ziemi Chełmskiej, w pobliżu wsi Niewiary (Niewier), ma pól mili wzdłuż, a ćwierć mili wszerz, zasilana, przez tęż samą rzekę Lucomir, która wypłynąwszy z jeziora nieco dalej wpada do rzeki Prypeci.
Mszane, jezioro ziemi Chełmskiej, blisko wsi Zamorowie, ćwierć mili wzdłuż, połowę tego wszerz, dno ma zasłane krzemieniami, które często wraz z rybą wyciągają.
Polmo, duże jezioro ziemi Chełmskiej, u wsi Polma, na milę wzdłuż, wszerz na pól mili.
Piaseczno, jezioro ziemi Chełmskiej, blisko wsi Lubochynie, wzdłuż na milę, wszerz na pół mili. Z tego jeziora wypływa rzeka Krzemionka.
Synów (Szinow), jezioro ziemi Chełmskiej, tak zwane od wsi przyległej; dokoła otoczone górami, okrągłe, rościąga się bowiem na wszystkie strony jednako.
Krzemno, jezioro ziemi Chełmskiej, przy wsi tegoż nazwiska, okrąglawe, wzdłuż i wszerz równe. Rzeka Krzemianka z jeziora Piaseczna płynąca wpada do niego, a wydobywszy się z jeziora, łączy się z Prypecią.
Lukie, wielkie jezioro ziemi Chełmskiej, koło wsi Dubeczna (Dubiecka), okrągłe, ma ćwierć mili wzdłuż i wszerz.
Wielkie, jezioro ziemi Chełmskiej, blisko wsi Poląp, okrągłe, ma ćwierć mili wzdłuż i wszerz.
Czarne, jezioro ziemi Chełmskiej, przy wsi Szacku, rosciąga się na ćwierć mili wzdłuż i wszerz.
Rymacze (Rimacz), jezioro ziemi Chełmskiej, przy wsi tegoż nazwiska, pół mili wzdłuż, a ćwierć mili wszerz wynosi.
Okunin, jezioro ziemi Chełmskiej, blisko wsi Ostrowa, wzdłuż ćwierć mili, wszerz pół ćwierci.
Płociec, wielkie jezioro ziemi Chełmskiej, blisko wsi Wietli, pól mili wzdłuż, ćwierć wszerz.
Stryborz, wielkie jezioro ziemi Chełmskiej, blisko wsi Szczodrochiowiec; zasila je rzeka Prypeć środkiem płynąca. Okrągłe, rośćiągająco się jednako na wszystkie strony.
JEZIORA ZIEMI RUSKIEJ.
Nobli (Nobel), wielkie jezioro ziemi Ruskiej, w powiecie Pińskim; zasila je rzeka Prypeć i zapładnia rybami.
Olbiasz, wielkie jezioro ziemi Ruskiej, także w powiecie Pińskim, które taż sama Prypeć wodą i rybami zapomaga.
Orzechow, wielkie jezioro ziemi Ruskiej, w powiecie Brzeskim, inne od poprzedzającego. Zasila je Brna, rzeka wielce rybna.
JEZIORA ZIEMI PRUSKIEJ.
Draussen (Druszen), wielkie jezioro ziemi Pruskiej, blisko miasta Elbląga, ma cztery mile wzdłuż, dwie wszerz.
Spirding (Sporden), ogromne jezioro ziemi Pruskiej, koło miasteczka Lötzen (Lyecz), ma siedm mil wzdłuż, pół mili wszerz.
Hanusborg, jezioro ziemi Pruskiej, tak zwane, od przyległego miasteczka tegoż, nazwiska, ma cztery mile wzdłuż, półtorej mili wszerz.
Wiecnino (Wyecznino), jezioro ziemi Chełmińskiej, w pobliżu miasteczek Chełmży i Kowalewa, długie mi półtorej mili, szerokie pól mili.
Partecino (Partheczino), jezioro Chełmińskie, blisko zamku Bratynu trzy mile długie, dwie szerokie.
Maldesee, jezioro ziemi Chełmińskiej, miedzy miasteczkami Radzyniem i Rogożnem, milę długie, ćwierć mili szerokie.
Dąbrowno (Dambrowno), jezioro ziemi Pruskiej, oblewa mury miasteczka tegoż nazwiska; mile, wzdłuż, ćwierć mili ma wszerz.
Melno, jezioro ziemi Pruskiej, blisko miasteczka Grynfeldu; milę długie, ćwierć mili szerokie.Łubno, jezioro tejże ziemi, blisko pomienionego miasteczka Grynfeld, ma milę wzdłuż, ćwierć mili wszerz. Oba to jeziora Melno i Łubno przeklęte u Krzyżaków Pruskich i wszystkich Niemców, wśrodku bowiem między niemi doznali wielkiej klęski od Polaków i królu ich Władysława drugiego.
Schilling (Scheylang), jezioro ziemi Pruskiej, w pobliżu miasteczka Osterode; poczyna się u wsi Szinbergu, a ciągnie się wzdłuż na mil pięć, wszerz na ćwierć mili.
Geserich (Geszrzicz, Geszruch), jezioro ziemi Pruskiej, ciągnie się od wsi Ikszane aż do miasteczka Iławy, wzdłuż na pięć mil, wszerz na mile.
Skamant, jezioro ziemi Pruskiej, blisko miasteczka Koger, pólwtorej mili wzdłuż, ćwierć wszerz.
Lik (Lyk), jezioro ziemi Pruskiej, długie na dwie, mile, ćwierć mili szerokie.
JEZIORA ZIEMI LITEWSKIEJ.
Bersty, jezioro Litewskie, pół mili długie; wypływa z niego rzeka zwana Kotra. Jezioro to nad wszystkie inne w Litwie w ryby zamożniejsze. Tu polowania królewskie na żubry (venationes bisontium) i jelenie, oraz dworzec tego nazwiska.
Dubice, jezioro ziemi Litewskiej, od którego miasteczko pobliskie podobnież jest nazwane; a chociaż cztery na pozór widzisz jeziora, jednę tylko mają nazwę, bo acz przecięte bagnami, wody jednak swoje wspólnie mieszają.
Wspomnieć prócz tego należy, że z jeziora znacznego czyli bagniska, trzydzieści mil powyżej miasta Smoleńska ku Nowogrodowi, wypływają trzy wyżej pomienione rzeki. Pierwsza Dźwina dążąca do Rygi ku morzu. Druga Wołga, którą mają niektórzy za rzekę zwaną fluvius Poricus; płynie powyżej rzeki Donu (Tanais) i wpada do morza Kaspijskiego. Scytowie zwą ją Porata, Grecy Piroton, Polacy i Ruś Wołgą. Trzeci Dniepr, u Greków i Łacinników Borysthenes, wpada do morza Czarnego koło zamku Czernogrodu (Czyrniegrod). Potem Dniestr, u Greków i Łacinników zwany Therisanus, przedziela Sarinacyą od Dacyi, którą Święty Augustyn starą nazywa, a która niegdyś była królestwom Gotów. Potem góry Pannonii niższej, która rościąga się około Dunaju, zwane Sarmackiemi; poczynają się od góry Karpetynu i Metanasty zwanej u nas Wołoszą (Valachia). I tem samem imieniem nazywają wszystkie góry Germańskie aż do Renu, ze względu na ich początek. Z tych gór Sarmackich początek biorą trzy inne rzeki znakoinite: Istula czyli Wisła; Gullatus inaczej Odra, i Elba (Albia), u starożytnych Albis albo Łaba. Z tejże Sarmacyi wyszły narody, które posiadały Skandyą i nową Dacyą, zkąd początek wzięli Teutonowie, Wandalowie, Gotowie, Longobardowie, Rugianie i Gepidowie (Jepidowie), zwani od niektórych Cymbrami, a u nas Pomorzanami. Ta równie Sarmacya zachodnia poszła z Sarmacyi wschodniej, która jest poniżej morza Kaspijskiego i pochodzi od Sarutha czwartego przed Abrahamem od Sema.
JEZIORA ZIEMI DOBRZYŃSKIEJ.
Gorzno, jezioro ziemi Dobrzyńskiej, należące do biskupia Płockiego, znakomite jest obszernością swoją i ryb obfitością. Zasila je wpadająca do niego rzeka…
Mokowo, jezioro ziemi Dobrzyńskiej, niedaleko miasta Dobrzynia.
Skąpsko (Skapsko), jezioro ziemi Dobrzyńskiej w okolicy miasteczka Lipna.
JEZIORO ZIEMI BEŁZKIEJ.
Krynice, jezioro ziemi Bełzkiej, pół mili wzdłuż, ćwierć w szerz. Rybołówstwo w niem trudno dla wielkiej głębizny, ale osobliwsią nad inne jeziora ma własność, że w pewnych czasach, co trzy lub co dwu lata, burząc się z wielkim szumem, w pobliska, górę skalistą podziemnemi i ukrytemi wsiąka utworami, i mało co wody zostawując w łożysku, podaje sposobność do łatwego ryb połowu. |
|
|
Piotr-246 |
Wysłany: Wto 9:03, 07 Sty 2020 Temat postu: |
|
PODZIAŁ TEGO DZIEŁA NA DWANAŚCIE KSIĄG. I CO SIĘ W KAŻDEJ KSIĘDZE ZAWIERA.
Zdało mi się zaś rzeczą przyzwoitą całe to dzieło na dwanaście ksiąg podzielić. Pierwsza zawierać będzie początkowe dzieje Słowian i ich plemienia Polaków, wskazujące, co się u nich działo pod rządem władców pogańskich. Druga opowie, kiedy Polacy z pogaństwa nawrócili się do wiary Chrystusowej i uzyskali koronę królestwa. Trzecia, jaką koleją królestwo Polskie, odnowione przez Kazimierza mnicha, upadło za Bolesława. Czwarta ukaże szereg książąt następców Władysława i dzieła zwycięzkie jego syna. Piąta, zatargi między książętami z przyczyny rozerwania się królestwa na mnogie dzielnice. Szósta, zawichrzenia domowe i klęski? Siódma, srogie spustoszenia Tatarów, i kanonizacyi Świętego Stanisława. Ósma, przywrócenie korony królestwa przez książęcia Wielkiej Polski Przemysława. Dziewiąta, wojny i zwycięztwa Władysława Łokietka, i wymierzone na Polskę pracz Czechów i Krzyżaków za syna jego Kazimierza straszne ciosy i zamachy. Dziesiąta i jedenasta kolejne rządy panów postronnych. Dwunasta, wypadki wojen, które naród Polski prowadził z Czechami, Niemcami i Turki, w obronie wiary i ojczyzny, pod dwoma królmi, Władysławem i Kazimierzem.
* * *
JANA DŁUGOSZA DZIEJÓW POLSKICH
KSIĘGA PIERWSZA.
JAK PO POTOPIE POWSZECHNYM, PRZY BUDOWANIU WIEŻY BABILOŃSKIEJ, JEDYNY JĘZYK HEBRAJSKI, KTÓRY OD STWORZENIA ŚWIATA TRWAŁ AŻ PO OWE CZASY, PAN BÓG ROZDZIELIŁ NA SIEDMDZIESIĄT DWA JĘZYKI, I W JAKI SPOSÓB POTOMSTWO NOEGO, Z PRZYCZYNY ROZLICZNOŚCI JĘZYKÓW, A ZTĄD WYNIKŁEJ ŻYCIA I OBYCZAJÓW ODMIANY, ROZSIEDLIŁO SIĘ W OSOBNYCH ŚWIATA CZĘŚCIACH, AZYI, AFRYCE I EUROPIE, KTÓRYCH TA GRANICE SIĘ OPISUJĄ.
Początkowo ród ludzki, stworzony w czystości i niewinności, wyszedł od Adama, naszło pierwszey ojca. któremu Bóg przeznaczał namiestnicze na ziemi włodarstwo, jak drugiemu rządcy i panu, gdyby głosu Stwórcy raczej niż kusiciela chciał był posłuchać. Wszechmocny utworzył go na własny swój obraz, i uczynił mało co pośledniejszym od Aniołów, najślachetniejszym między stworzeniami, z władzą panowania nad niemi podług woli, i wlaną mu duszą rozumną, złe od dobrego rozeznawać zdolną. Ród ten, gdy przeciw przykazaniu Pańskiemu skosztował owocu z drzewa zakazanego, wygnany z raju roskoszy, odziedziczył ziemię cierniem i ostem zaroslą, aby pozywał chleb gorzki w pocie czoła i płaczu utrapienia. Za czasem gdy tułacz na tym padole nędzy chuci sprosnych nierządem pokaził się i zepsował, wywołując nie prawością swoją, kaźń zasłużoną z nieba, przepuścił Bóg potop na zatratę bezbożnych, ośm tylko zachowawszy dusz niewinnych, dla nagrodzenia dobrych uczynków i przekazu pierwotnej wiary. Kiedy wreszcie Bóg dobrotliwy uśmierzył klęskę potopu, znowu plemię ludzkie wyradzać się poczęło, krzewiąc złe z ziarna podobnego przestępstwa, jakiem Adam w raju siebie i potomstwo swoje był skaził, i za chytrą namową dawnego przeciwnika targnąć się przeciw samemu Stwórcy. Lata więc dwóchsetnego pierwszego po potopie, z porady Nemroda olbrzyma, syna Tanan, przemysłem odzyskać chcąc nieśmiertelność, odjętą sobie albo raczej utraconą przez grzech pierwszych rodziców, i usiłując przedłużyć zbyt krótką życia chwilę, jakiej mu Bóg dozwolił, postanowiło, wspólną pracą i nakładem, na pograniczach Nubii i Egiptu zbudować wieżę Babilońską, tak wzniosłą, iżby jej wysokością dorównać Najwyższemu, a to przekładając cegłę miasto wapna i piasku warstwami smoły ziemnej, która w owym kraju na wielu miejscach z ziemi wytryska. Podstawę dano jej szeroką na trzysta kroków, aby zamierzona budowa zwężając się ku górze stała tem mocniej, a trwałością i wyniosłością swoją oddalając wszelką obawę, zabezpieczała ród ludzkiem przyszłość od jakichkolwiek bądź przygód, i nadzwyczajne wód wylewy, lub inne na ludzi wymierzone od Boga plagi wstrzymywała i odpierała. Tym sposobom miało się żyć podług upodobania, bez uległości i prawa, Bóg przecież miłosierny dla synów Adama, według obietnicy swojej i uczynionego z nimi przymierza, nie karał już płochych budowników za występną pychę i zuchwałość zalewnym potopem, nie chcąc wszystkiego razem zatracić stworzenia. Żeby jednak bezbożne skrócił na przyszłość zapędy, język Hebrajski, jedyny pod ów czas, jakim od Adama aż do tej pory wszyscy mówili i między sobą się porozumiewali, podzielił na siedmdziesiąt i dwa języki; a w ton sposób zmieszał dumne zamysły pomieszaniem mowy budujących, przeco odstąpili od swego dzieła, które już nieco się było podniosło. Jakoż ród wszystek Noego mieścił się początkowo w Chaldei, Damaszku Syryjskim i Armenii większej czyli Assyryi, gdzie leżała Niniwa. Inne kraje Azyi, Afryki i Europy, nie zwiedzane ani zamieszkane, dzikiemu jedynie zwierzowi i ptastwu dostępne, obszernemi zalegały puszczami, pokąd pycha nie rozerwała jedności w pierwotnym rodzie naszym i nie poróżniła ludzi wielością języków, które wprzódy jednę składały mowę. Za tą różnicą poszła odmienność w obyczajach, pożyciu, sposobie myślenia, postawie zewnętrznej, prawach, sądach, zwyczajach i obrzędach. Już więc niechęcią wzajemną bardziej niż językiem rozbratani, pokwapili się do szukania nowych siedlisk i rozbiegli różne zaludniać kraje. Tak gdy synowie Sema na dwadzieścia i dwa języki, a potomkowie Chama na trzydzieści i trzy podzieleni, Afrykę zamieszkali, plemię Jafeta, któremu się dostało siedmnaście języków, Europę całą w wieczystą posiadłość wzięło.
Europa zaś, poczynająca się od rzeki Tanais, którą Polacy w swoim języku Donem, Tatarzy Edylem zowią, z jednej strony Tyrreńskiem, z drugiej północnem i Gadytańskiem zamknięta jest morzem. Donów, wypływajmy z gór Ryfejskich, tak bystrym wartem bieży, że chociaż przyległy bród Meotycki i Bosfor częstokroć zamarzają, on jeden z przepaścistych spadając wyżyn nigdy Scytyjskim nie ścina się mrozem, i Azyą z Europą z jednej strony poczyna, z drugiej kończy, walna ich meta i granica. Morze znów Gadytańskie na krańcach Gallacyi od Herkulesowogo Gades bierze swoje nazwisko. Dalej rosciąga się morze północne, które ku północy niekiedy Sarmackiem się zowie, że na jego brzegach Sarmaci czyli Polacy swoje mają siedziby i miasta: z tych dwa celniejsze, Lubeka (po polsku Bukowiec) i Gdańsk, od Polaków osiadłe. Jest na tem morzu wysp wiele, jako to: Skandynawia, Fryzya, Szkocya, Irlandya (Hibernia) i inne krainy pomniejsze. Podle morza Tyrreńskiego, z wyspami które oblewa, Majorką, Minorką, Iwiką, Frumetaryą, Korsyką, Sardynią, Sycylią, Mityleną, Wenecyą, Kretą, dochodzi się aż do Meotyckiego brodu. Kres stanowi miasto Bizancyum, inaczej Konstantynopol, leżące w Europie.
Te wszystkie zatem ziemie, po sam Kadyx (Gadis), który wraz z Pollą uzupełnia dziesięciogród Jafeta, zajęli swemi plemionami i językami siedmiu jego synowie: Gomer, Magog, Madai, Jawan, Tubol, Mosoch i Tyras albo Torias. Potem trzej synowie Gomera: pierwszy Ascenas, głowa Sarmatów albo Sauromatów, których Grecy Królowianami (Reginos) zowią, a z których wyszli Kalabrowie, Sycylianie, Appulczykowie i Latyni zamieszkujący ziemię Lacyum. Drugi Ryfat; od niego Paflagończycy, którzy z Paflagonii graniczącej z Galacyą przeprawiwszy się do Italii., Enetami się nazwali: od nich Wenetowie, Ligurowie i Emilowie początek wiodą. Trzeci Togor, głowa Frygo w plemienia, którzy kraj swój Frygią nazwali. Czterej synowie Jawana, a z tych pierwszy Eliza, od którego Grecy Elidami zwani. Drugi Tarsis, od którego Cylikowie mieszkańcy Cylicyi z stolicą Tarsus. Trzeci Cetym, a od tego Cetyma Cypryjczykowie (zaczem Cypr wypada na syna Jafeta a nie Sema); stolica ich zowie się Citium. Czwarty Dodani, od którego idą Rodyjczykowie; stolica ich Rodos. Od Gomera syna Jafetowngo pochodzą Galatowie, po łacinie Gallogrekami zwani: niegdyś bowiem Gallowie Sonońscy najechawszy część Grecy i, od Greków i Gallów dali nazwisko Galiicyi. Od Madai Medowie, których miano Medya przyjęła. A od Jawana Iończykowie, plemię Greków, od których morze Jońskiem zwane. Z nich wyszli Grecy, którzy Troję i przylegle okolico zamieszkali. Po zburzeniu Troi, Pryam i Antenor zawinęli statkiem do Wenecyi po zejściu zaś Antenora, którego w Padwie pogrzebiono, Pryam z towarzyszami swemi opanował Germanią , która od niego i brata rodzonego (germanus) tak nazwana, teraz od Teuta czyli Merkurego rzeczona jest Teutonią, u Łacinników zaś Alemanią od rzeki Lemanu. A ta Germania obejmuje w sobie następujące kraje: Lotaryngią czyli Brabancyą, Westfalią, Fryzyą, Turyngią, Saxonią, Szwecyą, Bawaryą i Frankonią. Ztąd najeżdżana Gallia, od poszarpania kraju (fractio) i butności mieszkańców, Francyi otrzymała nazwisko. Podobnie Britus, przypłynąwszy z Troi, ziemię, która teraz zowie się Anglią, od swego imienia Brytanią nazwał. Od niej także dawniejsza Sylwania, z drugiej od morza strony, dziś niższą Brytanią zwana. Od Mosocha syna Jafetowego pochodzą. Kappadacyanie, z stolicą kraju Masaką, którą Tyborius Cezar od swego imienia Cezareą. mianował. Od Tyrasa Trakowie, niby po ojca imieniu Tyrakowie, kraj przez siebie osiadły Tracyą nazwali. Szósty syn Jafota Tubal, od którego Iberowie albo Hiszpanie, zwani wprzód Cetubalami, jakoby drużyną (coetus) Tubala. Ci uważając jednę z gwiazd, która tam po zachodzie późno zapada, gwiazdę tę wieczorną Hesporus, ziemię zaś od jej imienia mianowali Hesperyą. A gdy potem sioła i miasteczka nad rzeką, która teraz Iberm się zowie, pobudowali, nazwisko dawno Cetubalów słowem przekręconym z Iber przemienili na Celtyberów; kraj zaś przez siebie posiadany, a, zawarty między oceanem i Tyrrreńskiem morzem, też Iberem i górami Pirenejskiemi, nazwali Celtyberyą, która potem od Hispana, władcy tej ziemi, Hiszpanii odzierżyła nazwisko. Siódmy syn Jafeta, Magog, od którego idą Scytowie, zwani także Massagetami, Gotowie, Swewowie, Alanowie i Hunnowie. Ci są synami Jafeta, którego ojcem był Noe, a tego zrodził Lamech. Pierwszy zaś człowiek z rodu Jafeta, imieniem Alan, przybył do Europy z. trzema synami, których nazwiska są: Isycyon, A rmenon, Negno, Isycyon miał czterech synów, Franka, Romana Momaura i Bryta, który Brytanią pierwszy nazwał i posiadł. Wtóry zaś syn Alana, Armenon, miał synów pięciu: Socha, Walgota, Cebida. Burgunda, Longoharda. Trzeci nakoniec syn Alana, Negno, czterech synów był ojcem, a tych imiona są: Wandal, od którego nazwisko wzięli Wandalowie, teraz Polakami zwani, i który rzekę dziś Wisłą pospolicie zwana chciał mieć rzeczoną Wamdalem. Drugi syn Nognons Targ, trzeci Saxo, czwarty Bogor. Od Isycyona więc, pierworodnego syna Alana, poszli Frankowie, Rzymianie, tudzież inne narody Latynów i Alemanów.
Od drugiego syna Alana Gotowie i Longobardowie. Od Negnona zaś, trzeciego syna, rozeszły się rozmaite narody po całej Europie, jako to: Ruś cała aż po krańce wschodu, Polska z ziem wszystkich najobszerniejsza, pomorzanie, kaszuby, ludy Szwecyi, Sarnii (która teraz Saxonią się zowie) i Norwegii. A od trzeciego syna Negnona, zwanego Saxo, Czechy i Morawa, Styrya, Karyntya, Karniola, teraz Dalmacyą zwana, Lissa (Lisna), Kroacya, Serbia, Pannonia, Bulgarya, Eliza.
Potomek więc synów Jafeta, Negno, ojciec wszystkich Sławian, wyszedłszy z równin Sennaar, i przebywszy Chaldeę a następnie Grecyą, z synami, krewnymi i gromadą swoją siadł około morza Czarnego i rzeki Istru, którą teraz nazywamy Dunajem. Rzeka ta, wypływająca z gór Germańskich, szerokiemi belty wyżynę Rauraku i całą przemierza Europę. Z ciasnych u źródła wynurzona czeluści, czterdzieści rzek w siebie potem bierze, z których wszystkie niemal spławne, i przebiegłszy rozległą ziemi przestrzeń, do Czarnego morza, zwanego pospolicie Euxyńskiem (jak niektórzy mniemają od rzeki Euxynu, która doń wpada) dawniej zaś rzeczonego Auxenem, siedmiu wlewa się ujściami, z których cztery tak potężne, że na sześćdziesiąt tysięcy kroków wody jego nie mięszają się jeszcze z morzem, i zachowują smak słodki, przyrodzony, nie przyjmując bynajmniej goryczy morskiej, i w tak długim biegu nie dając się zwalczyć ani pochłonąć. Naprzód więc Pannonią pierwotną i najstarszą Sławian siedzibę, ojczyznę i kolebkę, która po wypędzeniu ich przez Longobardów, a potem po ustąpieniu z niej Hunnów, Węgrami zwać się poczęła; ztamtąd zaś szerząc się dalej, Bulgaryą czyli Mozyą, Dalmacyą, Serbią, Kroacyą, Bośnią, Rascyą, Karyntyą, Illiryą, i inne w tych stronach Adryatyku, Jońskiego i Egejskiego morza wyspy i pobrzeża, potomstwem swojem zaludnił, granicami od wschodu i południa o Grecyą, od zachodu oparłszy je o krainy Latynów, Italów i Tentonów. W czem uważać można osobliwszą nad rodem Słowiańskim opatrzność nieba, ze ziemie tak obfite podziałem nań przypadły. Żadne bowiem w świecie krainy, prócz Indów, nie wydają (jak wiemy) szczodrzej złota, srebra, żelaza, miedzi i innych kruszców, najwięcej u ludzi cenionych, jak to ziemie, które Słowianie pierwotnie odziedziczyli. Ale ciężkie snadź były ich przewinienia, gdy za nie postanowił ich Bóg wypędzić, i ziemie tak bogato i płodne oddać w posiadłość Hunnom, Turkom i innym narodom, w tem mianowicie okazując gniewu swego surowość, że dopuścił nad ich płomieniem pastwić się barbarzyńcom i wypierać ich z pierwotnych siedlisk. Wielkie bowiem i nieoceniono dary Opatrzność zlała na ród Słowian, mając pozostać nad niemi wieczyście z swojem błogosławieństwem, gdyby staranniej byli przestrzegali słuszności i sprawiedliwości: ale gdy prawo Boskie licznemi i zbyt ciężkiemi pogwałcili przestępstwy, wszystkie te dobra odebrane im zostały i innym przydzielono narodom. Między krajami zaś, które Dunaj od Barbarzyńskiego do Śródziemnego morza przedziela, pierwsze miejscu trzyma Mizya czyli Messya, od żniw plennych (messis) tak zwana, zkąd i starożytni spichrzem Cerery ją nazywali. U nowowczesnych rzeczona Bulgaryą, graniczy na wschód z Tracyą, na południe z Macodonią, a od zachodu z Istryą.
LECH I CZECH BRACIA WYSZEDŁSZY Z WĘGIER, UDAJA, SIĘ DO KRAIN SĄSIEDNICH.
CZECH ZA ZEZWOLENIEM BRATA OBEJMUJE CZECHY I BUDUJE MIASTA PRAGĘ I WIELEGRAD.
Gdy Pannońskie dziedziny przez spółmieszkanie krajowców z przybyszami w jednę całość się zrosły, i liczne pozakładano w nich miasta i osady, naprzód zawiść wzajemna między potomkami Jafeta i żądza sporów, a potem jawno zaboje i wojny o granice powiatów, osad i miast, nie raz krwią bratnią i rodzinną zbroczyły ziemię. Do takiej bowiem wzrośli byli mnogości i liczby, że kraje, które posiadali, zdały im się już za ciasne.
Dwaj tedy synowie Jana, wnuka Jafetowogo, Lech i Czech, którym dostała się była Dalmacya, Serbia, Slawonia, Kroacya i Bośnia, chcąc i obecnie i na przyszłość uchronić się przygód z wzajemnego powaśnienia wyniknąć mogących, zgodną radą i namową postanowili opuścić swoje gniazdo pierwotne, a nowych szukać do rozsiedlenia się posad. Zostawiwszy więc resztę braci w Pannonii, sami z całą drużyną osadników, rodzeństwem i dobytkiem jaki już posiadali, wyszli z Sławonii, Serbii, Kroacyi, Bośni i i zamku Psary położonego na wysokiej skale, oblanej rzeką Hui, która Slawonią od Kreacyi przedziela. Dotychczas gruzy rzeczonego zamku świadczyć się zdają o jego dawnej wspaniałości, a nazwę dawną po dziś dzień zachowuje wieś Psary, rozłożona pod oną obaliną, gdzie niegdyś Obadwaj wodzowie Lech i Czech radzi przesiadywali i poddanym swoim wymierzali sprawiedliwość. Wyruszywszy ztamtąd posunęli się do sąsiednich i bliższych krain ku zachodowi; wiedzieli bowiem, że wschodnie strony innemi narodami były już licznie nasiadłe. W pochodzie przez okolice, które Murawa, Ohra (Egra), Łaba (Elba) i Wełtawa (Mulda) skraplają, zważywszy, że ziemia tameczna była wielce urodzajna, wodami i strumieniami zwilżona, bynajmniej zaś nie uprawna i obszerną dziczejąca pustynią, młodszy z braci, Czech, tę sobie od starszego Lecha usilnemi prośbami na dziedzinę wieczystą i posiadłość wyjednał. Gdy bowiem obadwaj w tych stronach, a zwłaszcza na górze, którą w ich języku Rzyp zwano, pomiędzy Łabą, Weltawą i Ogrzą przez długi czas społem obozowali, żyzność ziemi, łagodność nieba i między wzgórzami mnogie nizin rozłogi, tak dalece pierwszego z tych książąt Czecha a wraz drużynę jego ujęły, ze wszystkich innych wyrzekłszy się i odstąpiwszy, tę ziemię za stałe obrał sobie siedlisko, które jemu i potomstwu jego miało wystarczyć. Na co gdy brat starszy Lech, prośbami jego skłoniony, zezwolił, dwie założył stolice, dwa miasta, jedno nad brzegiem Wełtawy, które języka swego brzmieniem nazwał Pragą, drugie nad Morawy potokiem, i to zwać kazał Wielegradom. Rozdzieliwszy potem ziemie pomiędzy swych osadników, pozakładał wiele miast i wiosek; cała zaś kraina od niego samego otrzymała miano, i dotąd Czeską się nazywa, lubo w łacińskim języku, który sławiańskiego brzmienia wyrazić nałożycie nie mógł, rzeczona jest Bohemią, przeto iż Słowianie Boga po swojemu Bohem nazywają. Ta zaś część ziemi, przez którą płynie Murawa, od gajów i borów, mających po środku gęste a zieleniące się równiny i murawy, Morawą nazwana. Czechy równą mają mieć długość i szerokość. Zaokrąglone nakształt wieńca, otaczają się do koła lasom, który u starożytnych zwany Horcyńskim, od pisarzy greckich i łacińskich często bywa wspominany. Kraj zwilżony jest rzekami, między któremi Elba czyli Łaba, wypływająca z gór granicznych między Czechami i Morawą, a środkowem łożem przedzielająca Sarmacyą Europejską od Germanii, tudzież Wełtawa, za najcel-niejsze uchodzą. Z tych ostatnia podle Pragi płynie, przewiązana mostem kamiennym na czternastu słupcach. Brno zaś ( Brunna) przecina rzeka Ruda.
LECH PRZYBYWA DO POLSKI I W NIEJ OSIADA. OPISUJE SIĘ PRZYRODA I ŻYZNOŚĆ TEJ ZIEMI I Z JAKIEMI KRAJAMI GRANICZY.
Lech zatem, pożegnawszy brata młodszego Czecha, ruszył z drożyną wszystką, czeladzią, taborami i całym dobytkiem; a gdy przebył, góry i lasy, które po staremu Hercyńskiemi się zowią, a w okół Polskę i Czechy ogradzają, znalazłszy kraj obszerny, dla mnogich puszcz, gajów i borów nieprzebyty, stopami i odłogami, gdzieniegdzie rościągającemi się bez granic, dziko zaległy, ożywiony spławem licznych jezior i strumieni, rolę przytem mający płodną, acz bez podsycenia jej gnojem prędko się wyradzającą, kraj w powszechność zimny i mroźny, osadzony między pasem nieba siódmym i ostatnim; w nim osiadł i za wieczyste sobie i potomkom swoim dziedzictwo go przeznaczył. Twory bowiem żywotne, tak jako i rośliny, snadniej wytrzymują największe zimno, a niżeli zbytek gorąca i upału. I dlatego Europa, chociaż ziniowemi ściśnięta, mrozami, zdatniejsza jest do uprawy i dogodniejsza ludziom na mieszkanie, niż Afryka, wrząca skwarem słonecznym: bowiem i przyroda więcej ma tu swobody, i łagodność nieba, połączona z przemysłem mieszkańców, którzy od zimna ogniskami i piecami się zabezpieczają, sprawia, iż ta część ziemi najwięcej jest zaludnioną.
Polska kraina, obfitująca w zboże, ponętna owocami, wielością ryb i smacznego nabiału, słynna zwierzyną, zamożna w bydło i trzody, miodonośne pasieki, stada koni i rozliczne ptastwo, bogata w żelazo i ołów, woski i masło, acz gdzieniegdzie uprawie ziemi odpowiada urodzaj bardziej wymuszony niż dobrowolny, kraina lesista, a ztąd obfitująca w bydło i trawy; grunt ma w wielu miejscach jałowy i nieużyty, z przyrodzenia niepłodny, ale okryty lasami i rozmaitego rodzaju drzewiną, przygodny już to na pasieki, już na pastwiska dla bydła, i nigdzie nie próżnujący. Wina i oliwy kraj ten dla ostrego północnego zimna nie ma; zamiast wina używa piwu, które robią z żyta, pszenicy i jęczmienia albo orkiszu. Jest miejscami i ziemia tłusta, a gdzieniegdzie piaszczysta, borowa, stepowa i nieurodzajna. W sól zaś tak dalece obfituje, że jej w bałwanach więcej wydobywają niżeli warzą.. Tęga od śniegów i lodem oślizgła, ale zdrowa dla przystępności powietrza i przewiewu wiatrów. Trzęsienia ziemi, których inne kraje doznają, tak iż miasta i wsie w ruinach się grzebią, i góry na pował upadają, równie jak i powodzie, są tu prawie nieznane, lub bardzo rzadko jak nadzwyczajne wydarzają się zjawiska. Zboże wszelkiego rodzaju daje się przechowywać przez długie lata. i czasy, nie psując się bynajmniej, kiedy w sąsiednich i pogranicznych Węgrzech dłużej nieco nad rok potrzymane wyradza wołki i robaczywieje. Ma też Polska i siarki kopalnie, acz nie bardzo obfite i przejęte halunem. Wód jednak z przyrodzenia ciepłych nie wydaje.
Urzędy i powinności publiczne u Polaków nie są roczne lecz dożywotnie: który obyczaj nie wiem ażali komu z rozsądnych podobać się może. Roczną bowiem koleją zmieniać przełożonych i urzędników, jest zbawienną dla ogółu i walną niejako zasadą rzeczypospolitej. Powaga panującego staje się groźniejszą i tem większe wmawia posłuszoństwo i uszanowanie, gdy urzędnik zmianie podlegać może; a przeciwnie, wątleje i w lekceważenie popada, jeżeli ta zmiana nie jest dozwoloną.. Widzimy w tem ubozpieczenie rzeczy publicznej, gdy zuchwałemu przestępcy, który dla swoich nadużyć winien być usunięty, dłużej ze szkodą innych na urzędzie pozostawać nie wolno, i inny umiarkowawszy jego następca podobnego obawia się usunięcia.
Od północy Polska jest częścią północna Słowiańszczyzny, graniczącą na wschód z krajami Rusi, na południu z Węgrami, ku wschodowi z Morawą i Czechami, na zachód z Dacyą i Saxonią.
Krańcami zaś północnemi dotykając Sarmatów, którzy się też Getami zowią, przypiera do Dacyi i Saxonii; z Trącyą graniczy przez Węgry czyli właściwie Pannonią, a dalej przez Karyntyą schyla się ku Bawaryi. A z południowej strony, ponad morzem Śródziemnem, od Epiru ciągnąc się wzdłuż Dalmacyi, Kroacyi i Istryi, dochodzi do brzegów Adryatyku, gdzie Wenecya przedziela się od Akwilei.
SIEDM GŁÓWNYCH RZEK W POLSCE, KTÓRYCH WYMIENIAJĄ SIĘ NAZWISKA, ŹRÓDŁA PIERWOTNE I UJŚCIA.
Wymienimy tu siedm rzek głównych, właściwej słowiańskiej nazwy, zdobiących okolice które skraplają, albo podle których płyną, zwanych niekiedy strumieniami, a przebiegających kraj cały. Te częścią z gór wypływają, częścią z ukrytego wnętrza ziemi, a zasilone innemi w tym samym kraju poczynającemi się rzekami, dążą do oceanu. Najpierwsza Wisła, u starożytnych pisarzy i historyografów Vistula, którą inni mienią Wandalem, od Wandala syna Negnona, pierworodnego syna Alana, syna Jafeta, którego zrodził Noe; wielu innych znowu od księżniczki Polskiej Wandy, która za odniesione nad Germanami zwycięztwo, bogom ślubując się na ofiarę, w nurty jej wskoczyła; u narodów zaś wschodnich, z Polakami sąsiadujących, dla jasnej toni Białą wodą nazwana. Jakkolwiek rzeka ta czworaką ma nazwę, najwłaściwiej jednak mianuje się Wisłą, jakoby wiszącą lub zawisłą; albowiem strumień jej blisko miasteczka Skoczowa, poza wsią Ustroniem (Wstronie) w ziemi Cieszyńskiej, z wierzchołka Alp Sarmackich, a z czoła góry, którą pospolicie zowią Skałką, z wielkim spadając szumem i zgiełkiem, nim zbiegnie w nizinę, zdaje się raczej zawieszoną niżeli płynącą po ziemi strugą: Zabrawszy w siebie kilka rzek, już potężniejsza i większa, płynie środkiem miasta Krakowa, głównej kraju stolicy i ozdoby. Jest to najznakomitsza z rzek Polskich, i słusznie nad innemi przyznano jej pierwszeństwo; skrapia bowiem większą część królestwa Polskiego, i dłuższą niż inne rzeki przebiega ziemi przestrzeń. Wymierzywszy z razu bieg swój od zachodu ku wschodowi, zwraca się potem ku północy, a zwiększona mnogiemi z różnych stron wpadającemi do niej rzekami (z których znajomsze wymienimy) przy ujściu dzieli się na trzy odnogi. Z tych pierwsza pod Gdańskiem, druga przy wsi Theff zwana Haf (Hab) czyli wielkiem jeziorem, a trzecia pod Elblągiem zwana Nogatem. Temi trzema bramami, walna struga, zalecająca się białą wodą i zdrowym napojom, wchodzi do Sarmackiego oceanu. Z ryb wydaje łososie i jesiotry, które rzadko i w znakomitych tylko trafiają się rzekach.
A biorąc w się liczne od zachodu, południa i północy spadające wody, nazwiska swego bynajmniej nie zmienia.
Druga Odra, jakby odzierająca, że w biegu bystrym łupy z pól i lasów z sobą unosi. U pisarzy łacińskich zwana jest Guttalus. Źródło jej blisko miasteczka Odry; wpada zaś do wielkiego jeziora czterema ujściami: pierwszem pod wsią Świnią, drugiem pod wsią Dziwnem, trzeciem u wsi Piany, czwartem pod miasteczkiem Wołgoszczem (Volgosth). Wybiwszy się wreszcie z jeziora, wązkiem korytem u miastoczka Strzałmit (Stralsund) wpada do oceanu czyli Sarmackiego morza.
Trzecia Warta, co znaczy straż; nie przestając bowiem na jednem łożu, ale dzieląc się i rozchodząc na kilka, wodami szeroko rozlanemi niejako wartuje. Źródło ma w ziemi Krakowskiej, lichej mieścinie Kromołowie; a w pobliżu zamku Santoka złączywszy się z rzeką Notecią, traci własne a tamtej przybiora nazwisko, i wpada do Odry podle miasteczka K ostrzynia.
Czwarta Dniestr, którego źródło w górach Sarmackich blisko zamku Sobnia w ziemi Przemyskiej, ujście zaś do morza Czarnego (mare majus) poniżej Czarnogrodu i Białogrodu.
Piąta Bug, wypływająca z bagna wyżej zamku i miastu Oleska we wsi Kołczowie (Kolthow); ujście ma do rzeki Narwi poniżej Drohiczyna.
Szósta Niemen, biorąca początek z lasów i bagnisk miasteczka Kopielowa; przebiegłszy wielką przestrzeń ziemi, blisko zamku i miasta Pruskiego Ragnety na dwa dzieli się koryta, gdzie już pierwotne traci nazwisko, a jedną odnogą ku Inflantom (Livonia) płynąc, poczyna się zwać Rosią (Rossa), drugą zwracając się ku Prusom, Lilią; nakoniec obiedwie to odnogi różnemi drogami zdążają u zamku Memla a do wielkiej zatoki, ktorą ocean utworzył. Rzeka ta w biegu swoim tak się krzywo zawraca i wykręca, że płynący po niej żeglarze często po całodziennej podróży biorą ogień z wczorajszego zgliszcza dla bliskości miejsca a krętości prądu.
Siódma Dniepr, po łacinie Dritius albo Boristhenes zwany. Źródło jego u granic Moskiewskich w lasach Wiaśnia, ujście zaś do jeziora blisko miasteczka Daszowa. Jezioro to z obu stron rzeką wzdęte łączy się z oceanem.
Wymienimy też rzeki drugiego rzędu, które wpadając do powyższych siedmiu głównych, tracą swoje nazwiska.
WISŁA RZEKA ZE SWOJEMI STRUGAMI I RAMIONAMI.
Pierwsza tedy Polska albo Lechicka rzeka Wisła urasta z zlewających się do niej strumieni, która chociaż niekiedy przez złączonie się z innemi utrącają swoje nazwiska, godnemi jednak zdały się nam wzmianki w tem dziele.
Naprzód Biała, blisko źródła Wisły z Sarmackich gór wypływająca, ujściu ma przy wsi Żebracze. Potem Soła; źródło jej w górach Sarmackich, ujście pod miasteczkiem Oświecimiem. Potem Skawa; źródło jej w górach Sarmackich, ujście u wsi Smolic. Potem Raba; źródło ma w górach Sarmackich, kończy bieg około miasteczka Uścia. O tej twierdzą niektórzy, jakoby powstać miała z nadzwyczajnej powodzi, wydarzonej przed dwoma set laty, co ja wszelako mam za bajkę. Potem Dunajec czarny i biały; źródła obu w najwyższych Alpach Węgierskich, których szczyty wieczystym śniegiem są pokryte, a zowią się pospolicie Tatrami; ujście w pobliżu miasteczka Opatowca. Potem Łososina; źródło ma pod miasteczkiem Tymbarkiem, ujście u miasteczka Czchówa. Potem Uszew; źródło podle wsi Łąk (Lanky), ujście ma naprzeciwko wsi Przomąkowa. Potem Poprad (Poprod); początek jego z gór Węgierskich Tatrami zwanych, blisko wsi Kuczuwny i Filki. Ten długą przobiegłszy drogę w Węgrzech, i spuściwszy się rozstępami gór Sarmackich, wpada do Dunajca między Starym a Nowym Sączem (Sandec). Potem druga Biała, wypływająca z gór Sarmackich blisko wsi Gabaltowa, wpada do Dunajca pod wsią Białą. Potem Wisłoka, której źródło w górach Sarmackich, ujście podle wsi Zdakowa (Sdakow). Potem Brzeźnica; źródło ma pod miasteczkiem Wi elopole m (Wyelopolye), ujście do Wisłoki u wsi Kończyc (Kanzirz). Poten Wisłok, wypływający z gór Sarmackich, wpada do Sanu niedaleko wsi Trynczy. Potem Mlecka; źródło jej w lesie blisko miasteczka Brzozowa, ujście pod wsią Gniewczynem. potem San, wypływa z gór Sarmackich, a zwłaszcza góry Bieskid i równiny zwanej Huska Połonina. Potem Rogoźnik większy i mniejszy, wypływająco z gór Tatrami zwanych; obadwa z rzeką Lipietnicą, której źródło pod górą Obidową, u wsi Ludzimierza do Dunajca wpadają. Potem Wiar; źródło jego w górach Sarmackich, na wyżynie zwanej Tribuch, ujście do Sanu podle wsi Orka (Orzek). To wszystkie rzeki biegące z południowej świata strony, kędy początek biorą, albo same przez się albo w połączeniu z innemi wpadają do Wisły.
Strona wschodnia mniej rzek dostarcza, nie godzi się ich jednak przemilczeć. Pierwsza z nich Wiśnica, źródło ma w pobliżu wsi St róży (Strosza), ujście u wsi Rybitwy. Potem Gielczew; źródło jej podle wsi Borzęcina, ujście do Wieprza pod wsią Siestrzewitowem. Potem Bystrzyca; źródło ma pod wsią Krzczonowem, uchodzi do Wieprza u wsi Blinowa. Potem Por; źródło ma w bliskości wsi Zawieprzyc, ujście do rzeki Wieprzu niedaleko wsi Nawozu. Potem Wieprz w ziemi Bełzkiej, wypływa z Wiepr zowego jeziora blisko wsi Rogoźna i Rochań (Rachanye), ujście ma pod miasteczkiem Stężycą. Potem Ropa, wypływająca z gór Sarmackich w okolicy miasta Biecza, wpada do Wisłoki poniżej miasteczka Jasła. Potem Jasiel, początek ma w górach Sarmackich około wsi Licowna, ujście do Wisłoki w pobliżu zamku Golesza (Golesch). Potem Łada, wytryska z góry leżącej blisko wsi Chrzanowa, wpada zaś do rzeki Tanwi (Thnew) w lesie, dwie mile od Krzeszowa. Potem Tanew, wypływa z moczar błotnistych blisko wsi Dzikowa, a wpada do Sanu między Kopkami a Krzeszowom. Potem Brnew; źródło ma we wsi tegoż nazwiska, a ujście do Sanu we wsi Brenwicy. Potem Biała; źródło jej pod wsią. Godzieszowem, ujście do Brnwy około kniei Turobińskiej. Potem Sanna, wynurza się z łęgów pobliskich wsi Wierzchowiska, ujście ma pod zamkiem Zawichostem. Potem Sopot, wypływa z jeziora Kolpite, a wpada do Tanwi pod wsią Łukową. Potem Żółkiew, poczynająca się we wsi tegoż nazwiska, uchodzi do Wieprza koło Krasnegostawu. Potem Wołucza; źródło jej podle wsi Szystowa, ujście, do Wieprza pomiędzy wsiami Lotyczowem a Dworzyskami. Potem Wieprzec, źródło ma we wsi tegoż nazwiska, a wpada do Wieprza blisko wsi Nielisza. Potem Chodel, początek bierze we wsi… ujście ma pod wsią. Dobrem. Potem Tyśmienica, źródło jej w lesie Gozdnicy blisko Parczewa (Parcov), ujście do Wieprza niodaleko wsi Górki.
Od północy zaś wpadają do Wisły rzeki następujące:
Pierwsza Narew, która wypływa z bagien blisko miasteczka Słonima ujścia zaś ma koło Nowodworu na Mazowszu. Woda jej czarniawa, nawet po połączeniu się z Wisłą długo nie zmienia przyrodzonej barwy. Tę ma osobliwość, że jej gady jadowite znieść nie mogą: widzieli to na wężach, które do tratew przyczepiono spokojnie czas długi się ukrywają, jak tylko zaś do Narwi się przybliżą, natychmiast z sykiem cofają się, stroniąc od jej wód, jakoby zgubnych dla siebie, i od statków żeglownych pierzchają: co nie tylko w obcych ludziach ale i miejscowych podziwieniu sprawia. Potem Pissa (Pisz) wypływająca z jeziora blisko wsi i zamku tegoż nazwiska, wpada do Narwi koło miasteczka Nowodworu. Potem Lidynia, źródło ma podle miasteczka Ciechanowa (Czechonow) ujście do Wkry pod Nowem miastem. Potem Swider, poczyna się w lasach Czerska i Mińska, domierza zaś biegu we wsi Gąbie naprzeciw miasta Warszawy. Potem Orycz (Orzic), którego źródło w lasach i bagnach około miasteczka Nidborza (Nidborg), ujście do rzeki Narwi pod wsią Magnuszewem, poniżej Rożanu. Potem Płona, źródło mająca podle miasteczka Płońska, ujście do rzeki Wkry przy wsi Santocinie. Potem Wkra, wypływająca z pod miasteczka Działdowa, uchodzi do Narwi powyżej wsi Nowodworu. Potem Strwa, której początek niedaleko miasteczka Bielska, ujście pod miastem Płockiem. Potem Drwęca, źródło mająca we wsi Drwęcy, ujście około zamku Złotoryi. Potem Ossa, przedzielająca ziemie Polskie od Pruskich, wypływa z jeziora blisko miasteczka Radzynia, ujście ma niedaleko miasta i zamku Grudziądza, sławna jako graniczna rzeka Bolesława Chrobrego, pierwszego króla, który w niej słup żelazny był postawił. Potem Biebrza (Biedrza) wynurzająca się z lasów i bagnisk miasteczka Tykocina, wpada do Narwi podle miasteczka Goniądza. Potem Omulew (Omolew), początek bierze z moczar bagnistych około zamku Szczytna, ujście ma pod miasteczkiem Ostrołęką. Potem Renia, płynie z lasów Sulowskich (Szulow), wpada zaś do Narwi koło miasteczka Sorocka (Siraczec). Potem Liwna, wypływa z jeziora Geserich (Goszrzich), i ta jedna z rzek Pruskich wpada do Wisły; ujście ma poniżej miasteczka Kwidzyna.
Od zachodu zaś rzeka Wisła zabiera strumienie, których nazwiska tu wymieniamy:
Naprzód dwie Przemsze, biała i czarna; źródło pierwszej w lasach miasteczka Ogrodzińca, drugiej w lasach blisko wsi Rokitna; ujście obydwóch (biała bowiem łączy się z czarną) koło wsi Kopcowic, naprzeciwko miasteczka Oświęcimia. Potem Śmierdząca, której źródło w borach Zalesia, okolicy Tenczyna, ujście blisko wsi Śmierdzącej. Potem Rudawa, źródło ma we wsi Jerzmanowicach, ujcie w mieście Krakowie. Potem Prądnik, źródło we wsi Sułoszowy, ujście ma poniżej miasta Krakowa. Potem Dłubnia, źródło około wsi Jangroda, ujście podle wsi i klasztoru Mogiły. Potem Szreniawa (Strzeniawa) źródło we wsi Wierzchowisku, ujście ma u miasteczka Koszyc. Dwie wspomniane rzeki, któreśmy dopiero opisali, to jest Dłubnia i Szreniawa, mają między innemi w Polsce rzekami tę osobliwość, że wody ich ani od upałów słonecznych, ani od mrozów zimowych bynajmniej się nie zmniejszają, lecz utrzymują się w jednostajnej mierze, nie tracąc nic z swej obfitości, czy grunt suchy, jest czyli zimnem ściśnięty; ono jedno ani górnych ścieków ani doszczów nie potrzebują, dostatnie w swoich źródłach i obojętne tak na susze skwarne jako i na mrozy. Potem Brynica, źródło ma we wsi Sądku w ziemi Siewierskiej, ujście do czarnej Przemszy u wsi Pogoni. Potem Nidzica (Niedzica), która ziemię Krakowską od Sandomierskiej przedziela; źródło ma we wsi Rzędowicach (Zandowice), ujścia w pobliżu wsi czyli miejsca zwanego Ławy. Potem Nida; źródło ma we wsi Moskorzowie, zkąd ubiegłszy niejaką przestrzeń kryje się w; nóry podziemne, a potem wypływa w borze wsi Dzierzkowa, należącej do probostwa Krakowskiego; ujście ma po obu stronach miasteczka i zamku Nowego miasta Korczyna, blisko wsi Grotnika. Ta w niektórych acz nie wielu miejscach przedziela dyecezyą. Gnieźnieńską od Krakowskiej. Potem Schodnia, źródło ma we wsi Młynach i Słodkowie, ujście do rzeki Czarnej blisko miasteczka Połańca. Potem Koprzywniea, źródło jej koło miasteczka Łagowa, ujście pod wsią Skotnikami i Krzczynem. Potem Łukawa; źródło u wsi Bukowian, ujście koło Słupi (Słupcy). Potem Kamionna (Kamiona); źródło w lesie Nagi niedaleko wsi Odrowąża, ujście u wsi Pawłowic. Potem Krempa, wylewa się z bagien wsi Rzechowa, ujście ma pod miasteczkiem Solcem. Potem Morawica, wypływająca z lasów Ciepielowa u wsi Włoszowic, wpada do Nidy z prawej strony, pomiędzy Żernikami (Szyrniki) i Brzegami. Potem Bobrza, wytryska z góry Bobrzycy blisko wsi Zagnańska, a uchodzi do Nidy z lewej strony pomiędzy Brzegami a Żernikarni. Ta rzeka także w niektórych miejscach przedziela dyecezyą Gnieźnieńską od Krakowskiej. Potem Iłża (Iszlscha), źródło ma w lasach wsi Bieszkowa i Zbijowa (Zdbiow), ujście do rzeki Chodczy, blisko wsi Osuchowa. Potem Chodcza, źródło przy wsi Pakosławiu, ujście ma pod wsią Janowicami. Potem Radomirza, rozgraniczająca dyecezye Krakowską i Gnieźnieńską, źródło ma w lasach wsi Bębnowa (Bambnow), ujście pod miasteczkiem Ryczywołem. Potem Pilca, od której zamek w pobliżu jej źródła wznoszący się, i miasto pod którem płynie, biorą nazwisko; przedziela w niektórych miejscach ziemię Sieradzką od Sandomierskiej; ujście ma niedaleko wsi Ostrowa. Potem Drzewica, sącząca się z lasów wsi Paruszy, uchodzi do Pilcy w pobliżu wsi Dzierzążny. Potem Pilczyca, płynie od wsi Krasocina i Ludyni, a wpada do Pilcy pod wsią Czeniątkami. Potem Luciąża (Lucieża), źródło jej w okolicy miasteczku Rosprzy pod wsią Bliżyną, ujście do Pilcy we wsi Barkowicach. Potem Wolborza, źródło ma w lasach miasteczka Turzyna (Tuszyn), ujście do Pilcy u wsi Zawady. Potem Moszczenica; źródło w pobliżu wsi Strożek, ujście ma do Wolborzy poniżej miasteczka Wolborza. Potem Bzura, poczynająca się we wsi Łagiewnikach blisko miasteczka Zgierza, ujście ma niedaleko miasteczka Wyszogrodu u wsi Kamienia. Potem Rawa, wypływa z lasu wsi Leszczyn, wpada zaś do Bzury powyżej wsi Kozłowa. Potem Jeziora, źródło ma we wsi Osuchowie, ujście podle miasteczka Czerska. Potem Zgłowieczka (Zgowiathka) sączy się z jezior wsi Kamieńca, Chalina i Orla (Orlye), ujście ma w pobliżu miasta Włocławka. Potem Wda, początek bierze z jeziora i wsi Gać (Gacz), ujście ma w pobliżu zamku i miasteczka Świecia. Potem Wierzysza, wypływa z jezior wsi Kościerzyna i Gaci, ujście ma powyżej miasteczka Gniewa. Potem Motława; początek jej w bliskości zamku Grabina z jeziora przyległego wsi Gutland, ujście po drugiej stronie miasta Gdańska. Potem Radunia, płynie z jeziora i bagnisk Grabie, ujście ma pod miastom Gdańskiem. Potem Brda, Pomorska rzeka, wypływa początkowo z jeziora Kramska (Krampsko), wlewa się potem w inne obszerniejsze jezioro Lutomiem zwano, z którego wypłynąwszy wpada do większego jeszcze jeziora Charzykowa, i ztąd wydobywszy się jakby zwycięzko, własnem już korytem wpada do Wisły blisko miasteczka Fordonu (Fordan) w ziemi Kujawskiej. Potem Mtawa, wypływa z jeziora Mtawska, a wpada do Wisły pod miasteczkiem Nowem. Potem Kamionna (Kamiona) inna od powyższej, wypływająca z jeziora w okolicy Człuchowa (Slochow), uchodzi do Brdy u wsi Dzodzna powyżej klasztoru Koronowa, zwanego dawniej Byszowem. Ta rzeka przedziela ziemię Wielkopolską i Kujawską od Pomorza, A w ziemi Pomorskiej u wsi Sobkowa, z jeziora Leby wypływa rzeka Leba, od niego tak nazwana, której ujście do morza w pobliżu wsi Cetniowa w dobrach biskupstwa Włocławskiego.
ODRA ZE SWOJEMI RZEKAMI.
Odra, wtóra rzeka Polska, zwana inaczej Guttalus, bierze w siebie rzeki, których nazwiska są: Olsza, źródło jej w górach Sarmackich pod miasteczkiem Jabłonkową, ujście blisko miasteczka Bogumina (Oderberg). Potem Ossobłoga, źródło jej w Alpach Sarmackich, lasach zwanych Zukmantel, ujście koło miasteczka Chrapkowic. Potem Nissa, źródło blisko miasteczka Wackowa i wsi Warty, ujście ma pod miasteczkiem Surgostem. Potem Malpadew, źródło u wsi Cynkow a, ujście ma podle Czarnowąza, klasztoru Premonstrateńskiego zakonu. Potem Olawa, źródło ma u wsi Wilkowa powyżej miasteczka Grotkowa, ujście pod miastem Wrocławiem. Potem Nissa, inna od poprzedzającej; źródło jej blisko miasteczka Lubienia (Luben), ujście pod wsią Wilkoszynem. Potem trzecia Nissa, którą rozróżnić należy od dwóch powyższych, źródło ma w pobliżu miasteczka Żytawy (Szytawa) pod wsią Sochowem, ujście niedaleko wsi Szydła. Potem Morawica, źródło ma w okolicy miasteczka Olbrachcic, ujście pod miateczkiem zwanem Niemiecka Ostrawa. Potem Bóbr, źródło ma w górach nie o podał miasta Herzberga, ujście podle miasteczka Krosna. Potem Stobrawa, źródło jej w lasach i borach miasteczka Olesna, ujście u wsi Kolna. Potem Kłodnica, źródło podle miasta Glewic, ujście pod miasteczkiem Koźlem. Potem Widawa, źródło w lasach wsi Stradomia, ujście niedaleko miasta Wrocławia u wsi Banowic. Potem Opawica, źródło w pobliżu miasteczka Brunthal, ujście ma pod wsią Trębowicą. Potem Ostrawica, źródło pod miasteczkiem Frydland, ujście u miasteczka zwanego Niemiecka Ostrawa. Potem Pczyna (Psyna), wypływa z jezior powyżej miasteczka Baworowa, ujście ma przy wsi Tworowie. Potem Obra, źródło ma w lasach powyżej wielkiego. Koźmina, u wsi Obry, ujście przy wsi Głuszynie. Potem Barycz, źródło jej w lesie klasztoru Ołoboku i miasteczka Ostrzeszowa, ujście powyżej wielkiego Głogowa pod wsią zwaną Wielgie (Wielikie); przedziela dyecezyą Gnieźnieńską od Wrocławskiej. Potem Katzbach (Kaczbach), źródło ma podle miasteczka Kauffung (Koffun), ujście pod miasteczkiem Parczowicam i. Potem Kwisza (Qwyssa), źródło w bliskości klasztoru Obnig, ujście jej pod klasztorem Lubens. Potem Plisk, sączy się z bagien blisko miasteczka Droszon i miasta Świdnicy, ujście ma u wsi Gałki. Potem Sprea (Sprewa), źródło ma w Alpach przy wsi…. ujście, między klasztorem Nonstift (Novae cellac) a Frankfurtem. Potem Noteć (Notesz), źródło jej podle miasteczka Noteci (Notoszy), zasila wielkie jezioro Gopło, a złączywszy się około Santoka z rzeką Wartą, wpada do Odry pod miasteczkiem Kostrzyniem. Potem Orla, źródło w lasach miasteczka Koźmina u wsi Orli, ujście ma do Baryczy między wioskami Bełkaczowem i Pakosławiem. Potem Ruda, poczyna się we wsi Woszczycach (Woskrzycze) z potoku Srebrnika, płynie wedle wsi Palowic, tudzież miasteczek Żar i Rybnik, popod klasztor Rudę, i wpada do Odry u miasteczka Koźla, powyżej wsi Dziergowca. Potem Kocawa, przedzielająca dyecezyą Krakowską od Wrocławskiej, wypływa od miasteczka Bytomia z potoku Kliczborn, i poniżej wsi Sośnie połączywszy się z rzeką Kłodnicą wpada do Odry pod Koźlem.
WARTA ZE SWOJEMI RZEKAMI.
Trzecia z rzek Polskich Warta, od której miasteczko Warta nazwę swoję wzięło, zabiera w siebie strugi, których nazwiska są następujące: najprzód Izdwarta, mająca źródło blisko wsi Baranowa, ujście we wsi Wąsoszach. Potem Widawa, której źródło we wsi Kodrąbin, ujście do Grabi u wsi Podburzyć. Potem Nir (Nyr), przedzielający ziemię Łęczycką od Sieradzkiej, wypływa z lasów wsi Wiskitna i Wilczeń, z jeziora zwanego Śmierdząca woda, ujściu ma około Chełma wsi arcybiskupiej, o mil dwie za miasteczkiem Uniejowem. Potem Prosna (Przosnu) sączy się z moczar od miasteczka Byczyny, a kończy bieg pod wsią, Lisowem. Potem Ruda, źródło jej około miasta Wielunia, ujście u wsi Moniaczowie. Potem Ołobok (Ołobog), źródło we wsi Lgocie, ujście do Prosny podle młyna Radzieszowa. Potem Grabia, źródło ma w lasach wsi Szugwinu pod miasteczkiem Tuszynem, ujście pod wsią Pstrokoniem. Potem Nirzec, poczyna się, w lasach wsi Cysemina (Czyszemin) należącej do kapituły Krakowskiej, a uchodzi do Niru w miejscu zwanem Górki, przy wsi kapitulnej Laszkowicach. Potem Cybina, wypływa z jezior miasteczka Pobiedzisk, ujście ma w mieście Poznaniu poza kościołem katedralnym. Potem Głowna, źródło ma w lasach wsi Jemielna, ujście poniżej wsi Zawady pod miastem Poznaniem. Potem Paklicz (Paklica), źródło powyżej Lubenowa, ujście ma podle miasteczka Międzyrzecza. Potem Obra, inna od poprzedzającej, wypływa z lasów wsi Cyrekwicy, ujście ma koło miasteczka Skwirzyny: tę rzekę niekiedy Odra wzbierająca swojem parciem podnosi. Potem Lutynia, źródło jej u wsi Lgoty, ujście poniżej wsi Lgowa i Dębna. Potem Wiercica (Wierzczyca) zwana także Trzemeślą, źródło ma w lasach wsi Borzęcie, ujście poniżej wsi Kąty (Kathi). Potem Goplenica, wypływająca z jeziora Gopła, ujście ma pod wsią Morzysławą. Potem Koprzywnica, źródło ma u wsi Dziadowie w pobliżu miasteczka Turka, ujście przy młynie zwanym Prędocin (Prandoczyn). Potem Września, wypływa z góry u wsi Mnichowa należącej do probostwa Gnieźnieńskiego, ujście ma pod wsią Pietrzykowem; tu rzeka także przedziela dyecezyą Poznańską od Gnieźnieńskiej. Potem Kwieciszowka, rozgraniczająca ziemie Wielkopolską i Kujawską, wypływa z góry blisko wsi Niewszastowa, a uchodzi do Noteci podle miasteczka Pakości. Potem Biała, źródło ma w lasach wsi Zbiórka, ujście przy wsi Kopainie. Potem Wełna, poczyna, się od strugi wsi Jankowa, wpływa potem do kilku jezior, Rogowskiego, Skurskiego, Tonowskiego i Łowickiego, z których wydobywszy się płynie środkiem miasteczka i klasztoru Wągrowca, tudzież Janowmłyna, i oddziela Wielką Polskę od Pałuk, ujście ma poniżej miasto i zamku Obornik. Potem Noteć (Nothosz), źródło ma blisko miasteczka Noteci, wlewa się w obszerne jezioro Gopło, zkąd wynurzywszy się znowu, płynie podle miasteczek Pakości i Łabiszyna, ujście ma pod starym zamkinm Santokiem. Potem Głda (Gwda), wypływa z jezior Szczecińskich, a wpada do Noteci w górnej części miasteczka Ujścia (Uście). Potem Dobrzyca, początek bierze z jeziora Noblin, a uchodzi do Głdy blisko Otoczyt. Potem Krampnica, sączy się z jeziora Kramska (Krampsko) do Głdy poza Pleczemin bród. Potem Drawa (Drwa) płynie z wielkiego jeziora Drawska między Drahimem i Falkomborgiem, a wpada do Noteci między Czarnkowem i Landsbergiem (Lemberg).
DNIESTR ZE SWOJEMI RZEKAMI.
Czwarta rzeka ziem Polskich i Ruskich Dniestr, po tatarsku Turlo, po łacinie i po grecku zwany Therisannis albo Tyras, początek bierze blisko zamku Sobnia z góry Bieskid, w miejscu zwanem Dąbrowicą od osobliwego dębu, z pod którego dwie wyżej wymienione rzeki San i Dniestr do ziemi Polskiej płyną, a trzecia Cissa (Cyszza), która płynie do Węgier, i około Białogrodu (album Castrum) do Czarnego morza wpada. Zabiera w siebie rzeki znaczniejsze płynące od południa i wschodu Wołoskiej ziemi, która także podlega królestwu Polskiemu. Z tych pierwszy Stryj, mający źródło w górach Sarmackich blisko wsi Wysocka, ujście koło miasteczka Zydaczowa. Potem Tyśmienica, źródło w górach Sarmackich w okolicy Pokucia, ujście ma przy miasteczku Czyszybyeszy (?). Potem Prut, którego źródło w górach Sarmackich, ujście do Seretu poniżej miasteczka Tekucia (The-kucze). Potem Bassa (?), wypływa z jeziora podle wsi Stefanowie, wpada zaś do Prutu podle wsi Pieczory. Potem Seret, sączy się z bagna blisko zamku Oleska we wsi Żarkowie, a uchodzi do Dunaju poniżej Tarhowyszcz. Potem Zbrucz, źródło ma w bagnach Kuźmińskich w okolicy Oleska, ujście pod zamkiem Ryczywolem. Potem Smotrycz, wypływający z gór Zberaskich, oblewa miasto Kamieniec. osobliwsze położeniom swojem i wyniosłą sienią, kończy bieg u wsi zwanej Uście. Potem Lipa (Lippa), źródło ma w bagnach Oleska pod wsią Czeremoszną, ujście poniżej Halicza pod wsią Baranowem. Potem Sciekło (Sczekło) wynurza się z łęgów Dobrestańskich, ujście ma do Wrzeszycy. Z lasu zwanego Żelazne nogi wypływa…. a uchodzi do Wiśni blisko wsi Łowczyc. Potem Dziesna (Dzesza), źródło ma w bliskości miasteczka. Drochuna (Drochum), wpada do Prutu niedaleko Jaskitargu, inaczej Filistyńskiego targu. Potem Mołdawa, wypływa z Alp Sarmackich, góry Kirleby, a wpada do Seretu, blisko Romanowego targu. Potem Soczawa, poczyna się w Alpach Sarmackich, gdzie spada z wysokiej góry zwanej Iweho, ponad wsią Dzikowem; uchodzi do Prutu koło miasteczka Czarnowic. Potem drugi Seret, wypływający z gór Seretu, wpada do Prutu na Wołoszczyznie we wsi… Potem Strypa (Strippa), wypływa z błotnistego jeziora przy wsi Zubowcach naprzeciw Kamieńca, ujście ma w pobliżu wsi Chmielowy. Potem Błoszwia, wypływa z bagna Felsztyna, ujście ma u wsi Dolobowa.
BUG ZE SWOJEMI RZEKAMI.
Piąta rzeka ziem Polskich i Ruskich, Bug, ciemnym toczy się nurtem i zgrozą jest dla wszystkich Rusinów, nad tą rzeką bowiem Polacy starli ich siły za pierwszego króla swego Bolesława Wielkiego; miasta ich i sama stolica Kijów orężem Polskim skruszono, po dziś dzień ślady klęsk i wtargnienia zdobywców okazują. Wpływają zaś do Bugu następujące rzeki: najprzód Muchawiec, którego źródło w lasach i bagnach Jaroceńskich (Jaroyewyszcze) niedaleko miasteczka Turowa (?), ujście podle zamku i miasta Brześcia. Potem Bełz, źródło jej w borze wsi Przeworska, ujście pod wsią Kluszowem. Potem Huczew, wypływający z lasów Gródeckich u wsi Podhorzyc, ujście ma we wsi Grodku, gdzie niegdyś stał zamek Wołyń, od którego cała ziemia Wołyńska, nazwana, teraz zowie się Chełmską i Łucką. Potem Rata, źródło jej w górnej części wsi Wierzchraty, ujście blisko wsi Siedlec. Potem Świnia, źródło u wsi Drowny, ujście do Raty poniżej wsi Dworce. Potem Wolczwin, źródło ma w bagnach wsi Potieszyna, ujście w pobliżu wsi Pozdzemirza. Połtew, źródło we wsi Żubrzy niedaleko za Lwowem, ujście ma koło miasteczka Buska. Potem Nur, wypływający z lasów miasteczka Bielska, ujście ma przy wsi Zaszkowie. Potem Liw, źródło w lasach miasteczka Łukowa, ujście ma przy Kamieńcu Mazowieckim. Potem Kostrzyn, wypływa z lasu Dąbrówki, wpada do Liwca pod wsią Polikbowem. Potem Błotnia, sączy się z bagnisk zwanych Baranowe błoto, ujście ma pod miasteczkiem Sokalem. Potem Drewnia, wypływa z bagna u wsi Dworce, ujście ma podle miasteczka Sokala. Potem Włodawa, wypływa z bagna wsi Sosnowie blisko miasta Chełma w ziemi Chełmskiej, i przedziela tę ziemię od Brzeskiej; a zasilona strumieniami które się licznie do niej zbiegają, wpada do Bugu około wsi Sosna (Szoszno).
NIEMEN ZE SWOJEMI RZEKAMI.
Szósta rzeka ziem Polskich i Ruskich, Niemen, u łacinników Curuntius (?) zwany, a jak się wyżej powiedziało krętym biegiem płynący, bierze w siebie rzeki których nazwiska są: najprzód Morecz, źródło u wsi Gruzdowa, ujście ma koło miasteczka Merecza. Potem Wilia, źródło około wsi Kamienia, ujście pod miastem Kownem. Potem Swisłocz (Wisłucz), źródło blisko miasteczka Mohilna, ujście ma podle probostwa i wsi Dubna. Potem Święta (Swyątha), płynąca ze Żmudzi, źródło ma pod Wilkomierzem (Volkomiria), we wsi Remigoli, ujście około Kwidzyna (Marienwerder); ta rzeka przedziela Litwę od Żmudzi. Potem Niewiaza (Nyowyasza), źródło jej koło miasteczka Kiejdan (Kyedany), ujście poniżej miasta Kowna u wsi Wilki. Potem Wilna, wypływająca z pod wsi Ławarzyszek, wpada do Wilii pod miastem Wilnem. Potem Miedniki, źródło ma w pobliżu miasteczka Kroż (Krosy), wpada pod miasteczkiem Soczawą do Niemna blisko Kowna. Potem Merecz, płynie z pod wsi Solecznika, a uchodzi do Niemna pod miasteczkiem Mereczem. Potem Berczyna, źródło ma pod wsią Świętą, ujście do Wilii Misko miasteczka Niewieniszan. Potem Kotra, wypływa z jezior Giersztan (Gierszany), ujście ma u wsi Miecznik.
DNIEPR ZE SWOJEMI RZEKAMI.
Siódma rzeka ziem Polskich i Ruskich, Dniepr, zwany po łacinie Dritius albo Boristhenes, u Tatarów Kreso (Erzesze), płynie wedle Kijowa stołecznego miasta Rusi. Wpadają zaś do Dniepru rzeki następujące: naprzód Prypeć (Przypyecz), źródło niedaleko zamku Lubomli we wsi Hołownie, ujście ma poniżej zamku Czarnobyla u wsi Pohostu. Potem Styr, wypływa z jeziora powyżej Oleska, we wsi Jesionowie, wpada, zaś do rzeki Prypeci niedaleko Pińska. Potem wielki Słucz, źródło ma pod wsią Chojewicami, ujście do rzeki Prypeci niedaleko miasteczka Turowa, Potem mniejszy Słucz, płynie z pod miasteczka i zamku Kuźmina (Cosmin), a wpada do Prypeci pod Grodkiem. Potem Cietrzew, źródło ma podle zamku i miasteczka Cudnowa, ujście do rzeki Prypeci u wsi Munuczkowic. Potem Słuniew, sączy się z błotnisk wsi Satyczowa, a wpada do Styru poniżej Łucka za miastem. Potem Roś (Rosz), wypływa z bagien blisko miasteczka Smolnian, a uchodzi do Dniepru, blisko zamku i miasteczka Orszy. Potem Jasiołda (Jaszolda), źródło ma w okolicy Kopilowa, wpada do rzeki Prypeci poniżej miasta Pińska. Potem Berczyna (Brzeszina), źródło w bagnach i stopach Wielkiej Rusi blisko miasta Połocka, ujście ma do Dniepru niedaleko miasteczka Bobrujska (Dobrujsko); ta rzeka przedziela Litwę od ziem Ruskich. Potem Swisłocz, źródło ma koło wsi Porostowa górnej części, wpada zaś do Berczyny niedaleko miasteczka Borysowa. Potem Świnia, wypływa z jeziora Włoska, a uchodzi do morza blisko Rygi. Potem Połota, od której miasto i ziemia Połocka biorą nazwisko, źródło ma w pobliżu zamku Krewa, ujście do rzeki Dźwiny podle zamku Połocka. Potem Boh, źródło w górnej części lasu Oleska, ujście ma do Dniepru około zamku i miasteczka Daszowa. Potem Wyzew (Wiszew), źródło we wsi Nowosiedlcach, ujście ma do rzeki Prypeci poniżej zamku Ratna. Potem Luta, źródło u wsi Toremna (Tremno), ujście ma do Wyzwi niedaleko Ratna. Potem Boreznica (Brzesznicza), płynie z pod miasteczka Uborcia, ujście ma pod miasteczkiem Strzesznem. Potem Berczyna, przedzielająca ziemię Łucką od Litwy, jest granicą prawdziwą królestwa Polskiego. Potem Orsza, której źródło… ujście do Dniepru około… Potem Bóbr, mający początek… ujście do Dniepru podle… Potem Boryszow, którego źródło około… ujście… Potem Horyń (Orinya), źródło ma pod miasteczkiem Dąbrowicą (Dambrowica), ujście do rzeki Styru.
NIEMEN ZE WSZYSTKICH RZEK NAJSPOKOJNIEJSZY.
Nadmienić tu wypada, że wszystkie niemal rzeki Polskie, jako to Wisła, Odra, Warta, Bug, Dniepr i Dniestr, łamią i podrywają, swoje brzegi; drzewa i znaczne odmuliska, niekiedy nawet wsie całe zabierają. Sam tylko Niemen tak głębokie i nakształt żłobu krągło wytoczone ma koryto, że spokojnie płynąc, i dzierżąc się swego łoża, ani lasom ani pobrzeżnym niwom nie szkodzi. A nadto, wszystkie wzwyż pomienione rzeki tworzą jeziora i wyspy, a niekiedy w silnych wylewach, opuściwszy dawne koryta, nowe sobie tworzą łożyska z nowemi wyspami i jeziorami, nie rzadko też do starych łożysk powracają. Dźwina rzeka płynie podle znakomitych miast Kusicieli Połocka i Witebska. Po drugiej zaś stronie zamku Witebska bieży Witba, dosyć znaczna rzeka. Poza ujściem Wisły wpadają do oceanu Niemen (Cronis), Dźwina zachodnia (Rubo), Dźwina północna (Curnuntius), Chersyn (Kyerszynius). |
|
|
Piotr-246 |
Wysłany: Wto 9:01, 07 Sty 2020 Temat postu: Jan Długosz |
|
Jan Długosz
-------------------------------------------------------------
W kolejnych postach fragmenty, następujące po sobie.
-------------------------------------------------------------
Jana Długosza
Kanonika Krakowskiego
DZIEŁA WSZYSTKIE.
Wydane staraniem
Alexandra Przezdzieckiego.
Tom I.
Jana Długosza
DZIEJÓW POLSKICH
KSIĄG DWANAŚCIE.
przekład
Karola Mecherzyńskiego
W Krakowie
W Drukarni “Czasu” W. Kirchmayera
1867.
POCZET RZECZY W TOMIE I. ZAWARTYCH.
Przedmowa tłumacza.
Przypisanie dzieła Zbigniewowi Oleśnickiemu …
Księga pierwsza …
Początkowe dzieje rodu ludzkiego …
Wywód plemienny społeczeństw ludzkich …
Słowianie i ich pierwotna siedziby …
Lech i Czech …
Polaka, położenie kraju, przyroda …
Rzeki w Polsce …
Granice Polski …
Rozmaite nazwiska Polaków …
Jeziora w Polsce …
Góry w Polsce …
Bałwochwalstwo u Polaków …
Miasta znaczniejsze w Polsce …
Pierwiastkowe rządy w Polsce …
Rozmaite osady w Polsce …
Następcy Lecha …
Dwunastu wojewodów …
Krak czyli Grak …
Lech syn Kraka …
Wanda …
Dwunastu wojewodów po raz drugi …
Przemysław c. Leszek I …
Leszek II …
Leszek III …
Potomstwo Leszka III …
Dzielnico Polski …
Popiel …
Popiel II …
Piast …
Ziemowit …
Leszek syn Ziemowita …
Ziemomysł …
Mieczysław I …
Księga druga …
Bolesław Chrobry …
Mieczysław II …
Ryxa i bezkrólewie …
Księga trzecia …
Kazimierz I …
Bolesław II …
Księga czwarta …
Władysław Herman …
Bolesław III. Krzywousty …
PRZEDMOWA TŁUMACZA.
Czwarty wiek upływa, jak badacz najskrzętniejszy dziejów krajowych, niespracowany Długosz, ojciec dziejopisów polskich, położył pióro swoje zstępując do grobu. Cztery wieki przekazywały sobie spuściznę jego pracy, i żywiły się jej zasobem, nie zdoławszy ani go wyczerpnąć, ani czem źralszem i poważniejszem zastąpić. Mimo tego, dzieła Długosza, znane jedynie w niedokładnych odpisach, i w części tylko drukiem ogłoszone, nie doczekały się aż dotąd zupełnego wydania i godnego takich skarbów pomnika. Nie samę winić o to obojętność i niedbałość przodków, nie same trudności towarzyszące tak ważnemu przedsięwzięciu. Jawność i surowość sądów pisarza miłośnika prawdy, która w dziejach jego, a osobliwie księgach tej Historyi, zdawała się ubliżać niektórym stanom, rodzinom i osobom, wywoływała przeciw nim zawiść i obmowę, trzymającą je długo jakby pod pieczęcią milczenia. Za panowania Zygmunta III. wyszedł edykt królewski, zabraniający ogłaszania drukiem kroniki Długoszowej. Zaledwo Szczęsny Herburt zdołał uprzedzić ten zakaz wydaniem (w Dobromilu 1615 roku) sześciu początkowych ksiąg Historyi. Sto lat potem dojrzewał jego zamiar, podjęty naostatek przez cudzoziemca Henryka v. Huyssen, który z nie dość poprawnego odpisu dał dzieło to (w Frankfurcie i Lipsku) wydrukować księgarzom zagranicznym. Upowszechnione w ten sposób między uczonymi, nic mogło przecież wszystkich zaspokoić życzeń i należycie usłużyć potrzebie. Pozostało oczyścić je z wielorakich omyłek, połączyć w jednym zbiorze z innemi pracami Długosza, przyswoić ojczystemu językowi, i dokładnem a ozdobnem wydaniem uczcić prace i zasługi wielkiego pisarza.
Dostała się ta chluba naszemu dopiero wiekowi, a największa część jej należy się słusznie Alexandrowi Hrabi Przezdzieckiemu, który z rzadką i bezprzykładną prawie w dzisiejszych czasach gorliwością, nic szczędząc trudów, podróży i nakładów (gdy zebrane w tym celu szczupłe zaliczki nie wystarczały) własnem uskutecznił to staraniem, na co ani czasy kwitnącej nauk pomyślności, ani towarzystwa uczone, ani ofiary najhojniejszych kraju Mecenasów dotąd się nic zdobyły.
Jego-to gorliwości winniśmy, że dla trudnej i z użyciu powszechnego wychodzącej już łaciny mało krajowcom przystępny, Długosz w obecnym przekładzie pierwszy raz przemawia po polsku. Żałować wprawdzie należy, że do tego nie przyszło w złotym dla polszczyzny Zygmuntowskim wieku, kiedy język nasz bliższy swego pierwotnego źrodła, świeży, czysty i jędrny, sposobniejszym był do wydania wdzięcznej i poważney prostoty Długosza. Stryjkowski, jak wieść niesie, zamierzał Dzieje polskie przełożyć na język ojczysty, ale pracy jego żaden ślad nie pozostał. Hipolita Kownackiego tłumaczenie czwartej księgi dokonane w XVIII stuleciu, zaległo w rękopiśmie, który obecnie posiada księgozbiór Kórnicki. W nowszych czasach zajmował się przekładem tego dzieła Ludwik Borneman, i począł był ogłaszać go częściami (w Lesznie i Gnieźnie 1840 — 44 r.), lecz nie wytrwawszy w przedsięwzięciu, pracę swoję doprowadził tylko do roku 1096, to jest początku księgi czwartej.
Na mnie spadło to brzemię. Jeżeli mu słabe nie sprostały siły, godzi się przynajmniej pomnieć na trudności tłumacza. Długosz zwyczajem swego wieku pisząc po łacinie, naginał do mowy Rzymian obce jej pojęcia i wyrażenia, język innych czasów i ludzi. Tym sposobem ukryły się w niej właściwe nazwy urzędów i dostojeństw, praw, zatrudnień i powinności, a nawet miejsc i osób, które w niedostatku pomników najdawniejszej polszczyzny, a poniekąd i źródeł objaśniających naszą przeszłość, trudno a czasem niepodobna z pod tej obcej łuski wydobyć. Przyłożyły się do zatarcia właściwości zwyczajowe barwy powszechnego średniowiecznego stylu, i potworna XV. wieku pisownia, która sama przez się mnogie zrodziła wątpliwości. Nie chcąc w takich miejscach własnym panować domysłem, i uprzedzać sądu czytelnika, wyrażenia autora z właściwą mu pisownią pozamieszczałem tu i owdzie w nawiasach, a staranniej jeszcze zachowałem to w Spisach przyłączonych do każdego z osobna Tomu. Znajdzie w nich czytelnik i objaśnienia niektóre i klucz potrzebny do wyszukania wszelkich dziejowych szczegółów.
Składam wam zatem, Rodacy, to z dawna pożądane dzieło, nie małą czując pociechę, że niem wedle możności przyłożyłem się do waszego dobra i pożytku, uczciłem pamięć i zasługi wielkiego w narodzie męża, i jakożkolwiek wywiązałem się z powinności stanu mego i powołania, do którego przed kilku witkami przemawiał Długosz, upominając mistrzów, doktorów i professorów Akademii Krakowskiej, aby spisane przezeń Księgi dziejów starannie pielęgnowali i własnej nad niemi nic szczędzili pracy. Oby te dzieje splotły się pomyślnie z dziejami nowych i najpóźniejszych pokoleń, a stawiąc przed oczy wymowne wzory cnót i przewagi przodków, niosły do serc krzepiące bierzmo pociechy i zbudowania!
* * *
Najwielebniejszemu w Chrystusie Ojcu i Panu
Zbigniewowi z Oleśnicy
z miłosierdzia bożego Kardynałowi Prezbiterowi ś. rzymskiego kościoła tytułu ś. Pryski,
Biskupowi Krakowskiemu,
Jan Długosz
kanonik krakowski
oglądania Dawcy wiekuistych nagród i dostąpienia godności niebiańskiej w szczęśliwym a nieśmiertelnym żywocie pobożnie życzy.
Prace i usiłowania moje, Najwielebniejszy Ojcze, chcąc poświęcić chwale i uwielbieniu Błogosławionej Trójcy, pomnożeniu wiary świętej, a zaszczytowi i ozdobie ojczyzny równie jak i twojej, postanowiłem spisać Kronikę dziejów Polski i innych narodów z Polską graniczących, i wyłuszczyć sprawy dokonane w pokoju i wojnie, aby mych ludzi pamięć z martwych i długowieczną pomroką okrytych wydobyć popiołów, a wszystkim czytelnikom i słuchaczom dzieje ich obwieścić. Nie czyniąc tego z zaufania w moich siłach i zdolnościach (są bowiem słabo i wątła a niesposobne do wypracowania tak wielkiego dzieła w któremby czyny znakomite i przewagi sławnych wojowników godnie pochwalone i nadobnemi słowy skreślone być mogły), ani dlatego, iżbym piórem mojem z oną prostą starożytnych opowieścią pragnął iść o lepszą; ale iż boleję, że tak wiele spraw zacnych i powszechnej wiadomości godnych, już-to z dawnego już z teraźniejszego wieku, ginie w zapomnieniu. Są bowiem niektórych Polaków dzieła pamiętne i ważne, wydarzenia pełne przykładu w pokoju i wojnie, między któremi znajdziesz, oręże zbroczone krwią braci i powinnych, zamieszki i rokosze wszczęto za pobudką ślepej panowania żądzy, tułactwa wygnańców, wstrząśnienia rozmaite społeczeństw i rządów, rzezie panów i obywateli, które żądają widoczniejszego światła i rozgłosu w historji. Chcę przytem rozkazom Twoim i usilnym namowom nawet po zgonie twoim uczynić zadosyć! Ty bowiem niezwykłem pałając pragnieniem rozsławienia dziejów ojczystych, nagliłeś na mnie przedewszystkiem prośbami i nakazem, i sam do tego najpierwszą stałeś się pobudką, abym rzeczy za twoich czasów wydarzone spisał i ułożył, a wierną opowieścią i potoczną mową należnie wyłuszczył. Wprawdzieć dziejopisowie nie zawsze jeden miewali, mają i mieć będą cel swojej pracy. Jedni bowiem piszą dla pozyskania chwały u spółczesnych i potomnych z gładkiego a ozdobnego pióra, jakim był Tytus Liwius, który wdzięczną wymową zwabiał wielu znakomitych słuchaczów z ostatnich kończyn Gallii i Hiszpanii, a jak niektórzy podają, jednego nawet z mieszkańców Kadyxu, który przybył dla widzenia go, słuchania i podziwiania; po Śmierci zaś od wszystkich Rzymian zgodnie wychwalony, tę cześć pozyskał, że kości i popioły jego, acz poganina, w Padwie szczycącej się jego kolebką i pochodzeniem, znaleziono blisko kościoła św. Justyny, pochowano dla tem większego uczczenia w bramie pałacu większego. Inni piszą dla przypodobania się tym, których dzieła wojenne wychwalają. Inni, że patrzali na sprawy wielkie w pokoju i wojnie, ztąd ten rodzaj pracy zamiłowali, co o Homerze, Daresie, Kwincie, Kurcyuszu i Plutarchu twierdzić i przypuszczać można. Mnie żadna z tych przyczyn nie powiodła do przedsięwzięcia tak trudnej i ogromnej pracy, lecz sama wielkość dziejów grubą okrytych pomroką; nie nadzieja zysku, ale cześć prawa a miłość ku ojczyźnie, która wszystkie inne względy przewyższa, chęć przymnożenia jej wedle sił moich ozdoby i zaszczytu, i zbudowania tem dziełem bliźniego. Wiadomo bowiem, że znajomość dziejów dawnych i spraw tak domowych jako i postronnych, u mędrców poczytana za matkę cnoty i mistrzynią życia, nie mniejsze jak filozofia rodzajowi ludzkiemu przynosi korzyści. Bo lubo filozofia naucza cnoty i drogę do niej wskazuje, silniejszym jednak historya staje się bodźcem do wielkich przedsięwzięć i czynów. Tamta zagrzewa tylko i pobudza do dzieła — ta dzieło już spełnione przedstawia, ukazując wszelakie przykłady męztwa, roztropności, powagi obyczajów, pobożności i wiary, i dozwalając je uważać jakby w zwierciedle i żywym obrazie ludzkiej ułomności. Kształci ona i największą napełnia roskoszą nie tylko uczeńszych ale i pospolitych łudzi, nie już przepisami i nauką, nie rozprawami, lecz obrazem czynów i przymiotów znakomitych mężów, wiodąc do zamiłowania cnoty a razem zaszczytów i chwały: składa się bowiem z dziejów ludzi wielkich i pamiątek spraw najsławniejszych. Ona ludzkie a zwłaszcza szlachetne serca zapala żądzą sławy nieśmiertelnej: mile jest bowiem obcować z społeczeństwem przodków, uprzytomniać w pamięci dawnych mężów czyny i mowy, i zastanawiać się z uwagą nad wielkiemi dzieły. Wiemy nakoniec, że wszyscy ludzie mają chęć wrodzoną wiedzenia i poznawania rzeczy, co osięgnąć można jedynie przez długi wiek, pilno rozważanie i doświadczenie, jeśli przeto zajmie się kto czytaniem dziejów i poznaniem spraw rozmaitych, dzielności, przedsięwzięć, wojen i przygód najznakomitszych ludzi, państw i narodów, w krótkim czasie i z nie wielką pracą dojdzie do szczytu najwznioślejszej wiedzy i umiejętności. Przez czytanie bowiem dziejów, cudzą pracą skreślonych, dochodzimy do poznania rzeczy najpiękniejszych, i możemy w krótkiej chwili obeznać się z sprawami długich wieków i równie tajemnemi jak publicznemi dzieły. Tym sposobem człowiek młody i wiekiem kwitnący może przewyższyć starców posiadających wiadomości jednego który przeżyli wieku, albo im przynajmniej wyrównać, gdy swój umysł zbogaci nauką najwyborniejszą, w obrazie spraw i działań i znajomości dzieł dawnych zawartą, a nic z jednaj głowy, ale z wielu piór i dowcipów jak z najdonośniejszego źródła płynącą Któż przeto byłby tak nierozumnym, żeby uje chciał garnąć się do nabycia takich wiadomości, które młodość żądzą chwały zapalają, wiek sędziwy obdarzają i roskoszą, w szczęściu człowieka zdobią, a w nieszczęściu cieszą, oddalają przygody i ojczyznie niosą korzyść zbawienną, gdy w nich dają się widzieć dzieje ludzkie, niespodziewane losu odmiany, nadzwyczajne zjawiska, a nadewszystko rozmaite czasów widoki i stosunki. Pamięć bowiem ludzka, i co ręce przekazują potomnym, zaciera się stopniami i ledwo życie jednego człowieka przetrwać może: lecz co w księgach jest zapisano, to pozostaje na zawsze i nie łatwo ulega zniszczeniu; ono bowiem nic tylko to, co się stało lub co powiedziano, ale i rozmowy ludzi i myśli ich nawet przedstawiają. Nic należy też uważać tego za małą stratę, że wielu spraw i dziejów Polski, godnych wiadomości, które dla braku piszących niepamięć pokryła, nie znamy; te zaś, które nas doszły, albo niedostatecznie mamy opisane, albo dawnością czasu zatarte, a więcej przez obcych niżeli przez naszych pisarzy skreślone. Nic mało także przyczynia się do rządnego sprawowania rzeczy publicznej czytanie dziejów dawnych i rozważanie zarówno zacnych jako i ohydnych spraw przodków: jak bowiem chwalebne przykłady prawym i pobożnym ludziom służą ku zbudowaniu, tak złych naganne czyny, i kara za nie wymierzona, błądzącym drogę, wskazują do poprawy. Całemi przeto siłami garnąć się powinniśmy do tej nauk i, z której i ćwiczenie dla naszego umysłu i rządny kierunek rzeczypospolitej z korzyścią wypływa. Przystoi bowiem ludziom cnotliwym przywodzić sobie często na pamięć mądre a nawet i nierozumne drugich sprawy, aby z dobrych przykładów uczyli się dobrze czynić, a złemi odstręczał i się od złego i w ten sposób unikali zguby. Bo jeśli zacności i klejnotu nie rozróżnisz od podłoty, ślepej namiętności nieumiejąc w sobie rządzić, skorym pędem ponurzysz się w przepaść i ciemnościami otoczysz. Różne zatem w dziejach znajdując cnót przykłady, i rozpatrując razem czyny nieprawe, nauczysz się jedne naśladować, drugich się wystrzegać. Mnie jednak, którego ani nauka, ani przyrodzenie nic obdarzyły wymową, przerażała praca wielka i trudna, na słabe moje barki wkładana, gdy tylu mężów wysoką ozdobionych nauką i dowcipem milczało. Odstraszało brzemię ogromne, od maczugi Herkulesowej cięższe i przykrzejsze, za którego podjęcie miałom oczekiwać nie nagrody jakiej i wdzięczności, ale najniesprawiedliwszego wyroku i najdotkliwszych wyrzutów. Często w samotnych dumaniach rozważałem, czy rozsądną było rzeczą, a nie raczej zuchwalstwem, przy słabych zdolnościach moich puszczać się na tuk przestronne i burzliwe morze w kruchej i niepewnej lodzi, a narażać śmiało na obmowę i nienawiść tak obecnego jak i przyszłego wieku. Bogdajby mnie fałszywa uwodziła wróżba, ale znajdą się tacy, którey mnie pomówią, bądź to przez lekkomyślność, bądź przez złość i zawiść, że dzieje w tych księgach zamierzone nie dość zwięźle opowiedziałem, lub słowy nie dorównałem rzeczywistym czynom; że przyjętej na siebie powinności nie umiałem jak należy wypełnić, i żem nad miarę sprawy niektóre wychwalał, a zmyślenia za prawdę udawał. Jak bowiem po drodze ostrej i ciernistej trudno przejść bez obrazy nogi, tak dla piszącego dzieje rzeczą jest najtrudniejszą, mimo biegłość pióra i obfity a nawet najbystrzejszy dowcip, uniknąć urazy i przygany, wszystkim razem dogodzić, i w ciągu opowieści dziejowej uczynić wszędy zadosyć oczekiwaniu wzbudzonemu na początku u czytelników światłych i uczonych. Znam ja obyczaj ludzi naszego wieku, którzy niczego nie chwalą, co nic ma Tulliuszowej gładkości i przykrasy, a na tej rzezie panów i obywateli, które żądają widoczniejszego światła i rozgłosu w historyi. Chcę przytem rozkazom twoim i usilnym namowom nawet po zgonie twoim uczynić zadosyć. Ty bowiem niezwykłem pałając pragnieniem rozsławieniu dziejów ojczystych, nagliłeś na mnie przedewszystkem prośbami i nakazem, i sam do tego najpierwszą stałeś się pobudką, abym rzeczy za twoich czasów wydarzone spisał i ułożył, a wierną opowieścią i potoczną mową należnie wyłuszczył. Wprawdzieć dzieiopisowie nie zawsze jeden miewali, mają i mieć bodą cel swojej pracy. Jedni bowiem piszą dla pozyskania chwały u spółczesnych i potomnych z gładkiego a ozdobnego pióru, jakim był Tytus Liwius, który wdzięczną wymową zwabiał wielu znakomitych słuchaczów z ostatnich kończyn Gallii i Hiszpanii, a jak niektórzy podają, jednego nawet z mieszkańców Kadyxu, który przybył dla widzenia go, słuchania i podziwiania; po śmierci zaś od wszystkich Rzymian zgodnie wychwalony, tę cześć pozyskał, że kości i popioły jego, acz poganina, w Padwie szczycącej się jego kolebką i pochodzeniem, znaleziono blisko kościoła św. Justyny, pochowano dla tem większego uczczeniu, w bramie pałacu większego. Inni piszą dla przypodobania się tym, których dzieła wojenne wychwalają. Inni, że patrzali na sprawy wielkie w pokoju i wojnie, ztąd ten rodzaj pracy zamiłowali, co o Homerze, Daresie, Kwincie, Kurcyuszu i Plutarchu twierdzić i przypuszczać można. Mnie żadna z tych przyczyn nie powiodła do przedsięwzięcia tak trudnej i ogromnej pracy, lecz samu wielkość dziejów grubą okrytych pomroku; nie nadzieja zysku, ale cześć prawa a miłość ku Ojczyźnie, która wszystkie inne względy przewyższa, chęć przymnożenia jej wedle sił moich ozdoby i zaszczytu, i zbudowania tem dziełem bliźniego. Wiadomo bowiem, że znajomość dziejów dawnych i spraw tak domowych jako i postronnych, u mędrców poczytana za matkę, cnoty i mistrzynią życia, nie niniejsze jak filozofia rodzajowi ludzkiemu przynosi korzyści. Bo lubo filozofia naucza cnoty i drogę do niej wskazuje, silniejszym jednak historya staje się bodźcem do wielkich przedsięwzięć i czynów. Tamta zagrzewa tylko i pobudza do dzieła — ta, dzieło już spełnione przedstawia, ukazując wszelakie przykłady męztwa, roztropności, powagi obyczajów, pobożności i wiary, i dozwalając je uważać jakby w zwierciedle i żywym obrazie ludzkiej ułomności. Kształci ona i największą napełnia roskoszą nie tylko uczeńszych ale i pospolitych ludzi, nie już przepisami i nauką, nie rozprawami, lecz obrazem czynów i przymiotów znakomitych mężów, wiodąc do zamiłowania cnoty a razem zaszczytów i chwały, składa się bowiem z dziejów ludzi wielkich i pamiątek spraw najsławniejszych. Ona ludzkie a zwłaszcza szlachetne serca zapala żądza, sławy nieśmiertelnej: milo jest bowiem obcować z społeczeństwem przodków, uprzytomniać w pamięci dawnych mężów czyny i mowy, i zastanawiać się z uwagą nad wielkiemi dzieły. Wiemy nakoniec, ie wszyscy ludzie mają chęć wrodzoną wiedzenia i poznawania rzeczy, co osięgnąć można jedynie przez długi wiek, pilne rozważanie i doświadczenie; jeśli przeto zajmie się kto czytaniem dziejów i poznaniem spraw rozmaitych, dzielności, przedsięwzięć, wojen i przygód najznakomitszych ludzi, państw i narodów, w krótkim czasie i z nie wielką pracą dojdzie do szczytu najwznioślejszej wiedzy i umiejętności. Przez czytanie bowiem dziejów, cudzą pracą skreślonych, dochodzimy do poznania rzeczy najpiękniejszych, i możemy w krótkiej chwili obeznać się z sprawami długich wieków i równie tajemnemi jak i publicznemi dzieły. Tym sposobem człowiek młody i wiekiem kwitnący może przewyższyć starców posiadających wiadomości jednego który przeżyli wieku, albo im przynajmniej wyrównać, gdy swój umysł zbogaci nauką najwyborniejszą, w obrazie upraw i działań i znajomości dzieł dawnych zawartą, a nie z jednej głowy, ale z wielu piór i dowcipów jak z najdonośniejszego źródła płynącą. Któż przeto byłby tak nierozumnym, żeby nie Chciał garnąć się do nabycia takich wiadomości, które młodość żądzą obwały zapalają, wiek sędziwy obdarzają roskoszą, w szczęściu człowieka zdobią., a w nieszczęściu cieszą, oddalają przygody i ojczyźnie niosą korzyść zbawienną, gdy w nich dają się widzieć dzieje ludzkie, niespodziewane losu odmiany, nadzwyczajne zjawiska, a nadewszystko rozmaite czasów widoki i stosunki. Pamięć bowiem ludzka, i co ręce przekazują potomnym, zaciera się stopniami i ledwo życie jednego człowieka przetrwać może: lecz co w księgach jest zapinane, to pozostaje na zawsze i niełatwo ulega zniszczeniu; one bowiem nic tylko to, co się stało lub co powiedziano, ale i rozmowy ludzi i myśli ich nawet przedstawiają. Nie należy też uważać tego za małą stratę, że wielu spraw i dziejów Polski, godnych wiadomości, które dla braku piszących niepamięć pokryła, nie znamy; to zaś, które nas doszły, albo niedostatecznie mamy opisane, albo dawnością czasu zatarte, a więcej przez obcych niżeli przez naszych pisarzy skreślone. Nie mało także przyczynia się do rządnego sprawowania rzeczy publicznej czytanie dziejów dawnych i rozważanie zarówno zacnych jako i ohydnych spraw przodków: jak bowiem chwalebne przykłady prawym i pobożnym ludziom służą ku zbudowaniu, tak złych naganne czyny, i kara za nie wymierzona, błądzącym drogę wskazują do poprawy. Całemi przeto siłami garnąć się powinniśmy do tej nauki, z której i ćwiczenie dla naszego umysłu i rządny kierunek rzeczy pospolitej z korzyścią wypływa. Przystoi bowiem ludziom cnotliwym przywodzić sobie często na pamięć mądre a nawet i nierozumne drugich sprawy, aby z dobrych przykładów uczyli się dobrze czynić, a złemi odstręczali się od złego i w ten sposób unikali zguby. Bo jeśli zacności i klejnotu nie rozróżnisz od podłoty, ślepej namiętności nie umiejąc w sobie rządzić, skorym pędem ponurzysz się w przepaść i ciemnościami otoczysz. Różne zatem w dziejach znajdując cnót przykłady, i rozpatrując razem czyny nieprawe, nauczysz się jedne naśladować, drugich się wystrzegać. Mnie jednak, którego ani nauka, ani przyrodzenie nie obdarzyły wymową, przerażała praca wielka i trudna, na słabe moje barki wkładana, gdy tylu mężów wysoką ozdobionych nauką i dowcipem milczało. Odstraszało brzemię ogromne, od maczugi Herkulesowej cięższe i przykrzejsze, za którego podjęcie miałem oczekiwać nie nagrody jakiej i wdzięczności, ale najniesprawiedliwszego wyroku i najdotkliwszych wyrzutów. Często w samotnych dumaniach rozważałem, czy rozsądną było rzeczą, a nie raczej zuchwalstwem, przy słabych zdolnościach moich puszczać się na tak przestronne i burzliwe morze w kruchej i niepewnej łodzi, a narażać śmiało na obmowę i nienawiść tak obecnego jak i przyszłego wieku. Bogdajby mnie fałszywa uwodziła wróżba, ale znajdą się tacy, którzy mnie pomówią, bądź to przez lekkomyślność, bądź przez złość i zawiść, że dzieje w tych księgach zamierzone nie dość zwięźle opowiedziałem, lub słowy nie dorównałem rzeczywistym czynom; że przyjętej na siebie powinności nie umiałem jak należy wypełnić, i żem nad miarę sprawy niektóre wychwalał, a zmyślenia za prawdę udawał. Jak bowiem po drodze ostrej i ciernistej trudno przejść bez obrazy nogi, tak dla piszącego dzieje rzeczą jest najtrudniejszą, mimo biegłość pióra i obfity a nawet najbystrzejszy dowcip, uniknąć urazy i przygany, wszystkim razem dogodzić, i w ciągu opowieści dziejowej uczynić wszędy zadosyć oczekiwaniu wzbudzonemu na początku u czytelników światłych i uczonych. Znam ja obyczaj ludzi naszego wieku, którzy niczego nie chwalą, co nie ma Tulliuszowej gładkości i przykrasy, a na tej wiem jak dalece mi zbywa. Są ludzie zazdrośni, którzy mało tusząc o własnych zdolnościach, radzi uwłaczają drugim, i nałogowo, a bezwstydną szarpią ich obmową. Chociażbym wreszcie i największym obdarzony był dowcipem, i zaufany w mojej nauce mniemał, że zdołam należycie wypełnić powinność dziejopisa; nie mógłbym wszelako przystąpić do dzieła tak trudnego bez wielkiej obawy, bez oglądaniu się na ludzi zawistnych i potwarczych. Bo jeśli inne narody mają właściwe sobie zalety i wady, Polacy z przyrodzenia szczególniej skłonni są do zawiści i obmowy (czy-to już dziedziczna rodu ich przywara, czy ją zrządza samo położenie kraju i mniej łagodne niebo, czy wpływ tajemny gwiazd, czy żądza, powszechna równania się z innemi rodem i dostatkiem, — to pewna, że naród Polski tą wadą nadewszystko się odznacza. Dlaczego twierdzą niektórzy, jakoby ojcem Polaków i wszystkich Słowian był Cham, co niegdy własnego ojca nagość wyszydzał, a potem niecnotę, swojo wszystkim potomkom w spuściznie przekazał. I to jak mniemam pierwszą i główną jest przyczyną, że Polacy tak mało mają dziejopisów, gdy każdy unikając obmowy i potwarzy, przy tuk niesprawiedliwych sądach i przyganach lęka się wziąć pióro do ręki. Druga przyczyna, że nie wielu między rodakami znalazło się mężów, znakomitszą i nad pospolite umysły wyższą obdarzonych zdolnością, u i ci nie doznali sprawiedliwego ocenieniu. Trzecia, że mało jest ludzi pałających żądzą nauki, mądrości i cnoty, gdy większa część woli ubiegać się za zyskiem, dostojeństwy i roskoszami życia: a przeto taką tylko zwykli zajmować się nauką, która im bogactwa i zaszczyty lub jakąkolwiek korzyść obiecuje. W wymowie i sztuce pisania nie wielu się ćwiczy, ho tacy tylko, którzy ślachetniejsze żywiąc w sobie usposobienia, rzeczy zalety godne nad ziemskie przekładają próżności. Zkąd dziwić się wcale nie należy, że gdy innych narodów dzieje, piórem dziejopisów rozsławione, głośnemi się stały w świecie, u Polaków przeciwnie, dla braku piszących, sprawy wielkie i znakomite, czyny przeważne królów i rządców, mężów dzielnych i bohaterów, przygody rozmaitych kraju części, żadnem nie objaśniono piórem, zalegają w cieniu zapomnienia i w wiecznej nikną pomroce: które, gdyby dzieiopisowie nie szczędzili pracy, za ich świadectwem miałyby u potomnych sławę nieśmiertelną. Ta więc przyczyna, krom innych, zachęciła mnie i spowodowała, abym odłożywszy na bok zwyczajne ludziom zatrudnienia i sprawy, a wyzuwszy się przytem z wszelkiej bojaźni i grozy, całą pilność moję, siły, prace i starania poświęcił opisaniu czynów znakomitych i dziel bohaterów naszych; a nie przestając na powtarzaniu tego, co dawniejsi i obcy napisali, dalej nieco postąpił, i nową złożył księgę historyi, chociażby stylem mniej smacznym i powabnym, iżby królowie i rządcy, i ci którzy rzecz publiczną sprawować maja, widząc w tej księdze wzory mężów najdzielniejszych, rylcem dziejowym skreślone, brali pochop do ich naśladowania, a umysły swoje i sprawy zwracali ku budującym przykładom cnót i dziel ludzi znakomitych. Wszystko zaś, co z dziejami Polskiemi miało jakikolwiek stosunek i związek, co się zdawało przydatnem do ich objaśnienia, osądziłem za rzecz godną pozbierać zewsząd, i wcielić razem do niniejszej Księgi, zatykając ucho na łudzący śpiew Syren, aby prawdy i czystości dziejów nie skazić ani zawiścią, ani przychylnością, ani żadnemi względami i pochlebstwem, w opisaniu tych zwłaszcza rzeczy, na które zdarzył mi los własnemi patrzeć oczyma. Dawniejszych bowiem wieków sprawy na cudzych opierać przyszło świadectwach; ale te, które za naszego przypadły wieku, własnem opisałem piórem; inne, które dla swej dawności stały się niepewnemi, albo których podania piśmienne, ta jedyna i najpewniejsza rękojmia dziejów, nie uwieczniły w pamięci, z samych wieści krążących, najstaranniej jak tylko mogłem i jak najsumienniej spisałem; co wreszcie po kościołach, składach pism i różnych miejscach było rozproszone, starałem się pozbierać, i jakokolwiek związawszy wciągnąć do niniejszego dzieła. Wiele zaś rzeczy takich, które zdały się niedokładnie albo mniej prawdziwie do dziejów wtrącone, i bądź uczynkiem bądź mową gorszące, opuściłem, postanowiwszy, czyny i wypadki dawnych przodków wydobyć z zapomnienia, iżby im nie zbywało na potrzebnem świadectwie, acz nie tak, jakby wymagała wielkość rzeczy i wartość ich zasług, do których skreślenia po trzeba by pisarza wielce uczonego, lub znakomitego poety; nie pracz zaufanie w własne siły, biegłość w wymowie i sztuce pisania, ani dla płochej żądzy sławy; lecz juk mnie na to stać było przy słabych zdolnościach moich, a gorącej miłości kraju abym żywota mego nie strawił w milczeniu i bez zasługi. Przyznaję chętnie, że dziejopisowi potrzebna jest wielka bystrość umysłu, wielka w wysłowieniu gładkość i ozdoba, aby w natłoku tylu spraw i wydarzeń, czy-to pochwalić czy zganić co przyjdzie, umilił zachować miarę, a wszystko należycie wyłuszczył, i zarówno uczonym jak nieuczonym, rozumnym jak i mniej mądrym, wymownym i niewymownym, trafił do smaku. Do największych należy trudności, cudze chęci, myśli i pragnienia dokładnie umieć wyrazić. Ze wszystkich też nauk, które służą do ukształcenia umysłu, żadna zdaniem mojem nic jaśnieje tak świetnie, ani się taką zaleca wartością, jak historya. Z niej bowiem uczymy się, jak żyć uczciwie, z niej największe wyciągamy korzyści, a szczególniejszą, przytem napawając się, przyjemnością, zagrzewamy w sobie chęć do naśladowania dobrych, a wstręt budzimy do złych czynów. Gdy innych państw i narodów dzieje szczycą się mnogich pochwal blaskiem, przeto iż do powabnego ich opisania znakomite w zawody wystąpiły pióra, Polacy w ciągu tylu wieków nie wielu mieli dziejopisów, a i ci zbyt szczupłe skreślili nam podania; małą liczba królów, książąt i innych bohaterów polskich uzyskała czynów swoich pomniki w dziejach; niektórych sława zstąpiła razem z nimi do grobu i zgasła na wieki. A tak dzieje Polskie stały się na opak podobnemi do Ateńskich: wydają się szczupłe, mało znaczne, drobne i zatarte, chociaż w rzeczy samej są większe niżeli je historya przedstawia; przez niedbałość bowiem i gnuśność pisarzy z jasnego świecznika chwały strącone w cień ukrycia i nikczemności, zwiędły i zamarły, nie rozsławione jak należało, ani opowiedziane dokładnie; tak dalece, że nawet Wincenty biskup Krakowski, w wieku swoim pisarz znakomity, mimo wybornego pióra zaletę, nie mógł ich należycie wyświecić. Jakoż wielu królów, biskupów, książąt i innych bohaterów Polskich dzieła godne uwielbienia zagrzebała niepamięć i wydarła naszej wiedzy, dla braku dziejopisów, bądź też z przyczyny ich słabego, oschłego i nie dość ukształconego sposobu pisania: zkąd żaden czyn pamiętny, żadne sławniejsze wydarzenie nie mogły przejść do potomności, albowiem nie utrwalono pismem znikły jak dym i przebrzmiały. I zaprawdę, niema żadnej sprawy tak wielkiej, tak sławnej, tak osobliwej, którejby czas i niepamięć kiedyś nic zatarły, jeśli jej pióra dziejopisów swego nie pożyczą światła i świadectwa. Lożą zagrzebane w ukryciu i wiecznemu oddane zapomnieniu dzieła królów i cesarzów, którym pisarze dziejów nie nadali nieśmiertelności, te bowiem nad wiek ludzki rzadko dłużej trwają, gdyż dzieła ludzkie chwilowe są i znikome, pomniki zaś dziejowe mają wieczną trwałość i nieśmiertelność. Nie mało i to przyczynia mi obawy, że gdy inni pisarze dla uzyskania większej wziętości i powagi księgi swojo przypisują żywym i spółczesnym, których sąd przychylny i pochwala zapewnia im znaczenie, obronę i trwałość; ja dzieło moje poświęcam tobie Ojcze Miłościwy, któryś już oddawna porzucił społeczeństwo żyjących, a jako między nami nieobecny i z powłoki śmiertelnego ciała wyzuty, nie możesz umie już, twoją wspierać obroną i opieką Chętnie atoli, mimo mej nieudolności, dzieło to przedsiębiorę, że do niego za życia ty mnie zachęcałeś, którego głos nawet po śmierci wiele u ranie waży: byłeś bowiem jakby gwiazdą najświetniejszą, blaskiem cnót, przymiotów duszy i chwalebnych czynów wiekowi wiszeniu przyświecającą. Nie komu więc innemu tylko tobie chciałem poświęcić prace i usiłki moje, a na co stać linij umysł, tem uczcić pamięć twojej mądrości, ludzkości, łaskawości, cnoty i miłości ojczyzny, któremi, jak głos powszechny przyznaje, jaśniałeś tak chlubnie za życia i słyniesz po śmierci, godny, aby nie tylko moje, ale i wszystkich Polaków usta wiecznie cię wystawiały. Przeto i ja pamiątkę twoich czynów, pismem zaręczona., przekażę potomnym wiekom. A tak wszystkę nadzieję i obronę moję pokładać muszę w samej pomocy nieba i patronów czuwających nad krainą naszą i jej mieszkańcami: którą jeśli uproszę za łaską Baranka Niebieskiego i przyczyną św. Stanisława patrona i pierwszego Męczennika Polski, biskupa Krakowskiego, niemniej twojem wstawieniem się Ojcze, który za laską Bożą i w nagrodę twoich zasług, wyzuty z ciała zmysłowego i śmiertelnego, i przeniesiony jak mniemam w poczet Niebian, już z Stwórcą twoim, Aniołami jego i duchami błogosławionych Wybrańców wiekuistej używasz szczęśliwości; nie będę się lękał żadnej zawiści i potwarzy, spodziewając się, iż zechcecie wybaczyć moim błędom, których ja po ludzku uniknąć w tem dziele nie mogę, a wyjednacie mi u Najlitościwszego Boga ten dar pożądany i łaskę, abym w pisaniu nie odbiegał nigdzie sumienia i prawdy, a zmierzał statecznie ku czci Bożej, chwale i korzyści miłej ojczyzny, a nauce i zbawiennemu bliźnich pożytkowi; i zasłonicie mnie zarazem od niesławy, gdy obawiając się i dzieła tak trudnego i surowej jaka je czeka obmowy, was obieram sobie za najpewniejszych obrońców i sędziów. Będę dokładał pilności, ile tylko zdołam (a bogdaj mi na to starczyło sił i dowcipu) żebym dziejów raczej nie pogrążył w ciemności niż rozświecił, a spraw ludzkich zanadto nie wychwalał lub nie upośledzał; albo jeśli postrzegę, że co w podaniach dziejowych sprzeciwia się prawdzie, abym to jak najstaranniej wymijał, nie za pochlebną idąc skłonnością ale za prawdą, i nie na dowcip się siląc, lecz na to, co do wyjaśnienia rzeczy jest potrzebne. O co gdy postanowiłem starać się usilnie, jeszcze mnie więcej twoje zbudowały przestrogi, upominające, abym nie dopuszczał w nikim podejrzenia o sobie, że w opowiadaniu spraw niegodziwych uwodziłem się złością i nienawiścią, lub w kreśleniu chwalebnych czynów przesadzałem zbytecznie, i że uniesiony namiętnością, jednym nie szczędziłem pochwal, a na drugich za wiele kładłem hańby i sromoty. Nikt zaś słusznie gniewać się na mnie nie może, jeżeli idąc za prawdą historyczną, niektórych ludzi obyczaje, czyny i zbrodnio wy kryję: powinnością bowiem i powołaniem jest dziejopisa, skreślać wiernie tak pomyślne jako i nieszczęśliwe wypadki, chwalebne jak i niepoczciwe sprawy, a w nich przekazywać potomnym zwierciadło i przykład budujący, ku zachęcie albo przestrodze. Niechaj wie, że surowość mego pióra nie z przyrodzonej pochodziła cierpkości, ale z zapatrzenia się na gorszące i występne czyny. Zły to bowiem w oczach moich sędzia, który pochwaliwszy tę lub ową cnotę, o wadach zamilczą. Sam w duszy mojej przeczuwam i wróżę, że królowie, książęta i inni bohaterowie będą w niniejszem dzieło mojem, jak w zwierciedle i wzorze, znajdować pobudki do cnoty i spraw chwały godnych. Jak bowiem znajdują się ludzie znakomici pięknemi czyny i przymiotami, tak bywają równie występni i niegodziwi, jako czytamy w dziejach Rzymskich o Kantylinie i Klodyuszu, którey przez swe występki stali się niegdyś plagą rzeczypospolitej, a w naszych dziejach wyczytujemy o Zbigniewie, synu pobocznym Władysława książęcia, a wnuku Kazimierza pierwszego króla Polskiego, który zwany jest odnowicielem Królestwa i monarchą. Byli podobni i w innych krajach, a któżby z uważnych wątpił, że i w przyszłości znaleźć się mogą? Jeżeli zaś zechce kto przepatrzeć dzieje tuk święte jako i świeckie, ujrzy, jak w każdym wieku obok mniey liczby ludzi zacnych i cnotliwych znajdowali się źli i przewrotni, u jedni i drudzy nie tylko czynami swemi, lecz i znakomitym z ojców i dziadów odznaczali się rodem, imieniem i majątkiem, aby tem większej sławy lub sromoty pozyskali piętno. Ujrzy nadto, zwykła, losów ludzkich koleją, mężów najzacniejszych w niedoli i upadku, występnych zaś pochlebnemi szczęścia darami wyniesionych do szczytu pomyślności. Taka dola ludziom wydawaćby się mogła zbyt przykrą, gdyby dusze po opuszczeniu ciała (jak nawet wielu z pogan utrzymywało) nie przenosiły się do wieczystych siedlisk, dla odebrania kary za złe czyny, a nagrody za dobre. Jeżeli zaś komu ćwiczeńszemu w nauce i obdarzonemu szczęśliwą wymową nie o spodoba się w tem dziele styl prosty i nieuczony, lub nieco rozwlekły, i ani wdzięczną gładkością zdolny ucho pieścić, ani słów wytwornych brzmiący doborem, ani strojnemi połyskujący barwy, niechaj zważy, że nie wszystkie dary przyroda na jednego człowieka zlewa. A niech mnie nikt o lekkość nie oskarża, jeżeli z słabego naczyńka mego kąkol i nieużyteczny wyrastać będzie owsik, i jeśli w tem dziele użyję nieco ciężkiego a niegładkiego sposobu pisania, który mu bynajmniej nie przystoi, zwłaszcza, że innym zdolniejszym i uczeńszym pisarzom raczej podałem przedmiot do pisania niżeli odebrałem; będą więc mogli z większą łatwością i zaletą nim się zajmować, a zdatniejszym i ozdobniejszem piórem przydać mu wytworności i smaku, gdy sam dowcip bystry z małych rzeczy potrafi wielkie wydobyć korzyści. Chciałbym ja wprawdzie być treściwym i zwięzłym; ale długa osnowa dziejów zbyt krótko odprawiona staje się niesmaczną i czytelnikowi żadnej nie sprawia przyjemności, jeżeli jej starannemi opisy nadobnie nie roztoczysz i nie objaśnisz. Radniej też niektóre rzeczy pominąć milczeniem, niźli puszczać się na nie opisem krótkim i jałowym. Lecz nie wiem, był-liby kto tak nieświadom rzeczy i nierozważny, iżby mógł mniemać, że bądź sam, bądź inni, którzy za najlepszych nawet uchodzą pisarzy, wszystko tak dokładnie i tak wybornemi słowy zdolni są opisać, iżby w swem dziele wszelkiego błędu, wszelkiej uchronili się skazy, gdy samemu tylko Bogu przyznajemy taką doskonałość. Bo wierzymy łatwo, że cokolwiek dla człowieka podobnem jest do zrobienia, to w ten albo ów sposób zrobić może: ale błądzić w wielu rzeczach właściwem jest ułomności ludzkiej; we wszystkiem zaś równie być doskonałym, Bóstwa samego przywilejem. Jeżeli bowiem Demostenes, zawołany i największy mówca u Greków, niekiedy Cyceronowi obrażał ucho; jeżeli o Homerze piszą, że i on czasami drzymie, a przy długiej pracy każdego sen zmorzy; jeżeli Cycerona w wierszach odstępowała wymowa, cóż dziwnego, że toż samo i mnie się przytrafi miernemu a nie wielkiej nauki pisarzowi, który zwyczajną i poziomą stąpam drogą, a nie mogę się bynajmniej mierzyć z starodawnemi mistrzami, gdy ledwo pisarzom wieku mego wystarczę do miary, i nie według dzielności nadzwyczajnych dowcipów, ale według sił moich mam być oceniony. A lubo dzieło niniejsze wymagałoby pierwszego rzędu krasomówcy i wcale innego pisarza, niźli ja jestem, to jest biegłego w mówieniu i pisaniu, obdarzonego większemi umysłu darami i donośniejszy niż mnie sio dostała wymową, iżby z obfitością wyrażeń łącząc bujność i swobodę myśli, mową oschłą i jałowo, nie zdawał się uwłaczać wzniosłym które opowiada dziejom: przecież starać się będę za łaską. Boga niedostatek sil pilnością nagrodzić, i tuszę, że im mniej posiadam zdolności, tem snadniej uzyskam wyrozumiały sąd i przebaczenie. Jako zaś w porównaniu z starożytnymi język mi się niemym i tępym, tak między spółczesnymi nie będę podobno zająkliwym; a dosyć dla mnie wymowę dawnych, której suchym i bezbarwnym sposobem pisania naśladować nie zdołam, wielbić tylko i podziwiać. Wyznaję, iż dzieło to jest zbyt wielkie, aby nań życie moje wystarczyło, lub żeby mu słaby mój umysł sprostał; że wymaga pisarza odznaczającego się wymową i w wielu umiejętnościach niepospolita, biegłością, pojęciem żywem, bystrem, i przenikliwem; zgoła nie z moja, ale Herkulesową siłą i dzielnością. Jeżeli zatem mniej nadobnie i wymownie dzieje to wyłuszczę, niżeli ważność rzeczy wyciąga i czytelnicy oczekują, niechaj to przypiszą po części moim nieudolnym siłom, po części ogromowi przedmiotu z którym mam do czynieniu, a przebaczą mi tu owdzie błąd i ułomność, zważywszy, że nie będąc doskonałym, dzieła doskonałego zrobić nie mogłem. Nic tylko bowiem spółczesne ale i dawnych wieków zamierzyłem opisać dzieje, pełno znakomitych wydarzeń, spraw wielkich i uderzających rozmaitością, i przygód łudzi sławnych, a takiem ciężarne mnóstwem wielorakich przykładów, że nie snadno znalazłby się pisarz, z tak łatwą a obfitą wymową, tak bystrym i ćwiczonym dowcipem, któryby rozliczne opisując w kraju naszym zamieszki, wielorakie stronnictwa, odmiany i klęski, czasami nie stępiał i nie ochromał. Jeżeli więc czytelnikowi nie spodoba się co w tem dziele, niechaj przebaczy bądź-to niewiadomości, bądź nieudatnej słów moich prostocie, a skorszym być raczy do pobłażania niźli nagany. Postrzeże-li, że co nie dobrze, nie dokładnie i mniej właściwie jest napisane, niechaj proszę poprawi. Ja bowiem szczerze do tego się przyznaję, że słabiej pisałem i gorzej wykładałem, niźli ważność i dostojność dziejów wymagała. Mniemam zaś, że z tej nadewszystko przyczyny godzi się wyrozumieć nieudolności mojego pióra, że gdy inni uczeni i więcej ukształceni mężowie milczeli, ja pierwszy wziąłem się do pisania, i wołałem cośkolwiek napisać, choć mniej nadobnie i niedokładnie, aniżeli nie wcale. Jeżeli wreszcie na żadną nie zasłużę zaletę, przynajmniej miłości mojej i przywiązania ku ojczyznie nikt słusznie nie zgani. Choć nie uzyskam pochwały, dosyć mi na tem, gdy u swoich nie będę wzgardzony, i nie mogąc podobać się ludziom w wymowie bieglejszym, pragnących nauki zaspokoję. Na co tylko siły moje zdobyć się mogły, to w dziele niniejszym starałem się obrócić ku sławie milej ojczyzny. Nie sądziłem bowiem, iżby się godziło dlatego rękę cofać od pracy, że wiele zrobić nie mogłem. Każdy tyle dłużen jest swojej Ojczyznie, na ile go stać przy jego zdolnościach i siłach. Za ostatniego taki ma być uważanym, który jej jakimkolwiek upominkiem nie poczci i nie wspomoże. Słusznie żądałeś odemnie Najwielebniejszy Ojcze, abym ku chwale ojczyzny dzieje dawne i spółczesne piórem mojem skreślił, zważywszy, że nie mało rzeczypospolitej naszej się przysłużę, gdy do obecnych dawniejsze przyłączę, i z obu księgę całkowitych dziejów ułożę. Chociaż więc od innych dziejopisów pośledniejszy jestem dowcipem, nauką i wymową, i pod żadnym względem mierzyć się z nimi nie mogę, chętnie jednak z twego zlecenia i nakazu wziąłem się do dzielą tak trudnego i ogromnego, w spodziewaniu, że wszystkim panom polskim, rządcom, dostojnikom i uczącej się młodzieży wielką niem sprawię pociechę i pożytek. Którym jeśli wyda się co w tych księgach mniej dokładnem, niechaj tego nie przypisują lekkości słabego a zarozumiałego pióra, ale najprzód gorącej miłości ku Ojczyznie, a potem chęci wypełnienia twego rozkazu, któremu nie godziło mi się sprzeciwić, za twoję zwłaszcza ku mnie przychylność i względność. Starając się bardziej o prawdę a niżeli piękne pozory, starodawne dzieje łącząc z nowoczesnemi, i rzetelnie podając rzeczy prawdziwe albo przynajmniej bliskie pewności, mogące służyć czytelnikom dla przestrogi, pamięci i znajomości dziejów, gdy historykowi przystoi prawdę nad wszystko przekładać, usunąłem na bok i odrzuciłem niektóre podania, do kronik i latopism polskich niewłaściwie i niepoczesnie przymieszane, które wstręt słuszny obudzaćby mogły, a które zdają się trącić baśniami, i podobniejsze są do marzeń poetyckich niźli do historycznych powieści; aby naczynie czyste i przezorne nie kalało wie, trochą mętu, i według dawnego przysłowia nie marnował olej i praca. Boć nawet i w dawniejszych czasach powaga dziejowych opowiadaczów nie mogła tych rzeczy, jako oczywiście zmyślonych, obronić przed sądem ludzi wytrawnych i dobrze dziejów świadomych. O innych zaś, chociaż zdają się prawdziwemi, albo podobnem i przynajmniej do prawdziwych, nic śmiałbym z taką twierdzić pewnością, iżbym za nie ręczył głową, i aby je kładziono na wagę mego sumienia; już-to z tej przyczyny, że dziejów dawnością zatartych nie godzi się objaśniać własnemi mniemaniami i domysłami, już dlatego, że rzeczy, które mam opowiadać, zbyt wiekami odległe i pomroką czasu są zaćmione, tak iż trudno osądzić, czy je za prawdziwe przyjąć czy odrzucić należy; jakoż nie wiele znajdowało się w owych czasach u Polaków, albo raczej wcale nie było pism, które są jedyną rękojmią wszelakich dziel ludzkich i wydarzeń; a jeżeli zachowywały wie jakie w składach prywatnych lub publicznych, te poginęły w częstych pożarach, gdy w owe czasy Polacy wszystkie niemal domy i grody z drzewa budowali: co zaś staranniej do naszego dochowało się wieku, to szczupłym tylko jest zabytkiem dziejów, i to wielce zwikłanych i urywkowych, tak iż z nich nie można było wydobyć jasnego obrazu przeszłości. Trudną zaiste i mozolną jest rzeczą złożyć w takowy obraz prawdę dziejową, gdy niepodobna, aby piszący sam wszystkie oglądał wypadki, które często cudze opowiadanie, powodowane przychylnością lub niechęcią, przekręca i kazi, a miasto wyjaśnienia prawdy, zaciemnia ją i głuszy, Ze wszystkiego zaś najtrudniej dziejopisowi uniknąć obrazy, zelżywości i błędu, a umieć podobać się i dogodzić każdemu, zwłaszcza nieświadomemu rzeczy i ich przyczyn, o których nie łacno jest sądzić z samych wypadków, gdy nawet ci, którey byli obecnemi ich świadkami, często je niezgodnie opowiadać zwykli. Ale słowa potrafić do rzeczy, a rzeczy umiejętnie zastosować do czasu, i opisując, co się w różnych a odległych od siebie stronach i wiekach wydarzyło, zdołać wszystko piórem wiernem i rzetelnem, a nadto gładkiem i ozdobnem wyłuszczył, i należycie w mowie roztoczyć, trudnem i prawie niepodobnem jest dziełem, dla człowieka nawet obdarzonego wielkiemi zdolnościami, bystrym dowcipem i obszerną pamięcią, których ja przymiotów (wyznaję) nie tylko w tak wysokim stopniu, ale nawet w słabem podobieństwie i odcieniu nie posiadam! Jeśliby mi zaś kto przygarnął, że opisywałem nie same dzieje Polski, ale i Czeskich, Węgierskich, Ruskich, Pruskich, Saskich, Litewskich i Rzymskich, a nadto papieży, cesarzów i królów historyi, od wielu nieznanej, dotykałem, niechaj wić, że to czyniłem z rozmyślił, i powodowany potrzebą wyświecenia prawdy. Albowiem kraje te miewały styczność z Polską, już-to z powodu rozlicznych sojuszów i wojen, już podobieństwa języka i bliskiego sąsiedztwa, tak, iż często pod jednego władcy rządem zostawały. Gdy więc z dziejami Polskiemi wiele obcych jest w związku i połączeniu, zdało mi się rzeczą przyzwoitą zbaczać do nich miejscami, nie przez zarozumiałość (znam się bowiem na m ich siłach) ale żeby i naszym czytelnikom były wiadome. Dlatego nawet siwizną już okryty wziąłem się do nauki języka Ruskiego, aby dzieje nasze wyłożyć tem jaśniej i dokładniej. O kolejnych też rządach papieżów i królow, i ich zajściach, pozamieszczaliśmy wzmianki dla ozdoby i większej dokładności dzieła, i aby rachuba lat papieskich prawdę tem zasadniej stwierdzała; co jak mniemam przyjemną i pożyteczną będzie rzeczą dla czytelników, tych zwłaszcza, którzy głębiej i z większą ścisłością w badania dziejów zapuszczać się zwykli. Przy niezgodności zaś pisarzy, których często mnie gorszyła nierozwaga i opieszałość, trzymałem się w podaniach i wątpliwościach togo, ku czemu pociągało myśl moję, większe do prawdy podobieństwo, powaga pisarscy, lub powszechniejsze mniemanie, Aby wreszcie u czytujących to roczniki tem więcej wzbudzić wiary, a zapobiedz wszelkim powątpiowaniom, zamieściłem w tych księgach wiole listów i pism urzędowych; przez co dzieło niniejsze w samej rozmaitości rzeczy większy uzyska powab, nastręczając ciekawym i ściślej lubiącym prawdy dochodzić ustępy milo i wabiące, tak iż w czytaniu więcej znajdą przyjemności a niżeli trudu. Nakoniec, odkazuję dzieło to mężom uczonym, Światłym, pisarzom znakomitym, a mianowicie matce mojej Przezacnej Wszechnicy naukowej Krakowskiej, do poprawy, ogłady i wykończenia; a przyjmę to za osobliwszą łuskę, jeżeli kto popełnione w piśmie mojem błędy lub mniej zręcznego i nieuważnego pióra usterki wiejadłem nauki swojej oczyści i w zdrowe ziarno zamieni, bądź-to przełoży, poprawi, polepszy, a rzecz niedokładną i zwichną na swojem kowadle wygładzi i ozdobi. Do czego wszystkich mężów uczonych i wymownych, w sztuce pisania i umiejętnościach biegłych, zapraszam i wzywam. Cokolwiek napisałem tu bezzasadnie, mylnie, z krzywda czyją, źle, albo ladajako i niebacznie, chciałbym ażeby to uważano jakby nie wyrzeczone i nie napisane; a za rzecz nader wdzięczną sobie poczytam, jeżeli kto pomyłki moje wytknie i poprawi. Nie mam bowiem tyle w sobie miłości własnej, abym chciał drugich w błędzie utrzymywać dla zatajenia mego własnego błędu. Nie mniemam również, aby się mógł znaleźć kto tak doskonały, iżby pisał wszędy piórom obfitem, czystem i wybornem, bez żadnej ułomności i wady. Błagam wszystkich o przebaczenie, jeśli w tem dziele pokusiłem się o rzecz większą nad siły moje, i użyłem mowy mniej kształtnej, a niekiedy wcale niestwornej. Wiem bowiem i wyznaję to z Seneką: że niema nikogo tak bacznego i usilnego, iżby go chwilowo pilność nie odbiegła; ani tak pewnego siebie, iżby się czasem nie potknął; ani wreszcie z taką bojaźnią chroniącego się urazy, aby mimowolnie kogo nie drasnął i nie obraził. Pod tym względem nadewszystko zasłoniwszy się od zarzutu, aby nikt moim słabym zdolnościom i mniej nadobnej mówie nie przygarnął, i wezwawszy pomocy Ducha Świętego, śmielej do zamierzonego dzieła przystępuję, z tą pobożną otuchą, że Łaska Boża słabość i nieudolność moję wesprze i pokrzepi. |
|
|